Piotr Fiodorowicz Romanow zwany był
Wielkim nie tylko z racji olbrzymiego wzrostu – ale też, a może
przede wszystkim, z racji wizji i dzieła które stworzył.
Pochodził z dynastii która zdobyła
władzę jakieś 50 lat wcześniej w dość zapyziałym Wielkim
Księstwie Moskiewskim. Owszem, władcy Moskwiczan tytułowali się
carami – czyli cesarzami – ale nadal traktowani byli jak pariasi.
Dość przypomnieć, że tron carski Romanowowie zawdzięczali tylko
indolencji ówczesnego króla Polski Zygmunta III (był też Wielkim
Księciem Litewskim oraz – wtedy już go pogonili – władcą
Szwecji), który nie pomógł polskim magnatom w ich ataku na Moskwę
(co prawda wyniesiono jego syna na tron moskiewskiego cara, ale bez
konsekwencji; swoją drogą kolejny syn został kardynałem – a obaj
mieli w przyszłości być koronowani na Wawelu) i słynnych
Dymitriadach. W każdym razie po okresie Wielkiej Smuty Moskwa
dostała się w ręce nowej dynastii – ale państwo było nadal
średniowieczne.
Piotr to zmienił. I to jak. Stworzył
potęgę która w szczytowej fazie rozwoju sięgała od Fort Ross w
Kalifornii do mojej rodzinnej Warty. A sam został Imperatorem. Nie
carem. Imperatorem.
Ale to sobie można doczytać. Dość
o tym niezwykłym człowieku – pora się zająć (jako, że blog
ten jest w części chociaż podróżniczy) jego chyba najtrwalszym
dziełem: nową stolicą nowego imperium.
Carska Moskwa była bowiem zbyt
anachroniczna dla wielkiego władcy. A poza tym nie leżała nad
morzem. Piotr Wielki był zafascynowany okrętami, więc gdy tylko
wybił sobie okno na Świat (to znaczy, gdy zawarł pokój w Nystadt,
pacyfikujący Szwecję i odbierający jej Ingrię, Karelię, Estonię
i niedawno przejęte od Rzeczypospolitej Inflanty) postanowił od
zera stworzyć wymarzone, portowe miasto nad Bałtykiem.
Trochę tu oczywiście upraszczam –
pierwotny zamysł był prostszy: u ujścia Newy do Bałtyku Piotr
chciał wybudować warownię strzegącą rosyjskich interesów. Wybrał
Wyspę Zajęczą i wzniósł na niej Twierdzę Pietropawłowską.
Ciekawe, że nie wykorzystał istniejącej szwedzkiej warowni
Nyenszanc, leżącej całkiem niedaleko (dzięki tej decyzji po owej
warowni nie ma śladu, podobnie jak po miasteczku Nyen leżącym
nieopodal – teraz wznosi się tam hotel ze wspaniałym widokiem na
Sobór Smolny oraz – wreszcie – powstaje muzeum archeologiczne) u
ujścia rzeki Ochty do Newy.
 |
Widok na Sobór Smolny z Nyenszanca
|
Wkrótce potem Imperium Rosyjskie
wzrosło tak bardzo, że nowa twierdza przestała spełniać funkcje
obronne. Piotr postanowił dookoła niej wznieść swoją stolicę, a
w samej fortecy urządził cesarskie mauzoleum dynastii Romanowów. I
znajduje się tam ono do dziś.
 |
Twierdza Pietropawłowska |
Tak powstał Sankt Petersburg.
Można powiedzieć, że na surowym
korzeniu – poza niewielkim Nyen w tej części Ingrii nie było
bowiem wielu osad. Z prostej przyczyny: było to średnie miejsce do
życia. Bagna pełne komarów. Częste powodzie (Newa, choć nie jest
długa, niesie do Bałtyku wielkie ilości wody – bodajże ma
największy przepływ przy ujściu wśród bałtyckich rzek), cofki,
deszcze, mgły, upał... Ale jeśli car karze... |
Miedziany Jeździec
|
Zbudowano więc wspaniałe, sztuczne,
barokowo-klasycystyczne europejskie miasto. W dziesiątkach pałaców
połączono bizantyjski przepych z najlepszymi wzorcami
architektonicznymi z Zachodu. Cerkwie Petersburga, gmachy rządowe
czy wreszcie cesarskie rezydencje tworzą niepowtarzalny
architektoniczny klimat miasta. Zdaje się, że nie zdołały go
zniszczyć ani ponure czasy gdy zwał się Piotrogrodem i
Leningradem, ani słynne 1000 dni trwające oblężenie w czasie II
wojny światowej.
 |
Panorama miasta
|
Przepychu Petersburga nie można
ogarnąć w całości, jeśli się nie zobaczy także podmiejskich
rezydencji władców imperium. Razem z leżącym w sercu miasta
Ermitażem – Pałacem Zimowym ("szturm" na ten pałac w
1917 obalił demokratyczne władze Rosji – bolszewicy w niezbyt
wielkiej liczbie wdarli się do środka, aresztowali legalny rząd i
pobiegli plądrować piwnice z winem; ministrowie, już obaleni, po
prostu poszli sobie), dziś jednym z najwspanialszych muzeów Świata
(naprawdę świetna kolekcja – byłem już kilka razy, niestety
zawsze w pracy, więc nie udało mi się dobrze spenetrować
najbardziej mnie interesującego działu starożytnego) warto
zwiedzić Peterhof nad Zatoką Fińską z olbrzymimi fontannami czy
Carskie Sioło z kopią Bursztynowej Komnaty. Cymes. No ale w końcu
w Rosji wszystko należało do cara, więc było go stać na
przepych.
 |
Pałac Zimowy - Ermitaż
|
 |
Peterhof |
 |
Peterhof - Wielka Kaskada
|
 |
Carskie Sioło
|
 |
Carskie Sioło - Bursztynowa Komnata |
Imperialne centrum miasta najlepiej
podziwiać jest w czerwcu – kiedy to występują "białe
noce". Petersburg leży bardzo na północy, więc w tym okresie
słońce chowa się poza horyzont tylko na chwilę (o ile oczywiście
nie ma słynnych petersburskich ołowianych chmur, które niemal kładą się na dachach kamienic i pałaców), i właściwie całą
noc jest widno. Trudno wtedy zasnąć. Zimą w Petersburgu nie byłem,
ale domyślam się, że wtedy proporcje światła i ciemności są
zgoła odmienne. Niestety, owe białe noce ściągają do miasta
istne tłumy turystów – Ermitaż i carskie rezydencje są wtedy
bardzo zatłoczone (ulice w centrum zatkane są tak czy siak –
korki są nie tylko na drodze ale także w metrze i na chodnikach –
nie przesadzam). Słynna operacja podnoszenia mostów na Newie (rzeka
jest spławna, przez kilka nocnych godzin odbywa się tam normalny
ruch towarowy) również gromadzi tłumy – nie jest Petersburg
miastem dla ludzi cierpiących na agorafobię.
 |
Białe noce
|
 |
Mosty na Newie
|
Młodsze dzielnice miasta, te
otaczające centrum z kolei – choć również zatłoczone – dla
większości Polaków wdają się być całkiem swojskie. Owszem,
miasto przecinają niespotykane u nas szerokie (ale i tak
zakorkowane) arterie, ale sama tkanka miejska nie różni się
zbytnio od tej, jaką znajdziemy w XIX-wiecznych dzielnicach
Warszawy, Łodzi czy Wilna. W końcu większa część Polski
należała do Imperium Rosyjskiego – i mimo, że dawna Kongresówka
stała w rozwoju nieco wyżej niż reszta Rosji, to i tak stolica
wabiła naszych rodaków (swoją drogą w Pałacu Marmurowym
nieopodal Ermitażu zmarł Stanisław August Poniatowski, były
władca Rzeczypospolitej), chociażby obecnością dworu, ale i
możliwością rozwoju kariery naukowej czy artystycznej. Polonica w
dawnej siedzibie Imperatora są całkiem liczne.
 |
Aurora |
Z najnowszych czasów w Petersburgu
zachowały się ogromne socrealistyczne kompleksy mieszkalne czy
urzędy – na szczęście znajdują się one nieco poza ścisłym
centrum. Tam w oczy kłuje tylko Aurora – biedny statek będący
symbolem upadku caratu. Oczywiście kto patrzy uważnie dostrzeże
też pozostałości po 1000 dniach oblężenia Leningradu – mam to
szczęście, że znam relacje (nie bezpośrednie – z drugiej ręki)
obu walczących stron; i Niemcy, i Sowieci zgadzają się w jednym:
był to straszny czas.
Ale miasto przetrwało – o czym już
wspominałem. Nic, że powstało sztucznie. Jest do dziś wspaniałym
założeniem architektonicznym, najbardziej europejskim rosyjskim –
i najbardziej rosyjskim z europejskich miast. Naprawdę warto
odwiedzić. Polecam.
Chyba, że ktoś chce poznać
prawdziwą Rosję. No to wtedy Sankt Petersburg się nie nada. Nie
jest reprezentatywny. Sorry. |
Rosja |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz