Ochryda – czy też po macedońsku
Ohrid – już na blogu gościła, co najmniej kilkukrotnie,
chociażby we wpisie o szrotawku kasztanowiaczyńczyku czy ruchach tektonicznych na Bałkanach, ale warto poświęcić miastu jeszcze
chwilę. Tym bardziej, że nazwa, wedle legendy, pochodzi od okrzyku
pierwszych słowiańskich przybyszów na te tereny. Najeźdźcy –
bo tak chyba trzeba powiedzieć – na widok wspaniałego miasta
Lychnidos wznoszącego się na stromym pagórku odbijającym się w
krystalicznie czystych wodach olbrzymiego górskiego jeziora
zakrzyknąć mieli "Oh! Rid!", co znaczyć miało mniej
więcej "ale wzgórze". Historia jak historia, ale nazwa na
pewno sensowniejsza niż będące pomyłką językową miano
Stambułu.
Jezioro Ochrydzkie |
Samo miejsce jest – nie bójmy się tego słowa –
przeurocze. I, co mnie się bardzo podoba, pełne zabytków. Doceniło
to UNESCO wpisując zarówno miasto, jak i jezioro na Listę
Dziedzictwa Ludzkości (kryterium nie tylko kulturowe, doceniono też
przyrodnicze walory okolicy). W końcu zasiedlone jest od kilku
tysięcy lat. I choć może po iliryjskim Diassarites nie zachowało się
już właściwie nic to po rzymskim leżącym przy słynnej Via
Egnatia Lychnidos już jak najbardziej: oto po jednym z trzęsień
ziemi znaleziono i odrestaurowano grecki teatr. Dziś w tym
malowniczym miejscu odbywają się koncerty czy – nawet –
przedstawienia teatralne.
Zresztą pozostałości po antycznych
greckojęzycznych mieszkańcach znajdziemy także w innych miejscach.
Ot, tradycyjnie dawne budowle wykorzystywane były jako darmowy zasób
budulca.
Teatr w Ochrydzie |
Pozostałością po czasach bizantyjskich oraz Pierwszym
Państwie Bułgarskim (którego Ochryda była stolicą, ale o tym za
chwilę) jest cała masa ceglanych cerkwi, z najsłynniejszą z
nich, św. Jovana (czyli Jana) z Kaneo, obowiązkowy landszaft dla
turystów.
Cerkiew św. Jana Teologa w Kaneo |
Inne z cerkwi, położone podle murów miejskich
spełniały onegdaj funkcje ośrodków zdrowia (chociażby św. Matki
Boskiej Bolnickiej – bolnica to wszak szpital).
- To właśnie
tutaj wynaleziono kwarantannę – zapewniał mnie Zoran, jeden z
tych Macedończyków którzy wszędzie widzą pierwszeństwo swego
narodu – W czasach zarazy przybysze musieli czekać w tych
kościołach, jeden był dla mężczyzn, drugi dla kobiet, i dopiero
gdy okazało się, że są zdrowi mogli wejść do miasta. Włoskie
republiki kupiły dopiero ten pomysł od nas!
Najwspanialszą –
moim zdaniem – jest cerkiew Matki Boskiej Perlibleptos. Może z
zewnątrz nie wygląda imponująco, ale freski wewnątrz przyprawiają
o zawrót głowy. Szczęśliwie przetrwały turecką okupację
i...
- Zobacz – Zoran wskazał jednego ze świętych – Tu nie
ma idealizowania postaci, jak na ikonach. Artysta ukazał tu wady,
niedoskonałości ludzkiego ciała. To przecież jest renesans! Na
100 lat przed dziełami italskich mistrzów! U nas się
zaczął.
Okazywało się, że wszystko na świecie pierwsze było
w Macedonii.
Freski w cerkwi Matki Boskiej Wszystkowidzącej |
- A gdzie Święty Paweł ochrzcił pierwszą osobę
w Europie? - Paweł z Tarsu rzeczywiście podróżował po okolicy,
jego imię nosi lotnisko w Ochrydzie – Oczywiście, że w
Macedonii! Jesteśmy najstarszym chrześcijańskim europejskim
państwem.
Po pewnym czasie człowiek nabierał przekonania, że
teorie Turbosłowian mogłyby trafić tu na bardzo podatny grunt.
-
Mieliśmy też najstarszy uniwersytet w Europie – wtrącił Zoran –
Na Plaoszniku.
Faktycznie, na jednym ze wzgórz Ochrydy – i tu
rzeczywiście miejscowi byli pierwsi – swoją szkołę piśmienniczą
otworzył święty Klemens Ochrydzki. Był to uczeń Braci Sołuńskich
– Konstantego zwanego Cyrylem i Metodego – i dokonał epokowych
zmian w wynalezionej przez świętego Cyryla głagolicy. Uprościł
to fonetyczne pismo na tyle, że – tworząc cyrylicę – można
się było nim spokojnie posługiwać. Dzisiaj używane jest ono –
jako grażdanka, jeszcze bardziej uproszczone przez rosyjskich carów
– nie tylko przez Słowian, dla których było stworzone, ale i
przez tak odległe językowo ludy jak choćby Mongołów czy Komi.
Dziś Plaosznik to strefa archeologiczna z odbudowaną cerkwią św.
Pantelejmona oraz nowym (wzniesionym w ramach projektu Skopje 2014,
więc i olbrzymim) gmachem mającym kontynuować tradycje
średniowiecznych mnichów. W przyszłości ma się tam znajdować
biblioteka, instytut badawczy, uniwersytet... Nie wiadomo, na razie
stoi pusty.
Dość jednak o cerkwiach – choć kościół św.
Zofii jest najstarszy, największy i równie wart odwiedzenia – bo
pomiędzy nimi wznosi się cały szereg domków z czasów tureckich.
Już o nich wspominałem, można je zobaczyć w wielu miejscach na
Bałkanach, ale tu osiągnęły mistrzostwo. Biało-czarne ściany
wznoszą się na kilka pięter wzwyż, a dzięki opiece UNESCO nowe
budynki również muszą być budowane w tym stylu. Mieszczą się
tam chociażby muzea, pracownie rzemieślnicze, zakład czerpania
papieru i prasa drukarska (Najstarsza na Bałkanach – wtrącił
Zoran, pewnie niezadowolony, że Gutenberg jednak wybrał Norymbergę
na miejsce pracy). Oraz sklepy z perłami.
Ochrydzka starówka |
Oczywiście nie są to
perły morskie. Nie są to też perły śródlądowe. Od jakichś stu
lat dwie ochrydzkie rodziny (trzecia mieszka w niedalekim Sv. Naumie,
nazwanym tak na cześć jeszcze jednego z uczniów Cyryla i Metodego)
posiadły skrzętnie chroniony sekret produkcji sztucznych pereł. Z
tego co wiem używa się do ich tworzenia masy powstałej z ości
miejscowych rybek, nakładanej na kuliste ziarno. Poza ceną nie
różnią się one od naturalnych choć – tu mały life-hack –
znam niezawodny sposób by jednoznacznie sprawdzić pochodzenie
precjozów. Otóż należy perłę wrzucić do octu. Jeśli rozpuści
się całkowicie – znaczy, że była prawdziwa. Jeśli zaś
zostanie trzpień, sztuczna.
Sklepy z perłami znajdują się zarówno na starówce jak i w dzielnicy muzułmańskiej, okraszonej kilkusetletnim platanem. Drzewo jest w bardzo złym stanie – ale wedle legendy pod jego konarami odpoczywał sam sułtan Sulejman Wspaniały.
Sklepy z perłami znajdują się zarówno na starówce jak i w dzielnicy muzułmańskiej, okraszonej kilkusetletnim platanem. Drzewo jest w bardzo złym stanie – ale wedle legendy pod jego konarami odpoczywał sam sułtan Sulejman Wspaniały.
Dawna turecka dzielnica Ochrydy |
Nad wszystkim tym góruje potężna twierdza (znaczy
– same mury, głównie z czasów tureckich, nieco zrekonstruowane;
Bałkany to obszar sejsmiczny) cara Samuela. Samuel – Samoił –
był przedostatnim władcą Pierwszego Państwa Bułgarskiego (jego
pomnik stoi oczywiście w Skopje). Władcą całkiem zacnym, niestety
miał pecha: cesarzem bizantyjskim został Bazyli II. Ten Bułgarom w
1016 roku spuścił tęgi łomot (stąd do historii przeszedł jako
Bułgarobójca), a jeńców wziął był oślepił (co dziesiątemu
zostawił jedno oko) i odesłał do cara, swego groźnego konkurenta
na Bałkanach. Kiedy dotarli do Ochrydy car dostał ze wstydu wylewu
i zmarł. A Bułgarzy wkrótce utracili niepodległość.
Twierdza cara Samuela |
Bo
sąsiedni Bułgarzy właśnie, mimo – a może właśnie dlatego –
wspólnej z Macedończykami historii (to niejasna postawa carów
Trzeciego Państwa Bułgarskiego wobec Macedończyków doprowadzić
miała do Drugiej Wojny Bałkańskiej 1912 roku – i tereny te
zajęła Serbia) kiedy udało się już wyprostować sprawy z Grekami
i uspokoić Albańczyków stwierdzili, że język macedoński jest
tylko jednym z dialektów bułgarskiego. I jeśli Macedończycy tego
nie zaakceptują to Bułgaria zablokuje proces akcesyjny do Unii
E***pejskiej. Cóż.
Bułgarski lew Szyszymanowiczów i greckie słońce z Verginy w Ochrydzie |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz