Tłumacz

5 grudnia 2025

Mikołaj

    Akurat wpis wypada w wigilię wspomnienia świętego biskupa Mikołaja z Miry. Znaczy się: dzień przed Mikołajkami. W rodzinnej mojej Warcie dzień odpustu, wszak najstarszy kościół jest pod wezwaniem tego świętego (był to też dzień, kiedy za dzieciaka znajdowaliśmy z Bratem prezenty w butach; nie wiem czy w innych regionach Święty Mikołaj też na 6. grudnia chował tak prezenty, ale u nas jeszcze raz na Wigilię przychodził, tym razem z workiem na plecach; zarobiony koleś).
Gotycka warcka fara pw św Mikołaja
    Wiem, wiem, pora na odpusty niby dobra, bo Adwent, ale pogoda? No ja Was proszę. Opisywałem kiedyś na blogu, jak to na Malcie spotkałem rozwiązanie tego problemu (na tym śródziemnomorskim archipelagu w grudniu – przynajmniej dla nas – jest ciepło, ale potrafi srogo przypadać): otóż w uroczym miasteczku Siggiewi (kiedyś Citta Ferdinand) po prostu przeniesiono obchody święta patrona na lipiec. Czy tam inny sierpień. U nas nie. U nas nie ma miękkiej gry.
Kościół w Is-Siggiewi na Malcie
    Traf chciał, że dopiero co byłem w miejscu, gdzie znów spotkałem kościół pod takimż wezwaniem. Och, wcale nie jest to dziwne, przez wieki czcigodny biskup Miry był jednym z najbardziej popularnych świętych. Za patrona wzięli go marynarze, panny na wydaniu, bednarze, piwowarzy, cukiernicy, gorzelnicy, kupcy, kanceliści - et cetera, et cetera - oraz miasto Bari, gdzie spoczywa (relikwie wykradziono w czasie krucjat – handel lewantyński miał najróżniejsze oblicza; w Bari spoczywa też nasza Bona Zygmuntowa; wredne babsko z kondotierskiego rodu Sforzów). Był też święty Mikołaj za jednego z silniejszych orędowników uważany, wedle powszechnych plotek modlitwa doń robiła więcej krzywdy Złemu niźli do pozostałych wspomożycieli. Dlatego też kościołów mikołajskich jest cała chmara (także w Prawosławiu, które poczciwego biskupa darzy jeszcze większą estymą niż my, ale o tym za chwilę).
Cerkiew św Mikołaja w Chanii na Krecie
Cerkiew św Mikołaja w Schei w Braszowie
   
Tym razem była to Istria – a raczej jej słoweńska nadmorska część, tuż podle dawnej stolicy prowincji dziś zwanej Koperem (a ongiś Capodistria). Konkretnie niewielkie miasteczko Ankaran (już w czasach rzymskich był tu posterunek drogowy), a sam kościół kościołem już nie był. Tak, wiem, stworzyłem już jeremiadę na ten temat po wizycie w dawnym klasztornym kościele w Maastricht, zamienionym na księgarnię i kawiarnię, ale tu wracam trochę do tematu. A o tamtym kto chce sobie przeczyta.
Księgarnia w Maastricht
    Kościół w Ankaranie był dużo mniejszy niż ten w Niderlandach, i niezbyt się wyróżniał z kwadratowej bryły hotelu. Wyjątkiem była charakterystyczna wenecka wieża z XVI wieku (Istria bowiem przez stulecia była częścią Najjaśniejszej Republiki Świętego Marka).
Wenecka wieża w Ankaran albo Ancarano
    - Co to za wieża? - zapytałem meldując się na ośrodku (oprócz hotelu były tu też bungalowy, kemping, dwa baseny i plaża: olbrzymi kompleks rekreacyjny) – Wygląda na kościelną.
    - Taka jest – potwierdził recepcjonista – Jesteśmy w dawnym klasztorze.
    Rzeczywiście, zaraz za recepcją znajdował się klasyczny kwadratowy wirydarz.
Dawny klasztorny dziedziniec
    Cóż, jak W. Sz. Czytelnik jednak kliknął w link te dwa akapity wcześniej będzie znał mój stosunek do desakralizacji świątyń, ale tu sprawa sięga jeszcze XVIII wieku. Otóż wtedy ten istniejący od kilkuset lat benedyktyński klasztor władze Wenecji zwyczajnie zlikwidowały. Pewnie żeby przejąć klasztorne dobra. Taka była moda, vide działający po sąsiedzku cesarz Józef II; w nieodległym Ptuju – dziś także słoweńskim – ostał się ino klasztor minorytów, ponieważ ci prowadzili szkołę.
Klasztor minorytów w Ptuju
    Ankarańscy benedyktyni żyli z upraw wina i oliwek – mieli zresztą sporo przywilejów, a ich produkty trafiały na stoły możnych. Do dziś zresztą na Istrii wytwarza się doskonałą oliwę.
Tłocznia istriańskiej (czy tam istrockiej) oliwy
    Dwadzieścia lat później Republika Wenecka przestałą istnieć (ktoś powie: karma), a Ankaran wraz z całą Istrią wszedł w skład Prowincji Iliryjskich ze stolicą w – także dzisiaj słoweńską, a jakże – Ljubljaną. Pełni oświeceniowych haseł zarządzający tym terytorium Francuzi utworzyli w klasztornych budynkach lazaret. Następni właściciel, Habsburgowie, utrzymali ten stan. Z początkiem XX wieku obiekt przekształcono na hotel, a po II wojnie światowej, gdy tereny te zajęła komunistyczna Jugosławia powstał cały – istniejący do dziś – kompleks. Nazwy nie będę zdradzał, ale skoro wiemy, że jesteśmy w Ankaranie, to kto chce to sobie znajdzie. Miejsce jest całkiem urocze, benedyktyni wiedzieli gdzie się urządzić.
Widok na Adriatyk
    Nie będę ukrywał, że desakralizacja tego obiektu mniej mnie zabolała niż inne, te współczesne. Nawet Reformacja nie niszczyła obiektów kultu tak jak komunizm i będący jego forpocztą modernizm. Takie prawdziwe bezczeszczenie rozpoczęło się w czasach Wielkiej Rewolucji Francuskiej (ha tfu) i trwa do dzisiaj.
Efekty każdej modernistycznej rewolucji
    Ale z drugiej strony: czy to kogoś dziwi? Skoro Kościół, zamiast dać odpór zagrożeniom sam stał się miękki. Jak ten Zły ma się przejmować, jeśli mędrcy podczas Vaticanum II orzekli, że właściwie to nie wiadomo jak to z tym biskupem Mikołajem z Miry było – może istniał, może nie istniał (a kto na soborze w małoazjatyckiej Nicei z Ariuszem się po pysku prał, co?), skoro tyle lat się ludzie doń modlą, to niech się modlą, ale wycofujemy go z pierwszego szeregu (zdaje się, że i Krzysztofa spotkał podobny los). Takie tam, plwanie na tradycję, ku uciesze Złego. Cóż. Trwa Adwent. Mimo wszystko przygotowujmy drogę Panu.

Najchętniej czytane

Mikołaj

     Akurat wpis wypada w wigilię wspomnienia świętego biskupa Mikołaja z Miry. Znaczy się: dzień przed Mikołajkami. W rodzinnej mojej Warci...