Ukraińskie koleje nie należą do
najbardziej komfortowych na Świecie – nawet jeśli są to wagony
typu "płackartnyji" – czyli takie z miejscami leżącymi.
Z Odessy do Białogardu Dniestrzańskiego – jak dziś zwie się
Akerman – na szczęście nie jest daleko, więc ominęła nas
wątpliwa przyjemność spania/leżenia na twardych, skajowych
łóżkach (choć właściwie to lubię spać na twardym – zdrowiej
dla kręgosłupa). Dużo milej wspominam powrót do Odessy – wtedy
trafiła nam się, prawda, że zatłoczona, typowa elektriczka,
pociąg podmiejski. Może zatrzymywał się na większej liczbie
stacji, ale dużo łatwiej było wejść w interakcje z miejscowymi.
A przecież tuż niedaleko Mołdawia, w czasach ZSRS centrum
radzieckiego winiarstwa, a i warto wiedzieć, że nie gdzie indziej,
jak w Odessie powstaje słynne musujące wino (nie tak słynne co prawda jak krymskie Igristoje, ale zawsze).
Produkowane w tej samej technologii co
francuski szampan, ale dużo tańsze. Dużo.
Ale dość o tych niewielkich
przyjemnościach – musimy w końcu, śladem wieszcza Mickiewicza,
dotrzeć na akermańskie stepy.
|
Twierdza Akerman
|
Albo chociaż do Akermanu, bo z tymi
stepami, to ciężka sprawa – o czym za chwilę. |
Twierdza akermańska
|
Najpierw dokończę o podróży. Z
imprezowej Odessy pociąg udaje się do Zatoki. To właściwie jedna
wielka plaża, skrzyżowanie Ustki z Mielnem, tylko morze jest
cieplejsze a ceny niższe. Potem przekraczamy Dniestr – i jest to
jedyna lądowa droga do Akermanu niewymagająca paszportu. Z innych
stron miasteczko otoczone jest przez Mołdawię (albo inne
Naddniestrze – nie jest to w sumie istotne), wszak znajdujemy się
w strefie przygranicznej. W końcu wysiadamy z pociągu. |
Białogród nad Dniestrem - bazar
|
Białogród Dniestrzański jest
naprawdę sennym, prowincjonalnym miasteczkiem. Jest kilka
niewielkich sklepów w stylu GS, poczta, szkoła, cerkiew. I
pozostałości wspaniałej genueńsko-tureckiej twierdzy –
Akermanu.
Zachowały się właściwie same mury,
dumnie wznoszące się nad ową lampą Akermanu, dniestrzańskim
limanem. W upalny, sierpniowy dzień twierdza i tak wygląda
imponująco.
|
Twierdza Akerman w sierpniu
|
Tutaj spotyka się Europa i Azja –
wyobrazić sobie można husarskich pancernych I Rzeczypospolitej
ścigających się z hałłakującymi tatarskimi ordyńcami z Krymu.
Albo tureckich janczarów strzelających do lekkiej jazdy wołoskiej.
Może gdzieś przemknie genueński najemnik, który przybył tu z
Kaffy? Albo uczesany w osełdec Kozak z Dzikich Pól?
Wyobraźnia to świetna rzecz. |
Twierdza |
Zwłaszcza, że twierdza jest dość
pusta – turystów nie ma zbyt wielu, to nie rozpraszają
marzyciela. Czy Mickiewicz był w środku? Tego nie wiem. Zapewne
ruiny widział – skoro widział i liman akermański.
W XIX wieku zamek najlepsze lata miał
już za sobą. Granice państwowe ustabilizowały się, a nowo
powstałe pogranicze turecko-rosyjskie było spokojniejsze niż dawne
polsko-tatarskie sąsiedztwo. Po likwidacji Chanatu Krymskiego (i I
Rzeczypospolitej) nie miał już kto brać miejscowych w jasyr,
Kozacy zostali spacyfikowani a Wołosi i Mołdawianie korzystając ze
słabości Wysokiej Porty Ottomańskiej wybijali się powoli na
niepodległość. Akerman przeminął – tak jak 1500 lat wcześniej
zniszczony przez Gotów grecka Tyras, leżąca w tym samym miejscu. |
Pozostałości po greckich kolonistach
|
Miał jednak Adam Mickiewicz to
szczęście, że podróżując po okolicy widział jeszcze te
wspaniałe stepy ostnicowe. Dziś nie ma już po nich niemal żadnego
śladu.
Co to takiego? Otóż tereny
dzisiejszej Ukrainy (kiedy kolonizowano ten rejon w XVIII i XIX
stuleciu Ukraina to były trzy dawne województwa I Rzeczypospolitej:
kijowskie, bracławskie i czernichowskie – te niezbyt ludne tereny
Pól Oczakowskich w okolicach Odessy, przez Turków zwane Jedysanem nazwano później Noworosją) mają
najżyźniejsze ziemie w Europie – czarnoziemy. Powstały one w
kooperacji z roślinnością stepową – klimat Ukrainy, Podola,
Noworosji czy Dzikich Pól, niedobory wody, uniemożliwiał
wykształcenie się lasu; powstał step (ciągnie się on od Pannoni
czyli Niziny Węgierskiej do Mandżurii nad Pacyfikiem), czy też –
jak chcą historycy – Wielki Step. Ojczyzna setek koczowniczych
plemion od Scytów i Hunów po Połowców i Węgrów. Po jakimś
czasie okazało się, że jest to też cudowna rolnicza kraina. W
czasach I Rzeczypospolitej tereny te zaopatrywały w zboże sporą
część Europy, potem – Imperium Rosyjskie, a w czasach ZSRS...
Zapanował głód i zniszczono nieumiejętną, socjalistyczną gospodarką znaczne połacie terenu. Dziś, w czasach niepodległej
Ukrainy to nadal nieużytki – a szkoda. |
Liman |
Ale wracając do stepu. Ludzie
radzieccy to niezwykle bogate zbiorowisko roślinne w znacznym
stopniu zniszczyli. Tyczy się to także stepu ostnicowego. To
odmiana – tu znacznie uproszczę – łąki, na której główną
trawą są ostnice (w mowie naukowej Stipa sp.). Kłosy ostnic
charakteryzują się niezwykle długimi ośćmi (to te wystające
z kłosa części – u jęczmienia są długie, u pszenicy krótkie), nieraz
sięgającymi metra długości (pomaga to rozsiewać się ostnicom).
Kiedy trawy tej jest więcej, kiedy tworzy łan wygląda to jak...
Jak suchego przestwór oceanu. A jeśli gdzieniegdzie wyrośnie krzak
dajmy na to azalii pontyjskiej, różanecznika, to mamy i wonne
ostrowy burzanu. Wtedy faktycznie, łacno może się wydawać, iże
wóz niczem łódź płynie.
Mickiewicz miał to szczęście i
widział te fale. Hektary falujących na wietrze traw. Ja niestety
nie. Kępy ostnic widziałem tylko w Siedmiogrodzie (Transylwania,
Erdly) – niewielkie, ale i tak zrobiły na mnie spore wrażenie –
nie na tyle jednak, by umieścić je w jakimś sonecie. Może innym
razem je zesonetuję, wszak poezja to męska rzecz (nieodżałowany
Wieniawa, najsłynniejszy celebryta II RP, mówił, że są tylko dwa zajęcia
godne mężczyzny: poeta i kawalerzysta), a może nie. Zobaczymy.
Jedźmy. Nikt nie woła.
|
Akerman |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz