Tak się akurat złożyło, że przełom
lata i jesieni Roku Pańskiego 2021 (trzeci rok rachuby pandemicznej)
spędziłem na Półwyspie Bałkańskim i jego okolicach witając
stare i poznając nowe kąty tego kawałka Świata. Udało się
ponownie odwiedzić wszystkie bałkańskie kraje (poza Słowenią i
problematycznym Kosowem), pełne pięknej przyrody, historii, pól
minowych i dobrego jedzenia – a także, po raz kolejny, nie udało (EDIT: udało się w końcu) mi się wejść do Muzeum Archeologicznego w Warnie. Nigdy nie mam na
to czasu – a jak już znajdę chwilkę, to okazuje się, że
najważniejsza wystawa akurat wyjechała zwiedzać Świat szeroki. A
jest ona cenna – i dosłownie, i metaforycznie.
Wybrzeże Bułgarii |
Bułgaria –
bo o niej tak właściwie ten wpis – szczyci się trzecią w
Europie liczbą antycznych zabytków (po Grecji i Włoszech), jednak
w latach 70-tych to trochę przesadziła: w pobliżu Warny (dawne
greckie miasto Odessos) odkryto olbrzymie cmentarzysko z grobami
pełnymi złotych ozdób. Cmentarzysko pochodziło z przełomu
neolitu i Epoki Brązu – naukowcy nazwali ten czas chalkolitem czy
tam enolitem: Ludzkość właśnie odkryła metalurgię – nauczono
się pracować z miedzią i złotem. Oba te metale są
łatwoobrabialne, kowalne, ciągliwe – choć do produkcji
wysokojakościowej broni (nie oszukujmy się, to wojna nakręca
spiralę postępu) średnio się nadają. Ludzie chalkolitu dalej
używali skutecznych pałek i kamieni. Potem ktoś, pewnie
przypadkiem, odkrył brąz i miedź troszkę poszła w odstawkę (ale
to inna historia) – złoto zaś zostało, i nadal rozpala
namiętności (i wojny).
Warna - Odessos |
Antyczna Bułgaria - rzymskie termy |
Odkrycie owego "najstarszego złota
Świata" sprawiło, że czarnomorskie wybrzeże Bułgarii
zostało wciągnięte na listę potencjalnych Atlantyd –
zaawansowana antyczna cywilizacja, o której totalnie zapomniano.
Nie dość, że tworzyli ozdoby ze złota, to jeszcze tworzyli
prawdziwe miasta: w Solnicacie, niedaleko Warny odkryto pozostałości
ufortyfikowanej osady okrzykniętej pierwszym miastem Europy
(możliwe, że mur powstał po to, by chronić wydobywaną tam sól; inne
znane osady często były obronnymi palafitami). Nie widziałem, więc
trudno mi się wypowiadać – niemniej teza ta jest dość
kontrowersyjna. Do tego kultura Warna, jak zwą ją archeolodzy,
używała nawet koła garncarskiego (nie wiemy, czy używała wozów
– najstarszy wizerunek takiego, jak wiemy, znajduje się w Polsce i
jest odrobinę młodszy od warneńskiego złota; jakiś tysiąc lat)
– a wyroby ówczesnych rzemieślników były naprawdę wysokiej
jakości. Przypadkowo zajrzałem do współczesnej pracowni
garncarskiej, znajdującej się całkiem niedaleko Warny – jakoś
antyczna stylistyka przemawia do mnie bardziej.
Współczesna ceramika: średni gust; ta sama ceramika za 1000 lat: figurki kultowe |
Czy ta kultura
Warna mogła być zagubioną Atlantydą? Śmiem przypuszczać, że
nie – podobnie jak budowniczowie megalitów z Malty czy pierwsza
rolnicza kultura w naszej części Świata z Gobekli Tepe
chalkolityczni czarnomorscy garncarze zniknęli zbyt dawno by
Egipcjanie mogli pamięć o nich przekazać przodkowi Platona.
Ale. Jest jeszcze jedna
ciekawostka dotycząca tego rejonu – związana z mitem jeszcze
starszym niż platońska Atlantyda. Tak starym, że znają go już
Sumerowie – pierwsza cywilizacja Żyznego Półksiężyca, która
opanowała pismo (oraz wiele innych umiejętności – a najstarsze
koło i tak znaleziono u nas). Opowieść o Potopie.
Otóż pod
koniec XX stulecia dwaj amerykańscy naukowcy stwierdzili, że około
roku 5600 przed Chr. Morze Czarne było jeszcze słodkowodnym
jeziorem, którego lustro wody znajdowało się jakieś 100 metrów
poniżej współczesnego. Wtedy właśnie nastąpił kataklizm –
woda z Morza Śródziemnego przerwała barierę skalną i tworząc
współczesny Bosfor zalała depresję leżącą dookoła pra-Morza
Czarnego. Naukowcy wyliczyli, że poziom wód wyrównał się po
kilkudziesięciu latach, co było tempem iście ekspresowym. Ci,
którzy przeżyli tą katastrofę, neolityczni rolnicy, rozpierzchli
się na wszystkie strony Świata roznosząc nowe umiejętności i
opowieść o Potopie. Według owych naukowców Europa zawdzięcza
neolit właśnie czarnomorskim powodzianom. Archeolodzy twierdzą, że
na południu kontynentu rolnictwo przybyło już wcześniej – ale
może emigranci przynieśli umiejętność lepienia ceramicznych
naczyń. Ich potomkami byliby też zapewne owi garncarze-złotnicy z
kultury Warna.
Bosfor |
A możliwe, że i nasi Kapeelowie –
budowniczowie kujawskich megalitów. W końcu skądś musieli przyjść
na Kujawy, więc dlaczego nie owej zatopionej czarnomorskiej
Atlantydy? Pewnie nigdy się tego nie odkryjemy.
Kopiec kujawski |
Chociaż może i
czegoś się dowiemy. Morze Czarne ostatnio bowiem znalazło się pod
lupą relatywnie nowej dziedziny badań – archeologii podwodnej.
Rozwój technologii sprawił, że naukowcy zaczęli penetrować dna
mórz w poszukiwaniu dawnych skarbów – no, głównie wraków
statków, ale znaleziono także kilka zatopionych miast (Atlantydy
jeszcze nie). Okazało się na przykład, że w szczytowym momencie
Epoki Brązu ruch statków we wschodniej części Morza Śródziemnego
był niczym na Marszałkowskiej w godzinach szczytu. Ogromny. A mówimy tu o czasach
jakieś 1,5-2 tysiące lat przed narodzeniem Chrystusa (4000 BP).
Teraz archeolodzy zabierają się za Morze Czarne – i strach
pomyśleć, co tam znajdą: wszystko, co wpadło w odmęty tego
akwenu prawdopodobnie będzie zachowane w świetnym stanie –
głębiny (no, lekka przesada – już kilkadziesiąt metrów pod
powierzchnią zaczyna się rzeczona strefa) pozbawione są tlenu, nie
następuje tam rozkład materii biologicznej (ok, następuje, ale w
śladowych ilościach). Prawdziwe archeologiczne eldorado się
szykuje. Do tego istnieje szansa, że odnalezione zostaną artefakty
z czasów tej czarnomorskiej powodzi, Potopu, jak chcą
niektórzy.
Na koniec jedna uwaga – hipoteza o pochodzeniu mitu
o Potopie znad Morza Czarnego nie tłumaczy skąd ta opowieść u na
przykład andyjskich Indian. Albo amerykańskie mity mają inne
źródło, albo globalnego Potopu trzeba szukać jeszcze wcześniej w historii.
Możliwe też, że ponieważ Człowiek wszędzie jest taki sam, to
lokalne podtopienia z biegiem lat urosły do rangi światowego
kataklizmu: wszak żyjąc w małej społeczności najbliższa okolica
jest volens nolens całym Światem.
Południowoamerykańskie Kotosh - Swiątynia Skrzyżowanych Dłoni |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz