Tłumacz

22 maja 2023

Pod górkę cz. 2

    Ochryda – czy też po macedońsku Ohrid – już na blogu gościła, co najmniej kilkukrotnie, chociażby we wpisie o szrotawku kasztanowiaczyńczyku czy ruchach tektonicznych na Bałkanach, ale warto poświęcić miastu jeszcze chwilę. Tym bardziej, że nazwa, wedle legendy, pochodzi od okrzyku pierwszych słowiańskich przybyszów na te tereny. Najeźdźcy – bo tak chyba trzeba powiedzieć – na widok wspaniałego miasta Lychnidos wznoszącego się na stromym pagórku odbijającym się w krystalicznie czystych wodach olbrzymiego górskiego jeziora zakrzyknąć mieli "Oh! Rid!", co znaczyć miało mniej więcej "ale wzgórze". Historia jak historia, ale nazwa na pewno sensowniejsza niż będące pomyłką językową miano Stambułu.
Jezioro Ochrydzkie
    Samo miejsce jest – nie bójmy się tego słowa – przeurocze. I, co mnie się bardzo podoba, pełne zabytków. Doceniło to UNESCO wpisując zarówno miasto, jak i jezioro na Listę Dziedzictwa Ludzkości (kryterium nie tylko kulturowe, doceniono też przyrodnicze walory okolicy). W końcu zasiedlone jest od kilku tysięcy lat. I choć może po iliryjskim Diassarites nie zachowało się już właściwie nic to po rzymskim leżącym przy słynnej Via Egnatia Lychnidos już jak najbardziej: oto po jednym z trzęsień ziemi znaleziono i odrestaurowano grecki teatr. Dziś w tym malowniczym miejscu odbywają się koncerty czy – nawet – przedstawienia teatralne.
Teatr w Ochrydzie
    
Zresztą pozostałości po antycznych greckojęzycznych mieszkańcach znajdziemy także w innych miejscach. Ot, tradycyjnie dawne budowle wykorzystywane były jako darmowy zasób budulca.
  Pozostałością po czasach bizantyjskich oraz Pierwszym Państwie Bułgarskim (którego Ochryda była stolicą, ale o tym za chwilę) jest cała masa ceglanych cerkwi, z najsłynniejszą z nich, św. Jovana (czyli Jana) z Kaneo, obowiązkowy landszaft dla turystów.
Cerkiew św. Jana Teologa w Kaneo
    Inne z cerkwi, położone podle murów miejskich spełniały onegdaj funkcje ośrodków zdrowia (chociażby św. Matki Boskiej Bolnickiej – bolnica to wszak szpital).
    - To właśnie tutaj wynaleziono kwarantannę – zapewniał mnie Zoran, jeden z tych Macedończyków którzy wszędzie widzą pierwszeństwo swego narodu – W czasach zarazy przybysze musieli czekać w tych kościołach, jeden był dla mężczyzn, drugi dla kobiet, i dopiero gdy okazało się, że są zdrowi mogli wejść do miasta. Włoskie republiki kupiły dopiero ten pomysł od nas!
    Najwspanialszą – moim zdaniem – jest cerkiew Matki Boskiej Perlibleptos. Może z zewnątrz nie wygląda imponująco, ale freski wewnątrz przyprawiają o zawrót głowy. Szczęśliwie przetrwały turecką okupację i...
    - Zobacz – Zoran wskazał jednego ze świętych – Tu nie ma idealizowania postaci, jak na ikonach. Artysta ukazał tu wady, niedoskonałości ludzkiego ciała. To przecież jest renesans! Na 100 lat przed dziełami italskich mistrzów! U nas się zaczął.
    Okazywało się, że wszystko na świecie pierwsze było w Macedonii.
Freski w cerkwi Matki Boskiej Wszystkowidzącej
    - A gdzie Święty Paweł ochrzcił pierwszą osobę w Europie? - Paweł z Tarsu rzeczywiście podróżował po okolicy, jego imię nosi lotnisko w Ochrydzie – Oczywiście, że w Macedonii! Jesteśmy najstarszym chrześcijańskim europejskim państwem.
    Po pewnym czasie człowiek nabierał przekonania, że teorie Turbosłowian mogłyby trafić tu na bardzo podatny grunt.
    - Mieliśmy też najstarszy uniwersytet w Europie – wtrącił Zoran – Na Plaoszniku.
    Faktycznie, na jednym ze wzgórz Ochrydy – i tu rzeczywiście miejscowi byli pierwsi – swoją szkołę piśmienniczą otworzył święty Klemens Ochrydzki. Był to uczeń Braci Sołuńskich – Konstantego zwanego Cyrylem i Metodego – i dokonał epokowych zmian w wynalezionej przez świętego Cyryla głagolicy. Uprościł to fonetyczne pismo na tyle, że – tworząc cyrylicę – można się było nim spokojnie posługiwać. Dzisiaj używane jest ono – jako grażdanka, jeszcze bardziej uproszczone przez rosyjskich carów – nie tylko przez Słowian, dla których było stworzone, ale i przez tak odległe językowo ludy jak choćby Mongołów czy Komi. Dziś Plaosznik to strefa archeologiczna z odbudowaną cerkwią św. Pantelejmona oraz nowym (wzniesionym w ramach projektu Skopje 2014, więc i olbrzymim) gmachem mającym kontynuować tradycje średniowiecznych mnichów. W przyszłości ma się tam znajdować biblioteka, instytut badawczy, uniwersytet... Nie wiadomo, na razie stoi pusty.
    Dość jednak o cerkwiach – choć kościół św. Zofii jest najstarszy, największy i równie wart odwiedzenia – bo pomiędzy nimi wznosi się cały szereg domków z czasów tureckich. Już o nich wspominałem, można je zobaczyć w wielu miejscach na Bałkanach, ale tu osiągnęły mistrzostwo. Biało-czarne ściany wznoszą się na kilka pięter wzwyż, a dzięki opiece UNESCO nowe budynki również muszą być budowane w tym stylu. Mieszczą się tam chociażby muzea, pracownie rzemieślnicze, zakład czerpania papieru i prasa drukarska (Najstarsza na Bałkanach – wtrącił Zoran, pewnie niezadowolony, że Gutenberg jednak wybrał Norymbergę na miejsce pracy). Oraz sklepy z perłami.
Ochrydzka starówka
    Oczywiście nie są to perły morskie. Nie są to też perły śródlądowe. Od jakichś stu lat dwie ochrydzkie rodziny (trzecia mieszka w niedalekim Sv. Naumie, nazwanym tak na cześć jeszcze jednego z uczniów Cyryla i Metodego) posiadły skrzętnie chroniony sekret produkcji sztucznych pereł. Z tego co wiem używa się do ich tworzenia masy powstałej z ości miejscowych rybek, nakładanej na kuliste ziarno. Poza ceną nie różnią się one od naturalnych choć – tu mały life-hack – znam niezawodny sposób by jednoznacznie sprawdzić pochodzenie precjozów. Otóż należy perłę wrzucić do octu. Jeśli rozpuści się całkowicie – znaczy, że była prawdziwa. Jeśli zaś zostanie trzpień, sztuczna.
    Sklepy z perłami znajdują się zarówno na starówce jak i w dzielnicy muzułmańskiej, okraszonej kilkusetletnim platanem. Drzewo jest w bardzo złym stanie – ale wedle legendy pod jego konarami odpoczywał sam sułtan Sulejman Wspaniały.
Dawna turecka dzielnica Ochrydy
    Nad wszystkim tym góruje potężna twierdza (znaczy – same mury, głównie z czasów tureckich, nieco zrekonstruowane; Bałkany to obszar sejsmiczny) cara Samuela. Samuel – Samoił – był przedostatnim władcą Pierwszego Państwa Bułgarskiego (jego pomnik stoi oczywiście w Skopje). Władcą całkiem zacnym, niestety miał pecha: cesarzem bizantyjskim został Bazyli II. Ten Bułgarom w 1016 roku spuścił tęgi łomot (stąd do historii przeszedł jako Bułgarobójca), a jeńców wziął był oślepił (co dziesiątemu zostawił jedno oko) i odesłał do cara, swego groźnego konkurenta na Bałkanach. Kiedy dotarli do Ochrydy car dostał ze wstydu wylewu i zmarł. A Bułgarzy wkrótce utracili niepodległość.
Twierdza cara Samuela
    Bo sąsiedni Bułgarzy właśnie, mimo – a może właśnie dlatego – wspólnej z Macedończykami historii (to niejasna postawa carów Trzeciego Państwa Bułgarskiego wobec Macedończyków doprowadzić miała do Drugiej Wojny Bałkańskiej 1912 roku – i tereny te zajęła Serbia) kiedy udało się już wyprostować sprawy z Grekami i uspokoić Albańczyków stwierdzili, że język macedoński jest tylko jednym z dialektów bułgarskiego. I jeśli Macedończycy tego nie zaakceptują to Bułgaria zablokuje proces akcesyjny do Unii E***pejskiej. Cóż.
Bułgarski lew Szyszymanowiczów i greckie słońce z Verginy w Ochrydzie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najchętniej czytane

Enver i never

     Oczywiście wpisane na Listę Światowego Dziedzictwa Ludzkości UNESCO Linie z Nazca to nie jedyne geoglify w Ameryce Południowej. Geogli...