Tłumacz

6 października 2023

Mumia z Andów

    Leżąca u stóp kilku niebosiężnych wulkanów Arequipa – doceniona przez UNESCO poprzez umieszczenie kolonialnej starówki na Liście Światowego Dziedzictwa Ludzkości - zwana jest Białym Miastem. Nie przez jasne zabudowania, wzniesione z białego wulkanicznego tufu, a przez populację, w dużej mierze składającą się z potomków europejskich kolonizatorów. Nie wiem czy to dlatego, ale może właśnie to jest przyczyna, że panuje tu na ulicach dużo większy ład i porządek niż w innych peruwiańskich miastach.
Arequipa - Białe Miasto
    Trochę to zabawne, że jedną z największych atrakcji miasta jest najsłynniejsza inkaska mumia – zanim jednak o Juanicie (czyli Janinie – jak nazwano zwłoki dziewczynki) to o drugiej z miejscowych atrakcji, przegenialnym klasztorze Santa Catalina.
Klasztor Santa Catalina
    Kto nie widział tego barokowego żeńskiego klasztoru ten jakby wcale w Arequipie nie był – to istne miasto w mieście, wyglądające jakbyśmy przenieśli się na Półwysep Iberyjski, a nie siedzieli gdzieś w Andach. Klasztor oprócz kościoła i miszych cel miał także silnie rozbudowaną infrastrukturę socjalną, mniszki były bowiem niemal samowystraczalne – w końcu obowiązywała klauzura. Do samego konwentu też dostać się nie było łatwo, przyjmowano głównie panny mogące wnieść jakieś wiano do klasztornego majątku. Żeby zobaczyć to cudo poczłapałem tam nawet ze złamanym palcem u stopy.
Zakamarki klasztoru
    No, kąpałem się w gorących siarkowych źródłach podle leżącego nad Arequipą solniska i w czarnej wodzie nie zauważyłem kamienia. A że staram się żyć na całego, to i na całego weń kopnąłem.
Ciemne siarkowe wody na wysokości 4000 metrów
    Bólu nie łagodziły przepiękne widoki salaru, flamingów i wulkanicznych stożków, a potęgowała go jeszcze sucha ostnica peruwiańska, na której ranny usiadłem po wyjściu z bajorka. Cóż, okazuje się, że wyplatanie z tej trawy lin przez indiańskie kobiety mogło być trudniejsze niż naciąganie tych lin i konstrukcja wiszących mostów przez mężczyzn.
Wulkan, solnisko i flamingi
    Ale zostawmy tą niewielką kontuzję (zwłaszcza, że czekał na mnie jeden z najgłębszych na Świecie kanion – i wcale nie chodzi mi o Colcę, leżącą całkiem blisko Arequipy), kości się zrastają. Zajmijmy się inkaską mumią.
    Mumie pojawiają się na całym Świecie (Egipcjanie mumifikują nawet wszystko co się rusza), więc i w rejonie Andów muszą – i nie dlatego, że jacyś kosmici to nakazali; ot, Człowiek zawsze wpadnie na podobne pomysły. Sami Inkowie mumifikują głównie swoich władców – przetrzymują zachowane ciała w kuzkańskiej Coricanchy i traktują jak żywych.
Coricancha - miejsce przechowywania mumii inkaskich władców
    Ale i wcześniejsze andyjskie kultury mumifikowały zwłoki, tak więc na zabalsamowane zwłoki można trafić niemal wszędzie, niekoniecznie w muzeum.
Ajmarska mumia w Tiwanaku
    Juanita jest szczególna. Bo nie jest zwykłą mumią, a ofiarą złożoną miejscowym bóstwom. Olaboga, ktoś powie, krwawi Indianie jak zwykle składają w ofierze ludzi. Barbarzyńcy.
Mumia prawdopodobnie kultury Paracas, przechowywana w bodedze
    I tak, i nie. Wcześniejsze kultury owszem – na prawo i lewo ukatrupiały ludzi. Inkowie byli inni. Owszem, ich bogowie także byli ambiwalentni (znaczy: jak im nie posmarujesz, to nie pomogą, a nawet mogą być wrodzy), ale zadowalali się byle listkiem koki. Może dlatego, że zaczynali jako mała grupka, która nie miała środków na poważniejsze ofiary? Nie wiem. W każdym razie budując Tahuantinsuyu Inkowie rugowali miejscowe kulty (choć przejmowali bóstwa do swojego panteonu, zapewne na wszelki wypadek, żeby się nie rozeźliły; tak jak Rzymianie), więc i krwawe ofiary. Oczywiście, ichnia religia nie zakazywała ofiar z ludzi, ale zdarzały się one niezwykle rzadko. Właściwie tylko w wyjątkowych okolicznościach, kiedy zawodziły wszystkie inne środki.
Pachacutec - założyciel Tahuantinsuyu i rzekomy twórca ceremonii capacocha
    Taka sytuacja miała miejsce parę lat przed upadkiem Tahuantinsuyu (i zapewne pomogła, podobnie jak zaraza i wojna domowa, Hiszpanom). Otóż przez kilka sezonów z rzędu efekt El Niño Inkaskie imperium budowano w taki sposób, żeby jego części były zależne od centralnej administracji – wszystkie plony zbierano w tambo, centrach magazynowo-spedycyjnych i zgodnie z najlepszą socjalistyczną tradycją dopiero rozdawano ludności. W latach dobrobytu system działał bez zarzutu, sezon gorszy był też w stanie przetrzymać dzięki zgromadzonym zapasom. Drugi pewnie też. Ale trzeci? I następne? W kraju zapanował głód.
Ruiny inkaskich magazynów centralnego sterowania
    Żadne ofiary, modlitwy nie skutkowały – podjęto więc dramatyczną decyzję: sprawa jest poważna, więc i ofiara musi być odpowiednia. Ludzka. Taka procedura zwała się Capacocha – Qhapaq hucha, królewski grzech.
Nevado Ausangate, mieszkanie Pana Burzy Ausangate, miejsce składania ofiar
    I zapewne nie mogła to być zwykła osoba z ludu. Trzeba było wybrać szlachciankę. W Tahuantinsuyu istniały specjalne instytucje dla cór szlachetnych rodów. Zwały się Klasztorami Dziewic Słońca – pobyt tam był dla dziewczęcia i jego rodziny nobilitujący, panny te miały zapewniony byt i bezpieczeństwo, przeznaczone też były wyłącznie dla panującego Inki, który jako Syn Słońca traktowany był jako boski potomek. Spośród owych kobiet często rekrutowały się królewskie konkubiny, a nawet małżonki władcy i matki królewskich synów. Inkaskie mniszki zajmowały się także wykonywaniem tkanin dla dworu władcy i co ważniejszych świątyń.
Czy przeznaczona na ofiarę dziewczynka mogła być Dziewicą Słońca? Nie wiem. Na pewno była zadbana i dobrze odżywiona – bogom nie lza składać byle kogo, zwłaszcza jeśli ważyły się losy całego kraju. Ubrano ją w bogate szaty, wyprowadzono na jeden z pokrytych lodem wulkanów podle dzisiejszej Arequipy, Ampato, odurzono chichą i liśćmi koki, i zabito. Możliwe, że nawet nie wiedziała, że umiera. Następnie ciało złożono w lodowcu na wysokości jakichś 6300 metrów – i dopiero kiedy lód zaczął się cofać, po wielu latach, dziewczynka pojawiła się ponownie po ponad 500 latach – zachowana w idealnym stanie.
Klasztor Dziewic Słońca na Jeziorze Titicaca
    Pech chciał, że kawałek ciała rozmroził się szybciej, i zaczął się rozkładać, ale w porę zwłoki znaleziono, nazwano Juanitą i zamknięto w oszklonej gablocie w odpowiednio niskiej temperaturze – jest to jedna z niewielu lodowych mumii na Świecie. W pomieszczeniu gdzie dziś spoczywa nie wolno robić zdjęć – Juanitę można za to obejrzeć w Internetach. No, albo na żywo, w przepięknej Arequipie.
    Czy bogowie zostali przebłagani? Widocznie – skoro datę śmierci Juanity ocenia się na lata 1440-80, a hiszpański podbój zaczął się w roku 1532, to władza Inków przetrwała.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najchętniej czytane

Cziatura

     Zostajemy na blogu na terenach byłego ZSRS, acz w miejscu o dużo dłuższej i jeszcze mniej znanej w Polsce historii . Choć także będą po...