Tłumacz

1 lipca 2022

Wymarsz na Grunwald

    Był początek lipca Roku Pańskiego 2010 i wielkimi krokami zbliżała się okrągła, bo sześćsetna rocznica jednej z największych batalii średniowiecznej Europy – Bitwy pod Grunwaldem (bądź jak chce przegrana strona tego spotkania: I Bitwy pod Tannenbergiem). Czasy były nieco inne niż 100 lat temu, kiedy krakowskie – bo tylko tam można było sobie na to pozwolić – obchody 500-lecia orężnego starcia (w dużym uproszczeniu polsko-niemieckiego) przerodziły się w wielkie patriotyczne święto, okraszone premierą "Roty" Marii Konopnickiej (swego czasu był to jeden z kandydatów do zostania polskim hymnem narodowym) i odsłonięciem Pomnika Grunwaldzkiego.

Wawel w Krakowie - siedziba Jagiełły
    Tym razem główne obchody – jeśli można tak powiedzieć – odbyć się miały na oryginalnych Polach Grunwaldzkich, a głównym punktem miała być wielka inscenizacji odwzorowująca średniowieczne starcie.
Współczesny pomnik na Polach Grunwaldzkich
    Co oczywiście postawiło w gotowości wszystkie polskie (i sporą część zagranicznych) stowarzyszenia rekonstrukcji historycznej – oczywiście te zajmujące się późnym średniowieczem.
    Od siebie dodam, że koncepcja rekonstrukcji historycznej – "żywej historii" – trafia do mnie bardzo mocno. Raz, że jest to świetna zabawa, dwa, że silniej oddziałuje na dzisiejsze społeczeństwo kultury obrazkowej i pozwala ukazać im minione czasy. Poza tym stąd już niewielki krok do "archeologii doświadczalnej", której prekursorem był nieodżałowanej pamięci podróżnik i badacz Thor Heyerdal.
Obóz odpoczywającej wczesnośredniowiecznej grupy rekonstrukcyjnej w Kaliszu
    W związku z tak szeroko zakrojoną akcją jaką miała być wielka rekonstrukcja (choć Bitwa Grunwaldzka odtwarzana jest rok rocznie mniej więcej od początku XXI wieku) bractwa rycerskie bardzo się sprężyły – i w wielu miejscach na kilka tygodni przed planowaną inscenizacją odbywały się liczne średniowieczne festyny. Jako, że w sąsiednim Sieradzu prężnie działa Bractwo Rycerskie Ziemi Sieradzkiej (nota bene chorągiew sieradzka miała w nadchodzącej potrzebie odegrać niemałą rolę, właściwie ratując przed porażką wojska koalicji polsko-litewskiej) taka zabawa, pod hasłem "Wymarsz na Grunwald" (albo "Sieradz rusza na Grunwald" – było to bowiem długie dwanaście lat temu i pamięć może lekko mi zawodzić; nie chce mi się przeszukiwać internetów by przypomnieć sobie oryginalną nazwę, ale ta podana tutaj właściwie oddaje istotę sprawy; w końcu jest prawda czasu, i prawda ekranu). Daleko nie mam, wsiadłem w auto i podjechałem popatrzeć, obejrzeć, spotkać się ze znajomymi. Czy wypić kwas chlebowy – bardzo lubię, świetny w upalne dni (a taki był wtedy), no i w przeciwieństwie do piwa właściwie bezalkoholowy (mówię: właściwie, gdyż kwas, jako produkt fermentacji zawiera odrobinę etanolu, mniej więcej tyle co woda od kiszonych ogórków czy zsiadłe mleko).
Kozłów Biskupi - pamiątka przemarszu pod Grunwald
    Cała impreza odbywała się na sieradzkich błoniach, czyli nadrzecznej łące leżącej niedaleko skansenu oraz – wtedy jeszcze nieuporządkowanego – terenu po dawnym zamku. Niestety, Bractwo Rycerskie Ziemi Sieradzkiej – w przeciwieństwie na przykład do podobnej organizacji z niedalekiej Łęczycy – nie może pochwalić się warownią w której można by organizować jakieś iwenty. O tym zresztą jakiś czas temu wspominałem na blogu (dosyć dawno, więc tutaj przypominajka).
Resztki sieradzkiego zamku
Resztki łęczyckiego zamku
    Oprócz kwasu chlebowego na rozstawionych straganach można było nabyć suweniry – w dużej mierze drewniane miecze czy topory, idealne dla dzieci (oraz dla Autora i jego kolegów) – a zdaje się, że były także średniowieczne garkuchnie (choć żadna nie serwowała niestety słynnej ryby w szarym sosie piernikowym, niezwykle bogatej potrawy będącej znakiem rozpoznawczym polskiej kuchni dawnych wieków). Do tego atrakcją był niewielki turniej rycerski – sport rekonstrukcyjny będący wtedy w powijakach (mamy początek lipca, bitwa za dwa tygodnie, jeszcze zdążę o tym napisać).
Ryba w pierniku - potrawa z czasów Potrzeby Grunwaldzkiej
    W każdym razie chorągiew sieradzka wyruszyła żwawym krokiem (dzień, jak pisałem, był upalny, więc w środku metalowych zbroi musiało być dosyć ciepło) na spotkanie z resztą sił sprzymierzonej armii. Ja ruszyłem jej śladem kilka dni później, na razie zostałem w Sieradzu (jest trochę czasu do bitwy, to zdążę opisać na blogu najśmieszniejsze najciekawsze najdziwniejsze atrakcje miasta), spotkaliśmy się ponownie na Polach Grunwaldzkich – choć oczywiście w różnych rolach.
Wymarsz Chorągwi Sieradzkiej na Grunwald AD 2010
    Warto też dodać, że atak wojsk Jagiełły na ziemie Zakonu Krzyżackiego był jednym z majstersztyków ówczesnej logistyki – wystarczy wspomnieć chociażby konstrukcję mostu pontonowego na dolnej Wiśle w okolicach Świecia w celu szybkiego przerzucenia zgromadzonych wojsk na prawy brzeg rzeki. A i sama bitwa była dla Niemców Krzyżaków olbrzymią klęską (o czym za kilka dni).
Dolna Wisła - miejsce przeprawy wojsk polsko-litewskich

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najchętniej czytane

Klimat i krwawe ofiary cz. 1

     Od jakiegoś czasu się słyszy, że luminarze Unii E***pejskiej (i innych krajów należących do upadającej zachodniej cywilizacji) będą od ...