Historia tytułowych latynoskich
bimbrowników zaczyna się kilka tysięcy lat wstecz – według
Gruzinów na Kaukazie. Tam bowiem znaleziono najstarsze ślady
produkcji wina.
Powstawanie owego napoju jest procesem
biotechnologicznym w którym drożdże (czyli jakby nie było grzyby)
przerabiają zawarte w jagodach krzewu winnego cukry na alkohol.
|
Winne grona
|
Jakiś czas później – nazwa "alkohol", al-kuhl wskazuje, że mogło to być w krajach arabskich, bądź
przez Arabów opanowanych – nauczono się otrzymywać bardziej
stężony alkohol. Znaczy, mocniejszy. I tak narodziło się
bimbrownictwo.
Podbój Ameryk spowodował, że owa
dziedzina przemysłu (raczej przemysłu niż rolnictwa – uważam
tak jako przedstawiciel państwa leżącego w tzw. pasie wódczanym,
gdzie mocny alkohol jest nie tylko produkowany, ale i namiętnie
spożywany; nie tylko zresztą mocny) zagościła także w Nowym
Świecie. Wcześniej raczej się tu nie destylowało. Indianie,
należący do żółtej odmiany człowieka, na działanie alkoholu są
bardzo wrażliwi, co nie znaczy, że nie spożywali (choć to różnie
bywało – u Azteków za drugie publiczne upicie się była kara
śmierci; pić mogli tylko starcy powyżej bodajże 60 roku życia;
wtedy to hulaj dusza, piekła nie ma). Sztandarowym przykładem jest
napój sporządzany z kukurydzy – chicha. Smakuje średnio, średni
ma też woltaż – ale jest amerykańskim wynalazkiem. Jako środek
odurzający alkohol ten był także używany w ceremoniach
religijnych prekolumbijskiej Ameryki.
|
Andyjski sprzedawca chichy
|
Konkwista przyniosła na tym polu
ogromne zmiany – przede wszystkim religię chrześcijańską, która
w liturgii używa wina. Niezbyt wielkich ilości, ale zawsze (jak
chodzi o Komunię Świętą raczej tu nie ma interkulturacji – musi
być chleb i wino). Założono więc w Amerykach pierwsze winnice.
Swoją drogą przyjęcie chrześcijaństwa także przez europejskie
państwa leżące poza terenami dawnego Imperium Rzymskiego
spowodowało rozszerzenie się uprawy winorośli – co prawda
gnieźnieńskie winnice się nie zachowały, ale w Pradze na
Hradczanach nadal uprawia się winorośl. Węgierskie winnice są starsze,
pochodzą z czasów rzymskich.
|
Rekonstruowane winnice w Polsce
|
Okazało się, że winorośl w Ameryce
przyjęła się całkiem nieźle. W naszych sklepach jest wiele win
kalifornijskich a trafiają się też argentyńskie. Peruwiańskich
chyba nie ma – ale także tu się wino produkuje – także z
jednego z moich ulubionych szczepów, muskatu. Mieszkańcy okolic
Pisco – na wybrzeżu – zaczęli jednak robić z wina mocniejszy
trunek. Był to odpowiednik włoskiej grappy – a nazwany został
pisco.
|
Pisco sour - drink na bazie pisco i białek jaj kurzych
|
W wytwórniach tego alkoholu byłem
dwukrotnie – raz w wielkim zakładzie, za drugim razem w mniejszej,
rzemieślniczej, bodedze. I powiem tak – w smaku w sumie nie ma
większej różnicy. I to grappa, i to. Ale.
Zakład w Ocucaje, mimo pięknego
położenia i dużych mocy przerobowych nijak ma się do klimatu
bodegi w Ice. Dopiero co o tym pisałem, ale powtórzę się: ta
winiarnia jest istnym muzeum, i każdemu będę polecał wizytę (o czaszkach wspominałem w poprzednim wpisie, czy o wypchanych uchatkach i stągwiach na bimber - musicie sami sprawdzić).
Oraz skosztowanie miejscowych produktów – w tym słynnego drinka
pisco sour. Generalnie nie jestem fanem drinków – ale spróbować
wypada. Zwłaszcza, że to podobno modne. Poniżej niewielka galeria z obu bimbrowni:
|
Przemysłowa bimbrownia w Ocucaje
|
|
Ocucaje - ośrodek wypoczynkowy w bimbrowni (z czasów przed trzęsieniem ziemi
|
|
Ica - bimbrownia z klimatem
|
|
Ica - uchatka, kajman, stągwie na pisco i prekolumbijska ceramika
|
|
Ica - sztuka prekolumbijska i mumie
|
|
Mumia |
Samo pisco – poza tym, że jest
zarzewiem międzynarodowego konfliktu, o czym na koniec – nadaje się
także do macerowania w nim różnych innych substancji czy tam
elementów. Owoców na przykład. Czasem wychodzą z tego wspaniałe
rzeczy – jak pewien napój który zawsze kupuję sobie na
niewielkim stoisku w oazie Huacachina (to jest właśnie ten powód,
dla którego warto odwiedzić Icę). Do butelki wkłada się pędy
zioła zwanego hierba luisa (można pić z tego normalną herbatkę,
jest taka ożywczo-cytrynowa, ale z bardzo charakterystycznym
posmakiem) i zalewa bimbrem grappą pisco. Efekt jest wspaniały –
także wizualnie. Na dodatek ziele jest tak intensywne, że po
wypiciu (dla zdrowotności oczywiście) maceratu można zalać je
jeszcze raz jakimś innym mocnym trunkiem.
|
Drugie z lewej pisco z hierbą luisą
|
A co do konfliktu o pisco: otóż dziś
produkowane jest w dwóch krajach – Peru i Chile. I to jest
problem. Peruwiańczycy wychodzą z założenia, że skoro nazwa
trunku pochodzi od miasta Pisco, leżącego nie gdzie indziej jak w
Peru, to pisco można produkować tylko u nich. W deklaracji celnej
wjeżdżając do kraju należy zaznaczyć, że nie wwozi się
produktu o nazwie pisco wyprodukowanego w innym kraju (czyli w Chile)
– chyba, że się wwozi. Nie jestem jednak pewny, czy wystarczy
zapłacić cło, czy może wezmą, zabiorą i wyleją. Nie wwoziłem.
Na to Chilijczycy (niezbyt lubiani w
Peru, bo bogatsi i inne takie; taksówkarz w Limie skwitował ich
krótkim – dobry Chilijczyk to martwy Chilijczyk) odpowiadają:
hola, hola, panie Peruwiańczyk! Może i pisco pochodzi od was, ale
przecież Chile też tworzyło hiszpańskie Wicekrólestwo Peru, a
wcześniej inkaskie Tihuantansuyu. A poza tym my produkujemy więcej
tego zacnego trunku, więc będziemy go sprzedawać pod taką nazwą,
pod jaką chcemy.
W całym tym konflikcie chodzi
oczywiście nie tylko o dumę narodową, ale i o realne zyski z
eksportu znanej marki.
Ktoś powie – no masz, Dzikie Kraje
to się o byle pierdołę będą kłócić.
Cóż, po traktacie w Tiranon
sankcjonującym rozbiór Królestwa Węgier część winiarskiego
regionu Tokaj znalazła się w Czechosłowacji. Dziś więc jednym ze
słowackich win jest tokaj. Co niemożebnie obrusza Węgrów –
tokaj jest nasz, myśmy go zawsze produkowali, mówią. Owszem,
odpowiadają Słowacy, tokaj jest węgierski, tu nie ma wątpliwości,
ale przecież dobry cesarz Franciszek Józef (strzelam – ale kaiser-kiraly
Franz Josef/Ferenc Jozsef panował tak długo, że są spore szanse,
że to właśnie on nawywijał) nadał przywilej produkcji tego trunku
określonemu regionowi – a fragment jest u nas. Więc możemy robić
oryginalny tokaj. Taka sytuacja.
Spór ten, bez korekty granic, wygląda
na nierozstrzygalny.
|
Pozsony/Pożoń/Bratysława - jedna z historycznych stolic Królestwa Węgier
|
No, i warto pamiętać, że nadmiar
alkoholu czasem powoduje agresję i zbędne konflikty.
Będzie już tego Peru - następne wpisy skupią się na całkiem innej części Ziemi. Póki co jednak, delektując się pisco, zawołajmy tłumnie: "KAUSAIPA".
Co w języku keczua znaczy "na zdrowie".
Robi wrażenie
OdpowiedzUsuń