Tłumacz

1 stycznia 2024

Wieża Babel

    Nowy rok, nowa ja – chciałoby się rzec, ale tak naprawdę zmiana daty jest totalnie sztucznym abstraktem (choć zapewne potrzebnym: gdyby nie to, nikt by nie wpadł na koncepcję upływu lat; kalendarze stosowano nawet w krainach, gdzie czas kłębił się w miejscu a nie uciekał jak u nas, w Europie – w tropikach na przykład), do tego w naszym kręgu cywilizacyjnym połączona ściśle z chrześcijaństwem: wszak Nowy Rok przypada w połowie drogi między Bożym Narodzeniem i Epifanią, Ofiarowaniem Pańskim (ciekawe jak to znoszą wojujący bezbożnicy czy inni neopoganie; o ile oczywiście wiedzą o tym, bo – umówmy się – większość z nich nie jest najostrzejszymi nożami w szufladzie). No ale oczywiście nie rzeknę tak. Powodów jest co najmniej dwa: primo jestem rodzaju męskiego (z dwóch jakie istnieją w przyrodzie), secundo nic się nie zmienia.
Zima - kapliczki w Łagiewnikach
    Ale do rzeczy: wpis jest niemal tradycyjną moją noworoczną jeremiadą. Wszak jako tradycjonaliście bardzo nie podoba się kierunek w którym nasza zachodnia cywilizacja zmierza. Zresztą, kij tam z Zachodem: zwyczajnie martwię się widząc przemiany społeczne i obyczajowe w Polsce. Nie bardzo mogę coś z tym zrobić, jedyne co, najwyżej Beocjusza odgrywać – choć nie chciałbym aż do końca. Czemu? No jak czemu? Przecież to elementarna wiedza, nie? Beocjusza dekapitował Teodoryk Wielki, władca Gotów, zresztą sam filozof swe największe dzieło spisał w więzieniu (co oznacza, że pierdel pierdlem, a jak ktoś jest członkiem elit władzy to nawet jak garuje to ma wygodnie).
Mauzoleum Teodoryka Wielkiego
    Te didaskalia w sumie nie były potrzebne – niemniej zdaję sobie sprawę, że na blog może przypadkiem zajrzeć ktoś nowoczesny, kto już odcięty został od korzeni naszej cywilizacji – zarówno tych judeo-chrześcijańskich, ale i greko-rzymskich. Taki co to nie tylko nie wie jakie atrybuty na obrazie ma święty Wawrzyniec (i dlaczego jest patronem komików – choć zapewne nie polskich kabaretów) oraz z czego zasłynął Ugolino della Gherardesca.
Ruiny kościoła św Wawrzyńca w katalońskiej Tossie
    Święty Wawrzyniec trzyma w ręku palmę – znak męczeństwa (bo wiecie, Pan Jezus wjeżdżając do Jerozolimy tydzień przed Męką też był palmami witany) – oraz ruszt, na którym będąc pieczonym zawołał do oprawców "przewróćcie mnie na drugą stronę, z tej już się dostatecznie przypiekłem". Ugolino został zamknięty w wieży głodowej wraz ze swoim potomstwem – i nim skonał zjadł je.
Piza - pałac zawierający wieżę w której siedział Ugolino
    Podobnie trochę zapomniano o czym jest biblijna opowieść o Wieży Babel. Mit właściwie. Pomijam, czy oryginalna wieża to był zikkurat mezopotamski czy nie, to nie istotne. Ważne jest, że wcale nie chodzi tu o pomieszanie ludów i języków – choć w tym znaczeniu zwrot frazeologiczny ten jest używany (Wieżą Babel zwano – a może i dalej się zwie, o ile poprawność polityczna nie popsuła tego – akademik Uniwersytetu Łódzkiego zamieszkiwany przez zagranicznych studentów, głównie z poza Europy; z racji oczywiście mnogości języków i ras jakie można było tam spotkać). W historii tej owo zmieszanie jest tylko karą (żydowski Jahwe w Starym Testamencie to spory mściwus, karze na prawo i lewo) – karą za stawianie człowieka ponad Bogiem. Karą może i okrutną, ale przypomnijmy, że współcześnie ideologie które tak robią mają na rękach krew milionów ludzi na całym Świecie – od Pekinu przez Moskwę czy Berlin aż po Hawanę.
Herb Moskwy w Berlinie
    Jaki inny naród na Świecie wie o tym lepiej niż Polacy? Wszak obaj nasi XX-wieczni okupanci, stawiający ponad Boga człowieka i nowoczesną (albo i nie) naukę cofnęli nas w rozwoju o dziesiątki lat, wybijając niemal co do nogi nasze elity społeczno-kulturalne. Może to jest jedna z przyczyn, iż obecni luminarze zdają się być odcięci nie tylko od korzeni kultury europejskiej, ale i polskiej. Na przykład co i rusz jeden z drugim w polemikach z przeciwnikami twierdzi "kończ waść, wstydu oszczędź". I jeszcze jest dumny, że oponentowi poszło w pięty (a część gawiedzi jeszcze hałłakuje radośnie i obwieszcza tryumf), podczas gdy jest to zdanie w którym Andrzej Kmicic (dla onej hałłakującej gawiedzi: bohater Potopu, książki zacnego noblisty Sienkiewicza – oraz świetnej jej ekranizacji) prosi pana Michała (właściwie Jerzego Michała) Wołodyjowskiego by więcej już go nie ośmieszał i zakończył pojedynek. Co też wywołany robi. Przy okazji, owa walka w ekranizacji książki jest prawdopodobnie jednym z najlepiej odwzorowanych filmowych pojedynków – polska szkoła szabli i ten sarmacki styl walki był jednym z najwspanialszych przykładów fechtunku na Świecie.
Dwór szlachecki - pozostałość po elitach I Rzeczypospolitej, miejsce kultywowania tradycji szermierczych
    Ech, trochę to smutne – i w Nowym Roku życzę Szanownym Czytelnikom, żeby tego smutku było jak najmniej.
Kotek-parchatek, taki sympatyczny
    A czemu wspomnieniem o Kmicicu kończę wpis? Ano, gdyż postać ta wspominana jest w jednej z książek o przygodach Tomka Wilmowskiego (Tomek w Gran Chaco) autorstwa pana Szklarskiego. A że dopiero co wróciłem z tej krainy (i z Amazonii też, w której dzieje się akcja Tomka u Źródeł Amazonki) to tak płynnie chcę na blogu przejść do serii wpisów o tej właśnie podróży, pełnych niebezpieczeństw, tajemnic, landszaftów i utyskiwania nad kondycją zachodniej cywilizacji. No i – mimo sporej komunistycznej indoktrynacji – naprawdę lubię tą serie przygodowych książek dla młodzieży.
Gran Chaco - najsuchszy rejon Ameryki Południowej
    Jeszcze tylko na chwilę popełnię wpis o nieoczywistym miejscu w Polsce – bo ciekawych historii wcale też nie trzeba szukać w obcych krajach (a przygody czają się tuż za progiem, jak mawiał pewien Hobbit). Wszystkiego najlepszego po raz kolejny – już, jak wspominałem akapit wyżej, za momencik zapraszam na podróż do Ameryki Południowej.

1 komentarz:

Najchętniej czytane

Enver i never

     Oczywiście wpisane na Listę Światowego Dziedzictwa Ludzkości UNESCO Linie z Nazca to nie jedyne geoglify w Ameryce Południowej. Geogli...