Tłumacz

22 grudnia 2020

Kto wymyślił choinki?

    "Kto wymyślił choinkę?" - pytał się w wierszu poeta (Konstanty Ildefons Gałczyński – bardzo przeze mnie lubiany, a pewnie byłby jeszcze bardziej gdyby nie socrealistyczna plama na jego życiorysie) – i szczerze już nie pamiętam, czy podmiot liryczny odpowiedź otrzymał (a tym bardziej jaką – prawdziwa pewnie by go zaskoczyła). W każdym razie Bożonarodzeniowe drzewko, choć pochodzi z terenów Niemiec, od wielu lat jest elementem tradycyjnego wystroju domów w dniu święta Narodzenia Pańskiego (wypierając jakiś czas temu – nie tak odległy w sumie – niemal całkowicie nasze rodzime wieszane pod sufitem podłaźniczki). Choinka podbiła domy na całym – zachodnim – Świecie, ba, wschodni chrześcijanie, Boże Narodzenie obchodzący niemal dwa tygodnie później też często wstawiają ją do domu.
    Zielone drzewko stało się, volens nolens, symbolem tych Świąt – może nawet, przywłaszczone przez popkulturę zaczęło żyć własnym życiem, bo przecież ani sowiecki Dziadek Mróz, ani amerykański Santa Claus nie mają z Bożym Narodzeniem nic wspólnego (grubas w czerwonej kapocie ma – przy okazji – tyle wspólnego ze świątobliwym biskupem Miry Mikołajem co socjalizm z dobrobytem). Ba, na zlaicyzowanym Zachodzie to nawet i sam fakt upamiętniania przez uroczystość narodzin Jezusa Chrystusa jest już niekoniecznym elementem obchodów Bożego Narodzenia. Ot, logika. W każdym razie choinka jest stałym elementem bożonarodzeniowego klimatu – a odwieczne pytanie: sztuczna czy prawdziwa, podzieliła tyle samo rodzin co współczesna polska polityka.
    Ja osobiście optuję za prawdziwą. Po pierwsze może dlatego, że za dzieciaka miałem sztuczną (z prawdziwych gałązek był stroik czy inna podłaźniczka) i znudziły mi się plastikowe, po drugie – jest bardziej przyjazna środowisku. Owszem, co roku wszelkiej maści illiterati et deabili wrzeszczą, że to niehumanitarne (?) takie wycinanie żywych drzewek z lasu (albo zabijanie i zjadanie karpia), ale jak to powiedział ktoś mądry: psy szczekają, karawana jedzie dalej.
    No to jedziemy.

Choinka w bezśnieżną zimę na warckim rynku
    Pewnego razu choinka wyszła z zacisza domowego zaistniała także w przestrzeni publicznej (ku zgryzocie co poniektórych ortodoksyjnych mułłów działających w Europie Zachodniej) – w każdym większym (i mniejszym) ośrodku, a przynajmniej w znacznej ich liczbie, świąteczne drzewko zdobi główne place miast. W Watykanie na przykład ustawianie choinki na placu św Piotra wprowadził św Jan Paweł II. W Łodzi z kolei od pewnego czasu centrum miasta uświetnia plastikowy trójkąt, takie olbrzymie tipi, udający z marnym skutkiem żywe drzewo. Co kraj to obyczaj. W którym mieście jako pierwszym taka publiczna choinka się pojawiła?
    Otóż jest to...
    Ryga.

Panorama Rygi
    Zaskoczeni? Przecież łotewska stolica – przez większość XX wieku okupowana przez sowietów – to zdało by się totalnie prowincjonalne miasteczko na dalekim wschodzie. Skąd niemiecki zwyczaj choinki w Rosji?
    A w ogóle to wie ktoś coś o Rydze?
Hale targowe i radziecki pałac
    Na przykład to, że hale targowe zbudowane są w dawnych hangarach sterowców? Albo, że nowe (to jest z przełomu XIX i XX wieku, kiedy miasta Imperium Rosyjskiego – Sankt Petersburg, Warszawa, Łódź, Odessa – burzliwie się rozwijały) dzielnice to perły europejskiej architektury secesyjnej? No właśnie.
Ryska secesja
    Ryga powstaje na ziemiach bałtyckich Łatgalów na przełomie XII i XIII wieku. Miasto leży u ujścia Dźwiny (Dyny, Daugavy, Daugvy) – potężnej rzeki już od Średniowiecza będącej ważnym szlakiem handlowym – głównie dla wikińskich kupców penetrujących ziemie ruskie oraz płynących do Konstantynopola. Co prawda złoty wiek ryskiego handlu miał dopiero nadejść, ale samo położenie miasta już od samego początku było niezłe. Założyli je niemieccy kupcy i misjonarze – zainteresowani zarobkiem i nawracaniem pogańskich plemion – jako siedzibę biskupa (a potem arcybiskupa). Nie do końca im szło – więc w 1202 roku arcybiskup Albert von Buxenhode zakłada Zakon Kawalerów Mieczowych. Bracia liwońscy mieli być podporządkowani biskupowi oraz pomagać w szerzeniu wiary chrześcijańskiej, ale właściwie od samego początku okazali się bandą rozbójników i awanturników, nijak nie pomagających nikomu. Kiedy w końcu nagrabili sobie u wszystkich (nawet u papieża) i dostali srogi łomot od Litwinów przyłączyli się do Zakonu Krzyżackiego – i jako gałąź inflancka przebumelowali aż do sekularyzacji państwa zakonnego w Prusach. Potem na chwilę odzyskali suwerenność, ale nadal rozrabiali, narażając się Duńczykom, Moskwiczanom, Szwedom i Rzeczypospolitej. I kiedy już mieli zostać zniszczeni – ostatni Wielki Mistrz Gothard Kettler przeszedł w 1560 na protestantyzm, został księciem Kurlandii i Semgalii, a całe Inflanty – ku uciesze miejscowych biskupów i niemieckiego mieszczaństwa – przeszły pod panowanie Polski i Litwy (poza północną Estonią – ta wróciła do Danii). Wtedy niemiecki patrycjat Rygi – miasta już rozwiniętego, ale targanego konfliktami między obywatelami, arcybiskupem i zakonem liwońskim – nabiera wiatru w żagle. Dźwina – wielka rzeka – staje się olbrzymią arterią handlową. Tak jak Gdańsk obsługuje handel (głównie zbożem) Korony, tak Ryga jest oknem na Świat Wielkiego Księstwa Litewskiego. Miasto cieszy się wieloma przywilejami, a Stefan Batory witany jest przez ryżan owacyjnie. Na dawnym krzyżackim zamku rezyduje polski starosta.
Ryski zamek
    Nie na długo – rozrastająca się potęga Szwecji (i konflikt w dynastii Wazów) doprowadza do walk kolejnych o Inflany. Co nie udało się Moskwiczanom – to zrobili Szwedzi. Po pokoju oliwskim w 1660 oficjalnie większa część Inflant wraz z Rygą przyłączona zostaje do Królestwa Szwecji – choć obrona twierdzy w podryskim Dyjamencie albo bój pod Kirholmem na trwałe zapisały się w naszej historii (swoją drogą Kirholmu już nie ma – pole bitwy spoczywa na dnie zbiornika retencyjnego niedaleko Rygi). Nie na długo – finalnie batalię o dominację w basenie Morza Bałtyckiego wygrywa – już nie Moskwa – Imperium Rosyjskie. I aż do 1918 roku Inflanty stają się częścią światowego mocarstwa. Są tam traktowane bardzo dobrze – a raczej rządząca klasa Niemców Bałtyckich. Potomkowie rodzimych plemion bałtyckich i ugrofińskich, z których powoli formują się nowoczesne narody Łotyszy i Estończyków niewiele mają do powiedzenia. Kultura Inflant – kultura wysoka – jest niemiecka. Nic więc dziwnego, że kiedy w Rosji wybuchła rewolucja Łotysze rzucili się do obalania ancien regime'u. Oddziały łotewskie wiernie strzegły chociażby Włodzimierza Ilicza Ulianowa, głównego zbrodniarza rewolucji bolszewickiej. Wtedy też, w 1918 roku, Łotwa uzyskała niepodległość. Utraciła ją w 1940 na rzecz ZSRS, ale rychło opanowali te tereny naziści Niemcy, a sami Łotysze w wojnie z komunistami stanęli po stronie pokrewnych kulturowo zachodnich oprawców. Kres wielowiekowej niemieckiej tradycji przyniósł rok 1945 – i ponowna utrata niepodległości na rzecz ZSRS. Wtedy też wypędzono/zniszczono łotewską klasę wyższą przez wieki związaną z kulturą północnych Niemiec i zastąpiono ją osadnikami z Rosji (dziś blisko 40% obywateli Łotwy ma pochodzenie rosyjskie bądź pokrewne). Niemiecka kultura we wschodniej części basenu Morza Bałtyckiego przeminęła.
Stare miasto: zamek i kościół zwany polskim
    Jednym z najpiękniejszych zabytków starej, średniowiecznej Rygi był Dom Bractwa Czarnogłowych. Czarnogłowi było to rycerskie stowarzyszenie kawalerów – obowiązkowo narodowości niemieckiej, Łotysz, Liw czy Słowianin nie miał tam wstępu – którego patronem był Święty Maurycy. Ten popularny opiekun rycerstwa był męczennikiem, dowódcą słynnego Legionu Tebańskiego – był też Murzynem, co wyjaśnia dziwną nazwę tej fraterii. Właśnie przed tym budynkiem w roku 1510, tuż obok posągu Rolanda, monumentu popularnego w północnoniemieckich miastach, wystawiono pierwszą publiczną choinkę. Wieść gminna niesie, że kawalerowie z Bractwa Czarnogłowych zrobili to w czasie jednej z suto zakrapianych popijaw brackich kolacji celebrowanych na cześć czarnoskórego patrona stowarzyszenia. Ot, takie multikulturowe koneksje ma owo drzewko.
Dom Bractwa Czarnogłowych
Wizerunek św Maurycego
    Dom Bractwa Czarnogłowych wycofując się wysadzili naziści Niemcy, może dlatego, żeby ten skarb niemieckiej kultury nie wpadł w ręce krasnoarmiejców. Co się stało z posągiem Rolanda (tj kto go zniszczył) nie wiem – ale nie ma to wielkiego znaczenia. O Niemcach Bałtyckich, choince i wielowiekowych związkach Łotyszy z Europą Zachodnią w czasie sowieckiej okupacji trzeba było zapomnieć – ale to wymazanie nie udało się. W 1990 roku Łotwa odzyskała niepodległość (i rozpoczęła wewnętrzną walkę z obywatelami rosyjskojęzycznymi). Dom Bractwa Czarnogłowych odbudowano, podobnie jak posąg Rolanda. Rycerz, symbol cnót wszelakich, jak dawniej patrzy na ratusz (pilnuje, by urzędnicy byli uczciwi), choć może kątem oka zerka też na inne pobliskie budynki, w których, na miejscowej politechnice, studiował nasz Ignacy Mościcki. Ryga jest – chce się rzec: w końcu – porządnym europejskim miastem.
    Nie zapomniano także o choince. Niewielki metalowy pomnik upamiętnia ową pierwszą publiczną choinkę.

Dom Bractwa Czarnogłowych i Pomnik Choinki

    A skoro zacząłem od poety – wybitnego – to i poezją – choć odrobinę starszą, bo z początku XVII wieku – trzeba by skończyć. Może ktoś uczył się tej piosenki na języku niemieckim w szkole podstawowej – i jest to utwór właśnie o choince:

    O Tannenbaum, o Tannenbaum
    Wie grün sind deine Blätter
    Du grünst nicht nur zur Sommerzeit
    Nein, auch im Winter, wenn es schneit
    O Tannenbaum, o Tannenbaum
    Wie grün sind deine Blätter.


    Wesołych Świąt Bożego Narodzenia!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najchętniej czytane

Enver i never

     Oczywiście wpisane na Listę Światowego Dziedzictwa Ludzkości UNESCO Linie z Nazca to nie jedyne geoglify w Ameryce Południowej. Geogli...