Tłumacz

12 września 2025

Społeczeństwo obywatelskie

    Powoli kończę serię wpisów o Szwajcarii (a o dawnych ziemiach Imperium Karolingów na tą chwilę tylko jeden jeszcze planuję – choć skoro zajmowało pół Europy, to jeszcze wróci, niczym gristoj – radzieckie wino musujące produkowane metodą szampańską acz szampanem nie mogące się zwać – na sylwestra; to pewne), to postanowiłem nieco odkłamać informacje o sielskim życiu w tym dziwnym alpejskim tworze.
Wędrówka po alpejskich ścieżkach
    Acz niezwykle malowniczym, inspirującym malarzy czy pisarzy. Wszak w wodospadzie Reichenbach ginie Sherlock Holmes (Arthur Conan Doyle po kilku latach go wskrzesza – trudno powiedzieć, czy sprawiły to prośby fanów, czy ich pieniądze), a alpejska burza gdzieś podle Jungfrau chyba znalazła się w Hobbicie jako starcie górskich olbrzymów (mnie zaskoczyła burza w Andach, ale w żadną powieść tego nie wplotłem póki co). Literackie wampiry i potwór Frankensteina pochodzą znad Jeziora Genewskiego. Szkoda, że Mont Blanc nie jest w Szwajcarii, bo mógłbym jeszcze o Kordianie wspomnieć, i o tym, że jednym z pierwszych zdobywców (i pierwszym Polakiem) był Jacek Malczewski. Malarz.

Podpis Lorda Byrona na Zamku Chillon nad Jeziorem Genewskim
Mont Blanc - po sąsiedzku
    Niestety, póki co w rejonie Jungfrau nie byłem, a i Reichenbachu koło Berna nie widziałem. To inny landszaft wkleję.
Przełęcz Fluela
    Jakby nie było – jawi nam się Szwajcaria jako kraj spokoju, dobrobytu i wolności. Tak. Warto dodać, że wojny domowe w Konfederacji Szwajcarskiej ustały dopiero z połową XIX wieku – w efekcie czego postanowili Szwajcarzy stworzyć instytucje ogólnozwiązkowe – jak choćby parlament, ulokowany w Bernie. Dzięki tej decyzji mogą kartografie w spokoju sumienia umieszczać na mapach szwajcarską stolicę – choć de iure kraj nie ma grodu stołecznego.

Gmach szwajcarskiego parlamentu
    Z tym brakiem spokoju wiąże się też dobra renoma Szwajcarów jako najemnych żołdaków. Jeżeli co chwila walczysz z sąsiednimi kantonami (chociażby o religię, jak wspominałem przy wpisie o Huldrychu Zwinglim; przy okazji opowieści Zurychu nie wspominałem, że w wyniku awanturniczej postawy miasta-państwa na jakiś czas wywalono je z szeregów Starej Konfederacji Szwajcarskiej), a do tego mieszkasz w ubogich górach i masz nadprodukcję dzieciaków nie dziwota, że wysyłasz je w kamasze. Który przeżyje, będzie bogaty. Sławę szwajcarskich wojowników umacniają też zwycięstwa nad Burgundią i Habsburgami (Arnold Winkelried to co prawda postać fikcyjna, ale zwycięstwa pod Sempach czy Murten/Morat są jak najbardziej prawdziwe). Nawet słynny papież-wojownik Juliusz II zaciągnął szwajcarskich najemników – Gwardia Szwajcarska do dziś ochrania Państwo Watykan.
Miejsce pracy Gwardii Szwajcarskiej
    Ale Szwajcarzy przez wieki ochraniali różne koronowane głowy. To oni poświęcili życie chroniąc Ludwika XVI w czasie Wielkiej Rewolucji Francuskiej. Jak wiemy, finalnie król został zgilotynowany, ale w Lucernie ocalali z masakry najemnicy zafundowali zmarłym towarzyszom pomnik Lwa (autorstwa pana Thorvaldsena, tego od warszawskiej konnej statuy Józefa Poniatowskiego). To jeden z emblematycznych landszaftów miasta.
Lew Lucerny
    Co do Gwardii Szwajcarskiej w Watykanie, mówi się, że to jest jedyny regularny oddział szwajcarskiego wojska. W sumie... Konfederacja Szwajcarska nie posiada armii jako takiej – natomiast każdy obywatel ma obowiązek odbyć przeszkolenie wojskowe, i być gotowym na mobilizację w wypadku zagrożenia. Najczęściej posiada też w domu służbową (tj. taką, którą będzie mógł użyć gdy powołają go do sformowanej dekretem mobilizacyjnym milicji) – acz nie wolno mu posiadać do niej amunicji. Każdy kanton ma własne przepisy, ale generalnie kraj jest jednym z najlepiej uzbrojonych na Świecie. To jeden z powodów, dla których nikt na Szwajcarię nie napada. Z każdego okna może paść strzał w przeciwnika. Mimo to w latach 30-tych zeszłego wieku Szwajcarzy sporo zainwestowali w konstrukcje obronne (normalnie, bunkrów jak w Albanii). Cóż, jeśli graniczy się z Niemcami zawsze trzeba być czujnym.

Bunkier w Zurychu
Panorama doliny Renu: kanton Sankt Gallen i austriacki Vorlarberg
Przeciwczołgowe zęby smoka
   
Drugim powodem nieatakowania Konfederacji Szwajcarskiej jest fakt trzymania przez nich kasy – najczęściej obu stron konfliktu. To kolejna z przyczyn bogactwa obywateli kraju.

Jezioro Zuryskie w Zurychu, finansowym centrum kraju
    Fakt, że mieszkańcy Szwajcarii zarabiają bardzo dużo – ale płacą też niezwykle wysokie podatki (najczęściej jednak lokalnie, do kasy kantonalnej), dla nas czasem dziwne. Ot, chociażby od posiadania psa. W niektórych kantonach należy dodatkowo przechodzić odpowiednie szkolenia z obsługi zwierzęcia, albo uzyskać zezwolenie od sąsiadów. O ubezpieczeniu OC nawet nie wspominam.
    - Mówią, że u nas diktatura – westchnął znajomy Azer z którym kilkukrotnie byłem w Szwajcarii – A gdzie tu wolność? Nu, tyla zakazów? U nas wolność, tu diktatura.
    Coś w tym jest – w Szwajcarii wolno tylko to, co nie jest zakazane. A zakazów tam wiele. I nikt ich nie łamie, bo stworzono już tam społeczeństwo obywatelskie pełną gębą.

Pomnik demokracji bezpośredniej w Appenzellu
    Co to takiego, to kiedyś już na blogu wspominałem, przy okazji wizyty w Australii, gdzie takież społeczeństwo też istnieje. Jak się komuś linka nie chce klikać, to przytoczę definicję jaką uraczył mnie tamtejszy Polonus, Janusz:
    - Społeczeństwo obywatelskie to takie, w którym każdy na każdego doniesie, jak tylko zobaczy, że robisz coś złego. Nieważne, czy sąsiad, czy szwagier: złamiesz zakaz, to od razu zakapuje.
    Słysząc takie rewelacje znajomy Azer pokręcił ze smutkiem głową, machnął ręką i westchnął:
    - A eto u nas niby diktatura...

Ebenalp - schronisko Aescher
Säntis w Alpach Appenzellskich
Przełęcz Bernina

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najchętniej czytane

Społeczeństwo obywatelskie

     Powoli kończę serię wpisów o Szwajcarii (a o dawnych ziemiach Imperium Karolingów na tą chwilę tylko jeden jeszcze planuję – choć sk...