Tłumacz

5 stycznia 2024

Marki

    Marki to niewielkie podwarszawskie miasteczko znane z... – przyznam się, że nigdy nie słyszałem zdania zaczynającego się od takich słów. Ot, jest to zwyczajna sypialnia dla stolicy, właściwie pozbawiona zabytków i dech zapierających landszaftów. Stojąca w centrum miasta pomnikowa lokomotywa jest – tak mniemam – nawiązaniem do WKD, Warszawskiej Kolejki Dojazdowej i połączeniem Marek z centrum warszawskiej aglomeracji. Kiedyś w mieście – zwłaszcza w piątkowe i niedzielne wieczory – występowały też przeogromne korki: wszak główna arteria przebiegająca przez miasto była drogą wylotową na Białystok i Podlasie, a nie wszyscy nowi warszawiacy odcięli się od swoich korzeni i maminych przetworów (starzy warszawiacy wyginęli mniej więcej w połowie XX wieku). Teraz, w związku ogromnym rozwojem w ostatnich latach infrastruktury drogowej nawet i takich korków brakło, zostały tylko lokalne, gdy mieszkańcy wracają z pracy w Warszawie – i doń jadą.
Lokomotywa w Markach
    Nie będę Alighierim i dziwował się jak w one zaszedłem dzierżawy – od będąc w stolicy postanowiłem odwiedzić dawno niewidzianych znajomych, którzy właśnie z centrum uciekli do Marek, obniżając koszty i podnosząc jakość życia. A że nowe osiedle – Marki wciąż się rozbudowują – było tuż koło lasu grzechem było nie przespacerować się po okolicy. Całe szczęście – choć osobiście tego nie lubię – zima, bo rzecz działa się o tej porze roku, była niezbyt śnieżna. Dzięki temu dostrzec można było pomiędzy drzewami pełno dość regularnych wykrotów.
    - Gdzieś już coś takiego widziałem – zastanowiłem się – Niedaleko Łodzi, w przepięknej buczynie. Prostokątne wykopy, okopy z czasów Wielkiej Wojny.
Okopy w Markach
    Rzeczywiście, podle miasta Łodzi czasie I wojny światowej toczyły się ciężkie walki. W przeciwieństwie jednak do frontu zachodniego tu, na Wschodzie armie nie zapadły w śmierdzące okopy. Toczono wojnę manewrową, istny poligon dla późniejszego o dwadzieścia lat blitzkriegu. Operacja łódzka była największą chyba tego typu bitwą Wielkiej Wojny (choć nie najkrwawszą na ziemiach polskich: tu prym zdaje się wiedzie bitwa pod Gorlicami i walki na karpackich przełęczach), i pozostawiła oprócz okopów także inne ślady: cmentarze polowe (znów: najwięcej ich w Małopolsce mamy). Chowani na nich byli polegli po obu stronach – mimo okrucieństw i ludzkich hekatomb Wielka Wojna była jeszcze nieco dystyngowana.
Cmentarz w Ulejowie koło Szadku z czasów Wielkiej Wojny
    Najlepiej zachowane okopy z czasów walk w okolicach Łodzi widziałem w Lesie Łagiewnickim. Co ciekawe, z drzew tej puszczy podobno mieszkańcy obserwowali zmagania wrażych armii. Bitwę przetrwały też w całości przepiękne barokowe kapliczki. Dwadzieścia lat później cztery z nich zostały ubogacone kulturowo spalone przez Niemców nazistów. Ot, taka to nowoczesność: w czasach Wielkie Wojny nikt na piedestale nie stawiał człowieka czy nauki, walczono – jakby to nie brzmiało źle – w imię Boga i cesarza (technicznie owszem, był to człowiek, ale funkcja stawiała go na nieco innej pozycji, reprezentował państwo). Zresztą dopiero co o tym na blogu było.
Ostatnie dwie kapliczki w Lesie Łagiewnickim
    Ale wracajmy do spaceru po markowym (markowskim? markowickim? mareckim? o!) - po mareckim lesie.
    - Nie przypominam sobie żadnej dużej bitwy pierwszej wojny w tych okolicach – dywagowałem – Skąd więc te okopy?
    Domyślałem się, że jednak z epoki, wyglądały tak podobnie. Nagle mnie olśniło. Konflikt polsko-bolszewicki. Przecież była to tak naprawdę wojna kontynuacyjna Wielkiej Wojny.
    Rzeczywiście, w okolicach Marek także toczyły się walki w czasie słynnej Bitwy Warszawskiej. Wielkim wysiłkiem obywateli nowopowstającej Polski, geniuszem polskich kryptologów, planowi Piłsudskiego i Rozwadowskiego oraz ambicjami Stalina udało się odeprzeć od Warszawy armie antyludzkiej bolszewii i – przynajmniej na kilkanaście lat – ochronić Europę przed inwazją krwawej socjalistycznej nawały. Polska, gdy tylko pojawiła się niepodległa na mapach Świata, od razu znowu stała się przedmurzem europejskiej cywilizacji, zupełnie tak jak było kilkaset lat przed jej upadkiem (sama nie upadła, bardzośmy jej w tym pomogli tak po prawdzie) w XVIII wieku. I niech ktoś nie mówi, że historia nie lubi się powtarzać.
Armia Czerwona i niszczenie cywilizacji - ikona z Grodna
    I, jak zwykle, nikt nam za to nie podziękował, ba, chwilę później oddano nas na kilkadziesiąt lat pod socjalistyczną okupację, za co dziś płacimy wysoką cenę.
Warszawa - symbol sowieckiej okupacji w XX wieku
    Wróćmy jednak na koniec jeszcze na chwilę do podwarszawskich Marek. Casus tego miasta pokazuje, że tak naprawdę wszędzie można znaleźć jakieś ciekawe historie, nie trzeba wcale daleko jeździć (oby tylko deweloperzy nie zabudowali tych okopów nowymi osiedlami; dolar ważniejszy od przeszłości). Na blogu kilkukrotnie już opisywałem tą – uwaga, nie jest to w moich ustach określenie pejoratywne – Polskę powiatową. Często ma ona wiele do zaoferowania – przynajmniej dla pewnego rodzaju zainteresowań oczywiście. Niestety czasem nawet miejscowi nie znają skarbów swojej okolicy – mimo, że powoli to się zmienia, nadal część obywateli Polski z jakichś względów wstydzi się owej Polski, polskości, naszych tradycji... To smutne. Będąc ostatnio w Peru spotkałem Wenezuelczyka. Wiecie, Wenezuela, bogaty kraj, w wyniku socjalistycznych rządów znalazła się na krawędzi upadku – i upadła. Wielu mieszkańców, zwłaszcza najbiedniejsi, uciekło z ojczyzny – spowodowało to znaczny wzrost drobnej przestępczości w ościennych państwach. Niektórzy Wenezuelczycy poszli jednak do uczciwej pracy, tak jak mój rozmówca, taksówkarz.
    - Co jest najładniejsze w Wenezueli? - zapytałem.
    - Stary! U nas wszystko jest najpiękniejsze!
    I taką postawę to ja szanuję – więc zgodnie z wcześniejszymi obietnicami na blogu lecę do Ameryki Południowej. Śladami Tomka Wilmowskiego, który z Warszawy ruszył w dalekie kraje.
    A co do naszej stolicy – to jest to cholerny wstyd, że nie dość, że nie odbudowano Pałacu Saskiego to brak jakiegoś większego upamiętnienia Bitwy Warszawskiej, w końcu uznawanej za jedną z najważniejszych batalii w dziejach Ludzkości. Czemu? Żeby nie robić przykrości krajom które okupowały Polskę przez większą część XX wieku? Bardzo tego nie rozumiem.
Pozostałości Pałacu Saskiego - Grób Nieznanego Żołnierza

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najchętniej czytane

Cziatura

     Zostajemy na blogu na terenach byłego ZSRS, acz w miejscu o dużo dłuższej i jeszcze mniej znanej w Polsce historii . Choć także będą po...