Tłumacz

27 czerwca 2025

Miara upadku

    Pierwszy raz w Brukseli byłem wiele lat temu, choć już po przystąpieniu (przy moim gorącym sprzeciwie wyrażonym w referendum akcesyjnym) Polski do tworu zwanego Unią E***pejską (netykieta wymaga, by wyrazy obelżywe wykropkowywać), powstającego właśnie z przekształcenia Wspólnoty Europejskiej. Spacerując po belgijskiej stolicy w końcu zadreptałem i pod Europarlament, przeniesiony tu ze Strasburga z powodu nadmiaru darmozjadów posłów.
Parlament Europejski
    Nie będę ukrywał, że architektura owego zgromadzenia mnie zachwyciła. Nie zrobiła tego. Ot, taka większa szklarnia. Dużo większe wrażenie zrobiły na mnie okoliczne dzielnice. Architektonicznie nieco przypominały Łódź (delikatnie skrzyżowaną z Gdańskiem) – w końcu oba miasta leżą na Europejskim Szlaku Architektury Secesyjnej (razem z takimi tuzami art-noveau jak Barcelona, Wiedeń czy Ryga), choć uczciwie trzeba przyznać, że dzieła Landau-Gutentegera i Landego, w przeciwieństwie do prac Victora Horty nie zostały docenione przez UNESCO. Trochę bardziej też się sypią.
Łódzka secesja
    W każdym razie oba miasta zanotowały gwałtowny rozwój w XIX wieku, jedno jako główny ośrodek przemysłowy Imperium Rosyjskiego, drugie jako stolica nowopowstałego Królestwa Belgii. Ale ad rem: wszedłem w te, zdawałoby się, leżące w sercu Europy dzielnice, i spotkał mnie szok kulturowy. Oto nagle – pomijając architekturę – przeniosłem się do Afryki Północnej. Albo na Bliski Wschód. Pojawiły się tamtejsze tradycyjne stroje, sklepiki z opisami w alfabecie arabskim (czasem też po francusku – oryginalnie leżąca w Brabancji Bruksela była niderlandzkojęzyczna, ale jako, że Belgia została krajem frankofońskim szybko zmienił się profil językowy stolicy; dwujęzyczne tablice w mieście to tylko kurtuazyjny układ w stronę mających silny ruch separatystyczny Flamandów). Byłem lekko skonsternowany – a było to prawie dwadzieścia lat temu. Dopiero po latach człowiek dowiedział się, że władze belgijskie pozwoliły na powstanie takich gett i nie ingerowały w ich życie – w zamian za co kraj miał być wolny od zamachów terrorystycznych. Międzykulturowe Gentelmens's agreement sprawdza się niezwykle rzadko (o ile w ogóle), więc i w Belgii wojna cywilizacji w końcu przyniosła ofiary (choćby zamach na lotnisku w Charleroi), i do imigranckich dzielnic, takich jak Molenbeek w końcu wkroczyły belgijskie służby. Było już jednak trochę za późno.
Bruksela
    I tak chodziłem sobie po tej Brukseli, zwiedzałem, podjechałem do przeuroczej Brugii, trafiłem na imprezę techno (nie to, żebym uznawał tego typu rozrywkę – po prostu bilet był tańszy niż jakikolwiek nocleg, a jako biedny student liczyłem wtedy każdy grosz; kolega zaproponował taką alternatywę; impreza była w starej fabryce, wzięto nas za dilerów, spotkaliśmy Belga z niemieckojęzycznej części kraju, którego babcia była Polką – umiem po polsku, chwalił się chłopak, Babcia woła do mnie: ty szwynio – długo by opowiadać, a jeszcze jakiś niepełnoletni przeczyta), zwiedziłem piękną gotycką katedrę (naprawdę, całkiem, całkiem – pod wezwaniem Michała Archanioła, patrona Brukseli, i świętej Guduli, średniowiecznej księżniczki) aż wreszcie trafiłem na główny plac starej Brukseli.

Katedra śś Michała Archanioła i Guduli
    Ów centralny plac zwie się, w zależności od języka La Grand-Place lub Grote Markt. Więc tak sobie szedłem, wyjrzałem zza węgła i stanąłem jak wryty. W słońcu kamienice (odbudowane po francuskim bombardowaniu w końcu XVII wieku) aż lśniły od złota, a cudowny ratusz – wzór dla XIX-wiecznej architektury neogotyckiej – onieśmielał. Zaprawdę, słusznie UNESCO uczyniło wpisując go na swoją Listę Dziedzictwa Ludzkości.

Wielki Plac z ratuszem
Dom Królewski
Pozłacane kamienice
   
Chociażby tylko po to warto było odwiedzić Brukselę (bo lepsze pralinki, wynalezione w Belgii przecież, jadłem w Brugii, a o flamandzkich frytkach już pisałem, że wolę je na sposób holenderski). Tamtego razu odwiedziłem także inną znaną z bedekerów atrakcję miasta – Manneken Pis, sikającego chłopca. I, jak każdy, rozczarowany zostałem rozmiarem owej niewielkiej fontanny. Wtedy posążek przebrany był za coś wyglądające na rycerza Jedi, gołego zobaczyłem wiele lat później.

Sikający Chłopczyk
    Modernizm i nowoczesność w Brukseli uderzyły znacznie wcześniej niż w Polsce, więc już w latach 80-tych zeszłego stulecia dobudowano także sikającą dziewczynkę (obecnie jest jeszcze pies), co chyba nie jest przesadnie udanym pomysłem. Sikający chłopiec jest bowiem zjawiskiem dość frywolnym, natomiast goła dziewczynka, cóż... Sami sobie dopowiedzcie.

Sikająca Dziewczynka
    Co zaś się tyczy rzeczy nieprzyjemnych – odwiedzając ostatnio Brukselę z grupą młodzieży także trafiłem pod Parlament Europejski (podjechaliśmy autokarem, nie trzeba było dreptać po ościennych ulicach). Wysiedliśmy. I w owo piękne przedpołudnie przywitał nas straszny swąd szamba. Ktoś powie: cóż, zdarza się, w każdym mieście może wywalić kanalizacja (a w Warszawie to nawet często – i nie mówię o zrzucie ścieków do Wisły), stąd ten zapach. I zapewne ten ktoś miałby rację. Widząc jednak kolejne skandale korupcyjne w Unii E***pejskiej, działania tamtejszych instytucji wymierzone w suwerenne państwa członkowskie, poziom intelektualny większości europosłów można było sobie pomyśleć: nie ma przypadków, są znaki.

Efekty wprowadzania socjalizmu - kościół farny w Kostrzynie nad Odrą
    W końcu musi to upaść.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najchętniej czytane

Miara upadku

     Pierwszy raz w Brukseli byłem wiele lat temu, choć już po przystąpieniu (przy moim gorącym sprzeciwie wyrażonym w referendum akcesyjnym...