Tłumacz

3 stycznia 2025

Swego nie znacie cz. 2

    Zdecydowanie dominantą w turystycznym krajobrazie mojej rodzinnej gminy jest zbiornik zaporowy Jeziorsko. Jeden z największych w Polsce.
Panorama Niżu Polskiego
Zbiornik Jeziorsko
    Bardzo do tego nietypowy – bo kiedy go napełniano został idealnym habitatem dla ginących gatunków ptaków brodzących. I dziś przez część roku woda spuszczana jest do połowy, by odsłonić błoto dla różnego rodzaju kulików, batalionów czy innych brodźców. Wraz z nimi swoje miejsce znajdują tu idące w tysiące gęsi i kaczki, oraz większość polskich ptaków migrujących. Widziano tu też podobno sępa i – aesusmaria – ibisa czczonego. Do tego oczywiście zadomowiły się tu bieliki – te największe z naszych drapieżnych (odkąd sto lat temu z Pienin zniknęły sępy). W locie widziałem kilkukrotnie, a raz olbrzym ten zaskoczony został przeze mnie na nieodległym polu. Przerwałem mu żer, i ptak zerwał się do lotu (zerwał, ale dostojnie) ukazując całą swoją wielkość. Najbardziej znane są chyba kormorany – których kolonie są prawdziwym utrapieniem dla lokalnych hodowców ryb. Przez tą awifaunę połowa zbiornika chroniona jest przez rezerwat – a na drugiej także wodniacy sobie nie pohasają (trochę to spowalnia rozwój infrastruktury turystycznej).

Lecą żurawie
    Budowa zbiornika zmieniła oczywiście lokalny mikroklimat, ale poskutkowała licznymi odkryciami archeologicznymi (głównie skorup sprzed tysięcy lat, możliwych do zobaczenia także w naszym – jedynym w Polsce – Muzeum Miasta i Rzeki). Najcenniejszym okazał się kompletny niemal kirys z XIV wieku, z czasów toczonej na naszym terenie wojny domowej Grzymalitów z Nałęczami.

Zbroja z grodziska w Siedlątkowie
    Co prawda Siedlątków, gdzie w grodzisku ów skarb znaleziono leży już w sąsiedniej gminie, ale warto się pochwalić. Zwłaszcza, że dzięki budowie tamy wioska została najmniejszą parafią w Polsce (a sam kościół św Marka znajduje się poniżej poziomu tafli wody – coś Ewangelista nie ma szczęścia do lokacji, bazylika w Wenecji też jest regularnie podtapiana) oraz otrzymała prawdziwe klifowe wybrzeże.

Kościół św Marka leżący poniżej tafli wód zbiornika
    Co zaś się tyczy położenia mojej Małej Ojczyzny – to leżała pomiędzy Wielkopolską i Małopolską, stąd i częste w okolicy wizyty królów i innych notabli. W Sieradzu szlachta wybrała na władcę Kazimierza Jagiellończyka, w Piotrkowie obradował Trybunał, w samej Warcie uchwalono Statut warcki (o którym przypomina przysłowie – nijak do treści dokumentu się nie odwołujące, ale bardzo życiowe – stateczne niewiasta zna statut warecki: przepiłeś wypłatę, to wara od kiecki), a w Brodni Władysław Jagiełło zwykł wielokrotnie odbywać swe królewskie sądy w czasie swych peregrynacji po królestwie. Fakt, miejscowość może mniej znana od dwóch pozostałych, ale była jedną z ulubionych monarszych siedzib.

Relikty zamku królewskiego w Sieradzu
    Może troszkę ubarwiam – ot stał tu, na wysokim brzegu doliny Warty, drewniany dwór, czy też wieża mieszkalna. Dziś na miejscu dawnego królewskiego folwarku stoją ruiny murowanego dworku. Stoją i niszczeją, strasznie to smutne.

Brodnia, ruiny dworu
    Niszczeją i inne okoliczne dwory i pałace – opuszczone po 1945 roku i planowo zaniedbywane przez komunistów w dużej mierze zniknęły już z krajobrazu. Zwłaszcza te zbudowane z drewna. Kilka zaledwie zostało ocalonych, reszta czeka marnego końca.

Pałac w Krąkowie
Dwór w Ustkowie - ocalały
   
Znikają też powoli pozostałości po efektach XIX-wiecznego uprzemysłowienia okolicy. Niby zabór rosyjski, najbardziej zapuszczony, ale ziemie dobre, blisko Wielkopolska z robotnymi bambrami, to i u nas przemysł zaczął się rozwijać. 5 kilometrów od Warty, w Cielcach, bracia Jabłkowscy (ci od słynnego domu towarowego w Warszawie) budują cukrownię. Zakład zlikwidowano w XX-leciu międzywojennym, ale jeszcze pod koniec zeszłego stulecia znać było w okolicy przebieg kolejki wąskotorowej obsługującej pierw zakład, a potem punkt skupu buraków cukrowych. Resztkę upraw wykończyła Unia E***pejska nakładając na polski rząd obowiązek likwidacji przemysłu cukrowniczego (które to działania swoją drogą zakrawają o zdradę stanu). Dziś tylko lokalsi (m.in Autor) wiedzą którędy jeździła ciuchcia (nasz parowóz zdobi Ostrów Wielkopolski), że obecna szkoła należała do fabrycznych zabudowań (podobnie jak Budownia, część wsi) albo gdzie znajduje się oryginalna brama zakładu.

Cielecki dwór - siedziba fabrykantów
    Na szczęście niektóre zabytki udało się ocalić – jak choćby drewniany barokowy kościół w Górze (wieś o wczesnośredniowiecznej metryce). Nie dość, że go odrestaurowano, to jeszcze znaleziono średniowieczny relikwiarz pielgrzymi – znaczy się, tędy biegły dawne szlaki i drogi.

Prezbiterium barokowego kościoła w Górze
    Legenda mówi, że na pobliskim cmentarzu – nomen omen leżącym na górze, polodowcowym pagórku – pochowano niejaką Krystę, żonę Mścisława z Burzenina, kochankę Bolesława Krzywoustego. Raczej nie jest to prawda – książęca metresa pochodziła z Rudy, ale nie z tej niedaleko, koło Sieradza (o której przyjdzie mi wspomnieć w jakimś innym wpisie), ale z bardziej znanej, podle Wielunia.

Wieluń dzisiaj
    Każdy rejon musi mieć swoją legendę przecież – a jako, że lokalnego zamku nie stwierdzono (o czym pisałem już trzy razy, TU, TU i TU) to na duchy zamkowe liczyć nie możemy. Trzeba brać grobowiec Krysty.

Domniemany grób Krysty na cmentarzu w Górze
    Najbliższy zaś upiór jest w Uniejowie na zamku.

Nieodległy zamek w Uniejowie
    Na okolicę wpływ miała też najnowsza historia Polski – na linii rzeki Warty na początku Września `39 toczyły się walki w oparciu o zespoły bunkrów, dziś jeszcze stojących nad brzegami zbiornika Jeziorsko.

Bunkry linii obrony Warty w 1939
    Ciekawostką jest też przydrożny krzyż zbudowany z artyleryjskich łusek tuż po zakończeniu niemieckiej okupacji.

Pamiątka po wojnie
    Nie ma już niestety lokalnej synagogi, a ratusz w wyniku bombardowań utracił swoją wieżę.

Warcki ratusz przed 1939 (foto z arch. I. Slipka)
    I nigdzie też nie znajdziemy informacji, że jeszcze w 1947 w okolicy działali antysowieccy partyzanci. Ba, poważyli się nawet na napad na nową komunistyczną pocztę – czego świadkiem był mój śp Dziadek. Ale przecież każde miejsce ma takie historie, nieznanych postronnym. W czasach rozpadu więzi rodzinnych i narastającej ojkofobii będą one ginąć, zanikać. I na Nowy Rok Pański 2025 życzę Czytelnikom, żeby jak najwięcej takich swoich historii zachowali, i jeszcze się nimi na prawo i lewo chwalili. Bo tak trzeba w tym trudnym czasie.

1 stycznia 2025

Swego nie znacie cz. 1

    Żeby dostać się z turystycznego Paracas do – nie ukrywajmy – mniej turystycznego Pisco, miasta-eponimu miejscowego zajzajeru trzeba było złapać zbiorczą taksówkę, co przy wielkości kurortu nie było wielką trudnością. Kierowcą był akurat nie Peruwiańczyk a imigrant z Wenezueli. Jak wiadomo, państwo to, siedzące na ropie, dzięki postępowym rządom komunistów upadło, a gros ludności w obawie przed śmiercią głodową wybyła za granicę. Część, wbrew przypiętej łatce, zajęła się też uczciwą pracą. Siedząc w środku zjadłem w ramach drugiego śniadania jakiegoś batonika (może był to Milky Way, jak w Peru nazywa się Marsa) i papierek, wbrew miejscowej modzie, włożyłem do kieszeni zamiast wyrzucić przez okno. Kierowcy bardzo się ta postawa, taka nieperuwiańska, bardzo spodobała. Była więc już jakaś platforma do rozmowy – o jego rodzinnym kraju chociażby, niezbyt znanym.
    - Co jest najładniejsze w Wenezueli? - zapytałem.
    - Stary! U nas wszystko jest najpiękniejsze! - kierowca odparł z entuzjazmem.

    Cenię taką postawę – o czym przecież pisałem na blogu prawie równo rok temu, przy okazji wizyty w podwarszawskich Markach – choć akurat w tym wypadku nie uzyskałem konkretnej odpowiedzi o najciekawsze zabytki.

    - Wszystko! Przyjedź i zobacz. Wszystko jest najpiękniejsze.

Dawni mieszkańcy rejonu Paracas, świadkowie historii
    Nasza mentalność (podsycana pewnie jeszcze hodowaną przez wiele lat pedagogiką wstydu) zabrania nam jakoś chwalić to co mamy pod nosem, trafiło to zresztą i do wspomnianego w tytule wpisu przysłowia. W związku z tym Rok Pański 2025 (czyli ten, w którym mija 1000 lat od dwóch pierwszych piastowskich koronacji królewskich – choć oczywiście są opinie, że Bolesława koronował cesarz Otton III ćwierć wieku wcześniej) postanowiłem rozpocząć krótkim przewodnikiem po swoim rodzinnym mieście. I to całkiem pro publico bono, choć chyba podrzucę linka Burmistrzowi. Niech ma.
    Zresztą o Warcie już na blogu wspominałem przy okazji poszukiwania mitycznego zamku, który wspomniany u Długosza zniknąć miał ostatecznie w czasach szwedzkiego Potopu. Dziś jedyną pamiątką po domniemanej budowli jest postawiony w połowie zeszłego stulecia w Parku Miejskim pomnik.
Pomnik zamku
    I ewentualnie średniowieczne grodzisko, resztki siedziby rycerskiej z XIV wieku w pobliskim Małkowie (choć trzeba przyznać, że wioska bardziej znana jest z klasycystycznego dworu – czy też pałacu – w którym to obiekcie alkoholizował się na koszt miejscowych dziedziczek Reymont; ot, przywileje artysty).
Grodzisko w Małkowie
    O historii miasta świadczą za to średniowieczny układ ulic oraz liczne kościoły – także gotyckie.
Układ ulic rodem ze Sredniowiecza
    Najcenniejszym skarbem jest chyba późnogotycki ołtarz przedstawiający Wniebowzięcie NMP znajdujący się w gotyckiej farze św. Mikołaja (kościół odbudowano po 1331 roku, kiedy to wcześniejszą świątynię spalili ubogacili kulturowo Krzyżacy – taka germańska tradycja). Na przełomie XX i XXI wieku zabytkowy ołtarz w całości wrócił do kościoła – przez wiele lat skrzydła (bo to tryptyk – Tryptyk Warcki sensu stricte) i predella uwięzione były na zapleczu jednego z muzeów (drugi, podobny obraz, pochodzący tym razem z naszego klasztoru, zdobi dziś ołtarz naszej włocławskiej katedry). Remontując farę odkryto także polichromie z XVI wieku. Ostatnio odnowiono także resztę barokowych ołtarzy, a znalezionymi obrazami zapełniono białe dziś ściany naw.
Fara pw św. Mikołaja
    Najmniejszym z kościołów jest przyklasztorny barokowy kościółek sióstr bernardynek, odbudowany po pożarze w 1955.
Klasztor bernardynek
    Najznamienitszym z obiektów sakralnych (wedle legendy w Warcie miało być kilkanaście kościołów – wiem o drewnianym przyszpitalnym pw św. Łazarza, o obiekcie na Rzeżuchowej Górze czyli na cmentarzu, oraz o świątyni na Małym Rynku, w miejscu którego stoi dziś maryjna kapliczka) jest jednak kościół i klasztor oo bernardynów. Zdawać by się mogło, że to cudowny polski barok, ale początki z XV wieku są jak najbardziej gotyckie – świadczy o tym prezbiterium, dużo niższe od nawy. Sam kościół wewnątrz jest polichromowany, a odwiedzić go warto w okresie Bożego Narodzenia, kiedy braciszkowie budują jedną z największych w Polsce ruchomych szopek.
Warcki klasztor
    Sam klasztor posiadał kiedyś niezwykle bogatą bibliotekę – dziś jeśli jeszcze istnieje zalega gdzieś w Petersburgu albo Berlinie (Rosjanie ukradli ją w XIX wieku, a co się z nią w XX wieku stało...). Może to właśnie potężny księgozbiór sprawił, że sługa Boży Rafał z Proszowic, wybitny bernardyn polski z przełomu XV i XVI stulecia upodobał sobie warcki klasztor. Tu zresztą zmarł w opinii świętości. Mimo, że nie dostąpił zaszczytu beatyfikacji u nas znany jest jako błogosławiony, takie miano nadano wspomnianemu już mniejszemu z naszych rynków.
Mały Rynek, dziś imienia Rafała z Proszowic
    Sam Proszowita wraz z równie świątobliwym ojcem Melchizedekiem (znaczy, nasi lokalni święci to są) spoczywają właśnie w przyklasztornym kościele. Z którym to związana jest legenda o tajnym przejściu prowadzącym nad rzekę (warto dodać, że miasto leży na wzgórzach wysoko nad doliną Warty). Nikt w to w sumie nie wierzył, ale ostatnio na terenie klasztoru odkryto niewielki kanał burzowy czy coś takiego. Niby za mały by człowiek się przecisnął, ale kiedyś ludzie byli mniej rośli, więc...
Rzeka Warta
    Nie chcąc się aż tak mocno rozpisywać o samym mieście – bo i w okolicach trochę interesujących miejsc jest – warto wspomnieć o samolocie TS-Bies, który dostrzeże każdy przez miasto przejeżdżający. To pomnik postawiony na cześć najbardziej chyba znanego obywatela miasta, pilota Stanisława Skarżyńskiego. Mamy dwie szkoły jego imienia, ulicę (przy której znajduje się najstarsza apteka w mieście – rodzice lotnika byli tam aptekarzami) i popiersie na rynku. Sam Skarżyński to człowiek który przeleciał przez Atlantyk na najmniejszym samolocie w historii (RWD-5bis), zasłynął także z rajdu dookoła Afryki. Weteran wojny polsko-bolszewickiej zginął w czasie powrotu z lotu bojowego w II Wojnie Światowej.
Stanisław Skarżyński na rynku
    Nie zachowała się niestety renesansowa synagoga, zniszczona ubogacona kulturowo przez Niemców nazistów, i dziś jedyną pamiątką po starozakonnych z Warty jest kirkut.

Nieistniejąca synagoga (foto z arch. I. Slipka)
    Co do atrakcji okolicznych – zapraszam na drugą część wpisu.
Zbiornik Jeziorsko - niedaleka atrakcja
    I zaprosiłem, a zapomniałem o Dniu Targowym – cotygodniowym lokalnym święcie i festynie, już od Średniowiecza. Ale rozpisywać się tu o targu nie będę, bo już to uczyniłem byłem, i to dwukrotnie.
Przedwojenny targ (foto z arch. I. Slipka)

Najchętniej czytane

Swego nie znacie cz. 2

     Zdecydowanie dominantą w turystycznym krajobrazie mojej rodzinnej gminy jest zbiornik zaporowy Jeziorsko . Jeden z największych w Pols...