Tłumacz

6 kwietnia 2020

Barcelona cz. 2

  No nie. Przed nami kolejne – ale już ostatnie – warstwy Barcelony, a tu perseweruje (czyli chodzi po głowie) mi się Freddy i Montserrat. Cóż... Niech i tak będzie.
Mury miejskie z XIII wieku
   Późne Średniowiecze to Barcelona iście imperialna. Największe i najbogatsze miasto Półwyspu Iberyjskiego, centrum międzynarodowego handlu. Można spotkać tu żydowskich bankierów, obrotnych morysków, byłych tureckich niewolników, genueńskich czy weneckich kupców, katalońskich marynarzy, francuskich plantatorów, ba, może nawet pojawi się jakiś nieokrzesany kastylijski chłop. Tygiel narodowości. Otoczone wciąż rozbudowywanymi murami miasto staje się siedzibą władców Aragonii – bo siedzibą biskupa jest już od czasów rzymskich – ma więc potężny zamek. Oprócz katedry powstają jeszcze dwa olbrzymie kościoły mariackie – Santa Maria del Mar i Santa Maria del Pi – morska i sosnowa. Kupieckie kamienice, budowane bez wielkiego ładu i składu, jak to często w Śródziemnomorzu, wznoszą się coraz wyżej. Ludne miasto zaczyna też ohydnie cuchnąć, ale nie mówmy o tym – zwłaszcza, że ścieki szybko odprowadzane są do morza kanałem który później stanie się Ramblą. Średniowieczne – zachowane do dziś – stocznie produkują liczne nowoczesne okręty.
Santa Maria del Pi
   Na to wszystko przypływa Krzysztof Kolumb i kładzie kres złotemu wiekowi. Kolumna Kolumba znajduje się tuż obok owych średniowiecznych stoczni – dziś Muzeum Morskiego – oraz ostatniego chyba średniowiecznego kawałka murów obronnych. Niedaleko rosną jednak butelkowce (nazwa od kształtu kolczastego pnia; naprawdę są to drzewa kapokowe – do dziś uprawiane, uzyskuje się z nich trudno przemakalne roślinne włókna – kapok; tak, służą do produkcji kapoków) i to one przykuwają większą uwagę turystów. One i Rambla.
   Kiedy jednak odważymy się zejść z tej głównej ulicy to znajdziemy się w centrum średniowiecznego miasta – zaułki naprawdę są kręte, wiją się bez większego sensu – i naprawdę można się tam zgubić (jest pewna sztuczka umożliwiająca łatwą orientację w tej gmatwaninie – idź w dół, wtedy dojdziesz do morza, a tam już orientację niechybnie odzyskasz). Można też znaleźć tani hostelik albo tanią knajpkę – dużo tańszą niż przy Rambli. Dwie tylko ulice na Starym Mieście są proste – krzyżują się one na głównym placu Barri Gotic, przy którym stoi budynek katalońskiego rządu oraz barceloński magistrat (po uzyskaniu niepodległości będzie to najważniejszy plac w państwie; parlament znajduje się poza Barri Gotic, w Parku Cytadeli – nie jest to daleko, zanim park powstał ciągnęło się tam też średniowieczne miasto; niedaleko parlamentu jest ogród zoologiczny...). Plac i proste ulice to pozostałość po jeszcze starszej warstwie: w tym miejscu było dawne Forum Romanum. Ale o tym za chwilę.
Dzielnica Gotycka
   Teraz trzeba podejść pod katedrę św Eulalii. Trzeba zanurzyć się w samo serce Dzielnicy Gotyckiej, tuż obok dawnego getta żydowskiego. Największe wrażenie na turystach robi zawsze ażurowy kamienny mostek, przerzucony przez ulicę – faktycznie, jest przepiękny. Jeżeli jednak chodzi o jego wiarygodność, to mógłby spokojnie robić karierę w polityce. Powstał na przełomie XIX i XX wieku, kiedy to na barcelońską Wystawę Światową gotycka starówka została podrasowana i upiększona (nie będę ukrywał, udało im się to znakomicie). Krążyła nawet taka anegdota: kiedy turyści pytali miejscowych gdzie jest owa Barri Gotic, ci po namyśle odpowiadali: a, to tam, gdzie jeszcze budują.
Neogotycki mostek
Gotycka katedra
   W każdym razie kiedy miniemy przepiękny mostek zobaczymy faktyczną gotycką Barcelonę. Bez upiększeń. Katedra świętej Eulalii w pełnej, kamiennej krasie. Ozdobiona przepysznymi gargulcami (po polsku: rzygacz) prezentującymi zwierzęta Świata (jest na przykład słoń – to zresztą świetna zabawa, rozpoznawanie tych stworzeń; tylko jedno jest mityczne) sąsiaduje z barcelońskim zamkiem (ciekawe, czy w tym samym miejscu stał pałac Ataulfa, w którym to ów władca Wizygotów poniósł śmierć w 415 roku?) oraz Kaplicą Królewską (zbudowana na rzymskich fortyfikacjach – no, rzecz niezbędna, przecież nie będzie władca z plebsem się bratał). Wewnątrz zamku sala udekorowana została monumentalnymi freskami z epoki – przedstawiają zdobycie Majorki w XIII wieku.. Tak, tu jest naprawdę ładnie, gotycko. Można jednak ruszyć trochę dalej, przekroczyć dawną rzymską bramę, minąć replikę akweduktu (kiedyś znalazłem oryginalny – nadal go widać, łuki są zamurowane, robi za ścianę; tyle, że nie pamiętam w którym miejscu starówki to jest) i stanąć zamurowanym.
Katedralne gargulce
Kaplica Królewska
Zdobycie Majorki
   Ażurowa główna fasada katedry powala. To chyba najbardziej imponujący widok w Barri Gotic. Czasem na schodach przed katedrą stoi orkiestra, a cały plac poniżej zajmują Katalończycy tańczący sardanę. Wspaniała sprawa. Ale, oczywiście, nie do końca prawdziwa. Przepiękna fasada to XIX wiek. Żeby zobaczyć jak – mniej więcej – wyglądała katedra wcześniej należy ruszyć na poszukiwanie pozostałych gotyckich świątyń. Warto. Przed Santa Maria del Pi często są bazary, a Santa Maria del Mar posiada największą na Świecie gotycką witrażową rozetę.
Fasada katedry św Eulalii
   Całkiem niedaleko katedry i zamku jest kilka wejść do ostatniej – czy może pierwszej warstwy (dobra, na terenie Barcelony były przedrzymskie osady, ale z nich się wiele nie zachowało – nazwijmy to warstwą zerową), do rzymskiego miasta Barcino. Na powierzchni przebijają się fragmenty murów – brama, baszta, widać układ dawnego forum, ale prawdziwe skarby znajdują się pod Barceloną średniowieczną. Pierwsza katedra, zniszczona najazdem Gotów? Jest! Winiarnia? Jest. Rzymskie domy, ulice? Wszystko jest. Jest nawet coś, z czego Barcino słynęło w czasach antycznych. Właściwie region Katalonii w Imperium Rzymskim kojarzony był z tym charakterystycznym dla rzymskiej kuchni produktem – garum.
Wytwórnia garum
   Sfermentowany sos rybny. Nazwa brzmi średnio, ale naprawdę słabo jest jeśliby ktoś to poczuł. Nic dziwnego, że Rzymianie nie produkowali tego w domu. W podziemiach Barcelony można znaleźć pozostałości zakładu przemysłowego produkującego tą przyprawę. Przyprawę? Tak. Garum to glutaminian sodu w czystej postaci. Dziś w każdej potrawie mamy syntetyczny glutaminian – a tu proszę: naturalny (glutaminian pobudza jeden z ludzkich smaków, smak mięsny – zwany też umami; sporo glutaminianu jest też w sosie sojowym; to wyjaśnia, dlaczego wegetarianie tak go lubią).
   Większość tej najgłębszej warstwy eksponowana jest w Muzeum Miasta (polecam; koleżanka całkiem przypadkiem posiadała kartę miejską Barcelony, więc po okazyjnej cenie udało mi się zagłębić, dosłownie, w historię), ale jak ktoś nie ma czasu albo pieniędzy, to może dotknąć Barcino w jeszcze jednym miejscu. Na tyłach katedry ukrywa się mianowicie Świątynia Augusta – wejście do jej pozostałości jest nieco zakamuflowane, ale da się je odnaleźć i zobaczyć artefakt. Chyba, że akurat trafi się na sjestę – to wtedy nie.
Swiątynia Augusta
   Uf. Miało być krótko i miałem się nie powtarzać. Wyszły dwa wpisy – i zapewne o wszystkim tym można przeczytać w internetach bądź – co polecam bardziej – książkach.
   No trudno.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najchętniej czytane

Enver i never

     Oczywiście wpisane na Listę Światowego Dziedzictwa Ludzkości UNESCO Linie z Nazca to nie jedyne geoglify w Ameryce Południowej. Geogli...