No i minęło kolejne Święto Niepodległości, oby ich było jak najwięcej (choć oczywiście
geopolityka i miejscowe – nie chcę napisać nasze, bo to pro maior
pars potomkowie przywiezionych na radzieckich tankach politurków i
zwykli jurgieltnicy; nie chcę myśleć o współobywatelach jako
idiotach - elity kompradorskie chciałyby, by było ich jak
najmniej).
Szkoda, że – poza imprezami sportowymi – jest to
jedna z niewielu okazji by zobaczyć Polaków w barwach narodowych.
To tak trochę wygląda, jakbyśmy się ich wstydzili. Bo co? Bo to
jakiś nacjonalizm? A wmówiono nam, że jak nacjonalizm to faszyzm
czy nazizm, z którymi przecież – jako socjalizmami – walczył
komunizm (czyli socjalizm internacjonalistyczny). 50 lat sowieckiej
okupacji pozostawiło trwałe ślady na duszach i umysłach Polaków
niestety.
Bo inne nacjonalizmy nas nie rażą aż tak, w szkole peruwiańskiej dzień zaczyna się od odśpiewania hymnu i modlitwy,
turysta powie, jaka fajna tradycja. Albo amerykańska cześć dla
flagi – jakie to podniosłe (o fladze i nacjonalizmie planuję
zrobić wpis, ale w przyszłym roku – znaczy po Nowym Roku). A u
nas? Wywieszenie flagi na majówkę to taki trochę obciach. Straszna
tresura w ojkofobii. Do tego jak ktoś odwołuje się do naszej
imperialnej przeszłości od razu spotyka go atak ze strony –
najczęściej niezbyt dobrych z historii – fajnopolaków czczących
Unię E***pejską. Bo niedobrze się chwalić swoimi tryumfami i
zasługami. Dlaczego? Tego jeszcze nie odkryłem, może żeby nie
robić przykrości dzikim barbarzyńskim ludom przed którymi
broniliśmy Europę – a które to ludy w zamian za to – przy
absolutnym braku sprzeciwu owych bronionych – zafundowały nam,
Polakom, kilka ładnych ludobójstw.
Chodzi mi tu chociażby o
mit Przedmurza Chrześcijaństwa (czy szerzej: Przedmurza Europy).
Dla kognitywnych immakulat didaskalia: chodziło o to, że Polska –
głównie we własnym mniemaniu – postrzegana była jako rubieże
zachodniego chrześcijaństwa (czyli zachodniej cywilizacji) i jako
taka była puklerzem przed atakami ze Wschodu i Południa czynione
przez muzułmanów oraz prawosławnych. Podobną rolę odgrywały
chociażby państwa zakonne w basenie Bałtyku czy Królestwo Węgier,
ale te pierwsze zostały zsekularyzowane, a to drugie znieśli Turcy osmańscy. Czy był to tylko li nasz własny mit (powiązany z
sarmatyzmem)? Chyba niekoniecznie. Wszak umocnienia twierdzy w
Kamieńcu Podolskim, broniącej Rzeczpospolitą przed hordami Tatarów
i Osmanów fundował nuncjusz apostolski. A turecki napór na Zachód
powstrzymał – błagany przez o to przez Habsburgów – pod Wiedniem i zwłaszcza Parkanami nie kto inny jak Jan III Sobieski.
Wspominałem, że za ocalenie cni Wiedeńczycy do dziś nie postawili
królowi pomnika, a sto lat później Rzeczypospolitej już nie było
– między innymi dzięki działalności Habsburgów.
Unia
Brzeska i męczeństwo św Jozafata Kuncewicza, albo wspominane już
przeze mnie na blogu powstanie kościoła ormiańskokatolickiego
wpisują się w narrację o ochronę katolicyzmu.
Co nie znaczy,
że polska kultura nie była podatna na wschodnie (i południowe)
wpływy. Wystarczy chociażby pojechać na Podlasie, gdzie obok
siebie stoją kościoły, cerkwie, meczety czy synagogi. O innych
świątyniach (ok, synagoga nie jest technicznie świątynią) czy
budowlach sakralnych kolejnych denominacji nawet nie wspominam. No,
albo zapalić jakiś produkt tytoniowy – sama roślina co prawda
pochodzi z Ameryki Południowej, ale jej polska nazwa jest
turecka.
Ojkofoby chciałyby naszą – diametralnie różną od
zachodniej – historię na siłę wepchnąć w schemat zachodnioeuropejski. A zwyczajnie się nie da – szkoda, że reszta
obywateli jakoś nie chce/nie umie się nią chwalić.
Koncepcja
Przedmurza Chrześcijaństwa upadła wraz z upadkiem Rzeczypospolitej
– wspomniani Habsburgowie skumali się z mentalnymi potomkami
mongolskich niewolników z Petersburga i zakompleksionym nuworyszami
z Berlina. Upadek zaborców sprawił, że Polska powstała – a wraz
z nią i mit Przedmurza. Tym razem musieliśmy stawić czoło
najstraszniejszej z dotychczasowych hord – komunistom.
I
oczywiście, jak na Przedmurze przystało, robiliśmy to całkiem
sami (oczywiście są chwalebne wyjątki: Węgrzy dosłali amunicję,
Amerykanie-ochotnicy bronili nieba nad Lwowem) – Niemcy blokowali
dostawy sprzętu, Czesi napadli na Zaolzie, a Ententa... Ruszyła
się dopiero, gdy było to w jej interesie (nasi politycy powinni się
uczyć, by działać w interesie Polski; chyba, że są to tylko
polskojęzyczni notable). Bez tego nie byłoby Błękitnej Armii czy
tytułu Marszałka Polski dla Ferdynanda Focha. 20 lat później
interes Francji i Anglii zadecydował, żeby zostawić Polskę na
łasce powracającej ze Wschodu bolszewickiej dziczy (no i,
oczywiście Niemców nazistów nie wiadomo kogo).
Nie wiem, czemu
nie podnosimy na arenie międzynarodowej tej przedmurzastej historii
Polski. A jak już chcemy pokazać to w popkulturze (którą wygrywa
się takie sprawy) to wychodzą nieoglądalne gnioty jak 1920 Bitwa
Warszawska czy ten film o Odsieczy Wiedeńskiej z tym kolesiem co to
zabił Mozarta. A już wcale nie potrafimy sprzedać tego, że wygląd
współczesnego Świata to w dużej mierze zasługa właśnie naszych
rodaków. I o tym będzie następny wpis.
![]() |
| Marsz Niepodległości |
![]() |
| Mecz reprezentacji |
![]() |
| Obóz koncentracyjny założony dla Polaków |
![]() |
| Osmański minaret w Egerze - pozostałość po upadku Królestwa Węgier |
![]() |
| Dawna katedra ormiańskokatolicka we Lwowie |
![]() |
| Podlaski meczet |
| Zespół synagog w Tykocinie |
![]() |
| Dzikie hordy |
| Okopy z czasów wojny polsko-bolszewickiej |
![]() |
| Mury Lwowa, wielokrotnie chroniące Rzeczpospolitą przed wschodnimi hordami. |








Brak komentarzy:
Prześlij komentarz