We wpisie o jedzeniu owadów
wspominałem o tacacho, regionalnym daniu z peruwiańskiej części
Amazonii, składającym się głównie z bananów (z niewielkim
dodatkiem innych składników, w tym – jakżeby inaczej – mięsa).
Czyli – jakby nie patrzeć – o daniu z tropików.
|
Banany |
A jakby
(ponownie) nie patrzeć – banany są tym owocem, który chyba
najbardziej kojarzy się z tropikami. Słyszysz banan – widzisz
Dzikie Kraje o gorącym klimacie.
Wielka szkoda, że w naszych
sklepach dostępny jest tylko jeden rodzaj (no, odmiana) tej jagody,
choć muszę przyznać, że ostatnio się to zmienia i oprócz tych
typowych bananów można dostać także te przeznaczone do obróbki
termicznej (to te czerwone).
|
Dostawa świeżych bananów
|
Właśnie – jako, że to blog
edukacyjno-podróżniczy – banan, owoc bananowca to jagoda, a sam
bananowiec nie jest drzewem. Ba, nie jest nawet palmą: z
botanicznego punktu widzenia to bylina – jak, dajmy na to, krokus.
Albo żonkil.
A teraz drobne didaskalia: jagodami oprócz bananów
są też pomidor, dynia, ogórek, papryka, bakłażan – czyli coś,
co zwykliśmy nazywać warzywami. Z biologicznego punktu widzenia
sałatkę z pomidorów i ogórków możemy nazwać owocową. Kiedy
nauczałem w (nieistniejącym już, na szczęście) gimnazjum takie
stwierdzenie wywoływało mętlik w młodych głowach:
- Panie,
co pan? Pomidor to warzywo, nie owoc!
A już kompletny zamęt
powodowało stwierdzenie, że jabłko i truskawka nie są
owocami.
|
Kwiaty jabłoni
|
Bo – z punktu widzenia nauki – nie są. Owoc
powstaje z owocni, części słupka (to żeńska część kwiatu),
wewnątrz której znajduje się zalążnia z zalążkami – po
zapłodnieniu przekształcającymi się w nasiono. Jeśli zalążek
jest jeden – mamy pestkowca (śliwka) czy orzeszki (te kropki na
powierzchni truskawki), jeśli kilka – powstaje jagoda (klasyczny
przykład to przekrojony pomidor, ale także owoc ziemniaka), strąk
(orzeszki ziemne, fasola); jest wiele typów owoców. Nie jest nim
jabłko – to szupinka, owoc rzekomy, gdyż u jabłoni, jarzębiny,
gruszy w wytworzeniu "owocu" bierze udział także inny
element kwiatu – dno kwiatowe (u truskawki to ta czerwona
część).
- A warzywo? Jak pomidor to owoc, to co jest
warzywem?
Ano: nic. Z punktu widzenia nauki, oczywiście (tak,
tak, tej samej, która twierdziła kiedyś, że nic cięższego od
powietrza nie jest w stanie latać, a koronawirus powstał dzięki jedzeniu nietoperzy).
Ja prywatnie oczywiście stosuję to
nienaukowe rozróżnienie na owoce i warzywa – "owocem"
jest dla mnie to, z czego można zrobić kompot – a więc na
przykład mak rabarbar; pozostałe owoce (pomidor, ogórek, dynia)
zaliczam do warzyw – razem z bulwami, korzeniami i innymi cudami
natury.
Z tego wniosek, że banan jedzony na surowo, słodki
(suszony nada się pewnie na wigilijny kompot z suszu) jest owocem, a
ten pieczony, używany na przykład w tacacho, będzie warzywem.
Faktycznie, pieczony, gotowany, smażony banan jest w swojej
konsystencji podobny do ziemniaka, kłączy juki czy batatów –
choć delikatniejszy w konsystencji.
|
Tacacho i suri
|
|
Anticuchos (wołowe serca) z bananami
|
Oprócz owoców w krajach
tropikalnych nagminnie używa się liści bananowca – zastępują
one na przykład talerze, opakowania (w liście zawijane są
chociażby tamale – tamales – to temat na jeszcze inną
historię), elementy budowlane (dachy), garderoba (tylko wśród
naprawdę Dzikich Plemion i w hollywodzkich produkcjach) –
generalnie jest to niezwykle ważna roślina, występująca wszędzie
w szeroko pojętych tropikach. Przez tą kosmopolityczność nie
wiemy dokładnie, skąd się bananowiec wywodzi.
|
Ryż z kurczakiem pakowany w liście bananowca
|
|
Bananowy dach
|
|
Banany i piranie
|
Wiemy za to,
gdzie rośnie go najwięcej – w Ekwadorze. Ten niewielki
południowoamerykański kraj jest największym producentem bananów na
Świecie. Rzeczywiście, jadąc przez ekwadorskie niziny plantacje
bananowców ciągną się po horyzont i za horyzont. No, właściwie
po Andy – te najwyższe, ponieważ bananowce w niższych (tak do,
bo ja wiem, 2000 metrów, może lepiej) partiach gór radzą sobie
doskonale. Mogę to organoleptycznie potwierdzić – choć w związku
z ewakuacją z Ekwadoru w ramach paniki koronawirusowej (o czym pisałem) spacer po miejscowych plantacjach zostawiłem sobie na
kolejną wizytę.
|
Ekwador - bananowce po horyzont i za horyzont
|
A jak rosną? No, wiadomo: w ziemi, zielonym do
góry.
Na wielkich plantacjach, w przydomowych ogródkach, w
dżungli.
Sporo tego jest – nie trzeba jechać do Ameryki
Południowej, żeby zobaczyć je na żywo: Wyspy Kanaryjskie,
geograficznie leżące w Afryce, są największym producentem bananów
w Unii E***pejskiej – a dostać się tam jest bardzo łatwo
(zwłaszcza, że na dzień dzisiejszy panika koronawirusowa mija powoli) i zobaczyć. Na Teneryfie mówią, że najlepsze są z Teneryfy (wytwarza się z nich także bananowy likier, całkiem słodki).
|
Bananowce na Teneryfie
|
Co może zaskakiwać – kanaryjskie plantacje
bananowców, niewielkie w porównaniu z ekwadorskimi hektarami, rosną
w cieniu: są przykryte włókniną. Dziwne, niby roślina
tropikalna, a słońca się boi. No, właściwie to tak. Młode
bananowce, odbijające od korzenia starszej rośliny, są dość
wrażliwe na światło. W naturalnych warunkach ta niewielka bylina
była ocieniana przez wyższe drzewa – tak do dziś rośnie w
dżungli, często na niewielkich poletkach – jeśli można tak
powiedzieć – lub starsze osobniki. Na dużych plantacjach dalej
tak jest, ale na mniejszych stare bananowce wycina się, a na ich
miejscu wyrastają nowe – choć z tego samego korzenia. Tak więc
na plantacji znajdują się bananowce w różnym wieku – część
dorasta, część kwitnie, część owocuje, część
obumiera.
|
Tunele z bananowcami
|
Bananowe kwiaty i kiście potrafią być przeogromne,
czasem wielkości całej rośliny. I – co pewnie ktoś już słyszał
– banany rosną do góry nogami. To znaczy – wyginają się w
rogalika do góry.
|
Kwiatostan |
I na koniec jeszcze kilka słów o odmianach
bananowca. Faktycznie, te które kupujemy w naszych sklepach, zrywane
jeszcze zielone, dojrzewające w czasie podróży (najsmaczniejsze są
takie o brązowiejącej już skórce – nie dajcie się zwieść, że
w sklepach są w promocji: najsłodsze, rozpływają się w ustach, a
bywa, że już w dłoni) są w krajach pochodzenia niezbyt poważane.
Ba, czasem uznawane za pastewne. Cóż z tego, skoro najlepiej znoszą
transport – i mogą być sprzedawane za granicę.
Tam, gdzie
bananowce rosną permanentnie najczęściej używa się odmian
zdatnych do obróbki termicznej. Oraz specyficznych, krótkich
bananów, znanych w Ameryce Południowej jako manzanillas, jabłuszka,
a w Australii queen's fingers, palcami królowej. Faktycznie są
bowiem całkiem twarde w konsystencji, lekko kwaskowate – niczym
jabłko (które, jak wiemy, nie jest owocem) – oraz kluseczkowate,
jak palce dobrze usytuowanej kobiety o rubensowskich kształtach i
pyknicznym typie budowy (jak na przykład Wiktoria Hanowerska,
władczyni Australii i połowy Świata).
|
Manzanilki na straganie
|
I takie manzanilki
kupuję zawsze gdy tylko je zobaczę, na każdym bazarze, targu,
sklepie (o ile mam czas i pieniądze oczywiście).
Najsympatyczniejszym miejscem, w jakim je znalazłem była niewielka
budka stojąca przy drodze gdzieś w Nowej Południowej Walii (albo
Queenslandzie – w każdym razie w Australii). Dookoła nie było
żywego ducha – choć możliwe, że gdzieś czaiły się, jak to na
tym kontynencie, jakieś kangury owce – a kiosk był
otwarty, towar wyłożony na ladę.
|
Budka z owocami
|
Budkę ozdabiała tabliczka
informująca, że to produkty miejscowego farmera, i miło by było,
jakbyś zapłacił za płody rolne jeśli chcesz je wziąć. No
worries, mate. Wspomożesz tym lokalnego rolnika.
Nie będę
ukrywał, że razem z Koleżanką wspomogliśmy owego lokalsa – i z
bananem na buzi – dalszą część drogi do Sydney zajadaliśmy się
właśnie australijskimi manzanilkami. Zaufanie to świetna sprawa.
|
Spora bananowa kiść
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz