|
Zatoka Akaba leżąca w rowie tektonicznym
|
Nie dało się ukryć – byliśmy na
dnie. Jednego z największych rowów tektonicznych (a właściwie
całego jeich zespołu) ciągnącego się od Turcji po Mozambik. Ale
żeby nie było za różowo – w najbardziej niegościnnej części
tegoż pęknięcia w płytach kontynentalnych – u wylotu Rowu
Jordanu, przechodzącego tu wprost w Morze Czerwone. Dookoła –
niemal w zasięgu wzroku – mieliśmy ergi północnej Arabii i
hamady Synaju (erg to pustynia piaszczysta, hamada – kamienista,
serir – żwirowa), na rogatkach zaś miasta czaił się złowieszczy
Negew a niedalekie hałdy soli – strasznej przecież trucizny –
wydobywane z miejscowych salin tylko potęgowały uczucie bezsilności
Człowieka w starciu z przyrodą.
|
Złowieszcza Pustynia Negew
|
|
Na progu pustyni
|
|
Hałdy trującego halitu po horyzont
|
Innymi słowy – był
styczniowy upalny dzień nad Morzem Czerwonym, a my staliśmy w
nadbrzeżnej oazie i szukaliśmy transportu w głąb jordańskiego
interioru by dotrzeć do jednego z najsłynniejszych zaginionych
miast – Petry. O czym jednak – pobycie w Akabie/Ejlacie – już pisałem.
Kiedy jednak podróżowaliśmy w te okolice – przez pustynię, a jakże – trudno było nam uwierzyć, że ta
niegościnna ziemia zaliczana jest do tzw. Żyznego Półksiężyca,
rejonu w którym w naszej części Świata Ludzkość wynalazła
rolnictwo i – co za tym idzie – setki innych pożytecznych
umiejętności, prowadzących do powstania naszego współczesnego
Świata (efektem – dość odległym oczywiście – owej rewolucji
jest m.in. możliwość oglądania zdjęć słodkich kotków w
Internetach). A jednak. Wystarczy tylko odrobina słodkiej wody – i
już. Można żyć.
|
Mgła - źródło ożywczej wilgoci na pustyni
|
|
Masada - skraj Pustyni Judzkiej
|
Jest jednak pewien szkopuł. Wody w okolicy
wcale nie ma zbyt dużo – a jako zasób bez mała strategiczny jest
stałym powodem do wojny. I właśnie tereny uprawne (a więc i
dostęp do wody) Bliskiego Wschodu są głównym powodem
niekończących się wojen. Religia? Rasa? Narodowość? To tylko
przykrywka – naprawdę podłoże jest czysto biologiczne: zasoby.
Najmocniej technicznie rozwinięte państwo w okolicy – Izrael –
do pozyskiwania wody używa coraz bardziej wyrafinowanych metod, ale
w końcu i tak zacznie jej brakować. Co wtedy? Biedniejsze okoliczne kraje – pogrążone w dużym procencie w wojnach domowych i
zamieszkach, a w całości w wielkiej eksplozji demograficznej –
swojej wody nie oddadzą, tym bardziej, że im też brakuje. Wojna w
Ziemi Świętej nie ustanie – choćby nie wiadomo ile bomb i
Pokojowych Nobli zrzucono na ten skrawek Świata. Dla człowieka z
kraju, gdzie dostęp do broni jest skrajnie reglamentowany (co
sprawia, że jesteśmy społeczeństwem totalnie bezbronnym w razie
W) dodatkową "atrakcję" stanowią uzbrojeni cywile,
obnoszący się z giwerami (bo uzbrojonych po zęby stróżów prawa
w Europie Zachodniej też można spotkać – zwłaszcza od czasu
wybuchu tam konfliktu na tle kulturowym z tzw uchodźcami). Jadąc
znad Morza Czerwonego do Jerozolimy przejeżdżałem przez Zachodni
Brzeg, autokar zatrzymał się na popas w miejscu będącym
największą depresją na Świecie – na wybrzeżu Morza Martwego.
Po stronie izraelskiej w pośród słonej pustyni stały hotele –
po stronie palestyńskiej wielbłąd z którym za niewielką opłatą
można było zrobić sobie zdjęcie. Na rejsowy autokar, wielbłąda
i beduinów spoglądał uzbrojony gieroj z naładowaną giwerą i
spokojnie palił papieros. Trudno było orzec, czy to ochroniarz,
bojownik, policjant czy po prostu właściciel karabinu. Cóż, kiedy
peruwiańskie wojsko z okazji paniki koronawirusowej zaganiało mnie na ciężarówkę latynoscy żołdacy mieli kamienne twarze, takież
palce na spuście i poczucie misji – tu karabin był po prostu
elementem krajobrazu (oraz, co przecież logiczne, wyznacznikiem
męskości).
|
Na autokarowym popasie
|
|
Morze Martwe i kurort
|
Samo zaś Morze Martwe już na blogu gościło –
we wpisach poświęconych soli. Warto jednak nadmienić, że w
okolicach tego akwenu lokowano Sodomę, Gomorę oraz kilka innych
zaginionych miast – istnieją przesłanki, że w związku z
aktywnością sejsmiczną terenu mogło faktycznie tu dojść do
zniszczenia jakichś starożytnych ośrodków miejskich. Czy była to
kara Boża, czy zwykły kataklizm, czy atak atomowy Starożytnych
Kosmitów, nie mnie oceniać – w każdym razie owo wydarzenie przez
wieki było ostrzeżeniem dla grzeszników. No i tłumaczyło skąd w
okolicy sól (dla niewtajemniczonych – żona Lota, abrahamowego
krewniaka, uchodząc z ginących miast mimo zakazu obejrzała się za
siebie – i ze zgrozy w słup soli się zamieniła; to także jedna
z biblijnych nauk, oraz nieczęsto obecnie używany zwrot
frazeologiczny "stać jak słup soli"). Swoją drogą smoła
czy tam asfalt, razem z siarką łączona z zagładą biblijnych
miast, jest dziś głównym surowcem mineralnym wydobywanym w
Jordanii – dlaczego nie ropa naftowa, która przecież od wielu
dekad kojarzy się z pustynią i Arabami to już pisałem:
zadecydowała o tym geopolityka i niefart.
|
Uzdrowisko |
|
Kurort
|
A. W Morzu Martwym – które w sumie
też jest pustynią (miejscem nieomal pozbawionym życia) naprawdę
nie da się utopić (chociaż niby, jak to mówią: dla chcącego nic
trudnego...). Sprawdziłem to organoleptycznie.
|
Autor usiłujący utonąć w Morzu Martwym (foto: P. Strzelczyk)
|
Ale – miało
być oprócz dna rowu tektonicznego także o podróży do Petry...
No, to będzie następnym razem. Wspomnę też o tym, że ów system
pęknięć skorupy ziemskiej prawdopodobnie odpowiada za
wykształcenie się nas jako gatunku – Homo sapiens. Napisałbym o
tym już teraz, ale wyszłoby pewnie zbyt długo – a wpisy i tak są
dosyć obszerne. Walnę więc na koniec zabawny landszaft z ptasiego sanktuarium w Ejlacie (tam też jest woda – więc i
życie; ptaki zrobiły sobie w tym miejscu ważny pit-stop w swoich
wędrówkach w te i nazad, zupełnie jak u mnie na zbiorniku
Jeziorsko). A co.
|
Ptasie sanktuarium w Ejlacie - Jezioro Anita |
|
Ptasie sanktuarium we Warcie - Jezioro Jeziorsko
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz