Haszymidzkie Królestwo Jordanii nie
jest szczególnie mocno kojarzone z morzem – turyści przylatują
najczęściej do stolicy, Ammanu (dawniej Rabba, stolica Ammonitów
oraz Filadelfia, założona przez egipskich Ptolemeuszy; nie mylić
ze szwajcarskim skoczkiem narciarskim Simonem Ammannem ani z piosenką
Bruce'a Springsteena) lub wjeżdżają przez Jordan od strony
Palestyny/Izraela – głównie po to by odwiedzić pustynną Wadi
Rum oraz jeden z Nowych Cudów Świata – stolicę Nabatejczyków
Petrę (to nie jedyne dawniej zaginione miasto na tej liście).
Nie
ukrywam, że właśnie ów antyczny gród był celem mojej pierwszej
wizyty w Jordanii (na przepiękną Wadi Rum zwyczajnie nie miałem
czasu), ale jako, że wyjazd był całkowicie "na dziko"
prywatny nie musiałem korzystać z obu wyżej wymienionych dróg.
Żeby było ciekawiej udałem się nad Morze Czerwone – do
izraelskiego Ejlatu – a stamtąd wprost na jordańską riwierę: do
Akaby.
|
Jordańska riviera
|
Te dwie miejscowości wraz z egipską
Tabą spokojnie mogłyby stanowić jeden ośrodek miejski, ale
geopolityka zadecydowała inaczej – i to Trójmiasto jest też
trójkrajowe. Wszystkie i tak są czerwonomorskimi kurortami i leżą
u stóp wzgórz pustyni Negew – podobno jednej z najbardziej
niegościnnych pustyń Świata. Miejsce to jest zamieszkane
nieprzerwanie do dobrych dziesięciu tysięcy lat – i mniej więcej
od tego okresu jest ważnym punktem handlowym. Także dziś – Akaba
to jedyny port w Jordanii, a Ejlat – izraelskie okno na Morze
Czerwone.
|
Pustynia na Bliskim Wschodzie
|
|
Morze Czerwone
|
Ale wracamy do Akaby – stąd w
Starożytności wyruszały statki króla Salomona do Ofiru, Tarsziszu czy innego Puntu, tu
zapewne przypłynęła legendarna Makeda, władczyni Saby, tu handlowano z
całym niemal Starożytnym Światem. Tu także kończy się akcja
pierwszej części filmowego fresku "Lawrence z Arabii" –
podpuszczeni przez tytułowego brytyjskiego oficera Arabowie
zdobywają ottomańską twierdzę w Akabie, przekraczając wcześniej
ową owianą złą sławą pustynię Nefud (akcja dzieje się – tu
informacja dla absolwentów gimnazjum – w czasie I Wojny Światowej;
w filmie gra plejada aktorska, m.in sir Alec Guinness czyli Obi-Wan
Kenobi oraz – dziś to chyba nie do pomyślenia – nie pojawia się
nawet najmniejsza kwestia wypowiadana przez kobietę; w sumie nic w
tym dziwnego, jest to opowieść o męskich przyjaźniach,
niebezpieczeństwach i wojnie, a Kobiety są zbyt cenne by pozwolić
im ginąć na pustyni/wojnie; dobrze, że "nowoczesne"
media jeszcze nie wpadły na pomysł remake'u tego filmu). Po czasach
minionej świetności pozostało tu kilka zabytków, niestety niezbyt
często odwiedzanych.
|
Akaba dzisiaj
|
|
Kawa po arabsku - akabskie życie codzienne
|
Bo dla – nielicznych, ale jacyś
jednak są – zachodnich turystów Akaba to przede wszystkim kurort,
starający się przyćmić sławę pobliskiego Ejlatu. Cóż, nie
idzie mu najlepiej, więc większość plażowiczów to nadal
miejscowi (a ci też przecież po jakichś zabytkach nie będą hasać
– zwłaszcza po tych nie będących pamiątkami islamskimi). Czy
taki turysta będzie wiedział o istnieniu w tym miejscu portu
Salomona albo fortu krzyżowców? Wątpię.
|
Knajpka nad morzem
|
|
Akaba - kurort
|
|
Ejlat - kurort
|
A natknąć się tu
można na przykład na pozostałości jednego z pierwszych
chrześcijańskich kościołów na Świecie! Budowla powstała w III
wieku po Chrystusie – czyli tuż przed ustanowieniem
chrześcijaństwa oficjalną religią Imperium Rzymskiego. Odkryto ją
ponownie na początku XX wieku – i choć może nie wygląda
imponująco jest bardzo cenna. Wraz z pobliskimi ruinami Ayli tworzy
niewielki kompleks archeologiczny w centrum Akaby – otwarty,
darmowy i świecący pustkami.
|
Dawna Ayla - wykopaliska
|
|
Pozostałości kościoła z początku III wieku
|
Trochę bardziej imponujący – i
obecnie rekonstruowany – jest mamelucki fort (Mamelukowie to
islamscy władcy Egiptu, rywalizujący na Bliskim Wschodzie z
Osmanami – takie małe didaskalia). Leży on tuż koło
gigantycznej flagi – podobno największej w Jordanii – sterczącej
na wybrzeżu Morza Czerwonego. Futurystyczny maszt i zabytkowa
twierdza w sumie nijak mają się do siebie, a efekt
bliskowschodniego chaosu potęgują jeszcze wąska plaża oraz
sztucznie nawadniane poletka uprawne, wyglądające jak odpowiednik
naszych ogródków działkowych. Akaba jest także niewielką oazą –
dzięki temu ludzie mogli tu egzystować przez te wspomniane kilka
tysięcy lat.
|
Fort Mameluków
|
|
Oazowe działki
|
Dla miejscowych najważniejszym budynkiem jest –
również niezbyt imponująca (cóż za niespodzianka) – rezydencja
szarifa Mekki Husajna. Tutaj właśnie ów wybitny arabski mąż
stanu przebywał, pod kuratelą Turków Osmańskich, na wygnaniu z
rodzinnej Mekki. Dzisiaj znajduje się tu niewielkie muzeum
skupiające pamiątki po władcy. Dlaczego ta postać jest ważna dla
miejscowych muzułmanów (i nie tylko)? Od początku: pełna nazwa
Jordanii to Haszymidzkie Królestwo Jordanii. Haszymici to ród z
którego pochodził prorok Mahomet oraz czczeni przez szyitów jego
wnukowie Husajn i Hasan. Haszymitami byli również szarifowie
najświętszego miejsca Islamu – Mekki. Szarif to tytuł władcy
tego miasta – na Zachodzie znany chyba głównie z refrenu piosenki
The Clash "Rock the Casbah" – pochodzącego z rodu
Proroka. Przetrzymywany w niewielkim domku pałacu Husajn Ibn Ali był
właśnie szarifem – przedostatnim. Ostatnim, obalonym przez Saudów
był najstarszy syn Husajna Ali, król Hidżazu. Kolejny syn, Abd
Allah został królem Transjordanii, następny – Fajsal (to jego
grał Obi-Wan w "Lawrence z Arabii") władcą Iraku i Syrii
(jego potomków na irackim tronie niemal zastąpił kolejny brat,
tym razem przyrodni, Zajd – niemal, bo wprowadzono tam
socjalistyczną republikę). Dziś potomkowie Husajna władają tylko
Jordanią, przekształconą z Transjordanii – stąd więc
przymiotnik "haszymidzki" w nazwie królestwa.
|
Dom szarifa Mekki na uchodźstwie
|
Królestwa, dodajmy, dość ubogiego.
Jordania nie ma złóż ropy – historia ta związana jest też
między innymi z Akabą. Otóż Saudowie, władcy Arabii Saudyjskiej
odstąpili Jordanii kawałek wybrzeża – te 27 kilometrów będące
do dziś oknem na Morze Czerwone dla królestwa. W zamian za to
Jordańczycy oddali kawał pustyni. Dlaczego? Ano dlatego, by Arabia
Saudyjska nie graniczyła z Izraelem – państwa te nie są, ujmijmy
to delikatnie, zaprzyjaźnione. Wydawało się, że dzięki takim
geopolitycznym uwarunkowaniom Jordania zrobiła świetny interes. Aż
do czasu gdy pod tą oddaną pustynią znaleziono ropę...
|
Zatoka Akaba
|
Taka to historia.
Ale nie koniec
przygody z Akabą – stamtąd bowiem wyruszyłem do Wadi Musa, Doliny Mojżesza – miasta leżącego u wrót antycznej Petry.
Zanim się to stało wypadało jednak
coś zjeść – sęk w tym, że nie pamiętam co to było. Taka
gęsta zupa z mięsem, wyglądająca jak – tu zacytuję kolegę
"psie żarcie". Ale – obaj to stwierdziliśmy –
smakująca wyśmienicie. Jakby ktoś wiedział co to za danie –
niechże się podzieli tą wiedzą. A jakby miał przepis, to już w ogóle... (EDIT: fatteh, podobno pochodzi z Syrii. Smacznego).
|
Miejscowe jedzenie
|
Szybko poszło, już wiem jak się danie nazywa ;)
OdpowiedzUsuń