Tłumacz

28 maja 2021

Jeszcze jedna tajemnica Petry

    Jakiś czas temu pojawiło się kilka wpisów powstałych we współpracy z portalem Imperium Romanum (który to serwis poświęcony jest, jak nazwa wskazuje, antycznemu rzymskiemu państwu, we wszystkich jego odsłonach). Wpis ten też powstał na potrzeby IR – a opowiada o jednym z miast (dodajmy, że zaginionych) kwitnących w okresie prosperity czasów Pryncypatu – Petrze. Jako, że kilka ostatnich wpisów (lista na końcu) poświęciłem temu cudownemu miejscu, to stwierdziłem, że nie od parady będzie wrzucenie jeszcze jednego grzyba w barszcz.
    Więc oto kolejna, przedostatnia już, odsłona Petry.
    A w niej – między innymi – grabieże, turystyka, seks, narkotyki i rock'n'roll. No, prawie...

Oryginalny wpis z Imperium Romanum TU.
A TUTAJ wersja dla inostrańców, angielskojęzyczna.


Skarbiec Farona
    Zdecydowanie jednym z najciekawszych – a możliwe, że i najpiękniejszych – miast Imperium Romanum była dawna stolica Królestwa Nabatejczyków: Rakmu, znana bardziej jako Petra. Włączona w obręb cesarstwa za panowania Trajana w 106 roku po Chrystusie została stolicą prowincji Arabia i rozpoczęła się dynamicznie rozwijać.
    Dziś – doceniona wpisem na Listę Światowego Dziedzictwa Ludzkości UNESCO i uznana za jeden z Nowych Cudów Świata – sławna jest przede wszystkim z wykutych w wielobarwnych skałach grobowców, łączących w swej architekturze wpływy arabskie, syryjskie, egipskie, greckie i rzymskie. Ale w czasach rozkwitu miasta była Petra przede wszystkim prężnym ośrodkiem handlowym. Na przełomie er, u kresu niepodległości, szacuje się, że liczyła około 30-40 tysięcy mieszkańców. Świadectwem tego niech będzie teatr na blisko 10 tysięcy widzów wzniesiony prawdopodobnie w I wieku n.e przez króla Aretasa IV Filopatera a rozbudowany decyzją cesarza Trajana.
Wykuty w skale teatr w Petrze
    Kamienne i wielobarwne (obie nazwy – grecka Petra – "skała" i nabatejska: Rqm, Rakmu – "wielobarwna" – są więc jak najbardziej uzasadnione i prawdziwe) miasto wraz ze swoimi zabytkami przyciągało turystów już w Starożytności – niech przykładem będzie wizyta cesarza Hadriana w roku 130 po Chr.. Imperator, będący przecież architektem-amatorem, wizytując prowincje swego rozległego państwa starał się odwiedzać także miejsca uznawane za interesujące. A taka już wtedy była Petra.

Panorama antycznej Petry

    Czy cesarz Hadrian odwiedził starożytne nabatejskie miejsca kultu położone wysoko ponad centrum miasta i przecinającą je cardo maximus, główną ulicą – śmiem wątpić. Na pewno widział – możliwe, że uczestniczył w obrzędach – potężną świątynię Duszary, miejscowego naczelnego boga, zwaną dziś przez miejscowych Beduinów Kasr Bint Firaun – Pałacem Córki Faraona – i mocno nadwyrężoną przez liczne trzęsienia ziemi. To zresztą te kataklizmy przyczyniły się do wyludnienia miasta we wczesnym Średniowieczu, a co za tym idzie – do zachowania jego niezwykłych zabytków. Hadrian przebywając w mieście zapewne odwiedził wspomniany już miejscowy teatr a w nocy korzystał z – zapewne również miejscowych – lampek oliwnych.
    Była bowiem
Petra jednym z większych ośrodków wytwórstwa owych "antycznych żarówek". Oczywiście nie jedynym – produkcja tych przedmiotów codziennego użytku to właściwie w Imperium Rzymskim przemysł masowy. Łatwość wytworzenia oraz użyteczność (oraz, nie oszukujmy się, kruchość – ot, taka antyczna wersja "spisku żarówkowego") sprawiały, że – tu dość śmiała teza – lampka oliwna była rzymskim odpowiednikiem magnesu na lodówkę. Z Egiptu podróżnik przywoził okaz ozdobiony krokodylem, z Kartaginy statkiem wpływającym do portu – a z wizyty w Circus Maximus z rozpędzonym rydwanem. Potem taka pamiątka mogła oświetlać pokój w insuli na Zatybrzu. Czy tak było? Trudno powiedzieć – badania nad pochodzeniem lampek oliwnych – mimo olbrzymiego materiału archeologicznego – nie są aż tak zaawansowane, choć już dziś wiadomo, że rzeczywiście istniały lokalne szkoły zdobnictwa tych niewielkich przedmiotów.

Beduińska kolekcja antyków
    Także będąc w Petrze można natknąć się na liczne okazy lampek oliwnych. Najczęściej na stoiskach miejscowych Beduinów. Prawie 2000 lat po wizycie cesarza Hadriana natknąłem się właśnie na takiego handlarza antykami. Na upartego można by nazwać owego Beduina (i jego rodzinę – to synowie przeczesują okoliczne góry i pustynie, a ojciec sprzedaje znajdźki zagranicznym turystom) złodziejem rozkradającym dziedzictwo narodowe – ale mogą to zrobić tylko jordańscy urzędnicy, a tych zdaje się taki proceder nie interesować. W każdym razie miał ów Beduin oprócz łacińskich i greckich (raczej z czasów Bizancjum niż hellenistycznych, ale nie jestem numizmatycznym ekspertem – napis basileus jednoznacznie określał głowę na monecie jako popiersie jakiegoś greckojęzycznego władcy) monet kolekcję rzymskich lampek oliwnych. Dopiero po dłuższej rozmowie ów – wychowany w purytańskiej jakby nie było kulturze islamu – wyjął "spod lady" – czy raczej "zza pazuchy" najcenniejszy (a może najbardziej dlań fascynujący) przedmiot: lampkę oliwną z całkiem frywolną sceną erotyczną!
Erotyczna lampka oliwna
    Dla muzułmańskich mieszkańców dzisiejszej Jordanii czy dla pierwszych chrześcijan taka lampka zapewne była czymś gorszącym – ale dla Rzymian w czasach Hadriana na pewno nie. Dość powiedzieć, że takich znalezisk na terenie całego Imperium jest multum. I to z różnymi pozycjami. Czy były to źródła światła w lupanarach? A może miały działać zachęcająco w sypialniach statecznych rzymskich matron? Trudno powiedzieć. Zapewne i jedno, i drugie – i jeszcze kilka innych: pasowały do lekkiego stylu życia elity cesarstwa, były żartem, stanowiły zabawny element wystroju domu... Możliwe, że były pamiątkami po wizycie w rzeczonym lupanarze? Na pewno występowały na porządku dziennym – czy też może raczej nocnym. A skoro tak, to może i sam cesarz Hadrian z takich właśnie "erotycznych żarówek" korzystał w czasie swojego pobytu w mieście. Relacji kronikarskich niestety brak.

24 maja 2021

Najpiękniejszy cmentarz Świata cz. 2

    Na drugą część tego dosyć obrazkowego wpisu zostawiłem sobie creme de la creme zabytków Petry – czyli najpiękniejsze i jedne z najbardziej znanych grobowców. Będzie więc jeszcze więcej zdjęć, i jeszcze mniej gadania. Na początek: Grobowce Królewskie.

Grobowce Królewskie - panorama

    Są cztery, umieszczone na zboczu górującym nad dawnym miastem – i archeolodzy zakładają, że mieściły się tam pochówki władców królestwa. Ba, że grobowce te mogły być czymś na kształt świątyni grobowej (pomysł dosyć popularny – nasze najstarsze polskie budowle też taką funkcję spełniały). Ale jak mówiłem: nikogo ani niczego wewnątrz nie znaleziono. Dla pierwszych zachodnich badaczy Petry było to na pewno spore rozczarowanie – ale i zagadka, dająca asumpt do powstania różnych alternatywnych teorii dotyczących funkcji i pochodzenia budowli (w końcówce poprzedniej części trochę się z tego nabijam, przyznaję bez bicia i postaram się już więcej nie... ech, kogo ja oszukuję). Razem z Al-Chazna i Ad-Dajr są Grobowce Królewskie (Grobowiec Urny, Grobowiec Pałacowy, Grobowiec Jedwabny, Grobowiec Koryncki) chyba najpiękniejszymi przykładami nabatejskich zabytków z czasów świetności królestwa w I wieku przed i po Chr.. Oraz pozwalają zrozumieć (moim zdaniem najlepszym przykładem będzie Grobowiec Jedwabny, architektonicznie najmniej okazały najbardziej o tym mówi) czemu miejscowi nazwali swoje miasto "Wielobarwna" – Rakmu.

Grobowce Królewskie
Grobowce Królewskie i bazar
Ulica Fasad
Grobowiec Pałacowy
Grobowiec Koryncki
Grobowiec Jedwabny

    A był to – o czym już pisałem – okres niezwykle ciekawy na Bliskim Wschodzie. Dogasały powoli nieustające wojny epoki hellenistycznej (naczelnym powodem tego był fakt, że greckie monarchie jedna po drugiej były wchłaniane przez Republikę Rzymską; ostatni upadł po bitwie pod Akcjum Egipt Ptolemeuszy – potyczka ta ugruntowała także pozycję Oktawiana Augusta jako pierwszego cesarza rzymskiego), zaczynał się Pax Romana, okres pokoju i dobrobytu dla całego Sródziemnomorza.

Al-Chazana

    Wznoszenie monumentalnych nepeszów/grobowców nie ustało jednak z końcem niepodległości Królestwa Nabatejczyków – Rzymian (chociażby w osobie cesarza Hadriana, architekta-amatora i turysty; z ciekawostek – Rakmu/Petra znane było, z racji położenia na szlakach handlowych, a może i urody, także w Chinach dynastii Han) urzekło piękno Petry i jej grobowców. Ba, Grobowiec Rzymskiego Żołnierza uznawany jest za jeden z najlepiej zachowanych (choć oczywiście wewnątrz nie natrafiono na jakiekolwiek szczątki ludzkie albo nieludzkie) – a namiestnika T. Aniniusza Sekstusa Florentinusa za jeden z piękniejszych.

Grobowiec Rzymskiego Zołnierza i resztki triclinium - obrzędowego siedziska
Grobowiec Rzymskiego Żołnierza
Grobowiec Rzymskiego Żołnierza - wnętrze
Zerodowane wejście do Grobowca Renesansowego
Grobowiec Renesansowy

    Kres praktykom funeralnym Nabatejczyków – oraz na przykład obrządkowi ciałopalnemu Rzymian – przyniosło chrześcijaństwo – o czym zresztą też już pisałem. Ba, jednymi z ostatnich monumentalnych zabytków Petry są wczesnobizantyjskie kościoły. Na kościół przerobiono też jeden z Grobowców Królewskich – Grobowiec Urny. Ciekawe, czy w czasie przebudowy wnętrza usunięto i pogrzebano gdzie indziej szczątki pierwotnego właściciela budowli, czy już wtedy ich tam nie było? Tego raczej nie dowiemy się nigdy.

Grobowiec Urny
Grobowiec Urny - wnętrze

    Jest więc Petra cmentarzem – choć zamiast prawdziwych grobów miejscowe grobowce, nepesz/nefesz, są sensu stricte cenotafami. Na dodatek przepięknym i naprawdę wartym odwiedzenia. A ja – jakby dziwnie to nie zabrzmiało – lubię odwiedzać cmentarze. Tchnie z nich spokój – i nadzieja na Życie Wieczne. Nie wiem, czy tylko ja to tak odczuwam, ale dla większości Ludzi na Świecie szacunek oddawany zmarłym (nieraz, jak choćby w Chinach, kult przodków nadal jest ważną częścią wierzeń) jest istotnym elementem kultury (pomijam komunistów, którym jak wiadomo wszystko, co ludzkie, jest obce). O cmentarzach zresztą było już wielokrotnie na blogu – czy to w czasie wyprawy w wysokie Andy, czy zwiedzania Katalonii. No i czym innym niż cmentarzyskiem będą nasze kamienne kręgi albo – najstarsze zachowane budowle w Polsce – żalki, czyli kopce kujawskie?

Współczesny cmentarz w Andach
Secesyjny (początek XX wieku) cmentarz w Katalonii
Cmentarzysko gockie młodsze o II stulecia od Petry na Pomorzu
Neolityczne kurhany kultury pucharów lejkowatych (ok 5,5 lat BP) na Kujawach

    Może dlatego tak się rozpisuję/rozzdjęciowuję o Petrze. Ale jeszcze dwa wpisy i szlus! Obiecuję! Pójdę (albo pojadę, jeśli panika koronawirusowa minie) szukać innych cmentarzy tematów na wpisy.

21 maja 2021

Najpiękniejszy cmentarz Świata cz. 1

    Poprzednie wpisy opowiadały pokrótce historię stolicy Królestwa Nabatejczyków – Rakmu, zwanej też Petrą – co i rusz wspominałem tam o słynnych wykutych w skałach nabatejskich grobowcach – i oto nadeszła chwila by je publiczności zaprezentować.

Jaskinie i grobowce (nepesz)

    Dobra, właściwie już niejakie pokazałem – najsłynniejszy (Skarbiec Faraona) i najbardziej zbezczeszczony (restauracja w Wadi Musa), ale teraz będzie trochę więcej. Zarówno grobowców, jak i ich zdjęć: postanowiłem, że wpis będzie mocno landszaftowy (już kiedyś coś podobnego zrobiłem, i całkiem się podobało), bo i obiekty fotografii są nad podziw wdzięczne.

Skarbiec Faraona
Restauracja w grobowcu
Trumienna restauracja

   Ale nie będzie tak, że nic nie napiszę, o nie, nie byłbym wtedy sobą tylko kimś innym.
    Z poprzednich wpisów można się było zorientować, że większość zachowanych zabytków Petry stanowią właśnie grobowce. Zabudowa mieszkalna zachowała się w śladowych ilościach, z budowli użyteczności publicznej mamy resztki tam oraz pozostałości pogańskich świątyń i chrześcijańskich kościołów (stoją po japońsku jako tako mury tylko najstarszej, zwanej dziś Kasr al-Bint), wykuty w skale teatr oraz dość nadwyrężony zdrój publiczny poświęcony nimfom. Reszta to grobowce.

Swiątynia Ogrodów (lub grobowiec)

    Koncepcja chowania zmarłych w jaskiniach pojawia się bardzo wcześnie w rozwoju Ludzkości, na długo przed rewolucją neolityczną – wymagało to stworzenia wizji życia pozagrobowego (i, oczywiście, obecności jaskiń), ale udało nam się, jako jedynemu gatunkowi istniejącemu obecnie na Ziemi – nic więc dziwnego, że pojawia się ona w wielu kulturach. Na Bliskim Wschodzie jest ona dość powszechna – w końcu mamy tu całe mrowie jaskiń oraz skały, w których takie groty można wykuwać, więc nie powinno to dziwić (ciekawe przemyślenie – czy piramidy, albo nasze żalki, kopce kujawskie nie są jakby sztucznymi jaskiniami? Może my po prostu lubimy chować się w jaskiniach – byłby to taki metaforyczny powrót do łona Pramacierzy... Trzeba by się jakichś antropologów popytać, nie?). I to od wieków. W pewnym momencie jaskinie (jedną z nich jest chociażby Pusty Grób) przekształcają się w prawdziwe grobowce – zaczynają być ładne. Imponujące. Koło Persepolis znajdują się wykute w skałach grobowce Achemenidów, nad Cedronem w Jerozolimie grób Absaloma i sąsiednie – przykładów jest całe mnóstwo, ale największe skupisko wykutych w skale budowli funeralnych jest właśnie w Petrze.

Jerozolima - grobowce nad Cedronem
Grobowce w Petrze

    Zaczęło się od obiektów dziś zwanymi Domami Dżinów (Suchur al-Dżinn, wznoszonych prawdopodobnie ku czci Duszary) – w drodze z Wadi Musa do Petry spotykamy kilka tych niezbyt ozdobnych, choć monumentalnych, grobowców. Fasady ich przypominają rzeczywiście domy – a ich wielkość sprawia, że łatwo było ich konstrukcję przypisać nadnaturalnym duchom pustyni – dżinom (dziś byliby to pewnie Atlanci albo Starożytni Kosmici - widocznie każda epoka ma swoich Przedwiecznych).

Dom Dżinna (i kot)

    Wkrótce Nabatejczycy zaczynają chorować na to, co w XIX wieku nazywano z francuska l'egyptophile – egiptofilią – i w ich sztuce przejawiają się motywy egipskie czyli koty. Przykładem tego jest oczywiście wspominany Kasr al-Bint, ale również wzmiankowany przeze mnie Grobowiec Obelisków. Jego fasada daje nam już pewne pojęcie o tym, co możemy zobaczyć idąc dalej przez wąwóz As-Sik, zaczynający swój bieg nieopodal konstrukcji.

Grobowiec Obelisków

    A ujrzeć możemy słynną Al-Chaznę, Skarbiec Faraona. To zdecydowanie najbardziej znany z petrzańskich grobowców. Nie największy, nie najpiękniejszy. Najbardziej znany.

Al-Chazna, Skarbiec Faraona

    Przechodząc dalej napotkamy całe ściany przekute na nepesz/nefesz – grobowce (semicki trzyliterowy rdzeń n-p-ś po aramejsku, w języku będącym w użyciu w Petrze oznacza "duszę"). Budowle, o niezbyt skomplikowanym schodkowym wzorze (ciekawe, czy egipskim, czy nabatejskim) i niewielkim portykiem to najliczniejsza grupa zabytków Petry. Tworzą niepowtarzalny klimat miejsca, dlatego – nim przejdziemy do następnego typu grobowców (EDIT: raczej do następnego wpisu) mała galeria.

Nepesz - po aramejsku "dusza"
Grobowce i miejscowe środki transportu
Grobowce, skały i bazarek
Panorama z grobowcami

    No, nie taka mała – w związku z czym postanowiłem ostatnie – i najpiękniejsze – grobowce (m.in. Grobowce Królewskie) zostawić na drugą, początkowo nieplanowaną część wpisu. Na koniec odcinka pierwszego jeszcze krótki rzut oka do środka grobowca – bowiem do niektórych da się zajrzeć (do Al-Chazny się nie da, niestety - odganiają). W niektórych, późniejszych, z czasów rzymskich, znajdują się nisze na urny (rzymska religia preferowała ciałopalenie), w innych – wykute doły – prawdopodobne miejsca pochówku dla całej rodziny. Czemu prawdopodobne?

W grobowcu
Wykute wnętrze grobowca

    W żadnym z kamiennych grobowców nie znaleziono ciał/urn. Do czego więc służyły? Czy były to grobowce, czy może coś więcej? Dziejowe zawirowania sprawiły, że dziś bardzo trudno jest nawet określić do kogo dany grobowiec należał – można domyślać się, że zwyczajny nepesz był rodzinnym grobowcem dla petrzańskich rodów (wiemy chociażby z Biblii, że na Bliski Wschodzie członków danej rodziny chowano w jednym grobowcu), a pięknie zdobione – może koncepcyjnie wzorowane na tych z Persepolis – władców, ale nie jesteśmy wstanie dopasować króla do grobowca. Kto mógł być w nich pochowany, jeśli to naprawdę są grobowce?
    Ech, te teorie spiskowe.

14 maja 2021

Petra cz. 3

    Kolejną godzinę spacerowaliśmy w palącym Słońcu po kamienistej, skalistej pustyni jaką w istocie były góry otaczające Petrę. W takim klimacie nic dziwnego, że mieszkańcy antycznego miasta czcią otaczali wszystkie okoliczne źródła (wspomniane przeze mnie Nympheum zachowało się do dzisiaj) oraz dbali o urządzenia hydrotechniczne zapewniające przeżycie – na początku pierwszego tysiąclecia system zaopatrzenia w wodę był tak wydajny, że niedaleko Wielkiej Świątyni znajdowały się prawdziwe ogrody z basenami. Pewnie rosły tam też palmy.

Jordańskie wyżyny

    Mimo to miasto upadło. Dlaczego? O tym za chwilę, bo został jeszcze jeden, ostatni już, etap dziejów antycznej stolicy Nabatejczyków.

Nympheum - źródło w centrum miasta

    Więc do dzieła. Wspomniany w poprzednim wpisie Pax Romana kończy się wieloletnią wojną domową (to bardzo ciekawa historia, ale, że bitwy nie odbywały się w Petrze, to nie ma po co o tym mówić) – a odrodzone na początku IV wieku po Chrystusie Cesarstwo jest już całkiem innym państwem. No, właściwie dwoma państwami – bo Dioklecjan (którego pałac można podziwiać w Splicie, w dzisiejszej Chorwacji) dzieli Imperium na połowę. Odtąd można mówić o Cesarstwie Zachodniorzymskim i Wschodniorzymskim – do którego przylgnie w historiografii nazwa Bizancjum. Łaciński Zachód pociągnie jeszcze jakieś 150 wiosen i jesieni, grecki Wschód ma zaś przed sobą grubo ponad 1000 lat egzystencji. Najdonioślejsze zmiany nastąpiły jednak w kulturze (może nawet i cywilizacji) antycznej – Imperium Romanum staje się krajem chrześcijańskim, trzecim/czwartym na Świecie (palmę pierwszeństwa dzierży Armenia, potem Gruzja – o trzecie miejsce Rzym walczy z etiopskim Aksum). W pierwszej połowie IV stulecia także Petra staje się miastem chrześcijańskim – proces ten rozpoczął w czasie swej działalności misyjnej już w I wieku po Chrystusie św. Paweł z Tarsu. Myślę, że zmiana religii nie przebiegała jakoś gwałtownie (choć Aretas IV do Pawła sympatią nie pałał) – rodzimy Duszara był semickim bogiem narodzonym z dziewicy (o imieniu Chaabu; święto Duszary obchodzono 25 grudnia), a greko-rzymskie kulty ze swym formalizmem i fatalizmem nijak nie przystawały do potrzeb ludności. Z tego okresu – można go nazwać bizantyjskim, w końcu jest Petra stolicą prowincji Palestina III – zachowały się pozostałości wczesnochrześcijańskich kościołów – czynnych do końca funkcjonowania miasta – czyli do początków VII wieku.

Kolumny jednego z kościołów
Bizantyjska bazylika

    VII wiek to na Bliskim Wschodzie czas ekspansji kolejnych koczowników – nawróceni na islam Arabowie atakują Bizancjum i zajmują Lewant. Robią to na dużo większą skalę niż ich krewniacy, Nabatejczycy (którzy już dawno rozpłynęli się pośród mas ludności Cesarstwa) – a sama Petra pustoszeje. Nie jest już bowiem potrzebna. Szlaki handlowe zmieniły się i przestał istnieć główny powód rozwoju miasta – handel. No, tak naprawdę to już wiele lat przed arabskim podbojem tradycyjne nitki handlowe zanikły, ale Petra jeszcze funkcjonowała, choć oczywiście nie tak okazale jak za czasów Aretasa IV czy Hadriana.
    Ale to nie Arabowie i nie zmiany geopolityczne sprawiły, że przez kilkaset lat po okolicy hasali tylko pojedynczy Beduini (a czasem przemaszerowali Krzyżowcy albo Mamelucy) – miasto zniszczyła Natura. O trzęsieniu ziemi z roku 110 wspominałem, ale potem przyszły następne: 303, 363, 505, 551... To, że w czasie kataklizmów w gruzy obracały się domy i świątynie nie miało jednak tak wielkiego znaczenia, jak zniszczenia tam i urządzeń nawadniających. Podobno najtragiczniejsze dla systemu nawadniania było trzęsienie ziemi z roku 363, ale i inne nie pozostawały bez wpływu na stan urządzeń. A pieniążków na odbudowę było coraz mniej – bo zmieniały się szlaki handlowe. Zaczęła więc spadać liczba ludności, potem następował kolejny kataklizm, pieniędzy było jeszcze mniej, liczba ludności dalej spadała... I tak al finem.

Dawna tama

    Petra przeminęła.

Petra

    Dla zachodniego Świata odkryto ją na początku XIX wieku, ale miejscowi koczownicy znali to miejsce – i czasem wykorzystywali miejscowe jaskinie i grobowce jako miejsce schronienia przed – na przykład – skwarem dnia i chłodem nocy. Kiedy w Petrze zaczęła się turystyka miejscowi zdobyli nowe źródła dochodu – obsługę (w szerokim znaczeniu tego słowa) inostrańców.

Bazar w Petrze

    Właściwie dziś Beduini są jedynymi stałymi mieszkańcami Petry. Wędrując po okolicznych górach można natknąć się na niewielkie osiedla – żyjące z turystyki. Nie tylko z wynajmowania osłów i wielbłądów (swoją drogą byliśmy świadkami niezwykle emocjonującej gonitwy osłów po cardo maximus, głównym placu starożytnego miasta; młodzież co i rusz urządza takie pokazy) ale i z przeczesywania okolicznych piasków: znalezione artefakty są – wraz z innymi pamiątkami – sprzedawane na petrzańskich bazarkach. Część miejscowych zapewne też pracuje jako przewodnicy i strażnicy ruin – ale wątpię, żeby pomiędzy nimi a poszukiwaczami starożytności (no, trochę chyba złodziejami, nie?) dochodziło do jakichś większych utarczek.

Wyścigi osłów (znaczy: na osłach)
Beduińska sypialnia w grobowcu

    Na zakończenie jeszcze dwie sprawy – primo: nie było nic o najwspanialszych zabytkach Petry, czyli grobowcach. Owszem, coś tam przebąkiwałem, ale ogólnie to cisza. Stwierdziłem bowiem, że są tak piękne, że należy im się osobny wpis. Wszak jest Petra najpiękniejszym cmentarzem Świata – choć w żadnym z wykutych w skałach grobowców nie znaleziono nawet cienia pochówków. Słyszycie, miłośnicy teorii spiskowych? Niby grobowce, a nie ma ciał! Przekręt. No, albo upływający czas.

Grobowce i bazary

    Secundo: Petra nazywała się onegdaj Rakmu – Wielobarwna. W wielu miejscach widziałem już kolorowe formacje skalne, ale faktycznie: delikatność i barwność wzorów na skałach tworzących mury Petry jest powalająca. Naturalne piękno zostało tu związane przez działalność człowieka w prawdziwe barwne arcydzieło. Znalazłem jednak miejsce w mieście, gdzie z kamiennymi barwami można było obcować niemal sam na sam. Muszę przyznać, że wpadłem na nie przypadkiem, powodowany pewną dira neccesitas, smutną koniecznością – mianowicie za potrzebą wszedłem do przygotowanej dla turystów, wykutej w skale, toalecie. Efekt powalał, mimo, że – Jordania jest przecież krajem islamskim – nie było papieru toaletowego.

Turystyczna toaleta

Najchętniej czytane

Enver i never

     Oczywiście wpisane na Listę Światowego Dziedzictwa Ludzkości UNESCO Linie z Nazca to nie jedyne geoglify w Ameryce Południowej. Geogli...