Tłumacz

19 maja 2023

Pod górkę cz. 1

    Tytułowa górka to w rzeczywistości prawdziwa góra, Wodno, wznosząca się (kusi napisać: górująca, ale zdanie wtedy było by strasznie pleonazmami naznaczone, a tych unikam jak socjalizmu ognia) na południe od centrum Skopje – choć oczywiście metaforyczny sens miana wpisu odnosi się do sytuacji dzisiejszej Macedonii Północnej.
Krzyż Milenijny na Górze Wodno, jeden z najwyższych na Świecie
    Tak więc staliśmy na szczycie – 1066 metrów n.p.m – u stóp trzydziestometrowego Krzyża Milenijnego, symbolu chrześcijaństwa i podziwialiśmy panoramę macedońskiej stolicy (oraz otaczających ją gór: Crnej Gory, Jakupicy – ponad 2500 metrów czy, w oddali, Sar Planiny sięgającej 2748 metrów w postaci Wierchu Tity, czyli Józefa Broza; Macedonia jest krajem górskim). Widoki psuła niestety pobliska betonowa konstrukcja, prawdopodobnie w budowie.
    - Co to takiego? - zapytałem znajomego.
    - Wieża telewizyjna. Kiedy ją ukończą ma być wyższa od krzyża – odparł – I będzie go też trochę przysłaniać.
    - Ciekawy przypadek – stwierdziłem.
    - To nie przypadek – odparł Skopiańczyk – Lokalizację wieży wybrano specjalnie, a przegłosowano ją za sprawą muzułmańskich Albańczyków. Dostali specjalne przywileje, drugi język urzędowy, teraz to. Powoli przestajemy się czuć w naszym państwie jak w domu – dodał gorzko.
Jeździec na koniu w centrum Skopje, powód międzynarodowego zamieszania.
    Cóż. O tym, że Macedończycy są narodem niezwykle gościnnym pisałem bodajże przy okazji opowiastki o przespanym trzęsieniu ziemi, kiedy więc w nieodległej jeszcze wtedy tak zwanej Nowej Jugosławii rozpoczęła się wojna domowa kraj przyjął i ugościł tysiące uciekinierów – głównie mieszkańców Kosowa. W Kosowie, jak to na Bałkanach, żyło – żyje nadal – kilka narodów, najliczniejsi są wyznający islam kosowscy Albańczycy (dla jasności zwani Kosowarami). Po ataku wojsk Jugosławii na kosowskich separatystów i wojnie między Serbią a UCK, Armią Wyzwolenia Kosowa wielu z tych Kosowarów uciekło – nie do bratniej Albanii a do bogatszej Macedonii (Serbowie kosowscy, uciekając przed czystkami etnicznymi, udali się na północ, na tereny dzisiejszej Serbii i w mniejszym stopniu Czarnogóry). Po zakończonych działaniach wojennych kosowscy Albańczycy nie wrócili jednak do domów. Zostali w Macedonii i razem z miejscową albańską mniejszością (Albańczycy Wardarscy) rozpoczęli walkę o emancypację. W końcu stanowili już jakieś 25% ludności niewielkiej republiki. Albańskie partie dostały się do parlamentu – a wady demokracji sprawiły, że oto mniejszość zdołała narzucić swą wolę większości – i tak między innymi albański został drugim językiem urzędowym FYROM-u (czyli Byłej Jugosłowiańskiej Republiki Macedonii, jak ówcześnie nazywało się to państwo). Zapewne pomogły też zamieszki wywołane przez Kosowarów.
    W końcu wypracowano jakiś modus operandi, a sytuację w ostatnich latach uspokoiło też stanowisko Unii E***pejskiej – organizacja ta, do której ku swojej zgubie aspiruje Macedonia, wywarła presję na niewielką republikę, ogłaszając, że nierozwiązana sytuacja z Albańczykami utrudni akces do wspólnoty. Kosowarom i Albańczykom (prykaz poszedł, że oba te kraje mają negocjować z Berlinem Brukselą albo tylko wspólnie – albo wcale) też zależy na obiecanych pieniądzach pompowanych w gospodarkę (kosztem oczywiście tej tak urzekającej i w Macedonii i Albanii wolności; ech, mówi Wieszcz, że lepszy na swobodzie kąsek lada jaki, niźli w niewoli przysmaki) więc sytuacja jakby się uspokoiła.
    Niemniej wchodząc na skopijską starówkę od strony Uniwersytetu (niedaleko wspominanego przeze mnie karawanseraju, Kapan An) można się poczuć jak w innej z bałkańskich stolic – Tiranie.
Skanderbeg na skopijskiej starówce
    Pomnik narodowego albańskiego bohatera Skanderbega i mural z najważniejszymi postaciami albańskiej historii. Zgadza się. Nawet chyba ładniejsze to niż w Tiranie.
Centrum Tirany
    Zresztą jadąc ze stolicy do turystycznego centrum kraju jedzie się przez – bardzo malownicze – tereny zamieszkałe tylko li przez Albańczyków. Ich głównym miastem jest Tetowo, leżące u podnóża Szar Planiny kilkanaście kilometrów od granicy z Kosowem, i niecałe 50 od Skopje (swoją drogą do najbliższego przejścia granicznego z Republiką Kosowa ze Skopja jest jakieś 20 kilometrów; niewiele dalej stąd do Serbii). Nie uświadczy się tam narodowych symboli Macedończyków (ani tych oficjalnych, o czym niedługo) – pełno za to czerwonych flag z czarnym, dwugłowym orłem – nie tylko Rosja czy Serbia przyjęły za swój symbol bizantyjskiej dynastii Paleologów. Kiedy już za - także dość albańskim – Gostiwarem zjedzie się z autostrady (od ładnych kilku lat trasa szybkiego ruchu przez góry buduje się – w tempie iście bałkańskim: splantowane tereny podle Ochrydy zdążyły już porosnąć niewielkim zagajnikiem, i trzeba było plantować je jeszcze raz) i wjedziemy interior (przełęcz Straża, niedaleko Parku Narodowego Mawrowo, niezłe miejsce) radzę zwrócić uwagę na znaki drogowe. Na Bałkanach często pojawiają się tablice informacyjne w kilku językach (bądź alfabetach) – a czerwona czy czarna farba zamazująca którąś z wersji nazwy miejscowości świadczy o niewygaszonych konfliktach.
Albański cmentarz w Zajas
    Przez całą też drogę towarzyszą nam nowe albańskie meczety – stawiane z pieniędzy przysyłanych przez kosowską i albańską diasporę. Cóż, koncepcja Wielkiej Albanii nadal gdzieś się jeszcze tli, zresztą gdyby zaspokoić roszczenia terytorialne wszystkich bałkańskich narodów półwysep musiałby być ze dwa, albo i trzy, razy większy.
    Co zaś się tyczy macedońskich muzułmanów – to oczywiście nie wszyscy są Albańczykami. Część z nich na przykład identyfikuje się jako Turcy, inni jako Boszniacy, Gorani czy po prostu Macedończycy wiary mahometańskiej. I w każdym mieście znaleźć można nie tylko meczety, ale i knajpki prowadzone przez owych muzułmanów: najczęściej nie da się w nich kupić alkoholu, a toalety, w związku z wymogami wiary, mają też elementy bidetu. Jest bowiem islam elementem miejscowego kolorytu, choć roszczeniowa postawa Kosowarów skutecznie zniechęca Macedończyków także do innych wyznawców tej religii. Co ciekawe, zwykli ludzie zdają sobie sprawę z tego dziedzictwa, w przeciwieństwie do oficjalnej polityki państwa. Jak to powiedział mi spotkany w ochrydzkim barze (no, takiej budzie, restauracji być może, serwującej specjały w typie kebabczy) wskazując kineskopowy jeszcze telewizor:
    - Ot, pięćset lat byliśmy pod osmańską okupacją, a teraz w telewizji tylko tureckie seriale dają.
Turecki meczet w Ochrydzie
    Było to kilka lat temu – kiedy dopiero co serca polskich gospodyń domowych zaczynało podbijać Wspaniałe Stulecie – dzisiaj odrzekłbym, że u nas okupacji nie było, a też pełno leci. Ale rozpisałem się, a Macedończycy pod górkę mają nie tylko z powodu Albańczyków. Wystarczy zajrzeć do Ochrydy.
Jezioro Ochrydzkie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najchętniej czytane

Enver i never

     Oczywiście wpisane na Listę Światowego Dziedzictwa Ludzkości UNESCO Linie z Nazca to nie jedyne geoglify w Ameryce Południowej. Geogli...