Tłumacz

7 maja 2021

Petra cz. 1

    Z Wadi Musa ruszyliśmy przez pustynię na spotkanie tajemniczego zaginionego miasta Nabatejczyków – Petry. Zdanie to tchnie przygodą i orientem, ale gwoli ścisłości (i kronikarskiego obowiązku) muszę delikatnie sprostować: Petrę odnaleziono jakiś czas temu, a przez pustynię prowadziła całkiem znośna droga, tłumnie uczęszczana przez turystów, konie, wielbłądy i zaprzęgnięte w osiołki riksze (te trzy ostatnie pozycje były przeznaczone oczywiście dla pierwszej: inostrańców z aparatami fotograficznymi). Fakt, dookoła był piasek i skały, ale na razie nie było tutaj nic szczególnego – może poza pierwszymi (i od razu monumentalnymi) śladami działalności Nabatejczyków, wykutymi w samotnych skałach grobowcami, dziś zwanymi Domami Dżinów, ale o nich na razie zamilknę (jak i o późniejszym Grobowcu Obelisków), bo są na tyle ciekawe, że wypadnie poświęcić im osobny wpis (w jednym z nich, o czym już pisałem, zrobiono knajpę dla turystów).
    W każdym razie dotarliśmy do skalnej ściany odgradzającej zaginione miasto od współczesności. Przez te kamienne mury biegła ścieżka do Petry – wąwóz As Sik. Niezwykle kręta, wąska, o niebosiężnych ścianach – znana każdemu miłośnikowi tzw. kina nowej przygody: tędy bowiem Harrison Ford, Sean Connery i John Rhys-Davies (czyli Han Solo, James Bond i Gimli) jechali w filmie "bIndiana Jones i Ostatnia Krucjata" do miejsca ukrycia Świętego Graala. Tak jak owym bohaterom, tak i nam – nagle, spomiędzy wysokich, kamiennych ścian – ukazał się najsłynniejszy chyba zabytek Petry – Chaznat al Firaun, Skarbiec Faraona. Nazwa nieco myląca, bo żaden znany faraon nie trzymał tam żadnych skarbów (choć Nabatejczycy związki z Egiptem jak najbardziej mieli, ale o tym później). Prawdopodobnie był to grobowiec – choć wnętrze, dziś zagrodzone przez strażników, jest puste – nie znaleziono tam pochówków (ani Graala... ciekawe, czemu stoją tam strażnicy? Odpowiedź jest prosta – żeby turyści nie nasyfili w środku oraz żeby nie zalęgli się tam Beduini).

Wrota do Petry: as-Siq
As-Siq
Skarbiec Farona

    Czym jednak ów Skarbiec Faraona by nie był – robi wrażenie. Wielkie.

Skarbiec Faraona w pełnej krasie

    Podobnie jak i całe antyczne miasto.

Widok na Petrę

    Skąd jednak wzięło się tu, na niezbyt przyjaznej pustyni? I – jeśli wierzyć naukowcom – zasiedlało je w szczytowym okresie blisko 40 tysięcy ludzi? Przypominam, że współczesne Wadi Musa ma jakieś 6,5 tysiąca mieszkańców. Zacznijmy od początku.

Tereny dawnego miasta

    A początkiem tym jest woda. W centrum dawnego miasta do dziś znajduje się Nympheum – źródło poświęcone w czasach grecko-rzymskich nimfom, boginkom zdrojów – jednak samo niewielkie źródełko na pewno by nie wystarczyło. Idąc przepięknym wąwozem Al Sik mogą nam umknąć niepozorne konstrukcje – tamy, kanały...

Dawna tama

Jest ich zresztą znacznie więcej w sąsiedztwie miasta: Petrę przy życiu utrzymywał rozbudowany i wydajny system irygacyjny. Umożliwiał rozwój i egzystencję tego kupieckiego miasta. Nabatejczycy bowiem, semiccy koczownicy, zajmowali się przez wieki tym, czym inne ludy pustyni – rozbojami, łupiestwem, pasterstwem oraz przewozem towarów przez niegościnne tereny. Znaczy się handlem. W pewnym momencie dziejów przegonili z terenów obecnej Petry Edomitów i opanowali szlaki handlowe z Indii i Arabii Szczęśliwej do Syrii, Egiptu czy dalej, do Europy. I poczęli zarabiać na tym srogie kokosy. To znaczy srebro i złoto. Czym handlowano? Tym czym i dzisiaj: bronią i towarami luksusowymi (żelazo, miedź, kadzidła, kość słoniowa). Obracając się wśród bogatych osiadłych społeczności nabatejscy koczownicy – zapewne przy olbrzymim sprzeciwie plemiennej starszyzny – zaczęli rozmyślać o porzuceniu życia pod namiotami na korzyść stałych sadyb. "Co ci się nie podoba gówniarzu w tym namiocie? Oćce nasze w nich żyły! Jak śmiesz twierdzić, że śmierdzi tu wielbłądem?! To najprzyjemniejsza woń na świecie, woń prawdziwego mężczyzny!" - nie wiem, czy tak wyglądała generation gap u Nabatejczyków, ale w końcu osiedli na skrzyżowaniu szlaków handlowych. Znaczy, założyli swoje miasta.

Nympheum

    Dla koczowników zapewne nie było to łatwe – na przeszkodzie stanął chociażby brak własnych tradycji budowlanych (to normalne dla byłych koczowników – każdy, kto pojedzie do Mongolii zauważy, że współczesne miasta to tak naprawdę jurtowiska) – ale ambitni Nabatejczycy się tym nie przejęli. Mieli w końcu po sąsiedzku kilka naprawdę wiekowych cywilizacji, więc było skąd czerpać wzorce, choć zapewne także to nie spodobało się plemiennej starszyźnie. Musieli krzyczeć coś o upadku obyczajów.
    Skąd to wiadomo? Ano chociażby śledząc ewolucję religii Nabatejczyków. Każdy turysta, który podejmie wysiłek (czyli już wiadomo, że będzie ich niewielu) i wdrapie się na otaczające główną ulicę antycznej Petry skały będzie miał, poza wspaniałymi widokami, okazję zobaczyć najświętsze miejsce dla całej nabatejskiej społeczności – położony pod gołym niebem ołtarz. Tutaj oddawano cześć głównemu bóstwu Nabatejczyków – Duszarze (Duszara albo Zu Szara – ta pierwsza wersja bardziej mi się podoba). Stojące niedaleko obeliski (można nazwać je betylami) są – być może – symbolami tego boga (względnie poprzednikowi Duszary z czasów koczowniczych, tajemniczemu Szaj al-Kaumowi, "Pasterzowi Ludu"). Nie wizerunkiem – Duszara "wygląd" dostał dużo później, w epoce hellenistycznej – bowiem dla plemion semickich obraz boga był tabu. Izraelici mieli nawet zakaz wypowiadania imienia swego Boga (JHWH to zapis spółgłoskowy boskiego imienia, dziś rekonstruowany jako Jahwe bądź Jehowa, ale to tylko przypuszczenia, prawdziwe imię zaginęło wiele lat temu), a i dziś islam zabrania tworzenia jakichkolwiek wizerunków Allaha. Duszara był więc naczelnym – a może i przez jakiś czas jedynym; miejscowe plemiona, jak to koczownicy, mieli tendencje do monolatrii: nie negowali istnienia innych bóstw, ale wyznawali tylko swojego – bogiem miejscowego panteonu – na jego cześć urządzano uroczystą procesję na szczyt, a trzeba przyznać, że w panującym na Bliskim Wschodzie upale nie była to lekka przechadzka. Droga procesyjna zachowała się zresztą mniej więcej do dzisiaj, była bowiem użytkowana właściwie aż do zwycięstwa na tych terenach chrześcijaństwa (co, wbrew pozorom, nie musiało być wcale takie trudne – w końcu chrześcijaństwo także wyrastało z semickiego pnia, a sam Duszara posądzany był o to, że przyszedł na Świat z łona dziewicy). O pozostałych członkach nabatejskiego panteonu wiemy już ciut mniej – choć zapewne były to bóstwa typowe dla plemion arabskich, takie jak Al-Uzza, prawdopodobnie bogini płodności, Allat czy Manat (cała żeńska trójca była czczona chociażby w sanktuarium w Mekce, a dziś jest najbardziej znana z "Szatańskich wersetów" w Koranie).

Betyle
Nabatejskie sanktuarium

    W każdym razie Nabatejczycy w Rakmu/Rekeme ("Wielobarwna"), jak zwali to miejsce, zgromadzili zapasy wody, zbudowali centrum kulturowe i rozpoczęli budowę miasta.

Okolice Petry

    O czym w następnych częściach: 10 i 14 maja. Oraz w kilku innych wpisach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najchętniej czytane

Peruwiańska Giza cz. 1: Mały Nil 2

     Przyznam się, że długo myślałem nad tytułem tego dwuczęściowego wpisu – przez głowę przelatywało sporo pomysłów, w tym "Mały Nil ...