Podziwialiśmy zachód słońca nad
Jeziorem Rożnowskim, sztucznym zbiorniku na rzece Dunajec,
pierwotnie wijącej się między wzgórzami Pogórza Rożnowskiego.
Nie pamiętam, czy komary rypały – może nie i było im za wysoko,
a może tylko wyparłem jazgot tych niemiłych
muchówek.
![]() |
Jezioro Rożnowskie wkrótce po zachodzie Słońca |
Siedzieliśmy na terenie dawnego pracowniczego ośrodka
wypoczynkowego – wyremontowanego, ale nadal noszącego ślady
modernistycznej architektury dni "gierkowskiej prosperity"
(znaczy, komunistycznego życia na kredyt). W czasach sowieckiej
okupacji okolica dostępna była głównie dla pracowników przemysłu
hutniczego ale sam Rożnów słynął z innych, dawniejszych,
obiektów, pewnie niezbyt interesujących wypoczywających hutników.
Chodzi oczywiście o beluardę projektu i konstrukcji hetmana Jana
Amora Tarnowskiego, sławnego wojownika i teoretyka wojskowości
przełomu Średniowiecza i Nowożytności. Niestety, fortyfikacje
tego typu nie przyjęły się u nas, rychło zastąpione bastionami,
więc zacny Leliwita nie został polskim Vaubanem (czy może Sebastian Vauban francuskim Tarnowskim).
![]() |
Beluarda |
Nim jednak pan Tarnowski
osiedlił się w Rożnowie ten rejon Podkarpacia znany był z czegoś
całkiem innego.
- Kto był pierwszym polskim świętym? -
zapytał ni stąd ni zowąd mój towarzysz, miejscowy.
Zastanowiłem
się. Na usta cisnęło mi się święty Wojciech, ale zacny
męczennik i patron Polski był przecież z pochodzenia Czechem.
-
Pięciu Braci Polskich z Międzyrzecza – odpaliłem więc, bo
przynajmniej trzech z nich było Polakami.
- Ha! - odparł
interlokutor – Już myślałem, że tego Czecha powiesz. Ale przed
Pięcioma Braćmi Polskimi wcześniej byli nasi święci. Tu, stąd.
Andrzej Świerad, Just, Benedykt
- Kto? - zapytałem, bo
faktycznie nie jest to postać zbyt znana, i wtedy nic a nic o nim
nie wiedziałem.
- Pustelnik – wyjaśnił miejscowy –
Tu, niedaleko nad Dunajcem jest niewielkie sanktuarium. Święty
Andrzej Świerad wraz z towarzyszami już na początku XI wieku tutaj u
nas głosił chrześcijaństwo. Pochodził ze znacznego rodu, więc
jak wielu musiało być tu ochrzczonych, że możni oddawali dzieci
na duchownych. A przecież tu na Juście – czyli jednej z gór
okolicznych – jest sanktuarium kolejnego pustelnika, ucznia
świętego Andrzeja, Justa-Jodoka.
Nie będę ukrywał, że cała
ta opowieść bardzo mi się podobała, choć święty Andrzej zmarł
ponad ćwierć wieku później od męczenników z Międzyrzecza –
mój rozmówca koniecznie chciał udowodnić, że na Podkarpaciu
chrześcijaństwo miało się wspaniale nim Mieszko I został
ochrzczony. Może były to echa historii znanej z Legendy Panońskiej (Żywota Świętego Metodego),
który opowiadał, jak to anonimowy "książę na Wiślech",
urągający chrystianizującemu Wielkie Morawy świętemu Metodemu
upomniany został, że jak nie ochrzci się dobrowolnie, to zrobią
mu to Morawianie siłą, co też się stało. Tereny władztwa Wiślan
znalazły się w końcu w Rzeszy Wielkomorawskiej, a i później –
aż do przyjazdu Mieszka – kręciły się w orbicie wpływów
czeskich. Świetnie jest, gdy ludzie potrafią się chwalić swoją
Małą Ojczyzną i jej historią.
![]() |
Wawel - siedziba domniemanego księcia Wiślan |
Mądrzejszy – zdawało się –
o informacje o nielicznych pierwszych polskich świętych następnym
razem zostałem zaskoczony w dalekim Benewencie. Oto byliśmy w
odbudowanej po II Wojnie Światowej katedrze, miejscu chrztu słynnego
Ojca Pio, także świętego, gdy oprowadzający nas zakrystianin,
słysząc, że jesteśmy Polakami, zaprowadził nas do jednej z
kaplic, i z dumą wskazał obraz przedstawiający – o czym
świadczyła palma – męczennika.
- To jeden z pierwszych
polskich świętych!
- Kto taki? - odparłem zaskoczony.
-
Benedykt z Benewentu!
![]() |
Katedra w Benewencie - odbudowana po II wojnie światowej |
![]() |
Drzwi katedry - jedyny oryginalny element świątyni |
Rychło okazało się, że to jeden z
męczenników z Międzyrzecza, który właśnie z Benewentu
pochodził, i ponad 1000 lat temu na zaproszenie Bolesława Chrobrego
przybył do Polski. Dlaczego ówczesny władca Państwa Gnieźnieńskiego sprowadził do Międzyrzecza akurat benedyktyńskich
eremitów od świętego Romualda z Camaldoli, a nie jakichś
ekspertów od chrystianizacji pozostaje w sferze domysłów – jedna
z najnowszych teorii głosi, że to za sprawą pierworodnego
Bolesławowica, Bezpryma. Miał on, po Zjeździe Gnieźnieńskim,
towarzyszyć Ottonowi III w podróży do Italii, gdzie spotkał się z
duchowym gigantem tamtych dni, świętym Romualdem, i wstąpił do
jego eremu. Było to spore zaskoczenie dla Bolesława, który miał
Bezpryma gotować na następcę (skoro Mieszko znał łacinę i grekę
mogło to znaczyć, że pierwotnie szykowano go w tonsurę; cesarski
chrześniak Otton był pewnie traktowany jak zapasowy). Władca
poruszył znajomości, nie tylko cesarza, ale i Brunona z Kwerfurtu
(późniejszego świętego Bonifacego, wcześniej ważną personę na
dworze Ottona III) – i przywołał do Wielkopolski kamedułowych
eremitów. Niestety bez Bezpryma. W końcu jednak udało się
przekonać księcia do powrotu. Niestety, chwilę później młody
cesarz zmarł, a że Bolesław w staraniach o koronę cesarską
poparł przegranego kandydata musiał Bezprym wracać przez Czechy –
akurat pogrążone w wojnie domowej, w której udział brał też
Chrobry. Jeden z jego przeciwników porwał Bezpryma i – co było
pewną tradycją wśród dynastii Przemyślidów, a polski następca
był wszak wnukiem przemyślidowym – zmiażdżył mu jądra.
Otworzyć to miało drogę do tronu Mieszkowi II.
Jedna z siedzib pierwszych Piastów - Ostrów Tumski |
To tylko teoria – a
sprowadzeni z Włoch eremici osiedli niedaleko Międzyrzecza, gdzie
kilka lat później zginęli w napadzie rabunkowym. Tradycja mówi, że
klasztor powstał w miejscowości dziś znanej jako Święty Wojciech
– ale badania archeologiczne nie wykazały żadnych śladów z
początku X wieku.
Święty Wojciech - miejsce domniemanego opactwa kamedułów i męczeństwa Pięciu Braci |
Właśnie. Święty Wojciech. Członek
rywalizującego z Przemyślidami rodu Sławnikowiców, praski biskup
(wypędzony zresztą przez własne owieczki), przedstawiciel
europejskiej elity, przyjaciel papieży i cesarzy, zwłaszcza młodego
Ottona III. Bolesław Chrobry zrobił na nim świetny
interes.
Wszyscy zresztą znają legendę: biskup chcąc
odpokutować opuszczenie swojej praskiej diecezji ruszył nawracać
Prusów, gdzie poniósł śmierć męczeńską. Chrobry zaś wykupił
jego ciało za cenę jego wagi w złocie czy tam innym srebrze.
![]() |
Zespół
klasztorny w Strzelnie - prawdopodobnie pierwotna lokalizacja Drzwi
Gnieźnieńskich opisujących żywot i męczeństwo św. Wojciecha |
Fakt
jest taki, że Wojciech-Adalbert chciał ruszać w misję na Pomorze,
ale Bolesław przekonał go, by jednak wybrał – dużo
groźniejszych – Prusów. Biskup do pracy misyjnej absolutnie nie
był przygotowany, a jego porywczy charakter (w końcu nie bez
przyczyny zbuntowali się jego prascy parafianie) tym bardziej nie
ułatwiał zadania. Nie znał też języka ni obyczajów. Innymi
słowy – Bolesław Chrobry posłał go na śmierć, i to mimo
przyznania misjonarzowi eskorty.
![]() |
Tzw. baby pruskie - pogańskie idole obalane przez św Wojciecha |
Po męczeńskiej śmierci i
ekspresowej kanonizacji zwłoki Sławnikowica stały się ogromnym
atutem w Weltpolitik Chrobrego – do Gniezna przybył sam cesarz,
nałożył Bolesławowi diadem na głowie i ustanowił metropolię
kościelną. Pierwszym arcybiskupem został brat przyrodni świętego,
Radzim-Gaudenty, a oprócz niezależnego istniejącego już
biskupstwa w Poznaniu utworzono jeszcze trzy: w Krakowie, Wrocławiu
i Kołobrzegu.
Konkatedra w Kołobrzegu |
Ani Andrzej-Świerad z towarzyszami, ani Męczennicy
Międzyrzeccy nie mają takich zasług co dość nieużyty za życia
biskup. Szkoda tylko, że Brzetysław, niszcząc Państwo Gnieźnieńskie, ukradł też świętego Wojciecha, i dziś spoczywać
ma w Pradze (poza ramieniem, które Otton III z Gniezna zawiózł do
Rzymu). Choć nasi kronikarze twierdzą, że Czesi ukradli przez
pomyłkę zwłoki Radzima-Gaudentego...
![]() |
Konfesja św. Wojciecha (barokowa) w gnieźnieńskiej archikatedrze |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz