W finałowej scenie "Rozmów kontrolowanych" Stanisława Barei główny bohater, jedna z
najbardziej antypatycznych postaci w historii kina, Ryszard Ochódzki
ukrywając się na sylwestrowym balu resortowych kanalii niszczy
całkiem niechcący górujący nad Warszawą Pałac Kultury i Nauki
imienia Józefa Stalina. Po katastrofie grana przez Stanisława Tyma
postać kwituje całą sprawę, że to przecież się odbuduje.
No
właśnie. Czy się odbuduje, skoro coraz częściej pojawiają się
głosy, by socrealistyczny ten wieżowiec zburzyć. Wszak – było
nie było – jest to symbol sowieckiej okupacji Polski (inne głosy radują się, że obok postawiono jeszcze brzydszy budynek, tym razem symbol degeneracji europejskiej kultury - znaczy się chodzi o Muzeum Sztuki Nowoczesnej, tak zwanej; ale to inna, smutna, historia).
Otóż
ja uważam, żeby tego potworka nie burzyć – i nie dlatego, że
przez te lata PKiN urósł do rangi symbolu(!) Warszawy. Nie dlatego,
że u zagranicznych turystów architektura gmachu wzbudza
zaciekawienie: na Zachodzie nie mają przecież pomników
socrealizmu, a u nas proszę – wierna kopia moskiewskich Siedmiu
Sióstr. Kronika filmowa z lat 50-tych zeszłego wieku zachwala pałac
jako nawiązujący do tradycyjnej polskiej architektury – i jeszcze
w XXI wieku spotkałem się z tym kłamstwem: w czasie dyskusji o
PKiN jeden z interlokutorów właśnie wypalił, że budynek
nawiązuje do naszych narodowych tradycji, bo ma attyki. Ręce nie
miały gdzie opaść – ale może rzeczywiście, tak jak w XV i XVI
wieku i w XX polska kultura była wiodącą w Moskwie. Żartuję
oczywiście, nie o wiekach dawnych, a o współczesności. Pałac
zaprojektowano w Moskwie na modłę typowo sowiecką – zdaje się
przez Rudniewa – i Polacy określić mogli tylko wysokość
gmachu.
Sama budowa pałacu miała być takim stemplem
pieczętującym okupację kraju przez ZSRS. Proszę sobie wyobrazić
– praktycznie całe centrum Warszawy leży w gruzach po ubogaceniu
kulturowym przez Niemców nazistów. Jest chudo, w Polsce trwa wojna
domowa, zdrajcy i krasnoarmiejcy bez skrupułów mordują polskich
patriotów i ich rodziny. Stolica powoli podnosi się jednak z
popiołów. Komuniści nie mogą tego tak zostawić, powołują BOS –
Biuro Odbudowy Stolicy, by cały splendor podnoszenia miasta z ruin
przypisać sobie (samą instytucję oceniam raczej pozytywnie, jej
dzieło – olbrzymie – można podziwiać na Starówce, doceniło
je zresztą UNESCO, na swoje listy dziedzictwa wpisując zarówno
archiwum odbudowy, jak i efekt, Stare i Nowe Miasto).
Wtedy
zapada decyzja by wyburzyć kilka kwartałów w miarę zachowanych i
możliwych do odbudowy kamienic (przedwojenną Warszawę zwano
Paryżem Północy – zachowało się kilka kronik filmowych i
zdjęć, i nie było to czcze porównanie) a na ich miejscu postawić
dar Stalina – biały (dziś mocno umurzany) strzelisty budynek,
najwyższy w Europie Środkowej przez lata. Ta biel aż lśniła –
też są fotografie, i to kolorowe – na tle czarnych ruin, będących
przecież wielkim cmentarzem. Ależ to musiało oddziaływać na
ówczesnych, pokazywać bezsilność wobec sowieckiego brutalnego
reżymu.
I nie pomogło śpiewanie pod nosem "co nam obca
przemoc dała, nocą rozbierzemy".
I – ktoś spyta –
panie Autorze, nie chcesz pan tego wyburzyć? Toć to jeden wielki
znak krzywd przez sowietów i ich sługusów Polakom
uczyniony.
Właśnie dlatego nie chcę. Bo to symbol. Znak. Dziś traci na wyrazistości, bo otoczyły go jeszcze brzydsze szklane wieżowce, ale dalej kłuje. I ma kłuć. Ma drażnić. Żebyśmy nie zapomnieli. Potomkowie wspomnianych wyżej sowieckich sługusów dorwali się do systemu edukacji i niczym walec rugują z programów nauczania wszelkie przejawy polskiego bohaterstwa, chcąc wyhodować obywateli nowego typu, pełnych wstydu za to, że urodzili się między Odrą a Bugiem (o ziemiach ukradzionych w wyniku Zdrady Jałtańskiej to przecież wspominać nie wolno). A taki Pałac Kultury i Nauki stoi. Widać go z daleka. I żeby nie zapomnieć, po co powstał (nie, nie po to, żeby zagrali tam dawno temu Rolling Stones, o czym śpiewało Dwa plus Jeden) ja bym postulował o wpisanie całego Placu Defilad na Listę Światowego Dziedzictwa Ludzkości UNESCO.
Wpis zatytułujmy powiedzmy tak:
socrealistyczne założenia architektoniczne będące symbolem
sowieckiej okupacji Europy Środkowej.
Ależ by się rozległo wycie w Moskwie i wszystkich domach (część z nich w Warszawie zabrano po wojnie prawowitym właścicielom, i nigdy nie zwrócono, choć już trzecie pokolenie politurków przywiezionych na radzieckich tankach tam żyje) twórców i beneficjentów sowieckiej okupacji (POP - pełniący obowiązki Polaka). Skoro mamy w Polsce symbol zbrodniczej okupacji Niemców wpisany na listę UNESCO, to czemu i sowieckiego nie możemy mieć? Zwłaszcza, że na Świecie sprawa jest dużo mniej znana, a Stalin dalej uważany za takiego wujka z wąsem.
Tego bym bardzo sobie
życzył w nadchodzącym roku – roku w którym mija 1000 lat od
koronacji Bolesława i Mieszka na królów (tak, wiem, niektórzy
mówią o koronie dla Chrobrego już ćwierć wieku wcześniej) –
ale wiem, że nie ma ku temu woli politycznej. I to nie tylko w
Polsce.
Ech. Najlepszego na następny rok.
![]() |
Pałac Kultury i Nauki im. J. Stalina w Warszawie |
![]() |
Nieistniejące już sowieckie godło w Kostrzynie nad Odrą |
![]() |
Socrealistyczny wieżowiec w Rydze |
![]() |
Rynek Starego Miasta |
![]() |
Mroczna wieża |
![]() |
Jedna z monumentalnych rzeź PKiN |
Właśnie dlatego nie chcę. Bo to symbol. Znak. Dziś traci na wyrazistości, bo otoczyły go jeszcze brzydsze szklane wieżowce, ale dalej kłuje. I ma kłuć. Ma drażnić. Żebyśmy nie zapomnieli. Potomkowie wspomnianych wyżej sowieckich sługusów dorwali się do systemu edukacji i niczym walec rugują z programów nauczania wszelkie przejawy polskiego bohaterstwa, chcąc wyhodować obywateli nowego typu, pełnych wstydu za to, że urodzili się między Odrą a Bugiem (o ziemiach ukradzionych w wyniku Zdrady Jałtańskiej to przecież wspominać nie wolno). A taki Pałac Kultury i Nauki stoi. Widać go z daleka. I żeby nie zapomnieć, po co powstał (nie, nie po to, żeby zagrali tam dawno temu Rolling Stones, o czym śpiewało Dwa plus Jeden) ja bym postulował o wpisanie całego Placu Defilad na Listę Światowego Dziedzictwa Ludzkości UNESCO.
![]() |
Typowa działalność sowietów - tu na ikonie ze stolicy Grodzieńszczyzny, Grodna |
Ależ by się rozległo wycie w Moskwie i wszystkich domach (część z nich w Warszawie zabrano po wojnie prawowitym właścicielom, i nigdy nie zwrócono, choć już trzecie pokolenie politurków przywiezionych na radzieckich tankach tam żyje) twórców i beneficjentów sowieckiej okupacji (POP - pełniący obowiązki Polaka). Skoro mamy w Polsce symbol zbrodniczej okupacji Niemców wpisany na listę UNESCO, to czemu i sowieckiego nie możemy mieć? Zwłaszcza, że na Świecie sprawa jest dużo mniej znana, a Stalin dalej uważany za takiego wujka z wąsem.
![]() |
Wpisany na listę UNESCO symbol kilkuletniej zaledwie okupacji niemieckiej |
![]() |
Odbudowany wiele lat po wojnie warszawski Zamek Królewski w zimowym anturażu |
zdecydowanie nie burzyć niech stoi i przypomina. natomiast dla pełni wymowy ustawić na dole takie dwa wielkie pompowane balony żeby nam bardziej jeszcze stalina przypominało
OdpowiedzUsuńKuszące
Usuń