Tłumacz

25 czerwca 2021

Zamek nad Żegliną

    W poprzednim wpisie było o poszukiwaniu nieistniejącego zamku w mojej rodzinnej Warcie (doszedłem do wniosku, że jednak istniał; ja tu jestem kierownikiem tej szatni autorem tego bloga, i co mi Pan zrobisz?) - a miało być też o sieradzkiej twierdzy, rozebranej wraz z innymi fortyfikacjami uchwałą rady miejskiej Roku Pańskiego 1792 roku.

Zamek w Łęczycy - podobny do sieradzkiego

    Czemuż to Sieradzanie taką decyzję podjęli? No jakże to, szło nowe – we Francji rewolucja, w Rzeczypospolitej rewolucja i rozbiory – więc po cóż stare mury i zamek królewski, jak my teraz do Europy przyjęci, już nie w Polsce, a w Królestwie Pruskim jesteśmy! A poza tym w sąsiedniej Warcie, która także pruskim miastem powiatowym została, murów i zamku nie było – to może pozazdrościli. Zdaje się jednak, że rozbiórka – choć niemal dokumentna – trwała kilka ładnych lat i zakończyła się już w Królestwie Kongresowym – aczkolwiek trzeba by o to dopytać jakichś regionalistów. W każdym razie dziś ani zamku, ani murów miejskich nie uświadczysz (choć pewien nieżyjący już sieradzki artysta twierdził, że gdzieniegdzie zostały one – mury, bo zamek leżał kawałek od zabudowań – wkomponowane w późniejsze budynki; ma to sens, jednak nie mam żadnych dowodów, iż tak było – jedynie o niedostępnym dla zwiedzających Domu Kata znajdują się informacje, że są w nim zawarte relikty baszty obronnej) – i przez długi czas jedynym widomym znakiem obecności królewskiej warowni były oryginalne odrzwia zamkowe wmurowane w ścianę staromiejskiej fary pw. Wszystkich Świętych.

Dom Kata
Odrzwia sieradzkiego zamku

    No i oczywiście Wzgórze Zamkowe, położone nad Żegliną, niedaleko jej ujścia do Warty.
    Najpierw odrobina topografii – dla kogoś spoza regionu: Sieradz swoją budową przypomina Warszawę. Miasto przecina wielka rzeka (Warta; ale biada Wam, jeśli powiecie, że Sieradz nad nią leży – Sieradz wyrósł nad Żegliną, i basta), dzielnice leżą po obu jej stronach (na przykład Męka – nazwa kojarząca się z warszawską Wolą czy Ochotą – czy Woźniki), jest Praga (sieradzka leży między zamkiem a starówką, ale co tam), jest zamek (nieodbudowany, ale warszawski też jest tylko kopią), jest więzienie... Różnice są, aczkolwiek subtelne: włodarze Sieradza nie zrzucają ścieków do rzeki, co w stolicy zdarza się nagminnie. Ma też Sieradz zegar słoneczny przez część roku stojący w cieniu. Taka ciekawostka.

Sieradzki Rynek Praski

    Będąc więc w centrum średniowiecznego Sieradza spacer na Wzgórze Zamkowe może zająć nam chwilę – za młodzieńca wolałem jednak miast "na zamek" przejść się na nadrzeczną plażę. Odległość była podobna, ale wrażenia jakże inne – nie było tam tyle śmieci, pokrzyw czy komarów. Było bowiem Wzgórze Zamkowe niezwykle zaniedbane. W trakcie prac archeologicznych odsłonięto wprawdzie fundamenty wieży, ale potem je zasypano, a sam teren porósł pokrzywami i innymi – jak to się u nas mówi – chynchami. Krzakami, znaczy się. Spomiędzy tej gęstwiny wystawały tylko bunkry z czasów II wojny światowej, będące czymś na kształt siedzisk oraz magazynów opróżnionych butelek. Resztki fosy zamkowej odpowiadały natomiast za wyjątkową nadprodukcję komarów – słowem: był to typowy obraz drugiej połowy lat 90-tych XX wieku w niewielkim mieście wojewódzkim (a później powiatowym) pozbawionym wielkiego przemysłu.

Wzgórze Zamkowe z reliktami kaplicy i bunkrami

    Kiedy po wielu latach (AD 2021) ponownie zawitałem na Wzgórze Zamkowe ukazał się oczom moim całkiem inny obraz... Nie, oczywiście, zamku nie odbudowano, ale wzgórze uprzątnięto, bunkry zabezpieczono, postawiono tablice informujące o historii i dawnym wyglądzie zamku. Ustawiono ławki, a że oczyszczono także fosę, to i komarów jest mniej, i można usiąść (albo odwiedzić niewielki skansen na zamkowych błoniach). Ba, odwzorowano także fundamenty zamkowej kaplicy (relikty ceglanej rotundy z XIII wieku uznawane są za jeden z cenniejszych obiektów w całej okolicy). Całkiem nieźle – choć jako urodzony malkontent powiem, że szkoda, iż nie spróbowano odbudować warowni. Może efekt byłby lepszy niż słynny poznański "gargamel"?

Zamek Królewski w Poznaniu, zwany Gargamelem

    No ale nie odbudowano. Niemniej gdzieniegdzie jeszcze zachowały się mniej lub bardziej zrujnowane podobne nizinne zamki – zapewne nie tak potężne jak (w czasach świetności) sieradzki, ale zawsze. Można się przejechać, można obejrzeć – najlepiej w przededniu obchodów pamiątki Bitwy Grunwaldzkiej – wtedy bardzo często warownie stają się miejscami zbornymi dla rekonstruktorów z bractw rycerskich, arenami turniejów (któregoś roku trafiłem na Mistrzostwa Świata Walk Rycerskich w Malborku, polecam), jarmarków – panika koronawirusowa powinna powoli ustępować, więc może w tym roku, z okazji okrągłej, 611. rocznicy starcia też coś się będzie odbywać. Z okazji 600-lecia Bractwo Rycerskie Ziemi Sieradzkiej imprezę zakończoną uroczystym wymarszem na Grunwald uczyniło było, więc może i teraz też zrobi.

Wymarsz miejscowego bractwa rycerskiego pod Grunwald, AD 2010
Pozostałości zamku w Rawie Mazowieckiej

    Także choć sieradzkiego zamku nie ma Wzgórze Zamkowe ożywa powoli zamieniając się w tereny spacerowe (pewnie mieszkańcy Słupska zgrzytają zębami z zazdrości – malownicze bulwary nad Słupią nadal wyglądają jak z lat 90-tych, i to mimo postępowych jakoby niedawnych rządów w mieście). Zrewitalizowano też Stare Miasto – choć nad wystrojem rynku wypada pochylić się w milczeniu.

Sieradzki rynek

– został chyba jedną z trzech najbardziej nieudanych sieradzkich atrakcji (wymagają one osobnego wpisu, ale to innym razem), przy okazji znajdując pozostałości jednej z trzech średniowiecznych bram – Bramy Krakowskiej (i w tkance miejskiej zaznaczono jej pozycję ohydnymi słupkami, nie informując oczywiście, co to i po co to). Sieradzan ucieszyła zapewne ta informacja, bo już jakiś czas temu poczęły pojawiać się plotki, że miasto w Średniowieczu prawdziwych murów było pozbawione, że miało tylko umocnienia ziemne. Archeolodzy potwierdzili – mury były. Ale Sieradzanie sami je rozebrali.

Słupy w miejscu Bramy Krakowskiej (w tle sieradzka fara)


PS: taka ciekawostka, bo może komuś to umknęło: sieradzkie Wzgórze Zamkowe pełniło funkcję obronną od Średniowiecza (piastowski gród) do II wojny światowej (niemieckie bunkry). Czyli jakieś 1000 lat. Całkiem nieźle, moim skromnym zdaniem.

Bunkry na Wzgórzu Zamkowym

18 czerwca 2021

Widmowy zamek cz. 3

    I przed nami ostatnia część – póki co – historii o nieistniejącym zamku we Warcie. Wpis rozrósł się niesamowicie, ale co tam. Może dotrze do kogoś kto uzna za wskazane zająć się zaniedbanym małkowskim grodziskiem albo – to by było wspaniałe – zmotywuje specjalistów (albo sponsorów) do dalszych prac badawczych.

Upamiętnienie warckiego zamku, jeszcze ze starą ortografią.

    Otóż, jak wspominałem w poprzedniej części, w roku 1937 niedaleko Warty, w Małkowie odnaleziono średniowieczne grodzisko stożkowate. Pierw zakwalifikowano je jako strażnicę na brodzie (biegły tędy szlaki handlowe, chociażby solny), potem zaś jako rezydencję rycerską typu motte, czyli pierwowzór zamku.

Grodzisko w Małkowie

    Budowla ta zniszczona została w XIV wieku – założono, że w czasie wspomnianej przez mnie uprzednio toczonej głównie w Wielkopolsce (czyli po sąsiedzku) domowej wojny Grzymalitów z Nałęczami. Dlaczego? Świadczyły o tym na przykład numizmaty znalezione na terenie grodziska: monety Kazimierza Wielkiego i Ludwika Węgierskiego – znaczyło by to, że na pewno miejsce to było

Kirys z lat wojny domowej

użytkowane w czasie panowania tych władców (1333-1382; najazd krzyżacki – 1331, wojna domowa to lata 1382-85). Nie znam dokładnych badań dendrochronologicznych (o ile były w przeprowadzone – wtedy, oraz w czasie prac powojennych), wątpię, żeby spalone resztki datowano metodą C14, więc mogę (kto mi broni) wysnuć całkowicie niepotwierdzoną hipotezę, że ów obronny gród mógł być spalony także w czasie krzyżackiej wyprawy Roku Pańskiego 1331. Czyli jakieś 40 lat wcześniej niż ruchawka grzymalicko-nałęczowska. To wystarczająco wiele czasu na odbudowę takiego grodu, wedle przekazów Wilhelm Bękart w czasie podboju Anglii wzniósł tego typu warownię w 8 dni; może dlatego do historii przeszedł jako Zdobywca. Czy możliwym jest, że to właśnie był ów "warcki zamek"? Ziemno-drewniany fort? To czysta teoria, ale przecież niekoniecznie gródek musiał znajdować się na wzgórzach, skoro miał bronić brodu – zwłaszcza, że w centralnej Polsce grodziska często zakładano nad rzekami, na terenie podmokłym ułatwiającym obronę (olbrzymi gród na kaliskim Zawodziu, siedziba kasztelana w Spycimierzu). Zresztą źródła pisane – fakt, że późne – wspominają, że zamek warcki mógł stać właśnie na nadrzecznych łęgach. A drewno-ziemna forma zamku tłumaczyłaby, czemu warccy mieszczanie mieli dbać o ceglane fortyfikacje wojewódzkiego (a wcześniej książęcego) Sieradza, a nie własną "warownię" – naprawa gródku, zresztą finalnie spalonego i porzuconego, musiała być prosta i tania. Do tego małkowskie grodzisko, jako niewielkie założenie nie mogło spełniać funkcji refugialnych takich jak otoczony murami Sieradz.

Kaliski gród na Zawodziu

    Niestety, póki co nie ma bezpośrednich dowodów, że małkowska twierdza, klasyfikowana też jako siedziba rycerska, była spalona przez Krzyżaków – jedyną poszlaką jest historia spycimierskiego grodu kasztelańskiego. Po puszczeniu go z dymem w Roku Pańskim 1331 w tym samym miejscu przez kilka lat funkcjonowała jeszcze nowa rycerska rezydencja obronna, właśnie typu motte – taka jak w Małkowie.

Spycimierz - panorama wsi

    Ktoś powie jednak, że gród w Małkowie leżał zbyt daleko od lokowanej na prawie niemieckim około 1255 roku Warty – bo w linii prostej będzie to jakieś 2 kilometry. No niby tak, ale grodziska w Kaliszu, Łęczycy czy Sieradzu (odpowiednio: gród na Zawodziu, Szwedzka Góra, Wzgórze Zamkowe) także są położone w pewnej odległości od średniowiecznych centrów miast. Poza tym, rzecz ciekawa: szukając średniowiecznego grodu w niedalekim Koźminku (także póki co nie znaleziono jego dokładnej lokalizacji) w okolicy miejscowości Dębe nad Swędrnią znaleziono całą sieć średniowiecznych gródków. Mogło więc się tak zdarzyć, że w tamtych czasach w okolicach Warty znajdowało się kilka niewielkich ziemno-drewnianych stanic, tworzących linię obrony lub wczesnego ostrzegania miasta. Mogły też takie grodziska następować jedno po drugim – Krzyżacy spalili jedno, to zbudujemy obok inne, które za parę lat też ktoś spali, to wtedy zb... Wtedy gródki wyszły już z mody.

Warciny - starorzecza Warty

    Czy są na to dowody? Wypadałoby, żeby były – w przeciwnym razie to tylko kolejna historyjka w typie Turbosłowian. Otóż studiując dokładne mapy (wiecie, sztabowe) doliny rzeki Warty na północ od Małkowa (a zatem w stronę miasta) można dostrzec niewielkie wahania wysokości terenu – właściwie niemal niezauważalne. Czy są to pozostałości owych hipotetycznych grodzisk, w tym domniemanego warckiego zamku, czy tylko ślady częstych dawniej zmian koryta rzeki trudno mi powiedzieć. Na pewno w Średniowieczu Warta płynęła bliżej zachodniego brzegu doliny, a zatem i bliżej miasta i małkowskiego grodziska. Bez pomocy sponsorów specjalistów nie można dokładnie odpowiedzieć na to pytanie.
    Obecnie okraszone niemal pomnikowymi dębami pozostałości grodziska w Małkowie wydają się może niezbyt (jakoś lokalny patriotyzm nie pozwala napisać mi "wcale") imponujące, ale mnie urzekają. Niestety pewnie za jakiś czas znikną całkowicie. A wtedy o warckiej warowni (jeśli gród w Małkowie rzeczywiście funkcjonował przed 1331 rokiem i był warckim zamkiem) – poza legendą – zostanie tylko obelisk w miejskim parku.

Grodzisko w Małkowie - wnętrze

    Swoją drogą jest to jedyny znany mi pomnik upamiętniający nieistniejącą w tym miejscu i w postulowanej formie budowlę. Jestem lekko dumny.

PS: Na wszelki wypadek nie zdradzę lokalizacji owych anomalii terenowych.


Część I TUTAJ, część II - TU.

14 czerwca 2021

Widmowy zamek cz. 2

    W poprzedniej części wpisu doszliśmy do przekonania, że zamek w Warcie był, albo go nie było. Średniowieczni i nowożytni kronikarze zdanie mają podzielone, archeolodzy na terenie miasta nie znaleźli żadnych pozostałości budowli obronnych (choć – tu mogę się mylić – wydaje się, że tak naprawdę nawet ich nie szukali) – więc jedynym śladem warckiej warowni jest obelisk w Parku Miejskim twierdzący, że zamek był. Nie jest to nawet poszlaka, więc większość osób zakłada, że zamek jest li tylko legendą. Warcianie więc, by popatrzeć sobie na jakieś zamczysko jechać muszą na termy do Uniejowa – tamtejszy zamek zachował się wyśmienicie, dookoła są termy, a sama miejscowość, o czym nie wszyscy wiedzą, leżała swego czasu w powiecie warckim (tak, był taki – 1792 – 1807, później siedzibę władz przeniesiono do Turku, ale Prusacy wtedy tutaj panujący nie zmienili nazwy, ordnung must sein).

Zamek w Uniejowie

    Alternatywą jest renesansowy zamek (zwany też dworem obronnym) w Pabianicach i przerobiony na klasztor budynek w Lutomiersku. Sieradzkiego Wzgórza Zamkowego nie liczę, bo zamku sensu stricte już tam nie ma (ale przynajmniej ostatnio miejsce odzyskało urok – za mojej młodości były tam głównie pokrzywy i komary).

Zamek w Pabianicach
Zamek w Lutomiersku
Zamek w Sieradzu

    W bliższej okolicy mamy też kilka pałaców w różnym stopniu zachowania – w Małkowie na przykład, w budowli związanej z pijakiem pisarzem Władysławem Reymontem dzięki inwestorom mieści się restauracja i ośrodek konferencyjny (niezniszczone nawet przez panikę koronawirusową), pałacyk jest odnowiony, park położony na malowniczych wzgórzach zadbany. W pałacu w Rożdżałach mieści się Dom Pomocy Społecznej – budynkowi nie grozi więc zniszczenie, ale trudno się spodziewać, że przywrócony zostanie do pełnej świetności.

Pałac w Krąkowie

    W Krąkowie potężny pałac powoli chyli się ku upadkowi – na tą chwilę jest malowniczą ruiną, ale niedługo, niekonserwowany, zniknie całkowicie (o rewitalizacji zabytków m.in w pobliskim Zadzimiu pisałem jakiś czas temu) – tak jak przeminęły w większości drewniane (murowane mają się tylko odrobinę lepiej) szlacheckie dworki: po założeniach dworskich dzięki działaniom komunistycznych władz okupacyjnych zostały często tylko zarośnięte relikty parku.

Dwór w Cielcach
Dwór w Ustkowie

    Z innych jeszcze – tych wspominanych ziemno-drewnianych założeń obronnych, zwanych grodziskami/gródkami stożkowatyni, nie pozostało już zgoła nic. A kilka takich miejsc jest w okolicy. Najstarsza to chyba wczesnośredniowieczna osada wraz z cmentarzyskiem koło kościoła w Górze. Sam drewniany kościółek pochodzi z końca XVIII w., wewnątrz pokryty polichromiami z II połowy XX wieku lecz stoi na miejscu wcześniejszych budowli sakralnych (oraz, co dla mnie jest dosyć istotne, byłem tam ochrzczony), warto go odwiedzić – jednak nie liczcie na jakikolwiek widoczny ślad osady – na powierzchni ich nie znajdziecie, podobnie jak pozostałości miejscowego dworu.

Kościół w Górze

    Dużo późniejszym – i również niezbyt widocznym w terenie – zabytkiem są pozostałości królewskiego folwarku w Brodni nad Zbiornikiem Jeziorsko. Centrum folwarku stanowiła, jak to się mądrze mówi, rezydencja typu motte. Cóż to takiego? No, wspominałem o tym przy okazji wpisu o królu Makbecie: to konstrukcja obronna, najczęściej drewniana, zbudowana na ziemnym kopcu. Część z nich ewoluowała w zamki, część w obronne wieże mieszkalne, większość zniknęła w otchłani dziejów. Na tym w Brodni postawiono dwór, obecnie w ruinie – a było to, warto wspomnieć, jedno z ulubionych miejsc pobytu Władysława Jagiełły. W drewnianej wieży wielokrotnie nocował podczas swych podróży po królestwie, świętował, odbywał sądy... Obecnie w okolicy nie ma o tym najmniejszej nawet informacji, a samo miejsce jest totalnie zaniedbane. Trochę szkoda.

Dwór w Brodni

    No, ale przynajmniej jest – grodzisko w Siedlątkowie dziś znajduje się pod wodami Zbiornika Jeziorsko. Chociaż jak się zastanowić, to właściwie zalanie dawnej warowni nie wyszło tak źle – w ramach ratunkowych prac archeologicznych znaleziono świetnie zachowany kirys (znaczy: zbroję rycerską), dziś eksponowany w Muzeum

Zbroja z Siedlątkowa

Archeologicznym i Etnograficznym w Łodzi. Zyskał też Siedlątków atrakcję w postaci najmniejszej parafii w Polsce oraz "podwodnego kościółka" – świątynia pw. św Marka leży poniżej poziomu wód zbiornika. Wykopaliska dowiodły też, że rycerski gródek został zniszczony w XIV wieku w ramach słynnej (dobra, kłamię z tą słynnością – konia z rzędem kto o niej słyszał) wojny domowej w Polsce, zwanej Wojną Grzymalitów z Nałęczami. Chodziło tu oczywiście o kwestię następstwa tronu po śmierci Ludwika Węgierskiego. Efektem wojny była koronacja córki ludwikowej Jadwigi na króla oraz – poprzez jej ślub z Władysławem Jagiełłą – stworzenie podwalin pod imperium jakim stała się później Rzeczpospolita Obojga Narodów (alternatywne zakończenia: starsza Andegawenówna, Maria wraz z luksemburskim mężem lub Siemowit IV, mazowiecki Piast).

Kościół w Siedlątkowie

    W roku 1937 niedaleko Warty (właściwie na przedmieściach, w dolinie rzeki), w Małkowie (tak, w tym od pałacu; pałacyk leży na morenowych wzgórzach, vis-a-vis grodziska, nie w dolinie) odnaleziono kolejne grodzisko stożkowate – zakwalifikowano je najpierw jako strażnicę na brodzie (biegły tędy szlaki handlowe), potem zaś jako rezydencję rycerską typu motte, czyli pierwowzór zamku.

Grodzisko w Małkowie

    Może więc – jeśliby ktoś szukał zamku z XIII/XIV wieku powinien właśnie skupić się na takich właśnie ziemno-drewanianych konstrukcjach? Bo choć powstawały już – zwłaszcza na Śląsku – prawdziwe zamczyska (wspominany Wleń), to na terenach późniejszego Zjednoczonego Królestwa Polskiego (Wielkopolska, Małopolska, Ruś Czerwona, Kujawy, Ziemia Sieradzka i Łęczycka – w dużym uproszczeniu) boom budowlany nastąpił za panowania Kazimierza Wielkiego, któren dzięki dochodom z kopalni soli "zastał Polskę drewnianą, a zostawił murowaną". Oczywiście, nie znaczy to, że całkowicie zrezygnowano z drewna jako budulca – nadal wznoszono drewniane fortyfikacje, gródki, dwory obronne et cetera.
    Była więc konstrukcja w Małkowie zamkiem? Warckim zamkiem? To ciekawe zagadnienie, godne trzeciej części wpisu.

11 czerwca 2021

Widmowy zamek cz. 1

    Wpis miał być o dwóch nieistniejących obecnie zamkach – jednym rozebranym, drugim nigdy niepowstałym – znajdujących się na terenie dawnego Księstwa Sieradzkiego, ale jako, że to moje rodzinne tereny, to ciekawostek czy innych zagadek jest tu tyle (no, zapewne tyle samo co gdzie indziej, ale te znam lepiej), że na tą chwilę z królewskiego zamku w Sieradzu zrezygnowałem (aczkolwiek nie na długo) i postanowiłem skupić się na zamku w mojej rodzinnej Warcie.

Starówka we Warcie

    Najpierw jednak muszę zdradzić, że zamek to dla mnie fascynujące zagadnienie. Po pierwsze zazwyczaj są to cenne zabytki (czasem nawet ładne, innym razem imponujące) świadczące o kunszcie budowlanym, strategicznym, wojskowym dawnych – raczej średniowiecznych – Ludzi. Zadaje to kłam jakoby Średniowiecze było okresem całkowitej stagnacji i zacofania, wręcz przeciwnie – śledząc ewolucję zamków chociażby na ziemiach polskich możemy zobaczyć jak wdrażano nowe technologie: Wleń, Bolków czy Rożnów to ważne przystanki w rozwoju fortyfikacji, ale te nasze kamienie milowe obronności też zostawię sobie na kiedy indziej. Po drugie zamki są świadectwem czasów, kiedy wszystko było na swoim miejscu – w feudalnym społeczeństwie każdy Człowiek znał swoje prawa i, co ważniejsze, obowiązki. Świat ten rozsypał się w wyniku kilku epokowych odkryć które przyniosły także chaos i krwawe konflikty nie znane wcześniejszym czasom (jednym z takich dzieł była luneta, wbrew powszechnej opinii nie wynaleziona przez Galileusza; Kościół Katolicki orzekł nawet, że jest ona dziełem Diabła – co, jeśli spojrzy się na zasłane trupami pola chociażby XX wieku nie wydaje się wcale taką głupią koncepcją; swoją drogą to świetny pomysł na artykuł: Luneta jako dzieło Szatana). Po trzecie wreszcie są zamki świadectwem ekspansji europejskiej cywilizacji. Twierdze Outemeru, Nowego Świata czy Afryki są widomym znakiem tego – według niektórych niechlubnego, ale ja nie mam tak jednostronnej opinii – procesu. Oczywiście – wspaniałe zamki powstawały także w innych centrach cywilizacyjnych – w Japonii siogunów, w cesarskich Chinach, w Imperium Mogolskim, ba, cała Azja Środkowa usłana jest fortyfikacjami – ale szanujący się gotycki (no niech będzie, że i trochę renesansowy, przechodzący w nowożytne fortyfikacje) to sprawa czysto europejska, nawet zachodnioeuropejska: rosyjskie kremle i ostrogi, czy otomańskie fortece zasadniczo mają te same funkcje, ale jednakowoż ciutkę się różnią.

Rogata Forteca - konstrukcja o cechach twierdzy w prekolumbijskiej Ameryce

    Jedynym kontynentem, gdzie ciężko o zamki czy fortece jest Australia. Europejczycy przybyli tam w czasach, gdy panowała już szeroko pojęta nowoczesność (to znaczy: broń ofensywna tak się rozwinęła, że zamek przestał mieć sens), a miejscowi... Miejscowi, jako, że nie do końca opanowali prowadzenie wojen zatrzymali się na etapie kamieni i zakrzywionych kijków (choć najstarszy znany bumerang pochodzi z terenów dzisiejszej Polski). Właściwie taki pacyfizm to nie byłaby zła koncepcja, gdyby nie to, że właśnie wojna jest jednym z głównych – obok popędu seksualnego – stymulatorów rozwoju Ludzkości. Bez wojny mielibyśmy tylko kamienie i kijki, a nie jakieś tam zamki. Internety. Teflonowe patelnie. Satelity i GPS.

Miejsce lądowania kapitana Cooka w Zatoce Botanicznej w Australii

    Oficjalnie za najstarszy zamek w Polsce uznaje się konstrukcję we Wleniu – wcześniej (i później) radzono sobie wznosząc równie trudne do zdobycia a nieraz wygodniejsze do zamieszkania (i tańsze) konstrukcje ziemno-drewniane. Takich budowli zachowało się w dobrym stanie zaledwie kilka, ale reliktów – grodzisk – jest w całym kraju legion. Czasem w ich obrębie lokowano miasta, klasztory, budowano zamki, dwory czy pałace. W każdym razie w okresie pełnego średniowiecza każde szanujące się miasto powinno mieć zamek (albo chociaż mury obronne). Dotyczyło to zwłaszcza miejsc będących siedzibą króla, dostojników, państwowych urzędników, polityków, bogatych rycerzy et cetera.

Grodzisko w Starej Rawie

    Warta była w Średniowieczu ze wszech miar miastem godnym szacunku – odbywały się tu na przykład zjazdy rycerstwa (za panowania Władysława Jagiełły uchwalono i przyjęto tu statut warcki, element systemu ustrojowego państwa – pamiątką po tym jest zabawna i bardzo życiowa rymowanka: "stateczna niewiasta zna statut warecki – przepiłeś wypłatę to wara od kiecki"), a w pobliskim Sieradzu na króla polskiego wybrano wielkiego księcia litewskiego Kazimierza Jagiellończyka. No to jak nic musiał być zamek.

    Muszę przyznać się bez bicia – podczas wieloletnich spacerów po warckich wzniesieniach (miasto leży na wzgórzach moreny bocznej, jest tak jakby zawieszone nad doliną rzeki) jedyny ślad zamku na jaki trafiłem to kamienno-betonowy obelisk w miejskim parku upamiętniający ową średniowieczną budowlę.
Pomnik zamku
    Są dwa gotyckie kościoły, dwa klasztory, duży i mały rynek, miejsce po synagodze, kirkut... Śladów zamku brak. Przynajmniej w terenie.

Gotycka fara pw św Mikołaja
Kościół (w oryginale gotycki) i klasztor oo. bernardynów

    W źródłach znajdujemy informację, że miasto Wartę wraz z jego kościołami oraz zamek spaliły w 1331 roku po Chr. powracające z Wielkopolski wojska krzyżackie (niedaleki gród kasztelański w Spicymierzu spaliły idąc do niej; coś ci Niemcy mają z tym paleniem ziem polskich). Na dodatek pozostałości warowni miały być widoczne jeszcze na początku XVII stulecia (około 1616 roku), a następnie zniknąć podczas wojen Jana Kazimierza ze Szwecją (m.in słynny Potop; swoją drogą szwedzki najazd był chyba najbardziej niszczycielską bratnią wizytą w całej polskiej historii) – podczas to tych batalii miasto Warta, jak i większość Rzeczypospolitej, podupadło i dziś – takie stwierdzenie padło z ust mego sąsiada – jest to piękna okolica, gdyby nie Warszawa byłaby stolica ziemia przez Boga przeklęta, a przez ludzi zapomniana.
    Czyli według kronikarzy zamek był – stąd też i wspomniany obelisk ustawiony w domniemanym miejscu istnienia twierdzy. Inną sugerowaną lokacją jest Mały Rynek (formalnie to plac błogosławionego ojca Rafała z Proszowic, naszego lokalnego świętego, oficjalnie Sługi Bożego, ale nikt nie powie "plac ojca Rafała Proszowity" – dla miejscowych to "Mały Rynek", i szlus), dziś ozdobiony dworcem pekaesowym (w związku z przynależnością Warty do Kongresówki innego dworca nie mamy póki co – Rosjanie w XIX stuleciu jakoś nie dociągnęli do nas kolei) oraz kapliczką mariacką upamiętniającą jeden z dawnych kościołów (zachowały się do dziś ledwie trzy, kilka innych lokalizacji umiem wskazać, o kilku słyszałem, ale legendarnych 17 domów Bożych doliczyć nijak się nie mogę). Ale i tu, i tu brak pozostałości.

Mały Rynek

    Czyli zamku nie było, tekst o spaleniu odnosić się ma jakoby do innego miejsca. O Warcie wspomina się tu przez pomyłkę – była ona miastem otwartym, pozbawionym fortyfikacji. Ten sam kronikarz mówi, iż mieszczanie warccy mieli doglądać fragmentu sieradzkich murów obronnych. Jakby mieli swoje fortyfikacje to po kiego grzyba zajmowaliby się sieradzkimi?
    Czyli... Nie wiadomo. Daje to pole do licznych spekulacji i teorii spiskowych.
    W następnej części przyjrzę się sąsiednim zamkom i budowlom z epoki, za zamek uważanymi, a na koniec, w odsłonie numer trzy postaram się odpowiedzieć, czy warcki zamek mógł rzeczywiście istnieć – a do tego gdzie i w jakim kształcie.

Gotycki zamek w Malborku

4 czerwca 2021

Petra i Arka Przymierza

    Arka Przymierza w dzisiejszym Świecie jest toposem równie żywotnym jak platońska Atlantyda – a jej losy stały się kanwą wielu prac naukowych, książek beletrystycznych czy mniej lub bardziej poważnych filmów – jak chociażby "Poszukiwacze Zaginionej Arki", pierwsza część przygód granego przez Harrisona Forda archeologa Henry'ego Jonesa Juniora – Indiany Jonesa.
    Do przygód tego fikcyjnego bohatera – o tym, że pseudonim "Indiana" archeolog dostał po swoim psie dowiadujemy się w Petrze, przed Skarbcem Faraona w trzeciej części przygód dra Jonesa "Indiana Jones i Ostatnia Krucjata" – jeszcze w tym wpisie wrócę, teraz jednak krótkie przypomnienie czym była/jest Arka Przymierza.
    Otóż jest to obita złotem skrzynia z drewna akacjowego wykonana przez Izraelitów w czasie ucieczki z Egiptu pod wodzą Mojżesza. Dokładny wygląd, wymiary oraz sposób transportu opisany jest w Biblii, w Księdze Wyjścia – kto będzie chciał, ten sobie doczyta; kto nie, jego sprawa, chciałbym tylko podpowiedzieć, że Biblia nie gryzie. Arka Przymierza zawierać miała kilka artefaktów (m.in. Oryginalne tablice zawierające Dekalog) oraz być świadectwem Boskiej Obecności (Szechina) pośród Ludu Wybranego. Obiekt ten Izraelici nosili ze sobą w bitwach (jedna z egipskich inskrypcji wyśmiewa koczowniczy lud Hibiru jako biedny – nie dość, że ma tylko jednego boga, to jeszcze nosi go ze sobą; wpis nie musiał dotyczyć Hebrajczyków, choć nazwa jest nad wyraz podobna – większość koczowniczych plemion semickich nosiło/woziło na wielbłądzie ze sobą coś na kształt arki; czasem wieźli ruszając do bitwy roznegliżowaną pannę symbolizującą boginię – miała ona zwiększać zapał walczących; metodę tą zastosowała – ku zgorszeniu niektórych współziomków i współwyznawców – także Aisza, małżonka (właściwie wtedy już od jakiegoś czasu wdowa) Mahometa w czasie Bitwy Wielbłądziej z pretendentem do schedy po Proroku ostatnim prawowiernym kalifem Alim), w czasie zmian miejsca pobytu – wszędzie. Po zajęciu Kaananu Arka Przymierza zakotwiczyła w namiocie w Szilo – ale nadal ruszała w pole wraz z hufcami. Trzeci król Izraela, Dawid, przeniósł ją do Jerozolimy, a jego syn, Salomon, zbudował dla Arki Świątynię – przy okazji likwidując inne miejsca kultu starożytnego Izraela (no, zmonopolizował kult). Jakiś czas potem Królestwo Izraela upada, Jerozolima zostaje zdobyta (skracam – chcecie, to sobie doczytajcie w Starym Testamencie) a Arka...

Ruiny Miasta Dawidowego

    Nie wiadomo. Arka znika z kart historii. Nie ma jej w wykazie łupów zdobytych przez Babilończyków w Jerozolimie w VII wieku przed Chr.. Ktoś ją ukrył? Ukradł? Zniszczył? Nikt tego nie wie, nawet Bogusław Wołoszański.
    Owszem – jest kilka wersji. Na przykład: nieślubny syn Salomona i Makedy, władczyni Saby, Menelik, wywiózł Arkę do Etiopii (w Aksum dziś jeszcze etiopscy chrześcijanie czczą – jedyną i prawdziwą oczywiście – Arkę Przymierza). Kapłani ukryli ją wewnątrz Wzgórza Świątynnego – możliwe, że w Studni Dusz, nad którą Arabowie (rękami chrześcijańskich Ormian i Bizantyjczyków) wznieśli przepiękną Kopułę na Skale. Zakopano ją na Górze Gerazim – miejscu do dziś świętym dla nielicznych Samarytan. Wreszcie – prorok Jeremiasz ukrył Arkę w skalnej jaskini w dolinie pomiędzy górami na których pogrzebani zostali Mojżesz i Aaron.

Jerozolima - Zachodni Mur i Kopuła na Skale

    Kościół w Aksum, Kopuła na Skale, czy Sanktuarium na Górze Gerazim są dziś czczone przez przedstawicieli różnych religii – ale niekoniecznie musi mieć to związek z Arką Przymierza. A gdzie znajduje się owa dolina między górami? Cóż – nie wiadomo. Źródło które mówi o Jeremiaszu powstało jakieś 500 lat po czasach proroka, więc trudno mieć je za wiarygodne (chyba, że ktoś jest zwolennikiem teorii spiskowej) – ale możemy się zabawić: przecież nad Wadi Musa, Doliną Mojżesza (według jednej z legend tu właśnie wytrysło ze skały opisane w Biblii źródło; wiecie, to od uderzenia laską w skałę; wiecie?), do dziś wznosi się Dżabal Harun, Góra Aarona (z jego domniemanym grobowcem). Więc byłaby skalna Petra miejscem ukrycia przez proroka Jeremiasza prawdziwej Arki Przymierza?

Jordańskie góry

    Osobiście przypuszczam, że wątpię – choć scenarzyści filmów o przygodach Indiany Jonesa użyli i Arki, i Petry – choć w różnych przecież częściach. Hollywodzka Arka ukryta jest w Egipcie (fakt, że plotki głoszą, że przez jakiś czas – nim ruszyła do Etiopii – była przechowywana na egipskiej wyspie Elefantynie; odkryto tam ruiny judaistycznej świątyni), a w Petrze schowany jest jeszcze bardziej mityczny Święty Grall. Sam zaś pomysł, by jakikolwiek starożytny artefakt ukryć na przykład w Al-Chazanie, Skarbcu Farona, uważam za wspaniały. Ta budowla jest po prostu przepiękna – nawet jeśli nie mamy pewności komu/czemu służyła (nie znaleziono bowiem żadnych ludzkich szczątków w tym - ani w sąsiednich - grobowcu).

Puste grobowce w Petrze
Skarbiec Faraona

    A najwspanialej wygląda przedpołudniem – kiedy Słońce, dotychczas skryte za ścianami wąwozu As-Sik zaczyna nagle oświetlać fasadę grobowca. Z każdą minutą to dzieło zmienia się – barwy, rzucane cienie turyści robiący sobie selfie z wielbłądem są w ciągłym ruchu. To jest piękne. Słusznie Petra trafiła na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO, słusznie uważana jest za jeden z Nowych Siedmiu Cudów Świata.

Al-Chazana, Skarbiec Faraona

    Tylko oczywiście nie może być pochmurno.

Pochmurno

Najchętniej czytane

Enver i never

     Oczywiście wpisane na Listę Światowego Dziedzictwa Ludzkości UNESCO Linie z Nazca to nie jedyne geoglify w Ameryce Południowej. Geogli...