Niebo nad Berlinem (zdaje się, że był
taki film – w takim razie podobieństwo tytułu wpisu z produkcji
filmowej jest czysto przypadkowe; zresztą film nie był ani o
meteorologii ani o alianckich nalotach; w sumie wpis też nie będzie)
bywa ponure, zaciągnięte ołowianymi chmurami – wszak klimat
Brandenburgii jest kontynentalny morski, a i pobliskie rzeki i
(dawne) bagna produkują sporo wilgoci. Zresztą nawet jak jest
przejrzyste i błękitne to w moim odczuciu sprawia wrażenie takiego
ciężkiego. Niewesołego. Niemieckiego.
![]() |
Symbol Berlina - Brama Brandenburska oraz wyjątkowo bezchmurne niebo. |
Może dlatego, że
najczęściej do Berlina przyjeżdżałem w grudniu, gdy dni –
oprócz tego, że pochmurne – są także krótkie? Ale latem też
było mi tam duszno.
Najpierw trochę historii: Berlin zaczyna
się jako dwie słowiańskie osady – później lokowane jako
miasta: Barlin i Kolno. Dziś nie ma po nich śladu – berlińska
starówka została zrównana z ziemią pod koniec II Wojny Światowej,
a odbudowany Nikolaiviertel tylko udaje stare miasto.
![]() |
Nikolaiviertel |
Warto
dodać, że na terenie dzisiejszego Berlina, w grodzie Kopanica
(Koepenick) swoją siedzibę miał słowiański książę (no, albo
inny władyka) Jaksa, będący lennikiem władców Polski. Zresztą
to nie jedyne polonica – raz, że nie było stąd do Polski daleko,
dwa – władano z Berlina sporym kawałkiem naszej Ojczyzny. Przez
wiele lat nie można też było wznieść Reichstagu,
ogólnoniemieckiego parlamentu, ponieważ hrabia Raczyński (nota
bene zasłużony dla Cesarstwa Niemieckiego dyplomata) nie chciał
oddać swojej ziemi pod budowę. Stara Kancelaria Rzeszy mieściła
się zaś w nieistniejącym Pałacu Radziwiłłów – może to był
jeden z powodów, dla których Adolf Hitler postanowił wznieść
monumentalną Nową Kancelarię – po której, jak i po bunkrze pod
nią, miejscem (zwolennicy teorii spiskowych dodaliby teraz:
domniemanej) śmierci tego socjalistycznego zbrodniarza, nie ma dziś
najmniejszego śladu. Stoją tam bloki mieszkalne i miejski szalet –
choć kiedyś była także tablica informacyjna. Z tego co kojarzę
od paru lat już jej nie ma.
![]() |
Nieistniejąca tablica informacyjna w miejscu Nowej Kancelarii Rzeszy |
Zresztą Niemcy nie do końca
rozliczyli się – i zrobić tego nie chcą – z trudną
przeszłością XX wieku. Postawili w Berlinie pomnik pomordowanych
Żydów, Romów – a jakoś Słowian (boć nie tylko Polaków
mordowano) nie ma. Zamiast tego Berlińczycy wolą ponieść się
Ostalgie – czyli nostalgii za DDR. Ot, na straganach można kupić
czapki krasnoarmiejców z rybiego futra, a w restauracji zjeść
soljankę (jeden z elementów berlińskiego street-foodu, o którym
popełnię krótki wpis). Nawet światła na przejściach dla
pieszych nawiązują stylizacją do komunistycznego zielonego ludka.
Nie wiem natomiast, czy to ostalgia czy efekt wypranego mózgu
zachodnich społeczeństw, ale w centrum miasta stoi sobie jak gdyby
nigdy nic pomnik Marksa i Engelsa.
![]() |
Pomnik zbrodniarzy |
Na niemal nieistniejącym dziś
już Murze Berlińskim miasto zbija kapitał turystyczny –
checkpoint "Charlie", jeden z trzech ("Alfa" i
"Bravo" położone były poza centrum) legalnych przejść
granicznych przez mur to dziś atrakcja, zaś fragmenty zapory czy
innych instalacji obronnych zachowano w tkance miasta.
![]() |
Macdonalds ukryty za Checkpointem Charlie |
![]() |
NRD-owska wieżyczka obserwacyjna |
Miasta,
które po 1989 roku jest olbrzymim placem budowy. Ostatnio odbudowano
nawet zamek Hohenzollernów – czego władze sowieckiej strefy
okupacyjnej odmawiały jako symbolu pruskiego militaryzmu (a warto
zaznaczyć, że całe zabytkowe centrum było w strefie radzieckiej)
– choć przecież taki Plac Żandarmerii, miejsce, gdzie pierwotnie
stały koszary pruskiej armii i gdzie Fryderyk Wielki zmuszał
soldatów do maszerowania tym nieludzkim krokiem pruskim, już od
dawna jest odnowiony. Podobnie jak katolicki kościół Św. Jadwigi
Śląskiej czy budynki Uniwersytetu Humboldta.
![]() |
Katedra Francuska na Placu Żandarmerii |
Stoi też, nad
brzegiem Sprewy w Nikolaiviertel dumny pomnik św. Jerzego
zabijającego smoka – odwzorowujący herb Moskwy, jako symbol
braterstwa między Prusami Hohenzollernów i Moskwą Romanowów
(pomijam fakt, że następcy carów do dziś zajmują drugą ze
stolic państwa Hohenzollernów, i nawet odmawiają jej historycznej nazwy).
![]() |
Berliński herb Moskwy |
I właściwie to mniej więcej wszystko jeśli chodzi o
taką część architektoniczno-zabytkową, mógłbym już więcej do
Berlina nie przyjeżdżać. Tym bardziej, że jeśli chodzi o część
ludzką (a to nie tylko street-food) to z miastem jest mi całkiem
nie po drodze. Z jednej strony "progresywne" (warto
odczytać ten przymiotnik jako "zepsute" – takie
dekadenckie było przecież już w XX-leciu, i wiemy jak to się
skończyło), mam tu takie odczucia jak – co opisywałem – w
Amsterdamie. Z drugiej – tu po raz pierwszy ujrzałem na własne
oczy to, o czym tylko słyszałem: w Europie Zachodniej toczy się
wojna cywilizacji. Krwawa. Te dwie strony Berlina – dekadencka i
imigrancka – w końcu się ze sobą zderzą. Wygra ta, która
będzie bardziej bezwzględna, dość powiedzieć, że różnego
rodzaju kolorowe parady jakiś czas temu opuściły centrum miasta i
odbywają się z daleka od dzielnic w których obecnie panuje
restrykcyjne prawo religijne uchodźców.
![]() |
Wyspa Muzeów |
To tyle smutnych
rozważań, wróćmy na chwilę do początku poprzedniego akapitu:
"mniej więcej wszystko". Na sam koniec zostawiłem bowiem
największy skarb Berlina – wpisaną na Listę Światowego
Dziedzictwa Ludzkości UNESCO Museuminsel, Wyspę Muzeów (to nie
jedyny taki wpis, w Berlinie są także cenne modernistyczne zespoły
mieszkaniowe, ale... No mnie nie porwały). To kompleks
przewspaniałych obiektów zawierających prawdziwe skarby, cudem
przetrwały oba socjalistyczne reżimy i II Wojnę Światową
(możliwe, że przetrwają też napór obu tych spierających się
obecnie w Berlinie sił – kulturowego marksizmu i islamu). Brama
Isztar, Ołtarz Pergamoński (kiedy miewałem chwilę czasu – a w
mojej pracy to trudne – akurat bywał w remoncie; chyba już
zakończonym), dom z Aleppo – to prawdziwe skarby Ludzkości i
trzeba – absolutnie trzeba – je zobaczyć, zwłaszcza, że z
Polski mamy doprawdy rzut kamieniem i niezłe połączenie. Zresztą
poza tymi olbrzymimi dziełami na Wyspie Muzeów mamy tysiące innych
precjozów, nieraz bardzo misternie wykonanych.
![]() |
Misternie wykonany rzymski wisior |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz