Tłumacz

6 grudnia 2024

Gdzie jest król?

   Kilka ostatnich wpisów popełniłem byłem o Zakaukaziu, konkretniej zaś o Gruzji. To region gdzie pośród głębokich dolin Kaukazu i Małego Kaukazu spotykają się wpływy świata koczowników Wielkiego Stepu, antycznych cywilizacji Żyznego Półksiężyca, greckiej Wielkiej Kolonizacji czy Imperium Romanum (o wschodnim chrześcijaństwie, islamie i sowieckim ateizmie na wspominki brak miejsca). Nie ukrywam, że takie stykowe obszary nie dość, że są niezwykle urokliwe, to jeszcze genialnie twórcze.
Barok - czas wielokulturowego bogactwa Rzeczypospolitej
    Przecież przez kilkaset lat i Rzeczpospolita Obojga Narodów była takim państwem – żeby nie powiedzieć imperium, całą cywilizacją – kwitnącym właśnie na pograniczu kultur. Trudny (nie tylko dla nas, dla Zakaukazia też) XIX wiek, zabory, okupacje niemiecka i radziecka XX wieku (i związane z nimi ludobójstwa i ruchy migracyjne), fajnopolackie odmóżdżanie sprawiły, że to bogactwo I Rzeczpospolitej zachowało się tylko gdzieniegdzie. W innych miejscach trzeba mocno szukać.
Podlasie - meczet tatarski
    Zawieszenie polskiej kultury między Wschodem a Zachodem sprawiło, że powstała kultura ani wschodnia, ani zachodnia – polska po prostu, przez wieki atrakcyjna dla licznych przybyszów oraz ościennych kraików – w Jassach czy Moskwie nasza mowa była przecież językiem dworu u zarania Nowożytności.
Drewniana cerkiew w Drohobyczu
    Dawało nam to przewagę w starciu zarówno przeciwko wrogom z Zachodu, jak i Wschodu (o Północy i Południu nie zapominajmy). Jaka to szkoda, że w tym naszym anarchistycznym imperium wykształciła się pośród rządzącej szlachty idea pacyfizmu i niechęć do jakichkolwiek niemal wojen zaborczych – mocarstwo, które przestaje być agresywne (a nasze właściwie ledwo co zaczynało takim być) w końcu upada, najczęściej pod ciosami ościennych nuworyszy, pełnych agresji oraz w nosie mających konwenanse i kulturę. Niemniej czasami nasze zagony opuszczały gościnne ziemie Rzeczypospolitej – a to by sobie zdobyć Moskwę, a to by dla Ojczyzny ratowania rzucać się przez morze w Danii. Lisowczykami straszono dzieci w okolicznych krajach jeszcze kilkadziesiąt lat po rozwiązaniu formacji. Ostatnią chyba chwalebną akcją oręża I Rzeczypospolitej była tak zwana Odsiecz Wiedeńska. Kraj chylił się już wtedy ku upadkowi, choć bogactwo magnaterii jeszcze maskowało zły stan gospodarki, ale król Jan III zebrał armię, i – ryzykując rozłąkę z królową-małżonką, a związek mieli ognisty, iście barokowy – pojechał na złamanie karku by uratować Europę przed turecką nawałą.
Pałac w Wilanowie, miejsce igraszek króla Jana i królowej Marysieńki
    Ale to już wiecie. Połączone siły polsko-niemieckie dwa dni przekradały się przez zarośla Lasu Wiedeńskiego (jakby nie patrzeć pasmo alpejskie, choć nie wysokie), wreszcie na ruinach kościółka na szczycie Kahlenbergu odprawiono mszę i ruszono na tyły obozu tureckiego. Bojąc się zasadzek król Jan pierwszą posłał piechotę (BPP, jak pisał Sapkowski w Sadze o Wiedźminie), ale gdy okazało się, że Turcy nieprzesadnie byli przygotowani, ruszył wraz ze swoimi pancernymi zagonami husarii, a wraz z nim i konnica aliantów (w walkach wyróżnił się młodziutki Eugeniusz Sabaudzki, wkrótce jeden z największych dowódców europejskich). Żeby – o czym pewnie też wiecie – nie konfudować sprzymierzeńców i obrońców miasta (poinformowanych wszak o nadejściu odsieczy) wschodnim stylem ubioru naszych wojsk kazał król naszym odpowiednio się przepasać. Atak ciężkiej konnicy, tej pancernej pięści epoki renesansu i baroku, zniósł wojska tureckie (choć nie rozbił ich – tego Sobieski dokonał niedługo pod Parkanami, łamiąc osmański kręgosłup; od tego czasu Wysoka Porta już tylko się cofała; głównodowodzący, wezyr Czarny Stefan, czyli Kara Mustafa, na rozkaz sułtana został stracony). Wiedeń był wolny, Europa uratowana. A Polska została jak zwykle moralnym zwycięzcą – bo faktycznych zysków z całej akcji nie było. Cesarz Leopold, podrażniony dumnym zachowaniem naszego władcy (oraz zazdrosny o sławę) zadbał, byśmy nic nie wygrali – a po niecałych stu latach zajęciem Spisza jego potomkowie rozpoczęli rozbiór Rzeczypospolitej (i całkiem niesłusznie uważani byli za najłagodniejszych zaborców – a oni po prostu po mistrzowsku wykorzystywali zasadę divide et impera; do dziś za to płacimy).
Współczesna panorama Wiednia z Kahlenbergu
Hofburg - siedziba cesarzy skąd dzielono i rządzono
    Króla Jana upamiętniono za to niewielką tablicą w sercu Wiednia.

Tablica upamiętniająca mszę dziękczynną po zwycięstwie pod Wiedniem
    Odbudowano także kościółek na Kahlenbergu. Dziś zarządzają nim zakonnicy z Polski – i to głównie nasi rodacy podejmują trud wjechania na to górujące nad austriacką stolicą wzgórze Lasu Wiedeńskiego.

Kościół na Kahlenbergu
    Kilka lat temu zaproponowano – oczywiście polskimi środkami – wzniesienie tam pomnika upamiętniającego ową szarżę znoszącą tureckie oblężenie. Wybrano projekt, zbudowano cokół i... Niczym cesarz Leopold konserwator zabytków (czy inna taka instytucja) w Wiedniu budowę zablokował. Oficjalnie bo nie pasował artystycznie, choć pewnie są i inne powody. Spacerując bowiem uliczkami Inner Stadt, wiedeńskiej starówki, można dojść do wniosku, że, przynajmniej kulinarnie, po latach to oblegający wygrali. Może też chodzić o zwykłą zawiść i niechęć do przyznawania Polakom ważnego miejsca w dziejach Europy.

Gdzie jest król?
    Nie chcą też Wiedeńczycy pamiętać o nieoczywistym efekcie Odsieczy Wiedeńskiej, takim, z którym spotykają się na co dzień. Nie tylko zresztą oni – bo większość Zachodniego Świata (więc nie chodzi tu o jeden z kulinarnych symboli miasta, czekoladowy tort Sachera, chodzi o inny; w rodzinę Sacherów wżenił się niejaki von Masoch, przyjmując nazwisko Sacher-Masoch, niezbyt sprawny pisarz, działający m.in we Lwowie, w swych erotycznych powieściach jak Wenus w futrze zdefiniował zboczenie zwane dziś od nazwiska masochizmem). Ale o tym postanowiłem zrobić następny wpis – bo ten jest trochę o niewdzięczności (a w domyśle: o tym, że Machiavelli to był jednak szczwany lis, i żeby bawić się w politykę trzeba nie tylko znać jego Księcia, ale i doń się stosować; jak i do Sun Tzu).

Serce starego Wiednia - katedra
    Pomnik króla Jana znajduje się natomiast w Gdańsku – dokąd został wygnany ze Lwowa, gdzie powstał, przez zajmujących te ziemie w wyniku Zdrady Jałtańskiej sowietów.

Lwowski pomnik Jana III w Gdańsku
    I na koniec a propos sowietów: po II wojnie światowej Austria została podzielona na cztery strefy okupacyjne - rychło jednak wraże wojska opuściły kraj, choć pozostało po nich trochę pomników. Na przykład taki wystawiony w podzięce Armii Czerwonej. Do dziś zresztą zdobi on ulice Wiednia. Czemu nie zniknie? Raz, że ZSRS wycofując się miało jako jeden z warunków postawić pozostawienie takich monumentów. Dwa - Austriacy stwierdzili, że to część historii ich kraju, i nie lza pomnika usuwać. Bardzo to mądre, tolerancyjne i tak dalej. Wychodzi więc, że zerwanie tureckiego oblężenia przez Polaków musi być dla nich rzeczą gorszą niż Anschluss czy sowiecka okupacja...
Armia Czerwona > Jan III Sobieski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najchętniej czytane

Gdzie jest król?

   Kilka ostatnich wpisów popełniłem byłem o Zakaukaziu, konkretniej zaś o Gruzji . To region gdzie pośród głębokich dolin Kaukazu i Małeg...