Tłumacz

15 maja 2020

Pierwsza cywilizacja

   10 000 lat BP – befor present, czyli "przed dniem dzisiejszym" – na niewielkim archipelagu na Morzu Śródziemnym powstała niezwykła cywilizacja. Niezwykła, bo jedna z pierwszych na Świecie. Jedyne, co po niej pozostało to kilkanaście przedziwnych zabytków – świątyń oraz jeden podziemny kompleks w Ħal Saflieni (i kompleks, i świątynie wpisane są na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO). Oraz kilka teorii spiskowych.
Pierwsze świątynie w Europie

   Na przykład taka, że owe maltańskie – bo o Maltę tu chodzi – megality (z greckiego "wielkie kamienie"; starożytni, ale to naprawdę starożytni ludzie mieli dziwną manię budowania olbrzymim nakładem kosztów wielkich konstrukcji, czasem ziemnych, czasem drewnianych, a czasem kamiennych; bywało, że używano wszystkich technik na raz, czego przykładem jest chyba najsłynniejsza megalityczna budowla, kompleks w Stonehenge; w Polsce też mamy megality) to oczywiście pozostałość Atlantydy. Cóż, maltańska cywilizacja zaginęła w otchłani czasu tak dawno, że Egipcjanie, sprawcy mitu o Atlantydzie jeszcze nie myśleli nawet o budowie najmniejszej nawet piramidy.
Stanowisko archeologiczne
   Bo to, że wszystkie megalityczne budowle powstały przy pomocy dysponującymi nieziemską technologią kosmitami, to wiadomo, nie? No właśnie.
   Na tą chwilę maltańskie obiekty uznawane są za najstarsze budowle w Europie (oczywiście, paleolityczne malarstwo jaskiniowe jest starsze, ale artyści z Lascaux czy Altamiry nie wznosili budowli ani nie uprawiali roli) i wiązane są z pierwszymi osiadłymi społecznościami w tej części Świata.
   Najstarsze dotychczas znalezione budowle to kompleksy świątynne w Gobekli Tepe w Turcji. Jeszcze ich nie widziałem, ale chcę – niedaleko wojna w Syrii czy Iraku, więc trzeba się spieszyć. Gobekli Tepe uznaje się za miejsce, gdzie mogła wynaleziona zostać uprawa roli – tym bardziej, że w okolicy dzięki badaniom genetycznym odkryto przodka pszenicy (Triticum sp.), najpopularniejszego zboża na Ziemi.
Bogini z neolitu
   W każdym razie wsiadłem w samolot i wylądowałem na maltańskim bardzo kameralnym lotnisku. Była połowa listopada, choć pogoda jeszcze całkiem letnia. To ważne.
   Jeśli chodzi o wodę na Malcie – na wyspie nie ma za dużo źródeł słodkiej, więc w miesiącach zimowych deszcze są bardzo ważne – uzupełniają wody gruntowe oraz napełniają cysterny (nawet w kranach woda płynie lekko słona - jest odsalana z morza. Patrząc na bezchmurne niebo nie chciało mi się wierzyć w te maltańskie deszcze, ale sporo relacji jednak mnie przekonało.
   - Piękny kościół – stwierdziłem kiedy wjechałem do miasteczka Siġġiewi i zacząłem szarpać kierowcę lokalnego autobusu, że chcę tu wysiąść.
   - Hej, ale to nie tu chciałeś wysiąść – odparł mi pełen angielskiej flegmy kierowca; faktycznie, poprosiłem go, żeby dał mi znać kiedy mam wysiąść, by zobaczyć olbrzymie klify Malty.
   - Tak, racja – zgodziłem się – Ale tu jest tak pięknie...
   Kierowca popatrzył na mnie bez słowa, ale zatrzymał się, choć już dawno minęliśmy przystanek w tej nieznanej turystycznie niewielkiej miejscowości. Zresztą byłem chyba jedynym turystą w busie (poza sezonem miejscowa komunikacja jeździ dosyć pusta i – co ważne dla inostrańców – potrafi przyjechać na przystanek sporo przed czasem; w sezonie autobusy jeżdżą pełne, więc czasem na przystanku się nie zatrzymują). Wysiadłem – i w okresie pomiędzy zwiedzaniem jednej megalitycznej świątyni a wizytą w dawnej stolicy wyspy Mdinie – zacząłem się zachwycać miejscowymi barokowymi kościołami. Były przepiękne. Robiąc zdjęcie za zdjęciem wyszedłem jezdnię – i po chwili poczułem, że ktoś za mną stoi. Czasem da się to wyczuć. Odwróciłem się, była to niewielka staruszka. Uśmiechnęła się.
   - Pilnuję, żeby żadne auto cię nie rozjechało – wyjaśniła.
   - Dziękuję – odparłem – Piękny kościół.
   - Świętego Mikołaja. Wspaniale wygląda w środku, ale odkąd mamy tu niedaleko obóz uchodźców, musimy zamykać, wiesz...
   Kiwnąłem głową. Nie pytałem, czy zdarzyła się poważna profanacja, czy to profilaktyka, szybko zmieniłem temat, bo staruszka posmutniała (niestety, to częsty – i w imię przeklętej poprawności politycznej – przemilczany problem z migrantami z krajów niechrześcijańskich).
Kościół św Mikołaja
   - U mnie w mieście też jest kościół św Mikołaja – stwierdziłem – Niedługo będziecie mieć odpust (EDIT: info dla niewierzących - w Kościele Rzymskokatolickim wspomnienie świętego biskupa Mikołaja z Miry jest właśnie 6-ego grudnia).
   - Nie – kobieta znowu się uśmiechnęła – Przenieśliśmy uroczystość na sierpień. 6 grudnia pogoda jest nie taka. Zimno i pada.
   Nie uwierzyłem, dopiero jakiś czas później kolega z którym wielokrotnie zwiedzaliśmy odległe kraje, a z którym trochę przypadkowo spotkaliśmy się na wtedy na Malcie (przyleciał kilka dni po mnie, odleciał również parę dni potem) powiedział:
   - Stary, jak odleciałeś w końcu złapał mnie deszcz. Uwierz mi, tu jak pada, to pada szczerze. Ściana wody.
   Ale miałem szczęście, na mnie nie padało, mogłem do woli zwiedzać megality oraz pozostałości po Joannitach, dzielnie broniących wyspy krzyżowcach.
   Nawet – kiedy już wspomniany kolega dołączył – udaliśmy się na drugą wyspę archipelagu, Gozo. Także ozdobiona jest ona megalitycznymi świątyniami, posiada fortyfikacje z czasów krzyżowców oraz miała słynny skalny łuk "Błękitne Okno".
Nieistniejący łuk skalny na Gozo

   - Dawaj, włazimy na górę – powiedział kolega.
   - Ej, patrz, tu świeże barierki są. Płotek. Po coś to postawili.
   - Tam jacyś łażą.
   - E...
  Azure Window zobaczyliśmy za to z powierzchni morza, podpłynęliśmy małą łódką – zanim po dwóch miesiącach runęło na zawsze.
   Jak widać, nie tylko neolityczna cywilizacja przeminęła bez śladu.
   Nie przeminęły za to dziwne, wyżłobione w maltańskich skałach koleiny. Mają one podobno charakter typowo antropogeniczny, ale nie spotkałem żadnej, więc trudno mi się wypowiadać (najciekawsza teoria – poza pozaziemskim pochodzeniem tych śladów – to, że to Atlanci dla transportu swoich zdobyczy cywilizacyjnych wyżłobili...).
   Poza megalitycznymi świątyniami, pobytem Świętego Pawła Apostoła i systemem obronnym Joannitów ma Malta też plaże, kluby i wioskę Papaja – więc najważniejsze atrakcje są, jak zwykle, spychane na dalszy plan. Bo co kogo obchodzą jakieś kamienie.
Wieża strażnicza na klifie
Port
   A szkoda. Te maltańskie świątynie sprzed 10 tysięcy lat powstały w okresie, kiedy porzucaliśmy koczowniczy tryb życia i zaczynaliśmy budować osiadłą cywilizację. Właściwie na tym etapie – rolniczym – zatrzymaliśmy się do tej pory (i nic nie wskazuje, żebyśmy poszli gdzieś dalej), ino troszkę się rozwinęliśmy. A te kupy kamieni to pierwszy etap prowadzący do lotów na Księżyc, energii atomowej i słodkich kotków w Internetach.
Kotek. Raczej Parchatek niż słodziak, ale co tam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najchętniej czytane

Imeretia i Złoty Wiek

     Jak wspominałem, chrześcijaństwo trafiło do Gruzji na początku IV wieku po Chrystusie, i przyszło tu z Armenii (która była pierwszym of...