Tłumacz

8 listopada 2024

Kijów cz. 2

    O jaskiniowych klasztorach w rejonie Morza Czarnego już było – i jeszcze będzie – ale, że pierwszą część wpisu o Kijowie zakończyłem informacją o Ławrze Peczerskiej, także przecież w oryginale pod ziemią założonej, to jeszcze chwilę przy tym miejscu pozostańmy.
Ławra Peczerska
    I pozwolę sobie zacytować tutaj początek hasła z naszej pierwszej encyklopedii, Nowych Aten księdza Chmielowskiego:
    Koło Kijowa samego są Pieczary, po łacinie Catacumbae, Cryptae, po włosku Grotty, alias Loch, albo Groby podziemne, głębokie, długie i szerokie, to od pobożnych, dla utajenia tam życia swego chlebem jedynym i korzonkami żyjących, pokopane wielką pracą; drugie wyrobione dla konserwowania życia, od ludzi podczas wojen tam się chroniących. Zaczęte Roku 1000, według Księgi Nepericon nazwanej.

Pozostałości średniowiecznych cerkwi, tych zaczętych 1000 lat temu
    Czym ów Nepericon był nie wiem, może to kronika Nestora, miejscowego mnicha przecież, w każdym razie rzeczywiście początki klasztoru to połowa XI wieku. I, jak pisze nasz encyklopedysta, stworzony on został przez Antoniusza i Teodozjusza nie tylko w celach monastycznych, dla pustelniczych mnichów, ale i jako refugium dla okolicznej ludności w czasie wojen. Następnie ksiądz Chmielowski wymienia pochówki niektórych "Metropolitów, Episkopów, Ihumenów, Kapłanów, Diakonów, Męczenników, Xiążąt, Bohatyrów i pracowitych tam żyjących i umarłych jednych, drugich tam importowanych". Pisze, że jest ich około 44, ale nie brałbym tej liczby jako pewnik. Rozwodzi się też nasz pisarz nad tym, czy złożeni w Ławrze ludzie mogą być uznawani za świętych – i, pod pewnymi warunkami, stwierdza, że tak, jak najbardziej. Będąc w podziemiach tego cudu dawnej Rzeczypospolitej nie powinno się, jak proszą dzisiejsi lokatorzy, fotografować owych pochówków – więc i na blogu ich nie będzie.

Jeden z podziemnych korytarzy
    Będą za to zdjęcia kapiących od złota cerkwi stojących na powierzchni. Jak wspominałem – barokowych (tak zwany barok kozacki), głównie z XVIII wieku, czyli czasu, gdy po odpadnięciu od Rzeczypospolitej lewobrzeżna Ukraina i sam Kijów coraz bardziej popadały w zależność od Moskwy – czy raczej już Petersburga.
Cerkiew bramna
Barok kozacki
Imperialny klasycyzm
Cerkiewne wnętrza
   
Czy oprócz cudownej Ławry Peczerskiej i ohydnych postsowieckich blokowisk ma coś jeszcze Kijów urzekającego? No, jest Dniepr – a miasto nie odwróciło się od tej potężnej rzeki. Jest sobór katedralny – także doceniony przez UNESCO.

Sobór sofijski
    Jest i replika Złotej Bramy.

Złota Brama
    Jest też Padół – czyli powstałe w czasach Rzeczypospolitej stare miasto. Dziś stara się być ono normalną dzielnicą, z racji XIX-wiecznych kamienic (nieraz secesyjnych, często projektowanych przez Polaków) niczym się nie różni od – dajmy na to – Łodzi, Belgradu czy Odessy. Ot, miejsce, gdzie normalnie żyją ludzie. Europejskie.

Padół kijowski
    Oczywiście na ulicach można nadal nabyć charakterystyczny dla terenów byłego ZSRS kwas chlebowy. Ja lubię, zawsze sobie kupuję jak jestem w tamtych rejonach, ale najlepszy piłem oczywiście w Polsce, z małej wytwórni w Kopyści obok Łasku. Nazwy nie pamiętam, ale wiem jak etykieta wygląda. Choć muszę z przykrością stwierdzić, że dawno nie widziałem nigdzie. W sklepach jest tylko ten ohydny, przemysłowy pseudokwas. To niepokojące.

