Pewnego razu wracając – czy może
lecąc, nie jest to przesadnie istotne dla treści opowieści –
wracając z Teneryfy (to też nie jest przesadnie istotne, ale
Teneryfa jest za to przesadnie piękna) zatrzymałem się w
Maastricht (z łaciny Mozański Bród), najstarszym holenderskim
niderlandzkim mieście. Nie ukrywam, że głównym powodem
międzylądowania w tej okolicy był Akwizgran (Aken, Aachen bądź
Aix-la-Chapelle), leżący może kilkanaście kilometrów od
Maastricht. W Akwizgranie z kolei celem nie były znane od czasów
rzymskich gorące źródła (Aquis Granum – Wody Granusa-Apolla,
tak się tłumaczy nazwę miasta) a oktagonalna kaplica z IX wieku,
miejsce spoczynku Karola Wielkiego – postaci mającej niebagatelny
– i do dziś widoczny – wpływ na ukształtowanie się
współczesnej, chrześcijańskiej Europy.
Ale nie o tym będzie ta rozprawka.
Zaczyna się w Maastricht, ale stamtąd
ruszę na Wschód, a potem z powrotem na Zachód – do Polski,
leżącej w centrum Europy.
Otóż, mimo, że pogoda była
kiepska, miałem chwilkę czasu na zwiedzanie Maastricht, miasta pod
którym zginął d'Artagnan (pierwowzór dumasowskiego muszkietera).
Starówka, fortyfikacje obronne, sanktuarium Matki Boskiej Gwiazdy
Morza, grób św Serwacego, rzeka Moza...
 |
Wciąż funkcjonująca bazylika św Serwacecgo na Vrijthofie w Maastricht
|
- A widziałeś księgarnię w dawnym
kościele? - zapytała mnie koleżanka – Świetne miejsce! Ma swój
klimat!
 |
Maastricht |
Cóż. Widziałem. Ale nie ukrywałem
swojego zdegustowania. Podominikański gotycki kościół zamieniono
bowiem w olbrzymi sklep z książkami, przy okazji zawierający także
kilka kawiarni. Jak nowocześnie i fajnie – rzekłby ktoś, ale
byłby w błędzie. Przede wszystkim: niezbyt nowocześnie. Chwilę
po zakończeniu Wojny Domowej w Rosji (i zastąpieniu Imperium
Bolszewią, jeszcze nie ZSRS) władze rewolucyjne powołały do życia
Związek Wojujących Bezbożników. Ta ateistyczna (po Polsku ateista
tłumaczy się jako bezbożnik, ale powiedzcie tak na jakiegokolwiek
naszego wojującego ateistę; ależ się obruszy) miała na celu
zniszczenie religii w ZSRS – socjalizm, sam mający cechy ruchu
religijnego – nie tolerował bowiem innych systemów wiary, innych
sposobów myślenia. Religię należało zniszczyć – ponieważ
ludzie wierzący, mający własny, w większości chrześcijański
kodeks moralny nie mogli zostać zindoktrynowani przez skrajnie
niehumanistyczny twór jakim był marksizm – czy też socjalizm. A
obiekty kultu pozamieniać na kina, teatry, magazyny – albo
zwyczajnie zburzyć.
 |
Grodno - ikona męczennika zabitego przez czerwone zło
|
Dzisiaj w Rosji (nie mówię tu o
byłych republikach radzieckich, okupowanych, które po 1990 wróciły
w dużej mierze do swych kulturowych korzeni) trwa nawrót do
chrześcijańskich źródeł cywilizacji – Kościół Prawosławny
powoli odzyskuje swoje cerkwie, budowane są także nowe – bo, z
braku ideologii (komunizm upadł, i zostawił swoich wyznawców w
moralnej próżni) następuje nawrót wiernych pod skrzydła
swojego kościoła.
W czasach ZSRS cerkwie – ale także
inne miejsca kultu – niszczono na potęgę. Czy był to
lamaistyczny dacan, synagoga, kościół, cerkiew – oprawcom spod
znaku Czerwonej Gwiazdy było wszystko jedno. Trzeba było zniszczyć,
i nie ważne, że dany obiekt mógł mieć olbrzymią wartość
kulturowa. Nowa kultura nie tolerowała starej, miano ją wyrugować
z korzeniami.. Na szczęście część budowli ocalało – najwięcej
fartu miały te, w których tworzono tzw. Muzea Ateizmu. O takie
budynki dbano, tam przetrwały na przykład niektóre średniowieczne
ikony.
 |
Królewiec - sala koncertowa
|
Szczęście miały też budynki
przerobione na instytucja kulturalne. Polski kościół w Irkucku
jest dziś salą koncertową, podobnie jak – jedyna na terytorium
Federacji Rosyjskiej – gotycka katedra w Królewcu/Kaliningradzie.
Swoją drogą miejsce spoczynku ponurego filozofa Immanuela Kanta
(patrząc na dzisiejsze społeczeństwa trudno nie podzielać jego
pesymistycznej wizji ludzkości) to jedyny zachowany budynek
przepięknej podobno królewieckiej starówki.
Gorzej powiodło się tym świątyniom,
które – na przykład – zamieniono na domy mieszkalne. Moja
znajoma, wileńska Polka, za czasów sowieckiej okupacji Wilna
szukała na Starym Mieście kościoła Świętej Trójcy. Nie
znalazła – dopiero później ktoś mający wiedzę wtedy zakazaną
wskazał to miejsce. Świątynia była niemal nierozpoznawalna. Dziś
– odzyskana przez katolików – jest Sanktuarium Bożego
Miłosierdzia. Swoją drogą na terenach odebranych II
Rzeczypospolitej w wyniku zdrady jałtańskiej wielka ilość
zabytków – nie tylko sakralnych – do tej pory jest
systematycznie niszczona. Miejscowe władze robią wiele, by
wyrugować wielowiekową obecność Polaków na tych terenach.
 |
Wilno - kościół w Trójcy
|
 |
Wilno - kościół Wizytek, obecnie więzienie
|
Podobnie robiły zresztą okupacyjne
władze PRL – na tzw Ziemiach Odzyskanych starano się zatrzeć
wszelkie pamiątki po mieszkających tam Niemcach – i do dziś
wiele dawnych, protestanckich kościołów to ruiny. Ocalały tylko
te, które przekształcono w kościoły katolickie albo cerkwie –
na Zachód masowo przesiedlano Polaków z Kresów bez względu na ich
wyznanie. Niektóre obiekty kultu, jak gotycki kościół NMP w
Elblągu są dziś instytucjami kultury (Galeria EL), inne – jak
synagoga w Inowłodzu (uwaga – synagoga nie jest świątynią;
Żydzi mają jedną Świątynię, po której pozostał tylko Zachodni
Mur w Jerozolimie; Inowłódz leży w centralnej Polsce, tu też
niszczono miejsca kultu), która kiedyś była biblioteką gminną, a
dziś jest (o zgrozo) marketem (upiorne i przygnębiające wrażenie
robią na mnie zachowane polichromie górujące nad sklepowymi
półkami) – użytkowane są w sposób świecki.
 |
Elbing - Galeria EL
|
 |
Bad Landeck - zbór
|
Człowiek jest bowiem – czy to się
komuś podoba, czy nie – istotą religijną. Musi w coś wierzyć –
niech to będzie nauka na przykład. Nie bez kozery najstarszą na
Świecie znaną budowlą jest kompleks kultowy w Gobekli Tepe. W
Europie pierwsze są maltańskie świątynie, ale na innych
kontynentach przecież też najpierw wznoszono obiekty sakralne.
Polskie kopce kujawskie – megalityczne grobowce także mają
przecież związek z wiarą, religią. Tam, gdzie wiara zanika –
albo zostaje zniszczona – pojawia się miejsce na wejście w jej
miejsce innych ideologii. Powtórzę się: socjalizm jest taką
właśnie ideologią. Ma świętą księgę ("Kapitał"),
proroków (Marks, Engels, Lenin), wzory do naśladowania czyli świętych (Pawlik Morozow, Aleksiej
Stachanow) – ma też różne nurty – będące dla siebie nawzajem
herezjami. Jak bowiem inaczej wyjaśnić zaciekłą nienawiść
pomiędzy narodowymi socjalistami z Niemiec a
socjalistami-komunistami z ZSRS?
 |
Malta - neolityczna świątynia
|
 |
Polska - neolityczne grobowce
|
Zresztą ci pierwsi także wiedzieli,
że by władać ludzkimi umysłami należy zniszczyć inne wyznania –
nie tylko w Niemczech ale i na podbitych terenach rugowano religię
chrześcijańską, będącą przecież fundamentem kultur większości
Narodów Europy – w mojej rodzinnej Warcie wspaniały klasztor
zamieniony został na magazyn (a renesansowa synagoga doszczętnie
zburzona). Na szczęście ocalał, i dziś może cieszyć oczy
mieszkańców i przyjezdnych – zwłaszcza w okresie Bożego
Narodzenia, kiedy braciszkowie budują wewnątrz gigantyczną ruchomą
szopkę. Po zniszczeniu już fundamentów kulturowych można było na
takim gruzowisku wznieść gmach nowego ładu.
 |
Warta - klasztor
|
Na szczęście póki co Polacy –
naród uparty i ceniący swobodę – nie dali się. I to mimo
półwiecza socjalistycznej okupacji. Najbardziej znamiennym chyba
przykładem takiego przywiązania do tradycji jest sprawa budowy
kościoła w Nowej Hucie. Nowa Huta miała być miastem typowo
socjalistycznym – nie było tam miejsca dla Boga. Robotnicy
kombinatu hutniczego imienia – a jakże by inaczej – Lenina mieli
stanowić forpocztę nowego ateistycznego społeczeństwa. Ale się
nie udało – u nas. Przyzakładowe miasto Prypeć na dzisiejszej
Ukrainie, wzniesione także dla pracowników wielkiego zakładu nie
ma żadnego miejsca kultu (to znaczy: jest Dom Kultury; one miały w sowieckim społeczeństwie zastępować obiekty religijne). Ruiny tego 40-tysięcznego miasta
zachowały się dla potomności tylko w związku z awarią elektrowni
w Czarnobylu.
 |
Prypeć - Dom Kultury
|
Socjalistyczna rewolucja kulturowa nie
umarła niestety wraz z imperiami przez nie tworzonymi. Upadła
Tysiącletnia Rzesza, upadło ZSRS, nawet na Kubie w imię
socjalistycznych mrzonek nie morduje się już wszystkich odmiennych
(działaczy opozycji, księży, homoseksualistów). Oto w centrum
Europy kolejna fala socjalistów, jawnie noszących godła
przedwojennego nazistowskiego Hitlerjugend niemieckiego harcerstwa
znów, niczym Związek Wojujących Bezbożników nawołuje do palenia
kościołów. Niczym hujwenbini zaczyna niszczyć pomniki kultury. W
ślad za Leninem i Hitlerem nawołuje do mordowania nienarodzonych
ludzi – twierdząc, że jest to niezbywalne prawo człowieka. Prawo
do zabijania. Owszem, człowiek zabijał, zabija i będzie zabijać
się na wzajem. Ale – by Jove – nie róbmy z tego czegoś
chwalebnego – zwłaszcza, jeśli ten czyn ma być popełniany na
najbardziej bezbronnych przedstawicielach naszego gatunku.
Właśnie trwa adwent – w
chrześcijaństwie, będącym fundamentem polskiej kultury – czas
oczekiwania na przyjście Pana Jezusa, czas też refleksji. I dobrze,
żeby ona się pojawiła – bo socjalizm, choć zaczyna się pod
przykrywką pięknych haseł, równości, wolności, braterstwa,
pomocy pokrzywdzonym, zawsze – zawsze! - kończy się tak samo.
Ludobójstwem.
 |
Brama do wspaniałości socjalizmu
|
ależ kat0lski wysryw xD
OdpowiedzUsuńChętnie bym podyskutował, ale z kimś, kto wstydzi się wypowiedzieć się pod swoim imieniem nie ma sensu.
UsuńPokazuje to tylko, że trafiłem.
Z zaskoczeniem przeczytałem o Sanktuarium Matki Bożej w Maastricht; jak to wygląda jeśli chodzi o ruch pielgrzymów, pamiętasz?
OdpowiedzUsuńParę lat temu kościół MB Gwiazdy Morza był otwarty dla wiernych. Teraz myślę, że też. Chyba nawet bez opłat.
Usuń