Tłumacz

19 listopada 2021

Złoto, Potop i Atlantyda

    Tak się akurat złożyło, że przełom lata i jesieni Roku Pańskiego 2021 (trzeci rok rachuby pandemicznej) spędziłem na Półwyspie Bałkańskim i jego okolicach witając stare i poznając nowe kąty tego kawałka Świata. Udało się ponownie odwiedzić wszystkie bałkańskie kraje (poza Słowenią i problematycznym Kosowem), pełne pięknej przyrody, historii, pól minowych i dobrego jedzenia – a także, po raz kolejny, nie udało (EDIT: udało się w końcu) mi się wejść do Muzeum Archeologicznego w Warnie. Nigdy nie mam na to czasu – a jak już znajdę chwilkę, to okazuje się, że najważniejsza wystawa akurat wyjechała zwiedzać Świat szeroki. A jest ona cenna – i dosłownie, i metaforycznie.

Wybrzeże Bułgarii

    Bułgaria – bo o niej tak właściwie ten wpis – szczyci się trzecią w Europie liczbą antycznych zabytków (po Grecji i Włoszech), jednak w latach 70-tych to trochę przesadziła: w pobliżu Warny (dawne greckie miasto Odessos) odkryto olbrzymie cmentarzysko z grobami pełnymi złotych ozdób. Cmentarzysko pochodziło z przełomu neolitu i Epoki Brązu – naukowcy nazwali ten czas chalkolitem czy tam enolitem: Ludzkość właśnie odkryła metalurgię – nauczono się pracować z miedzią i złotem. Oba te metale są łatwoobrabialne, kowalne, ciągliwe – choć do produkcji wysokojakościowej broni (nie oszukujmy się, to wojna nakręca spiralę postępu) średnio się nadają. Ludzie chalkolitu dalej używali skutecznych pałek i kamieni. Potem ktoś, pewnie przypadkiem, odkrył brąz i miedź troszkę poszła w odstawkę (ale to inna historia) – złoto zaś zostało, i nadal rozpala namiętności (i wojny).

Warna - Odessos
Antyczna Bułgaria - rzymskie termy

    Odkrycie owego "najstarszego złota Świata" sprawiło, że czarnomorskie wybrzeże Bułgarii zostało wciągnięte na listę potencjalnych Atlantyd – zaawansowana antyczna cywilizacja, o której totalnie zapomniano. Nie dość, że tworzyli ozdoby ze złota, to jeszcze tworzyli prawdziwe miasta: w Solnicacie, niedaleko Warny odkryto pozostałości ufortyfikowanej osady okrzykniętej pierwszym miastem Europy (możliwe, że mur powstał po to, by chronić wydobywaną tam sól; inne znane osady często były obronnymi palafitami). Nie widziałem, więc trudno mi się wypowiadać – niemniej teza ta jest dość kontrowersyjna. Do tego kultura Warna, jak zwą ją archeolodzy, używała nawet koła garncarskiego (nie wiemy, czy używała wozów – najstarszy wizerunek takiego, jak wiemy, znajduje się w Polsce i jest odrobinę młodszy od warneńskiego złota; jakiś tysiąc lat) – a wyroby ówczesnych rzemieślników były naprawdę wysokiej jakości. Przypadkowo zajrzałem do współczesnej pracowni garncarskiej, znajdującej się całkiem niedaleko Warny – jakoś antyczna stylistyka przemawia do mnie bardziej.

Współczesna ceramika: średni gust;
ta sama ceramika za 1000 lat: figurki kultowe

    Czy ta kultura Warna mogła być zagubioną Atlantydą? Śmiem przypuszczać, że nie – podobnie jak budowniczowie megalitów z Malty czy pierwsza rolnicza kultura w naszej części Świata z Gobekli Tepe chalkolityczni czarnomorscy garncarze zniknęli zbyt dawno by Egipcjanie mogli pamięć o nich przekazać przodkowi Platona.
    Ale. Jest jeszcze jedna ciekawostka dotycząca tego rejonu – związana z mitem jeszcze starszym niż platońska Atlantyda. Tak starym, że znają go już Sumerowie – pierwsza cywilizacja Żyznego Półksiężyca, która opanowała pismo (oraz wiele innych umiejętności – a najstarsze koło i tak znaleziono u nas). Opowieść o Potopie.
    Otóż pod koniec XX stulecia dwaj amerykańscy naukowcy stwierdzili, że około roku 5600 przed Chr. Morze Czarne było jeszcze słodkowodnym jeziorem, którego lustro wody znajdowało się jakieś 100 metrów poniżej współczesnego. Wtedy właśnie nastąpił kataklizm – woda z Morza Śródziemnego przerwała barierę skalną i tworząc współczesny Bosfor zalała depresję leżącą dookoła pra-Morza Czarnego. Naukowcy wyliczyli, że poziom wód wyrównał się po kilkudziesięciu latach, co było tempem iście ekspresowym. Ci, którzy przeżyli tą katastrofę, neolityczni rolnicy, rozpierzchli się na wszystkie strony Świata roznosząc nowe umiejętności i opowieść o Potopie. Według owych naukowców Europa zawdzięcza neolit właśnie czarnomorskim powodzianom. Archeolodzy twierdzą, że na południu kontynentu rolnictwo przybyło już wcześniej – ale może emigranci przynieśli umiejętność lepienia ceramicznych naczyń. Ich potomkami byliby też zapewne owi garncarze-złotnicy z kultury Warna.

Bosfor

    A możliwe, że i nasi Kapeelowie – budowniczowie kujawskich megalitów. W końcu skądś musieli przyjść na Kujawy, więc dlaczego nie owej zatopionej czarnomorskiej Atlantydy? Pewnie nigdy się tego nie odkryjemy.

Kopiec kujawski

    Chociaż może i czegoś się dowiemy. Morze Czarne ostatnio bowiem znalazło się pod lupą relatywnie nowej dziedziny badań – archeologii podwodnej. Rozwój technologii sprawił, że naukowcy zaczęli penetrować dna mórz w poszukiwaniu dawnych skarbów – no, głównie wraków statków, ale znaleziono także kilka zatopionych miast (Atlantydy jeszcze nie). Okazało się na przykład, że w szczytowym momencie Epoki Brązu ruch statków we wschodniej części Morza Śródziemnego był niczym na Marszałkowskiej w godzinach szczytu. Ogromny. A mówimy tu o czasach jakieś 1,5-2 tysiące lat przed narodzeniem Chrystusa (4000 BP). Teraz archeolodzy zabierają się za Morze Czarne – i strach pomyśleć, co tam znajdą: wszystko, co wpadło w odmęty tego akwenu prawdopodobnie będzie zachowane w świetnym stanie – głębiny (no, lekka przesada – już kilkadziesiąt metrów pod powierzchnią zaczyna się rzeczona strefa) pozbawione są tlenu, nie następuje tam rozkład materii biologicznej (ok, następuje, ale w śladowych ilościach). Prawdziwe archeologiczne eldorado się szykuje. Do tego istnieje szansa, że odnalezione zostaną artefakty z czasów tej czarnomorskiej powodzi, Potopu, jak chcą niektórzy.
    Na koniec jedna uwaga – hipoteza o pochodzeniu mitu o Potopie znad Morza Czarnego nie tłumaczy skąd ta opowieść u na przykład andyjskich Indian. Albo amerykańskie mity mają inne źródło, albo globalnego Potopu trzeba szukać jeszcze wcześniej w historii. Możliwe też, że ponieważ Człowiek wszędzie jest taki sam, to lokalne podtopienia z biegiem lat urosły do rangi światowego kataklizmu: wszak żyjąc w małej społeczności najbliższa okolica jest volens nolens całym Światem.

Południowoamerykańskie Kotosh - Swiątynia Skrzyżowanych Dłoni

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najchętniej czytane

Cziatura

     Zostajemy na blogu na terenach byłego ZSRS, acz w miejscu o dużo dłuższej i jeszcze mniej znanej w Polsce historii . Choć także będą po...