Choć największym postosmańskim
miastem jest Stambuł to moim zdaniem najładniejsza w Europie
turecka starówka znajduje się całkiem gdzie indziej. Zanim jednak
zdradzę gdzie się znajduje, to krótkie przypomnienie głównych
elementów owych założeń architektonicznych. No i taki trochę
przegląd osmańskiego dziedzictwa na Bałkanach.
Osmańskie stare miasto w Nesebyrze |
Najważniejszy
jest oczywiście cami – czytamy dżami – czyli meczet. Turcy
Osmańscy wznosząc te budowle mocno wzorowali się na Hagia Sophia,
więc można powiedzieć, że bałkańskie meczety swymi korzeniami
architektonicznymi sięgają późnego antyku.
Hagia Sophia |
Oczywiście, sam
meczet to nie wszystko – musi on mieć minaret. Najbardziej na
północ wysunięty osmański minaret – bo meczet się nie zachował
– znajduje się w Egerze. Tak, zgadza się, to północne Węgry,
niedaleko słowackiej granicy. Miasto znane jest raczej z Egri
Bikaver, Jagierskiej Byczej Krwi, czerwonego esencjonalnego wina, ale
ma ów wspomniany minaret i twierdzę, rozbudowywaną także przez
Turków.
Minaret w Egerze |
Swoją drogą zamek, twierdza, po turecku to kala, i o
kilku już na blogu było, chociażby o tej w Akermanie czy
Belgradzie.
Twierdza w Belgradzie |
Oprócz minaretu dobrze jest, gdy meczet ma własną
medresę, czyli szkołę koraniczną. Oprócz imamów kształcono tam
też kadich, czyli sędziów. Piękny taki kompleks, autorstwa
genialnego Sinana jest w Edirne przy meczecie sułtana Selima
Pijaka.
Kompleks w Edirne |
Znajduje się tam też bazar mający ów meczet i medresy
utrzymywać – wszak osmańskie miasta były też zawsze ośrodkami
handlu.
Handlowy Stambuł dzisiaj |
A jak handel, to i kupcy. Których trzeba przenocować.
Do tego służyły hany. Han zaś to nic innego jak karawanseraj,
zajazd. Na terenach byłego Imperium Osmańskiego jest ich cała
masa, w niektórych dalej mieszczą się restauracje – jak choćby
w słynnym bukaresztańskim Hanul Manul. Smaczku miejscu dodaje fakt,
że stoi on na przeciwko ruin pałacu Wlada Tepesa, pogromcy Turków
znanego jako Dracula.
Osmański karawanseraj w Bukareszcie |
Ostatni zaś obowiązkowy punkt osmańskiego
miasta to hamam. Mówiąc krótko: jest to łaźnia. Islam wymaga od
wiernych rytualnego obmycia się przed modlitwą, ale z tureckich
łaźni korzystano dużo częściej – Osmanowie połączyli tu
rzymskie tradycje życia publicznego z własnymi nakazami
religijnymi. Niestety, dziś najczęściej tureckie łaźnie
spełniają już inne funkcje. Działające i oryginalne można
natomiast znaleźć w Stambule. Ja spacerując późnym wieczorem po
stambulskiej starówce (zdaje się, że była to dzielnica Fatih, ale
pewności nie mam, a sprawdzać każdą informację, którą to
zabrał mi ten złośliwy Niemiec, co to wszystko chowa, wiecie o kim
mówię; EDIT: dobra, nie wytrzymałem i sprawdziłem – to było Nisanca Hamami) zaszedłem
do takiego prawdziwego hamamu, powstałego w 1575 roku.
Dziedziniec Nisamca Hamami |
Cóż –
turecka łaźnia zawiera w sobie także saunę, więc wewnątrz jest
gorąco, mglisto i wilgotno. Pozwoliłem sobie na chwilę luksusu i
postanowiłem skorzystać – ot, gdy zwiedzałem budynek namówił
mnie pracownik hamamu, po to zresztą był. Gorąca łaźnia i
odświeżający masaż pianą na kamiennym stole – polecam każdemu
(oczywiście masażystą był mężczyzna, wszak Turcja jest krajem
islamskim; zniknął już jednak zwyczaj osobnych godzin przyjęć
dla kobiet i mężczyzn – zresztą było mi wszystko jedno, miałem
bowiem zdjęte okulary, a najlepiej nie widzę). Spędziłem tam
dobrze ponad godzinę – czyli przekroczyłem zapłacony czas, ale
ruchu o tej porze nie było. 25 euro. Tak sobie.
- 25? - zdziwiła
się znajoma przewodniczka po Stambule – Za masaż pianą od ręki?
W hamamie Sułtanki Hurem – didaskalia: tak, to ta pochodząca z
terenów Rzeczypospolitej ulubiona żona Sulejmana Wspaniałego;
ufundowała łaźnie tuż obok Hagia Sophia i Błękitnego Meczetu –
zapłacił byś ze dwieście, i jeszcze musiałbyś umówić się tak trzy tygodnie wcześniej.
Ot, trafiło się ślepej kurze
ziarno.
Wnętrze hamamu |
Na innych tureckich starówkach działającego hamamu nie
spotkałem, choć uczciwie muszę przyznać, że nie szukałem.
Turecka starówka w Sarajewie |
Ani
na ateńskiej Place u stóp Akropolu, ani w Kruji u stóp zamku
Skanderbega, ani w docenionym przez UNESCO Beracie. W także
wyróżnionym Nesebyrze to chyba nawet nie ma post-haramowego
budynku. Jest w katalońskiej Gironie, ale to replika dużo starszej arabskiej
łaźni, więc nie do końca osmański hamam – zresztą i tak nie
korzystałem.
Czifte Amam - galeria sztuki w podwójnej osmańskiej łaźni w Skopje |
Nie szukałem też na największej europejskiej
(no, prawie – jest trzecia) i najładniejszej moim zdaniem
tureckiej starówce – zwanej tu Czarsziją, od tureckiego słowa
carsi, oznaczającego bazar; jest więc owa starówka ni mniej ni
więcej tylko dawną dzielnicą handlową – w stolicy Północnej
Macedonii, w Skopje.
Stare Skopje |
Mamy tu wszystko, czego obywatel Wysokiej
Porty Potrzebował: kilka meczetów, zwanych tu dżamijami, hany –
zajazdy, po macedońsku any, hamamy, w tym nietypowy, Czifte Amam, bo dwupłciowy
(oczywiście, kobiety i mężczyźni korzystali z osobnych
pomieszczeń; w innych łaźniach korzystali z tych samych, ale o
innych porach), twierdza czyli kala, targowisko, tu zwane
pit-bazarem, wieża zegarowa...
Pit-bazar w Skopje |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz