Tłumacz

26 marca 2021

Latynoscy bimbrownicy

    Historia tytułowych latynoskich bimbrowników zaczyna się kilka tysięcy lat wstecz – według Gruzinów na Kaukazie. Tam bowiem znaleziono najstarsze ślady produkcji wina.
    Powstawanie owego napoju jest procesem biotechnologicznym w którym drożdże (czyli jakby nie było grzyby) przerabiają zawarte w jagodach krzewu winnego cukry na alkohol.

Winne grona

    Jakiś czas później – nazwa "alkohol", al-kuhl wskazuje, że mogło to być w krajach arabskich, bądź przez Arabów opanowanych – nauczono się otrzymywać bardziej stężony alkohol. Znaczy, mocniejszy. I tak narodziło się bimbrownictwo.
    Podbój Ameryk spowodował, że owa dziedzina przemysłu (raczej przemysłu niż rolnictwa – uważam tak jako przedstawiciel państwa leżącego w tzw. pasie wódczanym, gdzie mocny alkohol jest nie tylko produkowany, ale i namiętnie spożywany; nie tylko zresztą mocny) zagościła także w Nowym Świecie. Wcześniej raczej się tu nie destylowało. Indianie, należący do żółtej odmiany człowieka, na działanie alkoholu są bardzo wrażliwi, co nie znaczy, że nie spożywali (choć to różnie bywało – u Azteków za drugie publiczne upicie się była kara śmierci; pić mogli tylko starcy powyżej bodajże 60 roku życia; wtedy to hulaj dusza, piekła nie ma). Sztandarowym przykładem jest napój sporządzany z kukurydzy – chicha. Smakuje średnio, średni ma też woltaż – ale jest amerykańskim wynalazkiem. Jako środek odurzający alkohol ten był także używany w ceremoniach religijnych prekolumbijskiej Ameryki.

Andyjski sprzedawca chichy

    Konkwista przyniosła na tym polu ogromne zmiany – przede wszystkim religię chrześcijańską, która w liturgii używa wina. Niezbyt wielkich ilości, ale zawsze (jak chodzi o Komunię Świętą raczej tu nie ma interkulturacji – musi być chleb i wino). Założono więc w Amerykach pierwsze winnice. Swoją drogą przyjęcie chrześcijaństwa także przez europejskie państwa leżące poza terenami dawnego Imperium Rzymskiego spowodowało rozszerzenie się uprawy winorośli – co prawda gnieźnieńskie winnice się nie zachowały, ale w Pradze na Hradczanach nadal uprawia się winorośl. Węgierskie winnice są starsze, pochodzą z czasów rzymskich.

Rekonstruowane winnice w Polsce

    Okazało się, że winorośl w Ameryce przyjęła się całkiem nieźle. W naszych sklepach jest wiele win kalifornijskich a trafiają się też argentyńskie. Peruwiańskich chyba nie ma – ale także tu się wino produkuje – także z jednego z moich ulubionych szczepów, muskatu. Mieszkańcy okolic Pisco – na wybrzeżu – zaczęli jednak robić z wina mocniejszy trunek. Był to odpowiednik włoskiej grappy – a nazwany został pisco.

Pisco sour - drink na bazie pisco i białek jaj kurzych

    W wytwórniach tego alkoholu byłem dwukrotnie – raz w wielkim zakładzie, za drugim razem w mniejszej, rzemieślniczej, bodedze. I powiem tak – w smaku w sumie nie ma większej różnicy. I to grappa, i to. Ale.
    Zakład w Ocucaje, mimo pięknego położenia i dużych mocy przerobowych nijak ma się do klimatu bodegi w Ice. Dopiero co o tym pisałem, ale powtórzę się: ta winiarnia jest istnym muzeum, i każdemu będę polecał wizytę (o czaszkach wspominałem w poprzednim wpisie, czy o wypchanych uchatkach i stągwiach na bimber - musicie sami sprawdzić). Oraz skosztowanie miejscowych produktów – w tym słynnego drinka pisco sour. Generalnie nie jestem fanem drinków – ale spróbować wypada. Zwłaszcza, że to podobno modne. Poniżej niewielka galeria z obu bimbrowni:

Przemysłowa bimbrownia w Ocucaje
Ocucaje - ośrodek wypoczynkowy w bimbrowni (z czasów przed trzęsieniem ziemi
Ica - bimbrownia z klimatem
Ica - uchatka, kajman, stągwie na pisco i prekolumbijska ceramika
Ica - sztuka prekolumbijska i mumie
Mumia

    Samo pisco – poza tym, że jest zarzewiem międzynarodowego konfliktu, o czym na koniec – nadaje się także do macerowania w nim różnych innych substancji czy tam elementów. Owoców na przykład. Czasem wychodzą z tego wspaniałe rzeczy – jak pewien napój który zawsze kupuję sobie na niewielkim stoisku w oazie Huacachina (to jest właśnie ten powód, dla którego warto odwiedzić Icę). Do butelki wkłada się pędy zioła zwanego hierba luisa (można pić z tego normalną herbatkę, jest taka ożywczo-cytrynowa, ale z bardzo charakterystycznym posmakiem) i zalewa bimbrem grappą pisco. Efekt jest wspaniały – także wizualnie. Na dodatek ziele jest tak intensywne, że po wypiciu (dla zdrowotności oczywiście) maceratu można zalać je jeszcze raz jakimś innym mocnym trunkiem.

Drugie z lewej pisco z hierbą luisą

    A co do konfliktu o pisco: otóż dziś produkowane jest w dwóch krajach – Peru i Chile. I to jest problem. Peruwiańczycy wychodzą z założenia, że skoro nazwa trunku pochodzi od miasta Pisco, leżącego nie gdzie indziej jak w Peru, to pisco można produkować tylko u nich. W deklaracji celnej wjeżdżając do kraju należy zaznaczyć, że nie wwozi się produktu o nazwie pisco wyprodukowanego w innym kraju (czyli w Chile) – chyba, że się wwozi. Nie jestem jednak pewny, czy wystarczy zapłacić cło, czy może wezmą, zabiorą i wyleją. Nie wwoziłem.
    Na to Chilijczycy (niezbyt lubiani w Peru, bo bogatsi i inne takie; taksówkarz w Limie skwitował ich krótkim – dobry Chilijczyk to martwy Chilijczyk) odpowiadają: hola, hola, panie Peruwiańczyk! Może i pisco pochodzi od was, ale przecież Chile też tworzyło hiszpańskie Wicekrólestwo Peru, a wcześniej inkaskie Tihuantansuyu. A poza tym my produkujemy więcej tego zacnego trunku, więc będziemy go sprzedawać pod taką nazwą, pod jaką chcemy.
    
W całym tym konflikcie chodzi oczywiście nie tylko o dumę narodową, ale i o realne zyski z eksportu znanej marki.
    Ktoś powie – no masz, Dzikie Kraje to się o byle pierdołę będą kłócić.
    Cóż, po traktacie w Tiranon sankcjonującym rozbiór Królestwa Węgier część winiarskiego regionu Tokaj znalazła się w Czechosłowacji. Dziś więc jednym ze słowackich win jest tokaj. Co niemożebnie obrusza Węgrów – tokaj jest nasz, myśmy go zawsze produkowali, mówią. Owszem, odpowiadają Słowacy, tokaj jest węgierski, tu nie ma wątpliwości, ale przecież dobry cesarz Franciszek Józef (strzelam – ale kaiser-kiraly Franz Josef/Ferenc Jozsef panował tak długo, że są spore szanse, że to właśnie on nawywijał) nadał przywilej produkcji tego trunku określonemu regionowi – a fragment jest u nas. Więc możemy robić oryginalny tokaj. Taka sytuacja.
    Spór ten, bez korekty granic, wygląda na nierozstrzygalny.

Pozsony/Pożoń/Bratysława - jedna z historycznych stolic Królestwa Węgier

    No, i warto pamiętać, że nadmiar alkoholu czasem powoduje agresję i zbędne konflikty.


    Będzie już tego Peru - następne wpisy skupią się na całkiem innej części Ziemi. Póki co jednak, delektując się pisco, zawołajmy tłumnie: "KAUSAIPA".
    Co w języku keczua znaczy "na zdrowie".

1 komentarz:

Najchętniej czytane

Cziatura

     Zostajemy na blogu na terenach byłego ZSRS, acz w miejscu o dużo dłuższej i jeszcze mniej znanej w Polsce historii . Choć także będą po...