10 000 lat BP – befor present, czyli
"przed dniem dzisiejszym" – na niewielkim archipelagu na
Morzu Śródziemnym powstała niezwykła cywilizacja. Niezwykła, bo
jedna z pierwszych na Świecie. Jedyne, co po niej pozostało to
kilkanaście przedziwnych zabytków – świątyń oraz jeden
podziemny kompleks w Ħal Saflieni (i kompleks, i świątynie wpisane
są na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO). Oraz kilka teorii
spiskowych.
Pierwsze świątynie w Europie |
Na przykład taka, że owe maltańskie
– bo o Maltę tu chodzi – megality (z greckiego "wielkie
kamienie"; starożytni, ale to naprawdę starożytni ludzie
mieli dziwną manię budowania olbrzymim nakładem kosztów wielkich
konstrukcji, czasem ziemnych, czasem drewnianych, a czasem
kamiennych; bywało, że używano wszystkich technik na raz, czego
przykładem jest chyba najsłynniejsza megalityczna budowla, kompleks
w Stonehenge; w Polsce też mamy megality) to oczywiście pozostałość
Atlantydy. Cóż, maltańska cywilizacja zaginęła w otchłani czasu
tak dawno, że Egipcjanie, sprawcy mitu o Atlantydzie jeszcze nie
myśleli nawet o budowie najmniejszej nawet piramidy.
Stanowisko archeologiczne |
Bo to, że wszystkie megalityczne
budowle powstały przy pomocy dysponującymi nieziemską technologią
kosmitami, to wiadomo, nie? No właśnie.
Na tą chwilę maltańskie obiekty
uznawane są za najstarsze budowle w Europie (oczywiście,
paleolityczne malarstwo jaskiniowe jest starsze, ale artyści z
Lascaux czy Altamiry nie wznosili budowli ani nie uprawiali roli) i
wiązane są z pierwszymi osiadłymi społecznościami w tej części
Świata.
Najstarsze dotychczas znalezione
budowle to kompleksy świątynne w Gobekli Tepe w Turcji. Jeszcze ich
nie widziałem, ale chcę – niedaleko wojna w Syrii czy Iraku, więc
trzeba się spieszyć. Gobekli Tepe uznaje się za miejsce, gdzie
mogła wynaleziona zostać uprawa roli – tym bardziej, że w
okolicy dzięki badaniom genetycznym odkryto przodka pszenicy
(Triticum sp.), najpopularniejszego zboża na Ziemi.
Bogini z neolitu |
W każdym razie wsiadłem w samolot i
wylądowałem na maltańskim bardzo kameralnym lotnisku. Była połowa
listopada, choć pogoda jeszcze całkiem letnia. To ważne.
Jeśli chodzi o wodę na Malcie –
na wyspie nie ma za dużo źródeł słodkiej, więc w
miesiącach zimowych deszcze są bardzo ważne – uzupełniają wody
gruntowe oraz napełniają cysterny (nawet w kranach woda płynie lekko słona - jest odsalana z morza. Patrząc na bezchmurne niebo nie
chciało mi się wierzyć w te maltańskie deszcze, ale sporo relacji
jednak mnie przekonało.
- Piękny kościół – stwierdziłem
kiedy wjechałem do miasteczka Siġġiewi i zacząłem szarpać
kierowcę lokalnego autobusu, że chcę tu wysiąść.
- Hej, ale to nie tu chciałeś
wysiąść – odparł mi pełen angielskiej flegmy kierowca;
faktycznie, poprosiłem go, żeby dał mi znać kiedy mam wysiąść,
by zobaczyć olbrzymie klify Malty.
- Tak, racja – zgodziłem się –
Ale tu jest tak pięknie...
Kierowca popatrzył na mnie bez słowa,
ale zatrzymał się, choć już dawno minęliśmy przystanek w tej
nieznanej turystycznie niewielkiej miejscowości. Zresztą byłem
chyba jedynym turystą w busie (poza sezonem miejscowa komunikacja
jeździ dosyć pusta i – co ważne dla inostrańców – potrafi
przyjechać na przystanek sporo przed czasem; w sezonie autobusy
jeżdżą pełne, więc czasem na przystanku się nie zatrzymują).
Wysiadłem – i w okresie pomiędzy zwiedzaniem jednej megalitycznej
świątyni a wizytą w dawnej stolicy wyspy Mdinie – zacząłem się
zachwycać miejscowymi barokowymi kościołami. Były przepiękne.
Robiąc zdjęcie za zdjęciem wyszedłem jezdnię – i po chwili
poczułem, że ktoś za mną stoi. Czasem da się to wyczuć.
Odwróciłem się, była to niewielka staruszka. Uśmiechnęła się.
- Pilnuję, żeby żadne auto cię nie
rozjechało – wyjaśniła.
- Dziękuję – odparłem – Piękny
kościół.
- Świętego Mikołaja. Wspaniale
wygląda w środku, ale odkąd mamy tu niedaleko obóz uchodźców,
musimy zamykać, wiesz...
Kiwnąłem głową. Nie pytałem, czy
zdarzyła się poważna profanacja, czy to profilaktyka, szybko
zmieniłem temat, bo staruszka posmutniała (niestety, to częsty –
i w imię przeklętej poprawności politycznej – przemilczany
problem z migrantami z krajów niechrześcijańskich).
Kościół św Mikołaja |
- U mnie w mieście też jest kościół
św Mikołaja – stwierdziłem – Niedługo będziecie mieć
odpust (EDIT: info dla niewierzących - w Kościele Rzymskokatolickim wspomnienie świętego biskupa Mikołaja z Miry jest właśnie 6-ego grudnia).
- Nie – kobieta znowu się
uśmiechnęła – Przenieśliśmy uroczystość na sierpień. 6
grudnia pogoda jest nie taka. Zimno i pada.
Nie uwierzyłem, dopiero jakiś czas
później kolega z którym wielokrotnie zwiedzaliśmy odległe kraje,
a z którym trochę przypadkowo spotkaliśmy się na wtedy na Malcie
(przyleciał kilka dni po mnie, odleciał również parę dni potem)
powiedział:
- Stary, jak odleciałeś w końcu
złapał mnie deszcz. Uwierz mi, tu jak pada, to pada szczerze.
Ściana wody.
Ale miałem szczęście, na mnie nie
padało, mogłem do woli zwiedzać megality oraz pozostałości po
Joannitach, dzielnie broniących wyspy krzyżowcach.
Nawet – kiedy już wspomniany kolega
dołączył – udaliśmy się na drugą wyspę archipelagu, Gozo.
Także ozdobiona jest ona megalitycznymi świątyniami, posiada
fortyfikacje z czasów krzyżowców oraz miała słynny skalny łuk
"Błękitne Okno".
Nieistniejący łuk skalny na Gozo |
- Dawaj, włazimy na górę –
powiedział kolega.
- Ej, patrz, tu świeże barierki są.
Płotek. Po coś to postawili.
- Tam jacyś łażą.
- E...
Azure Window zobaczyliśmy za to z
powierzchni morza, podpłynęliśmy małą łódką – zanim po
dwóch miesiącach runęło na zawsze.
Jak widać, nie tylko neolityczna
cywilizacja przeminęła bez śladu.
Nie przeminęły za to dziwne,
wyżłobione w maltańskich skałach koleiny. Mają one podobno
charakter typowo antropogeniczny, ale nie spotkałem żadnej, więc
trudno mi się wypowiadać (najciekawsza teoria – poza pozaziemskim
pochodzeniem tych śladów – to, że to Atlanci dla transportu
swoich zdobyczy cywilizacyjnych wyżłobili...).
Poza megalitycznymi świątyniami,
pobytem Świętego Pawła Apostoła i systemem obronnym Joannitów
ma Malta też plaże, kluby i wioskę Papaja – więc najważniejsze
atrakcje są, jak zwykle, spychane na dalszy plan. Bo co kogo
obchodzą jakieś kamienie.
Wieża strażnicza na klifie |
Port |
Kotek. Raczej Parchatek niż słodziak, ale co tam. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz