Wpis miał być o dwóch
nieistniejących obecnie zamkach – jednym rozebranym, drugim nigdy
niepowstałym – znajdujących się na terenie dawnego Księstwa Sieradzkiego, ale jako, że to moje rodzinne tereny, to ciekawostek
czy innych zagadek jest tu tyle (no, zapewne tyle samo co gdzie
indziej, ale te znam lepiej), że na tą chwilę z królewskiego
zamku w Sieradzu zrezygnowałem (aczkolwiek nie na długo) i
postanowiłem skupić się na zamku w mojej rodzinnej Warcie.
 |
Starówka we Warcie
|
Najpierw jednak muszę zdradzić, że zamek to dla mnie
fascynujące zagadnienie. Po pierwsze zazwyczaj są to cenne zabytki
(czasem nawet ładne, innym razem imponujące) świadczące o kunszcie budowlanym, strategicznym, wojskowym dawnych – raczej
średniowiecznych – Ludzi. Zadaje to kłam jakoby Średniowiecze
było okresem całkowitej stagnacji i zacofania, wręcz przeciwnie –
śledząc ewolucję zamków chociażby na ziemiach polskich możemy
zobaczyć jak wdrażano nowe technologie: Wleń, Bolków czy Rożnów
to ważne przystanki w rozwoju fortyfikacji, ale te nasze kamienie
milowe obronności też zostawię sobie na kiedy indziej. Po drugie
zamki są świadectwem czasów, kiedy wszystko było na swoim miejscu
– w feudalnym społeczeństwie każdy Człowiek znał swoje prawa
i, co ważniejsze, obowiązki. Świat ten rozsypał się w wyniku
kilku epokowych odkryć które przyniosły także chaos i krwawe
konflikty nie znane wcześniejszym czasom (jednym z takich dzieł
była luneta, wbrew powszechnej opinii nie wynaleziona przez
Galileusza; Kościół Katolicki orzekł nawet, że jest ona dziełem
Diabła – co, jeśli spojrzy się na zasłane trupami pola
chociażby XX wieku nie wydaje się wcale taką głupią koncepcją;
swoją drogą to świetny pomysł na artykuł: Luneta jako dzieło
Szatana). Po trzecie wreszcie są zamki świadectwem ekspansji
europejskiej cywilizacji. Twierdze Outemeru, Nowego Świata czy
Afryki są widomym znakiem tego – według niektórych niechlubnego,
ale ja nie mam tak jednostronnej opinii – procesu. Oczywiście –
wspaniałe zamki powstawały także w innych centrach cywilizacyjnych
– w Japonii siogunów, w cesarskich Chinach, w Imperium Mogolskim,
ba, cała Azja Środkowa usłana jest fortyfikacjami – ale
szanujący się gotycki (no niech będzie, że i trochę renesansowy,
przechodzący w nowożytne fortyfikacje) to sprawa czysto europejska,
nawet zachodnioeuropejska: rosyjskie kremle i ostrogi, czy otomańskie fortece zasadniczo mają te same funkcje, ale jednakowoż ciutkę się
różnią.
 |
Rogata Forteca - konstrukcja o cechach twierdzy w prekolumbijskiej Ameryce
|
Jedynym kontynentem, gdzie ciężko o zamki czy
fortece jest Australia. Europejczycy przybyli tam w czasach, gdy
panowała już szeroko pojęta nowoczesność (to znaczy: broń
ofensywna tak się rozwinęła, że zamek przestał mieć sens), a
miejscowi... Miejscowi, jako, że nie do końca opanowali prowadzenie
wojen zatrzymali się na etapie kamieni i zakrzywionych kijków (choć
najstarszy znany bumerang pochodzi z terenów dzisiejszej Polski).
Właściwie taki pacyfizm to nie byłaby zła koncepcja, gdyby nie
to, że właśnie wojna jest jednym z głównych – obok popędu
seksualnego – stymulatorów rozwoju Ludzkości. Bez wojny
mielibyśmy tylko kamienie i kijki, a nie jakieś tam zamki.
Internety. Teflonowe patelnie. Satelity i GPS.
 |
Miejsce lądowania kapitana Cooka w Zatoce Botanicznej w Australii
|
Oficjalnie za
najstarszy zamek w Polsce uznaje się konstrukcję we Wleniu –
wcześniej (i później) radzono sobie wznosząc równie trudne do
zdobycia a nieraz wygodniejsze do zamieszkania (i tańsze)
konstrukcje ziemno-drewniane. Takich budowli zachowało się w dobrym
stanie zaledwie kilka, ale reliktów – grodzisk – jest w całym
kraju legion. Czasem w ich obrębie lokowano miasta, klasztory,
budowano zamki, dwory czy pałace. W każdym razie w okresie pełnego
średniowiecza każde szanujące się miasto powinno mieć zamek
(albo chociaż mury obronne). Dotyczyło to zwłaszcza miejsc
będących siedzibą króla, dostojników, państwowych urzędników,
polityków, bogatych rycerzy et cetera.
 |
Grodzisko w Starej Rawie
|
Warta była w
Średniowieczu ze wszech miar miastem godnym szacunku – odbywały
się tu na przykład zjazdy rycerstwa (za panowania Władysława
Jagiełły uchwalono i przyjęto tu statut warcki, element systemu
ustrojowego państwa – pamiątką po tym jest zabawna i bardzo
życiowa rymowanka: "stateczna niewiasta zna statut warecki –
przepiłeś wypłatę to wara od kiecki"), a w pobliskim Sieradzu na króla polskiego wybrano wielkiego księcia litewskiego
Kazimierza Jagiellończyka. No to jak nic musiał być zamek.
Muszę
przyznać się bez bicia – podczas wieloletnich spacerów po
warckich wzniesieniach (miasto leży na wzgórzach moreny bocznej,
jest tak jakby zawieszone nad doliną rzeki) jedyny ślad zamku na
jaki trafiłem to kamienno-betonowy obelisk w miejskim parku
upamiętniający ową średniowieczną budowlę.
 |
Pomnik zamku
|
Są dwa gotyckie
kościoły, dwa klasztory, duży i mały rynek, miejsce po synagodze,
kirkut... Śladów zamku brak. Przynajmniej w terenie.
 |
Gotycka fara pw św Mikołaja
|
 |
Kościół (w oryginale gotycki) i klasztor oo. bernardynów
|
W źródłach
znajdujemy informację, że miasto Wartę wraz z jego kościołami
oraz zamek spaliły w 1331 roku po Chr. powracające z Wielkopolski
wojska krzyżackie (niedaleki gród kasztelański w Spicymierzu
spaliły idąc do niej; coś ci Niemcy mają z tym paleniem ziem polskich). Na dodatek pozostałości warowni miały być widoczne
jeszcze na początku XVII stulecia (około 1616 roku), a następnie
zniknąć podczas wojen Jana Kazimierza ze Szwecją (m.in słynny
Potop; swoją drogą szwedzki najazd był chyba najbardziej
niszczycielską bratnią wizytą w całej polskiej historii) –
podczas to tych batalii miasto Warta, jak i większość
Rzeczypospolitej, podupadło i dziś – takie stwierdzenie padło z
ust mego sąsiada – jest to piękna okolica, gdyby nie Warszawa byłaby stolica ziemia przez Boga przeklęta, a przez
ludzi zapomniana.
Czyli według kronikarzy zamek był – stąd
też i wspomniany obelisk ustawiony w domniemanym miejscu istnienia
twierdzy. Inną sugerowaną lokacją jest Mały Rynek (formalnie to
plac błogosławionego ojca Rafała z Proszowic, naszego lokalnego
świętego, oficjalnie Sługi Bożego, ale nikt nie powie "plac
ojca Rafała Proszowity" – dla miejscowych to "Mały
Rynek", i szlus), dziś ozdobiony dworcem pekaesowym (w związku
z przynależnością Warty do Kongresówki innego dworca nie mamy
póki co – Rosjanie w XIX stuleciu jakoś nie dociągnęli do nas kolei) oraz
kapliczką mariacką upamiętniającą jeden z dawnych kościołów
(zachowały się do dziś ledwie trzy, kilka innych lokalizacji umiem
wskazać, o kilku słyszałem, ale legendarnych 17 domów Bożych
doliczyć nijak się nie mogę). Ale i tu, i tu brak
pozostałości.
 |
Mały Rynek
|
Czyli zamku nie było, tekst o spaleniu odnosić
się ma jakoby do innego miejsca. O Warcie wspomina się tu przez
pomyłkę – była ona miastem otwartym, pozbawionym fortyfikacji.
Ten sam kronikarz mówi, iż mieszczanie warccy mieli doglądać
fragmentu sieradzkich murów obronnych. Jakby mieli swoje
fortyfikacje to po kiego grzyba zajmowaliby się
sieradzkimi?
Czyli... Nie wiadomo. Daje to pole do licznych
spekulacji i teorii spiskowych.
W następnej części przyjrzę
się sąsiednim zamkom i budowlom z epoki, za zamek uważanymi, a na
koniec, w odsłonie numer trzy postaram się odpowiedzieć, czy
warcki zamek mógł rzeczywiście istnieć – a do tego gdzie i w
jakim kształcie.
 |
Gotycki zamek w Malborku
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz