Tłumacz

31 sierpnia 2020

Polscy Inkowie

   Przez wieki górska rzeka Dunajec tworzyła granicę pomiędzy dwoma potęgami wyrosłymi – i obecnie nieco przytłumionymi – w tej części Świata: Królestwem Węgier i Rzecząpospolitą. Co prawda utarło się przysłowie: Polak, Węgier – dwa bratanki, i do szabli i do szklanki (lub: Lengyel, magyar – két jó barát, együtt harcol, s issza borát) ale na przestrzeni wieków stosunki między oboma mocarstwami (a potem nie) bywały różne. I to mimo częstych w Średniowieczu unii personalnych (częstych, nie częstych, ale mieliśmy wspólnych władców, czy to pośród francuskich Andegawenów, czy litewskich Jagiellonów). W każdym razie – był Dunajec granicą państwową, a przy okazji także ważnym szlakiem handlowym (wino, sukno, sólet cetera; handel zawsze był zajęciem intratnym). Do ochrony – zarówno pogranicza, jak i dukatodajnego traktu – wybudowano po obu stronach rzeki liczne zamki. Jako, że rzeka wpływała w głąb Rzeczypospolitej logiczne jest, że więcej tych obronnych budowli było po stronie polskiej – ale miejscem akcji będzie zamek w swych korzeniach węgierski – choć dziś znajduje się w Polsce.
Jezioro Czorsztyńskie
  Obecnie zamek Dunajec w Niedzicy, bo o nim mowa, przegląda się w tafli sztucznego zbiornika wodnego – i dodaje mu to wiele uroku (sam zbiornik do użytku oddany został – przy protestach tzw. ekologów – w roku 1997, chwilę przed Powodzią Tysiąclecia; uratował sporą liczbę istnień ludzkich przed Wielką Wodą a przy okazji został kolejną atrakcją turystyczną regionu). Kiedyś jednak górował nad doliną rzeki i wraz z polskim (choć związanym z węgierską księżniczką św. Kingą, tą od soli) zamkiem w Czorsztynie (dziś to ruiny – malownicze, owszem, ale jednak przegrywają z Niedzicą; chociaż na starych, kamiennych murach rośnie bardzo ciekawa flora) stanowił wspaniały punkt obserwacyjny.
Zamek w Czorsztynie
  Co jednak średniowieczna środkowoeuropejska warownia ma wspólnego z tytułowymi Inkami? Okazuje się, że całkiem sporo. No, może trochę ubarwiam. Ale może nie.
  Ad rem. Rzecz dzieje się w XVI wieku. Na Węgrzech dość gwałtownie wygasa (pod Mohaczem) miejscowa gałąź dynastii Jagiellonów i władzę przejmują tam Habsburgowie. Ci sami, którzy w innej części Świata patronują konkwiście – czyli podbojowi Ameryk. Hernando Cortez zajmuje Meksyk, a jego kuzyn, Franciszek Pizzaro ląduje w dzisiejszym Peru i opanowuje przeogromne Tahuantinsuyu, inkaskie Imperium Czterech Części. Na ile pomógł mu przypadek, czy też łut szczęścia – nie jest to tematem tego wpisu. W każdym razie: Inkowie zostają pokonani, a Hiszpanie oczarowani olbrzymimi ilościami złota, jakie znajdują w indiańskich świątyniach (zachował się na przykład opis Qoriqanchy – centrum kultowego w Qusqu, stolicy imperium; nawet dziś robi wrażenie). Pizzaro wymusza od Inków okup – olbrzymi – za Atahualpę, władcę państwa (finalnie Sapa Inka ginie w dość niejasnych okolicznościach), potem jednak złoto przestaje płynąć szerokim strumieniem do kies konkwistadorów. Zachodzi podejrzenie, że Inkowie schowali gdzieś swoje skarby – tak dokładnie, że do dziś ich nie znaleziono.
Cuzco
  Sami Inkowie – czy też może ich arystokracja – przyjmuje chrześcijaństwo, zakłada barokowe szaty i stapia się z przybyłą z Półwyspu Iberyjskiego szlachtą w warstwę rządzącą nowo ustanowionym Wicekrólestwem Peru. Jeden z potomków panującego do tej pory rodu, Inca Garcilaso de la Vega, na początku XVII wieku spisuje kronikę, najważniejszy dokument tamtych "ciekawych czasów". Inni przedstawiciele dynastii Inków walczą z Hiszpanami aż do całkowitej porażki w roku 1783 (czyli przez jakieś 250 lat po konkwiście). Właśnie w czasie tego ostatniego powstania inkaskiego zaczyna się klarować historia Indian w Niedzicy. Oto córka inkaskiego rodu oraz galicyjskiego emigranta Sebastiana Benesza wychodzi za mąż za brata słynnego Tupaca Amaru II, zamordowanego w 1781 roku inicjatora indiańskiego powstania i także – prawdopodobnie – potomka królewskiego ludu (Tupac Amaru II do dziś cieszy się poważaniem wśród mieszkańców Andów; któregoś razu, w drodze na preinkaskie ruiny, podziwialiśmy panoramę tych niebotycznych gór i leżące daleko w dole miasteczko, gdy nasz kierowca i przewodnik z pewną dumą, jako, że pochodził z tych okolic, powiedział: "z tego miasteczka pochodziła Rosa Noguera, matka Tupaca Amaru"). Umina, bo tak ma dziewczę na imię, razem z ojcem, mężem i synem Antonio (tak jest dramatyczniej, choć prawdopodobnie potomek przyszedł na świat już w Europie) ucieka do Włoch. Plotka głosi, że owa niewiasta zabiera ze sobą pęk kipu – czyli prekolumbijskiego pisma węzełkowego – z informacjami dotyczącymi lokalizacji inkaskich skarbów oraz/lub odrobinę owych precjozów.
Inkowie po konkwiście
  Znaczy się: jest łakomym kąskiem dla żądnych złota Hiszpanów i zagrożeniem dla Inków, pragnących ukryć i zachować swoje dziedzictwo. Kilkanaście lat później prześladowcy wpadają na trop uciekinierów i w Wenecji ktoś morduje męża Uminy. Chłop zasztyletowany kończy w jednym z kanałów i znika z areny dziejów tak dokładnie, że dziś nie wiadomo nawet jak miał na imię. Legenda mówi, że zbrodni dokonali Hiszpanie, chcący raz na zawsze pozbyć się rodu władców Inków, ale kto wie jakie były (i czyje) prawdziwe zamiary.
Wenecja
  Księżniczka musi się ukryć – wraz z ojcem ucieka więc na koniec świata – w Karpaty, na dawne (bo to już po zaborach) pogranicze polsko-węgierskie. Pobliskie Pieniny nie są oczywiście Andami pośród których rozkwitło Tahuantinsuyu, ale są całkiem malownicze. Przepiękna sceneria dla ostatniego aktu dramatu: prześladowcy nawet tu dosięgają inkaską księżniczkę. Czy są to Hiszpanie, czy komando indiańskich partyzantów? To już nieistotne. Kobieta zostaje zamordowana, jej syn znika – podobnie zresztą jak domniemany skarb i/lub kipu.
Zamek w Niedzicy
  I sprawa właściwie powinna się zakończyć.
  Ale nie. Syn Uminy, Antonio Condorcanqui – jak nazywał się do tej pory potomek Inków – staje się Antonem Beneszem, adoptowanym synem Wacława Benesza z Moraw, dalekiego krewnego księżniczki (taki sprytny manewr jego dziada, Sebastiana w celu ochrony wnuka; legenda wprowadza tu emisariuszy tajemniczej rady Inków, organu d/s ochrony inkaskich tajemnic; podobno zaaprobowali działania dziadka Sebastiana).
  Mająca węgierskie korzenie rodzina Beneszów zna tą opowieść. I kiedy Najlepsza z Możliwych Władz, Władza Sowiecka, rozpoczyna okupację Polski (od 1920 roku zamek w Niedzicy leży na terenie Rzeczypospolitej) młody socjalistyczny działacz, potomek tej morawsko-węgierskiej rodziny przybywa do warowni w 1946 roku i spod kamiennych schodów wydobywa... kipu. Elegancko opakowane w szkatułkę z napisem "Dunajecz, Vigo, Titicaca". Brzmi to niewiarygodnie – w Internetach nie takie rzeczy się wypisuje, ale pytam o to znajomą pochodzącą właśnie z tamtych rejonów. Dziewczyna przyznaje:
  - To dość tajemnicza sprawa, ale rzeczywiście: na zamku było indiańskie kipu. Leżało ukryte pod kamiennymi schodkami. Mój dziadek je widział.
Titicaca
  Niestety, po indiańskich węzełkach wszelki słuch ginie. Andrzej Benesz zostaje prominentnym przedstawicielem władz okupacyjnych, ba, jako wicemarszałek Sejmu PRL jest właściwie nietykalny. Więc i kipu także. W roku 1976 ginie w wypadku – ktoś mógłby powiedzieć, że w tajemniczym, ktoś inny, że po prostu nie miał szczęścia. A kipu znika.
Kipu
  Klasyczny zwolennik teorii spiskowej – tu opuszczamy bowiem "fakty"; historia się skończyła na tą chwilę – powie: to nie był przypadek. Ktoś albo chciał przejąć owo kipu dla siebie, albo wręcz przeciwnie – pragnął, żeby zniknęło na zawsze. Czyli z jednej strony rządni skarbów "konkwistadorzy" (może Władza Ludowa?) a z drugiej... Inkowie? Potomkowie owego hipotetycznego komanda uciszającego ową księżniczkę – renegatkę? Świetny pomysł na książkę (ba, nawet niejaki pan Rowiński popełnił coś na kształt) – byleby tylko Dan Brown się o tym nie dowiedział, bo podejrzewam, że jest w stanie skiepścić nawet tak sensacyjną i wspaniałą historię. Ma chłop dar.
  Wracając do kipu, Niedzicy i spisków. Czy Beneszowie – skoro wiedzieli o artefakcie – znali kogoś, kto mógłby, kto byłby w stanie z indiańskich węzełków wyciągnąć jakąś informację? Byłaby to niezła sensacja, kipu jest do dziś nie odczytane. A może, abstrahując od zawartości inkaskiej wiadomości, wiedzieli o miejscu ukrycia prekolumbijskiego skarbu? Złota? Jeśli tak – czy zdążyli wydobyć precjoza – oni albo ktoś inny? A może...
  Mimo sporego sprzeciwu społecznego przeforsowano decyzję o budowie tamy na Dunajcu. Czy tylko dlatego, żeby stworzyć zbiornik retencyjny i niewielką elektrownię? A może dlatego, żeby uniemożliwić dostanie się do inkaskiego skarbu. Bo może to nie jest złoto, a jakaś tajemna wiedza?
  Mulder i Scully tego nie rozwiążą.
  Ale musicie przyznać, że to dobra teoria.
  Do Niedzicy nie jest daleko, polecam się przejechać. Tuż obok zamku i tamy znajduje się – w końcu to miejsce turystyczne – niewielki bazar z chińszczyzną, ale – niestety – nie ma tam pluszowych Inków ani kipu z napisem Niedzica. A szkoda. Pod rumuńskim (obecnie, kiedyś węgierskim) zamkiem Bran na pęczki jest pluszowych nietoperzy, symboli Drakuli, mimo, że Wład Palownik nigdy tam nie był. A u nas kipu było.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najchętniej czytane

Cziatura

     Zostajemy na blogu na terenach byłego ZSRS, acz w miejscu o dużo dłuższej i jeszcze mniej znanej w Polsce historii . Choć także będą po...