Uliczny sprzedawca kwasu chlebowego w Kijowie
    Jeszcze jedna rzecz – warta uwagi zwłaszcza dla miłośników militariów. Niedaleko Ławry, na naddnieprzańskich wzgórzach znajduje się olbrzymi skansen drugowojennego sprzętu wojskowego (są na przykład Organy Stalina). Nad wszystkim góruje socrealistyczna statua olbrzymiej Matki Ojczyzny (czy jak to się tam zwie; może i Statua Wolności, tak po amerykańsku) z mieczem i tarczą.

Pomnik nad Dnieprem
    Sam zaś skansen zwie się Muzeum Wojny Ojczyźnianej, rozpoczętej w 1941 roku podstępnym atakiem Niemiec hitlerowskich na miłujący pokój ZSRS, a zakończony wyzwoleniem połowy Świata i pokonaniem berlińskiego zła.

Muzeum Wojny Ojczyźnianej
    I nie przetłumaczysz nikomu na Wschodzie, że nie. Że ZSRS zaatakował Polskę, Finlandię, Rumunię, że jest współodpowiedzialny za wybuch wojny. I niby byłe republiki sowieckie odcinają się od Moskwy, ale nadal oficjalną wykładnią historyczną jest ta sowiecka. Dyskusja o 17. Września, defiladzie w Brześciu Litewskim czy układach w Jałcie nie ma sensu – jest jak rozmowa ze ślepym o kolorach.

Herb Moskwy w Berlinie
    Dlatego tak ważne jest byśmy my sami uczyli się jak najwięcej o naszej historii (wspominałem w pierwszej części o Operacji Polskiej NKWD z 1937-38; z ręką na sercu, kto słyszał – to oczywiście tylko figura retoryczna, wiem, że większość W. Sz. Czytelników zna temat – o tym ludobójstwie, albo o likwidacji w 1935-37 Marchlewszczyzny i Dierżyńszczyzny), bo nikt inny nie będzie się nią przejmował – a jeśli nie będziemy mieli swojej, dostaniemy czyjąś, równie polską jak PKiN (zwany przez nieżyczliwych Prąciem Stalina) w centrum Warszawy.

Skryty w mroku warszawski symbol sowieckiej okupacji
    O tym zaś, jak postrzegano Polaków w Kijowie przed Rewolucją i Wojną Domową w Rosji przeczytać można w opowiadaniu Pan Piłsudski niesamowitego Michała Bułhakowa. Autora genialnego Mistrza i Małgorzaty postrzegamy jako związanego z Moskwą (gdzie Anuszka wylała olej), ale pochodził z Kijowa. Opowiadanie dzieje się w czasie Operacji Kijowskiej i wkroczenia do miasta wojsk odradzającej się Rzeczypospolitej oraz pomocniczych oddziałów atamana Petlury, próbującego stworzyć po raz pierwszy niepodległe państwo ukraińskie, URL. Wtedy się nie udało, w dużej mierze dzięki carskim sentymentom Rosjan i niejednoznacznej postawie samych Ukraińców – a szkoda. Wtedy pewnie Ukraińcy nie doświadczyli by sowieckiego ludobójstwa w postaci Hladomoru i sami nie popełnili by równie potwornych zbrodni – także ludobójstwa, na Wołyniu.

NKWD wprowadzające nowe, ludobójcze, porządki
    I może kraj funkcjonowałby teraz normalnie, a nie był przeżartą przez korupcję na wszelkich szczeblach postsowiecką wydmuszką toczącym konflikt z Rosją o swoje przetrwanie.

Popadające w ruinę pozostałości żup solnych w Drohobyczu
    Ale to jest myślenie ahistoryczne, takie gdybanie. Czerwoni wygonili z Kijowa Piłsudskiego i Petlurę, Ukraina upadła, a myśmy ocaleli ratując Europę – o czym też musimy dzień w dzień przypominać. Choć wprowadzane obecnie zmiany w edukacji mogą spowodować, że niedługo nie będzie komu o tym mówić – a jak wspominałem przed chwilę – nikt inny tego nie zrobi.

Drewniana cerkiew ruska, symbol wieloetniczności Galicji - wpisana na listę UNESCO
    Ale się ponuro zrobiło na koniec wpisu. Przepraszam. W związku z tym nie pozostaje nic innego, jak tylko dla poprawienia nastroju udać się w inne rejony Morza Czarnego, może i także postsowieckie, ale takie, z których prawdopodobnie pochodzi wino. I możliwe, że mit o Złotym Runie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najchętniej czytane

Kijów cz. 2

     O jaskiniowych klasztorach w rejonie Morza Czarnego już było – i jeszcze będzie – ale, że pierwszą część wpisu o Kijowie zakończyłem...