Tłumacz

7 lipca 2023

Niezakończona wojna

    W kilku poprzednich bałkańskich wpisach wielokrotnie wspominałem o toczących ten region konfliktach – niektórych poważniejszych, innych mniej – i choć nie jest to miła tematyka, to wojna jest niestety nierozerwalnie związana z ludzką naturą. Na Bałkanach widać to bardzo wyraźnie, wszak przez cały XX wiek wrzało.
Bałkany - tygiel kulturowy
    I – wspominałem o wojskowych serbskich ciężarówkach jadących na granicę z Kosowem – nie zanosi się na to, żeby na dłużej zagościł tam spokój.
Mural w dawnej jugosłowiańskiej bazie wojskowej:
"Kosowo jest Serbią"
    Najlepiej chyba widać to w Bośni i Hercegowinie – gdzie wciąż są zapomniane pola minowe i liczne dziury po kulach. Także w stolicy kraju, Sarajewie.
Panorama starego Sarajewa
    Uroczo położone miasto w XX wieku na międzynarodowej arenie pojawiło się trzykrotnie – z tego dwa razy było to związane z krwawymi konfliktami. Wszak to tu, na Moście Łacińskim padły dwa strzały rozpoczynające Wielką Wojnę.
Most Łaciński, miejsce zamachu na arcyksięcia Franciszka Ferdynanda
    Oczywiście konflikt i tak by wybuchł – nie po to Cesarstwo Niemieckie od lat się zbroiło, żeby teraz jeszcze mocniej nie rozpychać się na mapie. Nawet samo zabójstwo arcyksięcia Franciszka Ferdynanda i jego morganatycznej małżonki przez serbskiego studenta Principa wcale nie musiało być iskrą na beczce prochu. Ale zostało – i w przeciągu czterech lat zginęło kilka milionów ludzi (a nie liczymy wojen następczych, jak białych z czerwonymi w Rosji czy polsko-radzieckiej, pandemii czy klęsk głodu). Te tragiczne wydarzenia zostały jednak wymazane z pamięci miasta kilkadziesiąt lat później, podczas trzyletniego oblężenia w czasie wojny bośniackiej. Dziś przypomina o nich tablica na wciąż istniejącym Moście Łacińskim – i replika pojazdu arcyksięcia, którą można w sezonie przejechać się po centrum Sarajewa.
Atrakcja dla turystów
    Natomiast tragiczne wydarzenia z lat 90-tych zeszłego wieku nadal są żywe. Na ulicy Marszałka Tito – słynnej alei snajperów – płonie Wieczna Watra, olbrzymi znicz ku czci poległych.
    - My – stwierdziła koleżanka która przez te trzy lata oblężenia jako dziecko mieszkała w Sarajewie – mówiliśmy na to: rosyjska ruleta; nigdy nie wiedziałeś, czy przechodząc przez aleję wrócisz do domu, czy cię serbska kula dosięgnie.
    Swoją drogą koleżanka opowiadała też, jak to gdy bawiła się na placu zabaw z kolegami ogień snajperski otworzyła do nich nauczycielka geografii. Można by tu rzucić żarcik, że widocznie nie uważała na lekcjach, ale byłoby to nie na miejscu. W tej konkretnej sytuacji nikt nie zginął, ranny został jeden z żołnierzy ewakuujących dzieci, ale pokazuje ona tragizm i jakiś taki surrealizm wojny w Bośni. Po porozumieniu w Dayton w 1995 roku nauczycielka otrzymała wyrok więzienia.
Ślady po kulach w centrum Sarajewa
    Zresztą w mojej opinii konflikt w Bośni i Hercegowinie nie jest zakończony. Wygaszony, owszem. Kraj podzielono według kryterium etniczno-religijnego na Republikę Serbską i Federację Bośni i Hercegowiny zamieszkałą przez Boszniaków i Chorwatów. Spowodowało to spore wewnętrzne przemieszczenia ludności – po obu stronach tej niewidzialnej linii demarkacyjnej pozostał majątek przesiedleńców, który niszczeje. Serbowie nie chcą remontować domów pobośniackich i pochorwackich, bo przecież gospodarze mogą kiedyś wrócić, więc nie ma co im powrotu ułatwiać. Podobnie rzecz się ma z serbskim majątkiem w części muzułmańsko-katolickiej. Widok podziurawionych kulami ruder jest charakterystyczny dla całego państwa. A, żeby ktoś nie pomyślał, że w Bośni walczyły tylko dwie strony: zabytkowy most w Mostarze zniszczyli Chorwaci w czasie walk z Boszniakami. Wszystkie strony dopuszczały się też czystek etnicznych.
Odbudowany Stary Most na Neretwie w Mostarze
    Dziś Bośnią i Hercegowiną zarządza trzyosobowe kolegium z jednym prawosławnym Serbem, jednym Chorwatem-katolikiem i jednym muzułmańskim Boszniakiem. I chyba wszyscy zdają sobie sprawę, że to stan trochę tymczasowy, uniemożliwiający normalne funkcjonowanie kraju.
    - Czy wojna znowu wybuchnie? - zapytałem znajomego Bośniaka z podsarajewskiej Vogoszczy; Vogoszcza to niewielkie miasteczko tuż obok Sarajewa, całkiem nieznane, bo w przeciwieństwie do pobliskiego Visoko nie ma tak zwanych piramid będących celem odwiedzin Teoretyków Starożytnej Astronautyki.
    - Nie – odparł stanowczo.
    - A kiedy będzie tu normalnie?
    - Nigdy.
    Osobiście nie byłbym pewien, czy miejscowi nie chwycą za broń kiedy sytuacja do tego dojrzeje – choć może się to wydarzyć za wiele lat, ludzie tu są zawzięci i pamiętliwy, a krwi przelało się zdecydowanie zbyt dużo. Na tą chwilę jedynymi widocznymi przejawami konfliktu jest bazgranie po tablicach z nazwami miejscowości (jak w Macedonii): w części serbskiej zamalowywane są informacje pisane łacinką, a w Federacji pod sprejem znikają litery cyrylicy.
Zamazane znaki w Federacji Bośni i Hercegowiny
    Do tego dochodzą napisy na murach – kiedyś była to jedyna forma wyrażania emocji przez ulicę, dziś przeniosła się ona głównie do internetów, ale dalej warto czytać takie graffiti. Jak choćby to, uwiecznione przeze mnie na obrzeżach Belgradu, a mówiące o dowódcy wojsk serbskich w czasie wojen w Chorwacji i Bośni, Ratko Mladiciu.
Murale na przedmieściach Belgradu - "Ratko Mladić - bohater"
    
Ocena społeczności międzynarodowej tej postaci jest zgoła inna.
    A. Ten trzeci raz kiedy Sarajewo zaistniało w szerokim Świecie to były Zimowe Igrzyska Olimpijskie 1984. Pozostało po nich trochę ruin i jedno czynne lodowisko.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najchętniej czytane

Cziatura

     Zostajemy na blogu na terenach byłego ZSRS, acz w miejscu o dużo dłuższej i jeszcze mniej znanej w Polsce historii . Choć także będą po...