Tłumacz

19 września 2025

U Karola, dziadka Europy

    Był lutowy mroczny – nie dlatego, że akurat byłem w Niemczech, tylko po prostu: gęste chmury ograniczały dostęp Słońca – poranek, może niezbyt śnieżny, za to równie mało mroźny. Choć absolutnie nie było ciepło – wiatr i zwyczajna w krajach klimatu kontynantelnego morskiego wilgoć mocno dawała się we znaki. Ponura zima nad Dolnym Renem nie brała jeńców – i mam nadzieję, że bywa czasami inna, choć nie postawiłbym na to wielkich pieniędzy. Rzymianie, którzy założyli tu swoje miasto (Aquisgranum, na cześć celtyckiego Granusa, utożsamianego z Apollinem czy Asklepiosem) w takie dni zapewne gromadzili się przy termalnych wodach będących do dziś bogactwem tego miasta.
Resztki Aquisgranum
    Ja na termalne zabawy nie miałem czasu – musiałem dostać się do nieodległego Maastricht, miasta równie wiekowego co Akwizgran – Aachen – Aken – Aix-en-Chapelle, i równie, mimo wesołych karnawałowych dekoracji, ponurego w tych dniach. Wracałem z Teneryfy (stąd i szok termiczny), i tak zaplanowałem podróż, by oprócz przesiadki w Niderlandach zajrzeć właśnie do dawanej stolicy Imperium Karolingów.

Grasshaus z XIII wieku, acz na karolińskich fundamentach na akwizgrańskiej starówce
Karnawałowe Maastricht
    A było na co popatrzeć – wszak na swoją główną siedzibę miejsce to wybrał nie kto inny jak Karol Wielki.
Carolus Magnus
    Fakt, niewiele z pałacowego założenia Imperatora zostało – ale Pfalzkapelle, Kaplica Pałacowa, cud architektury, swego czasu największa kamienna konstrukcja na północ od Alp i grobowiec cesarza – dalej stoi.

Katedra w Akwizgranie zawierająca Pfalzkapelle
    Budynek wzorowany był podobno na późnorzymskim kościele San Vitale w Rawennie, ostatniej stolicy zachodniorzymskiej. Karol Wielki świadomie chciał nawiązać do czasów rzymskich, i odbudować Zachodnie Cesarstwo w opozycji do Bizancjum. Dwieście lat później ten sam plan powzięli Ottonowie, Wielki i Rudy).

Kościół św Witalisa w Rawennie
    Kaplica okazała się trwalsza niż ogromne Karolowe władztwo, rozciągające się od Hiszpanii po Węgry (choć oczywiście obu tych tworów technicznie jeszcze nie było).
Girona w pirenejskich marchiach chroniących od Zachodu Imperium Karolingów
Stolica panońskiego Księstwa Błatneńskiego, karolińskiego lennika
    Nie ma co ukrywać, że zabytków z czasów karolińskich nie zachowało się zbyt wiele – 1200 lat wojen od czasu do czasu tylko przerywanych pokojem zrobiło swoje – stąd taka moja ogromna chęć zobaczenia owej kaplicy, będącej dziś częścią akwizgrańskiej katedry.
Lindenhof w Zurychu, miejsce po karolińskim pałacu
    Rzecz jednak nie była łatwa – wspominałem, był lutowy poranek, zaraz musiałem wsiadać w PKS (czy tam w niemieckie PKP) na lotnisko w Maastricht – katedra była zamknięta. Otworzyć wrota miała za kilka godzin, kiedy już będę czekał na samolot do Polski (kraju, gdzie macki Karolingów nie sięgnęły). Podszedłem jednak do głównego wejścia – romańskiego, czyli nieco młodszego od kaplicy (prezbiterium katedry to typowy gotyk). Patrzę: drzwi uchylone. No to wchodzę cichutko do środka. Nikogo... A nie! Jednak ktoś jest w środku. Dostrzegł mnie. To jeden z członków obsługi tego zacnego miejsca. Zakrystianin, powiedzmy.
    - Jeszcze zamknięte – stwierdza oczywistość.
    - Wiem – przyznaję ze skruchą – ale zaraz mam samolot, i później nie będę mógł zobaczyć – robię słodkie oczka Kota ze Shreka, zapewne niezbyt mi się to udaje, ale zakrystianin po chwili przemyśleń kiwa głową.
    - Proszę wejść, ale na chwilkę tylko. W końcu jest zamknięte.
    - Oczywiście.
    Nie byłem wewnątrz długo – ale za to sam. Mogłem w spokoju pokontemplować nie tylko relikwiarz ze szczątkami świętego (tak, Karola Wielkiego kanonizowano; uczynił to po prawdzie antypapież, więc jest z tym trochę przepychanek, ale otoczony jest lokalnym kultem; czci się go zresztą nie tylko tam, o czym za chwilę) ale i wspaniały tron cesarski (trochę późniejszy niż Karol), wspaniały kandelabr cesarza Fryderyka czy bizantyjskie w swej formie zdobienia. Cudna sprawa – pomijając ładunek historyczny to za sam kształt katedry należał jej się wpis na Listę Światowego Dziedzictwa Ludzkości UNESCO.

Wnętrze Pfalzkapelle
Grób Karola Wielkiego
    Ciągnące się od Danii po Rzym imperium niewiele przeżyło swojego twórcę. Na szczęście dla cesarza przeżył go tylko jeden pretendent, syn Ludwik, ale już wnuków było trzech – i ci wzięli się za łby, o czym zdaje się wspominałem już przy okazji wpisu o Strasburgu.
Strasburg - miejsce Przysięgi Strasburskiej młodszych wnuków Karola
Europarlament w Brukseli
    I Brukseli – wszak pierwotne państwa Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej mentalnie odwoływali się właśnie do jedności Europy w czasach pierwszych Karolingów (szkoda tylko, że nas, nijak z tą historią niepowiązanych, na siłę chcą wtłaczać we wspólną narrację; Europa ukształtowała się jako kontynent wielu tradycji, nie jest jednorodna).
Prawosławny monastyr w podlaskim Supraślu
    Dziedzictwo Karola Wielkiego – dziś oczywiste – przez kilkaset lat wcale nie było aż tak widoczne. Dopiero XIX wiek (i XX) jakby na nowo odkrywa tę postać. Charlemagne staje się ojcem narodu w Republice i Cesarstwie Francuskim – w opozycji do Ancient Regime. Karl der Gross pojawia się u niemieckich romantyków jako źródło niemieckości Europy – a od artystów poprzez filozofów przechodzi ta koncepcja na niemieckojęzycznych polityków (warto dodać, że najsłynniejszy z nich, działający w pierwszej połowie XX wieku, też był malarzem-akwarelistą). Żeby było zabawniej sam Karol nie był ani Niemcem ani Francuzem. Ale przecież nie o fakty chodzi w polityce historycznej. Nam też ostatnio na potęgę bohaterów kradną nowe państwa Europy Wschodniej, a my w sumie nic z tym nie robimy. Smutne.
Niszczejące polskie dziedzictwo na Wschodzie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najchętniej czytane

U Karola, dziadka Europy

     Był lutowy mroczny – nie dlatego, że akurat byłem w Niemczech , tylko po prostu: gęste chmury ograniczały dostęp Słońca – poranek, może...