Tłumacz

11 grudnia 2020

Kościoły na teatry

    Pewnego razu wracając – czy może lecąc, nie jest to przesadnie istotne dla treści opowieści – wracając z Teneryfy (to też nie jest przesadnie istotne, ale Teneryfa jest za to przesadnie piękna) zatrzymałem się w Maastricht (z łaciny Mozański Bród), najstarszym holenderskim niderlandzkim mieście. Nie ukrywam, że głównym powodem międzylądowania w tej okolicy był Akwizgran (Aken, Aachen bądź Aix-la-Chapelle), leżący może kilkanaście kilometrów od Maastricht. W Akwizgranie z kolei celem nie były znane od czasów rzymskich gorące źródła (Aquis Granum – Wody Granusa-Apolla, tak się tłumaczy nazwę miasta) a oktagonalna kaplica z IX wieku, miejsce spoczynku Karola Wielkiego – postaci mającej niebagatelny – i do dziś widoczny – wpływ na ukształtowanie się współczesnej, chrześcijańskiej Europy.
    Ale nie o tym będzie ta rozprawka.
    Zaczyna się w Maastricht, ale stamtąd ruszę na Wschód, a potem z powrotem na Zachód – do Polski, leżącej w centrum Europy.
    Otóż, mimo, że pogoda była kiepska, miałem chwilkę czasu na zwiedzanie Maastricht, miasta pod którym zginął d'Artagnan (pierwowzór dumasowskiego muszkietera). Starówka, fortyfikacje obronne, sanktuarium Matki Boskiej Gwiazdy Morza, grób św Serwacego, rzeka Moza...

Wciąż funkcjonująca bazylika św Serwacecgo na Vrijthofie w Maastricht

    - A widziałeś księgarnię w dawnym kościele? - zapytała mnie koleżanka – Świetne miejsce! Ma swój klimat!

Maastricht

    Cóż. Widziałem. Ale nie ukrywałem swojego zdegustowania. Podominikański gotycki kościół zamieniono bowiem w olbrzymi sklep z książkami, przy okazji zawierający także kilka kawiarni. Jak nowocześnie i fajnie – rzekłby ktoś, ale byłby w błędzie. Przede wszystkim: niezbyt nowocześnie. Chwilę po zakończeniu Wojny Domowej w Rosji (i zastąpieniu Imperium Bolszewią, jeszcze nie ZSRS) władze rewolucyjne powołały do życia Związek Wojujących Bezbożników. Ta ateistyczna (po Polsku ateista tłumaczy się jako bezbożnik, ale powiedzcie tak na jakiegokolwiek naszego wojującego ateistę; ależ się obruszy) miała na celu zniszczenie religii w ZSRS – socjalizm, sam mający cechy ruchu religijnego – nie tolerował bowiem innych systemów wiary, innych sposobów myślenia. Religię należało zniszczyć – ponieważ ludzie wierzący, mający własny, w większości chrześcijański kodeks moralny nie mogli zostać zindoktrynowani przez skrajnie niehumanistyczny twór jakim był marksizm – czy też socjalizm. A obiekty kultu pozamieniać na kina, teatry, magazyny – albo zwyczajnie zburzyć.

Grodno - ikona męczennika zabitego przez czerwone zło

   Dzisiaj w Rosji (nie mówię tu o byłych republikach radzieckich, okupowanych, które po 1990 wróciły w dużej mierze do swych kulturowych korzeni) trwa nawrót do chrześcijańskich źródeł cywilizacji – Kościół Prawosławny powoli odzyskuje swoje cerkwie, budowane są także nowe – bo, z braku ideologii (komunizm upadł, i zostawił swoich wyznawców w moralnej próżni) następuje nawrót wiernych pod skrzydła swojego kościoła.
    W czasach ZSRS cerkwie – ale także inne miejsca kultu – niszczono na potęgę. Czy był to lamaistyczny dacan, synagoga, kościół, cerkiew – oprawcom spod znaku Czerwonej Gwiazdy było wszystko jedno. Trzeba było zniszczyć, i nie ważne, że dany obiekt mógł mieć olbrzymią wartość kulturowa. Nowa kultura nie tolerowała starej, miano ją wyrugować z korzeniami.. Na szczęście część budowli ocalało – najwięcej fartu miały te, w których tworzono tzw. Muzea Ateizmu. O takie budynki dbano, tam przetrwały na przykład niektóre średniowieczne ikony.

Królewiec - sala koncertowa

    Szczęście miały też budynki przerobione na instytucja kulturalne. Polski kościół w Irkucku jest dziś salą koncertową, podobnie jak – jedyna na terytorium Federacji Rosyjskiej – gotycka katedra w Królewcu/Kaliningradzie. Swoją drogą miejsce spoczynku ponurego filozofa Immanuela Kanta (patrząc na dzisiejsze społeczeństwa trudno nie podzielać jego pesymistycznej wizji ludzkości) to jedyny zachowany budynek przepięknej podobno królewieckiej starówki.
    Gorzej powiodło się tym świątyniom, które – na przykład –
zamieniono na domy mieszkalne. Moja znajoma, wileńska Polka, za czasów sowieckiej okupacji Wilna szukała na Starym Mieście kościoła Świętej Trójcy. Nie znalazła – dopiero później ktoś mający wiedzę wtedy zakazaną wskazał to miejsce. Świątynia była niemal nierozpoznawalna. Dziś – odzyskana przez katolików – jest Sanktuarium Bożego Miłosierdzia. Swoją drogą na terenach odebranych II Rzeczypospolitej w wyniku zdrady jałtańskiej wielka ilość zabytków – nie tylko sakralnych – do tej pory jest systematycznie niszczona. Miejscowe władze robią wiele, by wyrugować wielowiekową obecność Polaków na tych terenach.

Wilno - kościół w Trójcy
Wilno - kościół Wizytek, obecnie więzienie

    Podobnie robiły zresztą okupacyjne władze PRL – na tzw Ziemiach Odzyskanych starano się zatrzeć wszelkie pamiątki po mieszkających tam Niemcach – i do dziś wiele dawnych, protestanckich kościołów to ruiny. Ocalały tylko te, które przekształcono w kościoły katolickie albo cerkwie – na Zachód masowo przesiedlano Polaków z Kresów bez względu na ich wyznanie. Niektóre obiekty kultu, jak gotycki kościół NMP w Elblągu są dziś instytucjami kultury (Galeria EL), inne – jak synagoga w Inowłodzu (uwaga – synagoga nie jest świątynią; Żydzi mają jedną Świątynię, po której pozostał tylko Zachodni Mur w Jerozolimie; Inowłódz leży w centralnej Polsce, tu też niszczono miejsca kultu), która kiedyś była biblioteką gminną, a dziś jest (o zgrozo) marketem (upiorne i przygnębiające wrażenie robią na mnie zachowane polichromie górujące nad sklepowymi półkami) – użytkowane są w sposób świecki.

Elbing - Galeria EL
Bad Landeck - zbór

    Człowiek jest bowiem – czy to się komuś podoba, czy nie – istotą religijną. Musi w coś wierzyć – niech to będzie nauka na przykład. Nie bez kozery najstarszą na Świecie znaną budowlą jest kompleks kultowy w Gobekli Tepe. W Europie pierwsze są maltańskie świątynie, ale na innych kontynentach przecież też najpierw wznoszono obiekty sakralne. Polskie kopce kujawskie – megalityczne grobowce także mają przecież związek z wiarą, religią. Tam, gdzie wiara zanika – albo zostaje zniszczona – pojawia się miejsce na wejście w jej miejsce innych ideologii. Powtórzę się: socjalizm jest taką właśnie ideologią. Ma świętą księgę ("Kapitał"), proroków (Marks, Engels, Lenin), wzory do naśladowania czyli świętych (Pawlik Morozow, Aleksiej Stachanow) – ma też różne nurty – będące dla siebie nawzajem herezjami. Jak bowiem inaczej wyjaśnić zaciekłą nienawiść pomiędzy narodowymi socjalistami z Niemiec a socjalistami-komunistami z ZSRS?

Malta - neolityczna świątynia
Polska - neolityczne grobowce

    Zresztą ci pierwsi także wiedzieli, że by władać ludzkimi umysłami należy zniszczyć inne wyznania – nie tylko w Niemczech ale i na podbitych terenach rugowano religię chrześcijańską, będącą przecież fundamentem kultur większości Narodów Europy – w mojej rodzinnej Warcie wspaniały klasztor zamieniony został na magazyn (a renesansowa synagoga doszczętnie zburzona). Na szczęście ocalał, i dziś może cieszyć oczy mieszkańców i przyjezdnych – zwłaszcza w okresie Bożego Narodzenia, kiedy braciszkowie budują wewnątrz gigantyczną ruchomą szopkę. Po zniszczeniu już fundamentów kulturowych można było na takim gruzowisku wznieść gmach nowego ładu.

Warta - klasztor

    Na szczęście póki co Polacy – naród uparty i ceniący swobodę – nie dali się. I to mimo półwiecza socjalistycznej okupacji. Najbardziej znamiennym chyba przykładem takiego przywiązania do tradycji jest sprawa budowy kościoła w Nowej Hucie. Nowa Huta miała być miastem typowo socjalistycznym – nie było tam miejsca dla Boga. Robotnicy kombinatu hutniczego imienia – a jakże by inaczej – Lenina mieli stanowić forpocztę nowego ateistycznego społeczeństwa. Ale się nie udało – u nas. Przyzakładowe miasto Prypeć na dzisiejszej Ukrainie, wzniesione także dla pracowników wielkiego zakładu nie ma żadnego miejsca kultu (to znaczy: jest Dom Kultury; one miały w sowieckim społeczeństwie zastępować obiekty religijne). Ruiny tego 40-tysięcznego miasta zachowały się dla potomności tylko w związku z awarią elektrowni w Czarnobylu.

Prypeć - Dom Kultury

    Socjalistyczna rewolucja kulturowa nie umarła niestety wraz z imperiami przez nie tworzonymi. Upadła Tysiącletnia Rzesza, upadło ZSRS, nawet na Kubie w imię socjalistycznych mrzonek nie morduje się już wszystkich odmiennych (działaczy opozycji, księży, homoseksualistów). Oto w centrum Europy kolejna fala socjalistów, jawnie noszących godła przedwojennego nazistowskiego Hitlerjugend niemieckiego harcerstwa znów, niczym Związek Wojujących Bezbożników nawołuje do palenia kościołów. Niczym hujwenbini zaczyna niszczyć pomniki kultury. W ślad za Leninem i Hitlerem nawołuje do mordowania nienarodzonych ludzi – twierdząc, że jest to niezbywalne prawo człowieka. Prawo do zabijania. Owszem, człowiek zabijał, zabija i będzie zabijać się na wzajem. Ale – by Jove – nie róbmy z tego czegoś chwalebnego – zwłaszcza, jeśli ten czyn ma być popełniany na najbardziej bezbronnych przedstawicielach naszego gatunku.
    Właśnie trwa adwent – w chrześcijaństwie, będącym fundamentem polskiej kultury – czas oczekiwania na przyjście Pana Jezusa, czas też refleksji. I dobrze, żeby ona się pojawiła – bo socjalizm, choć zaczyna się pod przykrywką pięknych haseł, równości, wolności, braterstwa, pomocy pokrzywdzonym, zawsze – zawsze! - kończy się tak samo. Ludobójstwem.

Brama do wspaniałości socjalizmu

4 komentarze:

  1. ależ kat0lski wysryw xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chętnie bym podyskutował, ale z kimś, kto wstydzi się wypowiedzieć się pod swoim imieniem nie ma sensu.
      Pokazuje to tylko, że trafiłem.

      Usuń
  2. Z zaskoczeniem przeczytałem o Sanktuarium Matki Bożej w Maastricht; jak to wygląda jeśli chodzi o ruch pielgrzymów, pamiętasz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Parę lat temu kościół MB Gwiazdy Morza był otwarty dla wiernych. Teraz myślę, że też. Chyba nawet bez opłat.

      Usuń

Najchętniej czytane

Linie Nazca

     Ale dajmy spokój jadłoszynom czy pozostałościom inkaskiego Tahuantinsuyu znajdowanych w okolicach miasteczka Nazca. Los Paredones - ...