W poprzednim wpisie, mniej więcej
poświęconemu Reformacji i Janowi Kalwinowi, wyraziłem pogląd, że
cała ta afera poczęta przez Lutra niewiele w sumie zmieniła –
ludzie zostali tacy sami jak byli.
Cóż, może nie do końca tak
jest, może jednak stało się coś gorszego (tak, nie jestem fanem
Reformacji) – czego efekty widać dziś w krajach które przyjęły
nową wiarę. Zresztą wspominałem o tym lamentując o przerabianiu
świątyń – choćby i zdesakralizowanych i protestanckich na
teatry, sklepy czy biblioteki. Nie wzięło się to znikąd. Ale ad
rem.
Faktycznie, w XVI wieku, w związku z rozpowszechnianiem się druku, coraz więcej ludzi zdobywało możliwość poznawania Świata (a przynajmniej o owym poznawaniu czytania). Nauka powoli się demokratyzowała, światopogląd się rozszerzał. Kościół katolicki, z racji swoich właściwości, nie był zbyt pochopny w reagowaniu na zmiany i zło dziejące się w nim samym (standardowy kardynał powinien działać z równie głębokim namysłem co statystyczny ent z Fangornu). Na głosy nawołujące do reform generalnie słabo reagował, tym bardziej jeśli był to jakiś nieznany awanturnik (drobna uwaga: Luter nie protestował przeciwko papieskim sprzedawcom odpustów krążących po Rzeszy – zwykłe porównanie dat mówi nam, że zaczęli oni krążyć po wystąpieniach augustiańskiego mnicha). Pech chciał, że niektórzy książęta Rzeszy w tezach Lutra znaleźli furtkę do wzbogacenia się poprzez sekularyzację kościelnych majątków. Plan się powiódł, a sam Luter pokazał swój stosunek do zmian społecznych potępiając w czambuł słynną Wojnę Chłopską. Wszystko pozostało po staremu, zmienili się tylko dysponenci bogactw – i teraz łatwiej było je wydawać na zbrojenia.
Ale przecież na
blogu jesteśmy w Szwajcarii, a mówiąc o Reformacji na tych
terenach nie można nie wspomnieć o Huldrychu Zwinglim, kaznodziei w zuryskim Grossmünster, najważniejszym kościele tego kupieckiego
miasta.
Mającego zresztą niezwykle starą metrykę – podobnie
jak w Genewie nad miejscowym jeziorem w neolicie istniały tu liczne
palafity (pozostałości dwóch z tych osad w centrum Zurychu wpisano
na Listę Światowego Dziedzictwa Ludzkości UNESCO – na blogu
opisywałem takie ze Słowenii; te zuryskie są równie widoczne w
terenie, czyli wcale: jedna jest podle opery, druga, też pod wodą,
obok Bürkliplatz i budki z niezłą currywurst), a w okresie rzymskim
na wzgórzu nad rzeką Limmat zaistniała osada Turicum. Dziś na jej
miejscu, zwanym Lindenhof, rośnie sobie park z nomen omen lipami
oraz stoi budynek loży masońskiej.
O rzymskiej przeszłości
przypomina wmurowany w ścianę schodów na wzgórze nagrobek. O
pałacu z czasów Karolingów nie przypomina już nic.
W każdym
razie – rósł sobie Zurych już od czasów rzymskich na szlaku
handlowym (głównie sól), i bogacił się. Emblematycznym
landszaftem miasta są bogate domy gildii kupieckich tuż nad rzeką,
podle Grossmünster (jeśli ktoś zastanawiał się, co się stało z
pałacem karolińskim – tak, zrecyglingowano go w XI wieku,
Grossmünster nie powstało z niczego). Co o bogacących kupcach sądzę
to W. Sz. Czytelnik pewnie wie, jeśli czytał te kilka wpisów o
Imperium Weneckim (to, że miłość do złota to atawizm też gdzieś
twierdziłem). Otóż mamona nie lubi konkurencji, a bogaty Łaską
Boską przejmować się nie będzie. Ani jakimiś zakazami. I tak oto
w czasie Wielkiego Postu Roku Pańskiego 1522 w mieście wybucha
afera zwana kiełbaskową. Otóż na kolacji – zapewne wystawnej – u
miejskiego drukarza spożywane jest mięso. Oburzenie zdaje się
powszechne, ale jest ktoś, kto staje w obronie łamiących kościelne
zakazy. To duchowny, główny kaznodzieja w Grossmünster, Huldrych
Zwingli. Powołując się na Biblię i wolność chrześcijańską
dowodzi, że posty są sprzeczne z Ewangelią. Trzy tygodnie później
rozprawka O wolności wyboru pokarmów jest już wydana drukiem – w
końcu Zwingli wziął w obronę drukarza. Taka postawa to woda na
młyn bogatym kupcom – nie w smak im przecież różne zakazy i
nakazy kościelne (sam kaznodzieja też nie jest święty: posługując
w Kościele ma kochankę, po zwycięstwie Reformacji w Zurychu weźmie
z nią ślub): plwać na reguły, róbta co chceta. Zurych decyzją
swoich władz zostaje pierwszym protestanckim kantonem Starej
Konfederacji Szwajcarskiej.
Z neofickim zapałem Zwingli i
zuryscy mieszczanie ruszają ogniem i mieczem nawracać okoliczne
kantony (cóż, nic się nie zmienia, jak wspominałem). Po kilku
latach – dwa przed przybyciem Kalwina do Genewy, i dwa lata po tym
jak Zwingli pokłócił się z Lutrem; jakoś Protestanci zaczęli od
samego początku dzielić się na coraz liczniejsze denominacje –
historia byłego kaznodziei znajduje swój tragiczny finał. W czasie
kolejnej wojny z katolickimi sąsiadami Zwingli zostaje pojmany.
Przeciwnicy dają mu wybór – albo wróci do katolicyzmu, albo
zostanie stracony. I tu wielki szacunek dla pana Huldrycha: pozostał
wierny swoim (błędnym czy nie, nie jest to istotne) przekonaniom i
został zdekapitowany.
Następcy Zwingliego tacy twardzi nie są –
może dlatego, że Protestantyzm narodził się z idei źle pojętej
wolności, i nie wymaga. A jeśli coś nie jest wymagające, to nie
jest warte by za to umierać. Albo chociaż uczęszczać na
nabożeństwa, stąd świątynie w krajach protestanckich nie tylko
świecą pustkami, a wręcz znikają (o czym wszak pisałem). Do tego
wyznania te ciągle się dzielą, w Amazonii poznałem pewnego misjonarza
(olbrzymi amerykański redneck, Joe, strasznie sympatyczny, i jak na
obywatela USA mający nawet jakąś wiedzę o Świecie – choć
zdziwiła go historia powstania napoju Fanta; tak, tego wymyślonego
przez Niemców nazistów), który na moje pytanie do jakiej
denominacji należy odpowiedział: swojej własnej.
Dzisiaj
Zurych to najważniejsze centrum bankowe Szwajcarii (to tu Kwinto
kupił i wysłał Kramerowi słynne czekoladki) – pieniądze
trzymają tam prawie wszyscy, a Szwajcarzy tylko się na tym bogacą.
Zwłaszcza w czasie wojen.
A co do tych ostatnich – to właśnie
z dworca w Zurychu (Bahnofstrasse to najbogatsza i najbardziej
reprezentacyjna ulica w mieście) do Petersburga z misją zniszczenia
Imperium Rosyjskiego ruszyli Lenin i Trocki z towarzyszami.
Katedra w Genewie |
Faktycznie, w XVI wieku, w związku z rozpowszechnianiem się druku, coraz więcej ludzi zdobywało możliwość poznawania Świata (a przynajmniej o owym poznawaniu czytania). Nauka powoli się demokratyzowała, światopogląd się rozszerzał. Kościół katolicki, z racji swoich właściwości, nie był zbyt pochopny w reagowaniu na zmiany i zło dziejące się w nim samym (standardowy kardynał powinien działać z równie głębokim namysłem co statystyczny ent z Fangornu). Na głosy nawołujące do reform generalnie słabo reagował, tym bardziej jeśli był to jakiś nieznany awanturnik (drobna uwaga: Luter nie protestował przeciwko papieskim sprzedawcom odpustów krążących po Rzeszy – zwykłe porównanie dat mówi nam, że zaczęli oni krążyć po wystąpieniach augustiańskiego mnicha). Pech chciał, że niektórzy książęta Rzeszy w tezach Lutra znaleźli furtkę do wzbogacenia się poprzez sekularyzację kościelnych majątków. Plan się powiódł, a sam Luter pokazał swój stosunek do zmian społecznych potępiając w czambuł słynną Wojnę Chłopską. Wszystko pozostało po staremu, zmienili się tylko dysponenci bogactw – i teraz łatwiej było je wydawać na zbrojenia.
![]() |
Pomnik Reformacji w Genewie |
![]() |
Widok na stare miasto z Lindenhofu: Limmat, budynki gildii i wieże Grossmünster |
![]() |
Wzgórze Lindenhof i fontanna upamiętniająca zuryskie kobiety broniące miasta przed Habsburgami w 1292 roku |
![]() |
Turicum - rzymski nagrobek |
![]() |
Grossmünster |
![]() |
Jezioro Zuryskie skrywające starożytne palafity |
![]() |
Zuryskie stare miasto |
![]() |
Bahnfofstrasse |
![]() |
Pałac Zimowy w Petersburgu, zdobyty przez terrorystów Lenina i Trockiego |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz