Jechaliśmy w Góry Dynarskie na
pogranicze Chorwacji oraz Bośni i Hercegowiny, była zimna i
deszczowa wiosna, a naszym celem była opuszczona jugosłowiańska
podziemna baza lotnicza Zeljawa. Ale to już wiecie. Jak i to, że po
drodze udało się zajrzeć do dawnej willi Józefa Broza (czyli
Marszałka Tito, lidera Socjalistycznej Federacyjnej Republiki
Jugosławii) oraz odwiedzić leżące podle Balatonu pozostałości
Blatnohradu, wczesnośredniowiecznej stolicy Słowian
Panońskich.
To, czego nie wiecie – bo na blogu nie wspominałem
– że zatrzymaliśmy się na chwilę w malowniczej chorwackiej
wiosce Rastoke. Malowniczej, bo leżącej dosłownie na
wodospadach.
Rzeka Slunjcica wpadała tu do Korany, ale bałkańska dusza
(i tektonika Gór Dynarskich oczywiście) sprawiała, że nie mogła
tego robić po Bożemu, jak przykładny ciek wodny. Spływała, jak
widać to na załączonych obrazkach, licznymi kaskadami.
Tak,
wiem, że w Górach Dynarskich – i w Chorwacji, i w Bośni – dość
często zdarzają się takie właśnie progi, ba, Jeziora Plitwickie, także utworzone przez Koranę,
najsłynniejsze i najczęściej odwiedzane, wpisano, całkiem chyba
słusznie, na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO.
Zaszczytu
tego nie dostąpiły wodospady Krka – kiedyś odwiedzane niezbyt
często, niestety obecnie także bardzo modne. Liczni turyści i ich
nieodpowiedzialne zachowanie spowodowały zachwianie się równowagi
przyrodniczej – i dziś już niestety nie wykąpiemy się w rwących
nurtach rzeki Krka.
To nieodpowiedzialne zachowanie to oczywiście
próba utrzymania higieny osobistej przez biwakujących pod namiotami
i w kamperach różnej maści obieżyświatów. Znaczy się, zrobili
sobie z wodospadów łazienkę.
Filmowy Winnetou hasający w pobliskich górach (choć bliżej Plitwic) na pewno nie byłby takim postępowaniem zachwycony.
Wioska Rastoke, leżąca przy trasie
wiodącej ku Parkowi Narodowemu Jezior Plitwickich miała nad nimi tą
przewagę, że jeszcze do końca nie jest odkryta turystycznie (choć leżąca podle Slunja osada reklamuje się przecież jako Małe Plitwice).
Mogliśmy więc w spokoju napawać się urokiem miejscowości.
Korzystając także z niewielkiego okienka pogodowego wdrapaliśmy
się (no, głownie ja) na górujące nad Rastoke ruiny zamku. Czy też
może pałacu.
Na szczycie wyszło, że z budowli
taki zamek, jak ze mnie baletnica. I okazało się to – że nie
zamek, nie, że Jezioro Łabędzie w moim wykonaniu – niezwykle ciekawym odkryciem. Chyląca się ku ziemi ruina była bowiem wzniesionym w początkach XIX wieku spichlerzem. Leżącym na
terytorium Francji.
Tak, tej samej Francji, której kultura dziś upada, a najsłynniejszym budynkiem jest stojąca na środku Paryża kratownica.
Skąd, u licha, w bałkańskich górach wzięła się
Francja? Habsburgów można zrozumieć, Osmanów tym bardziej. Ale
Francuzów? Odpowiedź jest bardzo prosta, wystarczyło tylko uważać
na lekcjach historii (albo, widząc obcinanie godzin i programów we
współczesnej oświacie, samemu sobie doczytać). Wielka Rewolucja
Francuska – niech imię jej przepadnie na wieki – oprócz
masowych egzekucji i kilku ludobójstw wepchnęła Francję i Europę
w wir krwawych wojen, z których wyłonił się ów korsykański
gigant, Cesarz Francuzów, Napoleon Bonaparte. Zmiany i pożoga
pochłonęły również wiele mniejszych i większych bytów
państwowych, w tym i Najjaśniejszą Republikę Świętego Marka.
Swoją drogą niewiele osób zdaje sobie sprawę, że dzisiejszy
wygląd najważniejszego placu Wenecji to dzieło okupujących miasto
Francuzów.
Z bałkańskich posiadłości Wenecji (a także z
Republiki Raguzy i terenów wziętych od Habsburgów) Francuzi
utworzyli na poły autonomiczne Prowincje Iliryjskie, które
następnie – bo po co się szczypać – w 1809 roku wcielili w
granice swojej rozrastającej się ojczyzny. Księstwa Warszawskiego,
innego z państw satelitarnych nie wcielono – za to wyżyłowano do
granic wytrzymałości. Napoleon umiał w sentymenty, nie ma co.
Co
innego jednak czytać w podręczniku o post-rewolucyjnej Francji, a
co innego na własne oczy (niczym jaki święty Tomasz Didymos)
zobaczyć pozostałości tej bałkańskiej ekspansji. Zwłaszcza, że
dużo po niej nie zostało – po kilku latach i klęsce Napoleona
położyli na te ziemie z powrotem swoje łapy Habsburgowie – i
Rastoke mniej więcej dzieliło odtąd losy Krakowa czy Lwowa (mniej
więcej, bo chorwacka wioska należała potem do części
węgierskiej, a Kraków przez chwilę był prawie-że
niepodległy).
Dużo większe piętno na Francji niż ten krótki
epizod odcisnęli wcześniejsi o jakieś stulecie czy półtora
chorwaccy najemnicy, pewnie w większości słynni Uskocy,
antytureccy piraci kryjący się w górach i wyspach Dalmacji. Na
dworze Burbonów (ciekawostka: Karol X spoczywa na terenie dawnych Prowincji, w Nowej Gorycji na Słowenii) hitem okazała się masna, noszona przez nich na
szyi wiązana chusta. Nazwana od owych Chorwatów krawatem dziś jest
nieodłącznym elementem męskiego ubioru – a przynajmniej ubioru
mężczyzny eleganckiego, a nie jakiegoś powsinogi. Nawet gdy
prześmiewczo nazwie się go zwisem męskim. W drugą stronę
Napoleon – a raczej francuscy zarządcy - wywarł dość znaczny,
choć u nas nie znany wpływ. Oto w Prowincjach Iliryjskich stworzono
przez te kilka lat system nauczania w językach słoweńskim i
chorwackim. Rozpoczynało się na Bałkanach słowiańskie odrodzenie
narodowe.
Góry Dynarskie wczesną wiosną |
![]() |
Panorama Rastoke i kilka z jej zabytkowych młynów |
Progi na Slunjcicy |
![]() |
Wodospady w Rastoke |
![]() |
Jeziora Plitwickie |
![]() |
Krka |
Filmowy Winnetou hasający w pobliskich górach (choć bliżej Plitwic) na pewno nie byłby takim postępowaniem zachwycony.
Bistro "Winnetou" - pamiątka po perłach jugosłowiańskiej kinematografii (we współpracy z NRD) |
Tajemnicze ruiny górujące nad Rastoke i kanionem rzeki Korany |
Tak, tej samej Francji, której kultura dziś upada, a najsłynniejszym budynkiem jest stojąca na środku Paryża kratownica.
![]() |
Współczesny symbol Paryża |
![]() |
Plac Swiętego Marka |
![]() |
Jedyny w Polsce (w Ślesinie konkretniej) łuk tryumfalny poświęcony Napoleonowi I |
![]() |
Ljubljana, Lublana czy też Laibach - stolica Prowincji Iliryjskich |
Efekty emancypacji narodowej na Bałkanach |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz