Tłumacz

3 marca 2025

Nie wszyscy święci pańscy cz. 2

    Pierwszą część wpisu – i w założeniu ostatnią – zakończyłem kontrowersją o miejscu spoczynku doczesnych szczątków biskupa Wojciecha Sławnikowica. Czy spoczywa na praskich Hradczanach w archikatedrze pod wezwaniem świętych Wita, Wacława i Wojciecha (w językach niesłowiańskich na popularnego Wojtka mówią Adalbert, więc w zachodnich bedekerach miana patronów kościoła nie brzmią już tak ładnie jak po polsku czy czesku) czy pod wspaniałą barokową konfesją w archikatedrze (dzierżącej ten tytuł dużo dłużej niż praski odpowiednik) w Gnieźnie.
Gniezno - miejsce pochówku świętego Wojciecha
    Jako Polak muszę przychylać się do wersji polskich kronikarzy, że książę Brzetysław pustosząc Wielkopolskę w pierwszej połowie XI wieku ukradł szczątki przyrodniego wojciechowego brata, Radzima (czyli Gaudentego, jak chcą na Zachodzie), zresztą też biskupa (a nawet arcybiskupa) i świętego, choć nie męczennika. Niemniej widząc (to znaczy: widzą to archeolodzy, ja się ino podczepiam) ogrom zniszczeń i rabunków jakie przyniósł czeski najazd skłaniam się jednak ku wersji naszych południowych sąsiadów. Ale co tam.

Praga - miejsce pochówku świętego Wojciecha
    Na pewno ramię świętego jest w Rzymie. Co, właściwie, nie powinno dziwić. Relikwie świętych wielokrotnie były przedmiotem handlu, grabieży – czy jak owo ramię świętego Wojciecha – darów dyplomatycznych. Święty Marek przecież pierwotnie nie spoczywał w Wenecji. Ktoś zaraz powie, że to chrześcijański zabobon – ale przecież jeden z towarzyszy Mahometa otrzymał pseudonim Balwierz, bo nosił przy sobie jako amulet trzy włosy z brody Proroka. I choć islam zakazuje oczywiście wiary w talizmany, to gdy osmańscy żołdacy dotarli do grobu Skanderbega (było na blogu – narodowy bohater Albanii) szczątki wodza rozgrabili właśnie jako amulety mające dawać im militarny geniusz i siłę zmarłego. W Lezhy znajduje się tylko cenotaf.
Twierdza w Lezhy górująca nad dawnym grobem Skanderbega
    O innych kulturach z ich kultem przodków czy innych mumii to właściwie nawet nie ma co wspominać.

El Nino Compartido - mumia będąca obiektem kultu w Cuzco
    W każdym razie oddawanie czci – choć w wypadku chrześcijaństwa to może za mocne słowo – wybitnym przodkom czy innym jednostkom jest czymś normalnym. Poza tym czując ich opiekę (czy wstawiennictwo) człowiek jakoś czuje się pewniej. We Włoszech swojego świętego patrona ma przecież każda, najmniejsza nawet wioska czy miasteczko.

Siena - miasto świętej Katarzyny ze - nomen omen -Sieny
    U nas nie – w końcu to w Italii tysiące mieszkańców oddawało głowę katu w czasach rzymskich, a później, w Średniowieczu, bliskość stolca papieskiego sprawiało, że łatwiej było dostrzec jakąś pobożną czy cnotliwą personę. Zanim taka informacja dotarła do Rzymu z takiej Skandynawii czy znad Wisły dwa razy pewnie zaginęła po drodze. Fakt, że jak już docierały, to taki święty często stawał się dość popularny, choć, tak jak w przypadku Wojciecha i Radzima, na Zachodzie znany bywał pod nieco innym imieniem.
    Na przykład gdyby ktoś dotarł do katalońskiej Girony i wszedł do przepięknej (fasada słynna z serialu "Gra o Tron") gotyckiej świątyni natknie się na kaplicę św Hiacynta. To oczywiście nasz Jacek od Pierogów, z możnego rodu Odrowążów. Patron tonących, wsławiony wykarmieniem pierogami obrońców obleganego przez Mongołów Lwowa.

Katedra w Gironie
    Święty Jacek jest też jedynym Polakiem umiejscowionym na dachu watykańskiej kolumnady autorstwa Berniniego.

Kolumnada Berniniego w Rzymie
    Karierę w Europie zrobił też nasz święty (choć zdrajca) Stanisław Szczepanowski. W końcu imię po biskupie ze Szczepanowa miał teść Ludwika XV, władca Lotaryngii (i dwukrotny król Polski przy okazji) Stanisław Leszczyński.
    Inni nasi święci bądź błogosławieni o słowiańskich imionach, taki Czesław czy Bogumił (ten drugi, podobnie jak i Stanisław są moimi osobistymi patronami, a ten pierwszy w rodzinie pojawia mi się bardzo często) nie zrobili międzynarodowej kariery, i czczeni są lokalnie – we Wrocławiu jak błogosławiony Czesław Odrowąż czy w okolicy Koła i Uniejowa, jak arcybiskup gnieźnieński Bogumił.

Zamek w Uniejowie
    Brak lokalnych świętych w Północnej, Wschodniej i Środkowej Europie wynika też z późnego dość dołączenia do cywilizacji chrześcijańskiej – ot, nie udało nam się załapać na ową wspominaną falę męczeństwa (święci Wojciech, Wacław czy Gelert to wyjątki przecież, a Stanisław czy Jan z Pomuku całkiem inna historia). Pierwsze kościoły musiały więc posiadać relikwie (a taki był wymóg przecież) importowane – i tak Kraków dostał głowę świętego Floriana – stąd i nazwa Florencja na mapie miasta. Dziś czaszka ta spoczywa w trumnie świętego Stanisława w barokowej konfesji na Wawelu i – jak wykazały badania – należała do kobiety. Nie znaczy to oczywiście, że patron strażaków i przewodników turystycznych był kobietą – ot większa część relikwii była tworzona przez kontakt z oryginalnymi szczątkami świętych. Świętość niejako przenosiła się na nowy obiekt, i spokojnie już można było mu oddawać cześć.

Katedra na Wawelu - miejsce spoczynku świętego Stanisława i głowy świętego Floriana
    Moje miasto – Warta – jest na na tle polskich miejscowości chlubnym wyjątkiem. W toku dziejów nabawiliśmy się bowiem własnego świętego – Rafała z Proszowic (nomen omen ochrzczonego jako Stanisław Budek). Ów urodzony w roku upadku Konstantynopola członek zakonu bernardynów (piastował także stanowisko prowincjała), polski patriota i intelektualista umierając wyraził życzenie, by pochować go w naszym warckim klasztorze – rzeczywiście, udało się go przywieźć i wyzionął ducha na początku 1534 roku w miejscu, w którym za życia bardzo lubił przebywać i korzystać z jednej z najbogatszych klasztornych bibliotek. Dziś podziwiać można tumbę i rzeźbioną płytę zakonnika – po bibliotece w czasach zaborów ślad zaginął (pewne tropy wiodą do Petersburga).
Klasztor bernardynów w Warcie
    Jeden z dwóch rynków warckich od czasu upadku komuny nosi imię właśnie Błogosławionego ojca Rafała. Proszowita bowiem, ku naszej wielkiej żałości, nie został jeszcze przez Watykan oficjalnie kanonizowany. Tak po prawdzie beatyfikowany też nie został, i przysługuje mu jedynie tytuł Sługi Bożego, ale nam to nie przeszkadza. Zwłaszcza, że jakby co mamy jeszcze ojca Melchizedeka, który także zmarły w opinii świętości w klasztorze spoczywa.

Mały Rynek (Plac błogosławionego ojca Rafała)
    Dobrze mieć jakichś pomagierów w życiu – bo bez Boga ani do proga.

Najchętniej czytane

Nie wszyscy święci pańscy cz. 2

     Pierwszą część wpisu – i w założeniu ostatnią – zakończyłem kontrowersją o miejscu spoczynku doczesnych szczątków biskupa Wojciecha Sł...