Tłumacz

28 listopada 2025

Miasto rzeźb

    Tytuł wpisu mógłby odnosić się na przykład do setek posągów ustawionych w Skopje w wyniku budowania tożsamości narodowej Macedończyków (znaczy: megalomanii takiej trochę, o czym zresztą pisałem na blogu; pisałem też, że mały ów słowiański naród z każdej strony ma pod górkę, ale nie o tym teraz), ale jako, że cały listopad jest o Polsce, to i ten wpis będzie o własnym podwórku.
Najsłynniejszy z setek skopijskich pomników - Jeździec na koniu aka Aleksander Wielki
    Własnym, bo powiatowym (tak więc nie będzie o horrendalnie drogich "dziełach sztuki" stawianych ostatnio w wielu uszczęśliwionych miastach naszego uśmiechniętego udręczonego kraju). O Sieradz chodzi konkretnie. Miasto, o którym na blogu już było, wszak to miejsce nie tylko narodzin Antoine'a i Ari Szternfelda (o Lwie Starowiczu na blogu nie było, więc nie przytaczam tego akurat nazwiska) czy rozebranego zamku, ale i wielu plenerowych dzieł sztuki. Taka – moglibyśmy powiedzieć – galeria pod otwartym niebem. O niektórych z tych cudeniek zresztą też wspominałem.

Kubizm na pełnej
    Z tą galerią to tak troszkę żartowałem. Po prostu centrum miasta upstrzone jest wątpliwej urody monumentami, przedstawiającymi czasem nie wiadomo co i po co. Najwspanialszym – i wpisującym się w trend przepalania na głupoty publicznych (czyli naszych; niektórzy, pozostający pod mentalnym wpływem PRL myślą, że są to pieniądze niczyje, i można je dowolnie brać – znaczy kraść) jest słynny zegar słoneczny postawiony w cieniu.

Zegar słoneczny w Sieradzu, akurat w słońcu
    Najstarsze z owych rzeźb zdobią Plac Wojewódzki – pamiątkę po tej strasznej komunistycznej reformie administracyjnej niszczącej wielowiekowe powiązania między polskimi ziemiami i wprowadzającej te 49 w większości niezdatnych do funkcjonowania małych województw. Jedynym efektem było wykształcenie się miejscowej nomenklatury partyjnej. Oprócz wątpliwej urody gmachu dawnego urzędu wojewódzkiego, niewiele piękniejszego urzędu miasta i kompleksu gierkowskich domów towarowych (sąd jest ciut dalej) na tym parkingu stoi takie cuś:

Łokietek
    Władysławowi "Jestem Olbrzymim Trójkątem" Łokietkowi towarzyszy kilka abstrakcyjnych kształtów i klombów – także z betonu – oraz najstraszniejsza z sieradzkich rzeźb: Dzieci z fujarkami (czy tam inni Muzykanci, nigdy nie zastanawiałem się nad nazwą). Pomnik często jest upiększany wylewaniem nań kolorowych farb. Raczej nie pomaga, ale jest przynajmniej kolorowo, a w pobliskim dawnym domu towarowym Hermes (dobudowany obok starszej Warty) ktoś zrobił przedszkole. Fujarkarze stoją tuż obok placu zabaw. Dosyć makabryczne.

Muzykanci
    Jest niewiele polskich miast bez pomnika Jana Pawła II (na przykład moja rodzinna Warta – mamy za to pomnik nieistniejącego zamku; było na blogu, wrzucę go na koniec wpisu), Sieradz gorszy być nie chciał. Pomiędzy średniowiecznym klasztorem a dawnym carskimi stajniami przerobionymi na teatr w końcu postawiono i naszego papieża. Jedno trzeba przyznać – nie jest to sztampowy pomnik, tak jak te wszystkie robione seryjnie. To plus. Minus jest taki, że jest on paskudnie brzydki. Zrobiony z jakiegoś lastryko, Karol Wojtyła wygląda na nim na człowieka bardzo schorowanego. Gorszą statuę widziałem chyba li tylko w Augustowie nad Neckiem w białe dnie. Kiedyś zapytałem się lokalnych notabli dlaczego ktoś na to pozwolił. Odpowiedź, zaskakująco szczera, brzmiała: bo to darmowy dar od twórcy (chciałem napisać artysty rzeźbiarza, ale się powstrzymałem). Cóż, lepiej tak niż wydać dziesiątki tysięcy na ten wspominany wyżej zegar słoneczny w cieniu.

Papież
    Drugi z gotyckich kościołów miasta, sieradzka fara, także doceniona została pomnikiem. Tym razem smoleńskim. Czarny kamienny prostopadłościan został pod kątem wbity w chodnik. Plus jest taki, że monument jest naprawdę niewielki i niezbyt rzuca się w oczy. Do tego rewitalizując starówkę niedaleko postawiono cztery szare obeliski, żywcem wyjęte z Odysei Kosmicznej (albo Szninkla). Odwracają uwagę od nieudanego pomniczka, a symbolizują – co nie jest oczywiste – przebieg murów miejskich. Ot, taka licentia poetica.

Pomnik smoleński
Fara i tajemnicze monolity
   
Zrewitalizowane stare miasto dorobiło się kwadratowych baraków na rynku oraz pomnika najsłynniejszego Sieradzanina – wspomnianego już na początku wpisu Antoine'a. Przedstawia ona Mistrza przy pracy, a każdy może przysiąść na fryzjerskim fotelu. Ari Szternfeld dorobił się tylko tablicy pamiątkowej. Lew Starowicz jeszcze jej chyba nie ma.

Antoine w czasach zarazy
    Sam Cierplikowski ma jeszcze jeden pomnik – na Starym Cmentarzu. Otóż ufundowano mu tam rzeźbę projektu Dunikowskiego (albo i samego Antoine'a, różnie ludzie mówią) w teorii przedstawiającą duszę oddzielającą się od ciała. W praktyce ludzie różne rzeczy tam widzieć potrafią.

Grobowiec Antoine'a
    Jedynym chyba sensownym pomnikiem miasta jest upamiętnienie Józefa Piłsudskiego, dlatego nie będę go tu wrzucał. Ani lekko upośledzonych sów które zamontowano na takiejż gałązce przy wejściu do Biblioteki Powiatowej. Nie dość, że czytelnictwo leci, to jeszcze tak ludzi płoszą. U mnie w mieście, po sąsiedzku, tak nie robią. Bo i pomników mniej – acz porządniejsze takie.

Pomnik naszego warckiego bohatera
    Nawet jak upamiętniają nieistniejący zamek.
Pomnik warckiego zamku

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najchętniej czytane

Miasto rzeźb

     Tytuł wpisu mógłby odnosić się na przykład do setek posągów ustawionych w Skopje w wyniku budowania tożsamości narodowej Macedończyków ...