Tłumacz

11 czerwca 2021

Widmowy zamek cz. 1

    Wpis miał być o dwóch nieistniejących obecnie zamkach – jednym rozebranym, drugim nigdy niepowstałym – znajdujących się na terenie dawnego Księstwa Sieradzkiego, ale jako, że to moje rodzinne tereny, to ciekawostek czy innych zagadek jest tu tyle (no, zapewne tyle samo co gdzie indziej, ale te znam lepiej), że na tą chwilę z królewskiego zamku w Sieradzu zrezygnowałem (aczkolwiek nie na długo) i postanowiłem skupić się na zamku w mojej rodzinnej Warcie.

Starówka we Warcie

    Najpierw jednak muszę zdradzić, że zamek to dla mnie fascynujące zagadnienie. Po pierwsze zazwyczaj są to cenne zabytki (czasem nawet ładne, innym razem imponujące) świadczące o kunszcie budowlanym, strategicznym, wojskowym dawnych – raczej średniowiecznych – Ludzi. Zadaje to kłam jakoby Średniowiecze było okresem całkowitej stagnacji i zacofania, wręcz przeciwnie – śledząc ewolucję zamków chociażby na ziemiach polskich możemy zobaczyć jak wdrażano nowe technologie: Wleń, Bolków czy Rożnów to ważne przystanki w rozwoju fortyfikacji, ale te nasze kamienie milowe obronności też zostawię sobie na kiedy indziej. Po drugie zamki są świadectwem czasów, kiedy wszystko było na swoim miejscu – w feudalnym społeczeństwie każdy Człowiek znał swoje prawa i, co ważniejsze, obowiązki. Świat ten rozsypał się w wyniku kilku epokowych odkryć które przyniosły także chaos i krwawe konflikty nie znane wcześniejszym czasom (jednym z takich dzieł była luneta, wbrew powszechnej opinii nie wynaleziona przez Galileusza; Kościół Katolicki orzekł nawet, że jest ona dziełem Diabła – co, jeśli spojrzy się na zasłane trupami pola chociażby XX wieku nie wydaje się wcale taką głupią koncepcją; swoją drogą to świetny pomysł na artykuł: Luneta jako dzieło Szatana). Po trzecie wreszcie są zamki świadectwem ekspansji europejskiej cywilizacji. Twierdze Outemeru, Nowego Świata czy Afryki są widomym znakiem tego – według niektórych niechlubnego, ale ja nie mam tak jednostronnej opinii – procesu. Oczywiście – wspaniałe zamki powstawały także w innych centrach cywilizacyjnych – w Japonii siogunów, w cesarskich Chinach, w Imperium Mogolskim, ba, cała Azja Środkowa usłana jest fortyfikacjami – ale szanujący się gotycki (no niech będzie, że i trochę renesansowy, przechodzący w nowożytne fortyfikacje) to sprawa czysto europejska, nawet zachodnioeuropejska: rosyjskie kremle i ostrogi, czy otomańskie fortece zasadniczo mają te same funkcje, ale jednakowoż ciutkę się różnią.

Rogata Forteca - konstrukcja o cechach twierdzy w prekolumbijskiej Ameryce

    Jedynym kontynentem, gdzie ciężko o zamki czy fortece jest Australia. Europejczycy przybyli tam w czasach, gdy panowała już szeroko pojęta nowoczesność (to znaczy: broń ofensywna tak się rozwinęła, że zamek przestał mieć sens), a miejscowi... Miejscowi, jako, że nie do końca opanowali prowadzenie wojen zatrzymali się na etapie kamieni i zakrzywionych kijków (choć najstarszy znany bumerang pochodzi z terenów dzisiejszej Polski). Właściwie taki pacyfizm to nie byłaby zła koncepcja, gdyby nie to, że właśnie wojna jest jednym z głównych – obok popędu seksualnego – stymulatorów rozwoju Ludzkości. Bez wojny mielibyśmy tylko kamienie i kijki, a nie jakieś tam zamki. Internety. Teflonowe patelnie. Satelity i GPS.

Miejsce lądowania kapitana Cooka w Zatoce Botanicznej w Australii

    Oficjalnie za najstarszy zamek w Polsce uznaje się konstrukcję we Wleniu – wcześniej (i później) radzono sobie wznosząc równie trudne do zdobycia a nieraz wygodniejsze do zamieszkania (i tańsze) konstrukcje ziemno-drewniane. Takich budowli zachowało się w dobrym stanie zaledwie kilka, ale reliktów – grodzisk – jest w całym kraju legion. Czasem w ich obrębie lokowano miasta, klasztory, budowano zamki, dwory czy pałace. W każdym razie w okresie pełnego średniowiecza każde szanujące się miasto powinno mieć zamek (albo chociaż mury obronne). Dotyczyło to zwłaszcza miejsc będących siedzibą króla, dostojników, państwowych urzędników, polityków, bogatych rycerzy et cetera.

Grodzisko w Starej Rawie

    Warta była w Średniowieczu ze wszech miar miastem godnym szacunku – odbywały się tu na przykład zjazdy rycerstwa (za panowania Władysława Jagiełły uchwalono i przyjęto tu statut warcki, element systemu ustrojowego państwa – pamiątką po tym jest zabawna i bardzo życiowa rymowanka: "stateczna niewiasta zna statut warecki – przepiłeś wypłatę to wara od kiecki"), a w pobliskim Sieradzu na króla polskiego wybrano wielkiego księcia litewskiego Kazimierza Jagiellończyka. No to jak nic musiał być zamek.

    Muszę przyznać się bez bicia – podczas wieloletnich spacerów po warckich wzniesieniach (miasto leży na wzgórzach moreny bocznej, jest tak jakby zawieszone nad doliną rzeki) jedyny ślad zamku na jaki trafiłem to kamienno-betonowy obelisk w miejskim parku upamiętniający ową średniowieczną budowlę.
Pomnik zamku
    Są dwa gotyckie kościoły, dwa klasztory, duży i mały rynek, miejsce po synagodze, kirkut... Śladów zamku brak. Przynajmniej w terenie.

Gotycka fara pw św Mikołaja
Kościół (w oryginale gotycki) i klasztor oo. bernardynów

    W źródłach znajdujemy informację, że miasto Wartę wraz z jego kościołami oraz zamek spaliły w 1331 roku po Chr. powracające z Wielkopolski wojska krzyżackie (niedaleki gród kasztelański w Spicymierzu spaliły idąc do niej; coś ci Niemcy mają z tym paleniem ziem polskich). Na dodatek pozostałości warowni miały być widoczne jeszcze na początku XVII stulecia (około 1616 roku), a następnie zniknąć podczas wojen Jana Kazimierza ze Szwecją (m.in słynny Potop; swoją drogą szwedzki najazd był chyba najbardziej niszczycielską bratnią wizytą w całej polskiej historii) – podczas to tych batalii miasto Warta, jak i większość Rzeczypospolitej, podupadło i dziś – takie stwierdzenie padło z ust mego sąsiada – jest to piękna okolica, gdyby nie Warszawa byłaby stolica ziemia przez Boga przeklęta, a przez ludzi zapomniana.
    Czyli według kronikarzy zamek był – stąd też i wspomniany obelisk ustawiony w domniemanym miejscu istnienia twierdzy. Inną sugerowaną lokacją jest Mały Rynek (formalnie to plac błogosławionego ojca Rafała z Proszowic, naszego lokalnego świętego, oficjalnie Sługi Bożego, ale nikt nie powie "plac ojca Rafała Proszowity" – dla miejscowych to "Mały Rynek", i szlus), dziś ozdobiony dworcem pekaesowym (w związku z przynależnością Warty do Kongresówki innego dworca nie mamy póki co – Rosjanie w XIX stuleciu jakoś nie dociągnęli do nas kolei) oraz kapliczką mariacką upamiętniającą jeden z dawnych kościołów (zachowały się do dziś ledwie trzy, kilka innych lokalizacji umiem wskazać, o kilku słyszałem, ale legendarnych 17 domów Bożych doliczyć nijak się nie mogę). Ale i tu, i tu brak pozostałości.

Mały Rynek

    Czyli zamku nie było, tekst o spaleniu odnosić się ma jakoby do innego miejsca. O Warcie wspomina się tu przez pomyłkę – była ona miastem otwartym, pozbawionym fortyfikacji. Ten sam kronikarz mówi, iż mieszczanie warccy mieli doglądać fragmentu sieradzkich murów obronnych. Jakby mieli swoje fortyfikacje to po kiego grzyba zajmowaliby się sieradzkimi?
    Czyli... Nie wiadomo. Daje to pole do licznych spekulacji i teorii spiskowych.
    W następnej części przyjrzę się sąsiednim zamkom i budowlom z epoki, za zamek uważanymi, a na koniec, w odsłonie numer trzy postaram się odpowiedzieć, czy warcki zamek mógł rzeczywiście istnieć – a do tego gdzie i w jakim kształcie.

Gotycki zamek w Malborku

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najchętniej czytane

Klimat i krwawe ofiary cz. 1

     Od jakiegoś czasu się słyszy, że luminarze Unii E***pejskiej (i innych krajów należących do upadającej zachodniej cywilizacji) będą od ...