Tłumacz

2 października 2020

Tajemnice Poddąbia

  Poddąbie to niewielka osada na Pobrzeżu Słowińskim w bliskim sąsiedztwie słynnego z ruchomych wydm Słowińskiego Parku Narodowego. Spośród nadbałtyckich ośrodków wczasowych miejscowość miejscowość wyróżnia się spokojem i malowniczym położeniem na wysokim klifie. Jest to spory plus – dopiero co pisałem o tym co lubię i czego nie nad Bałtykiem: tłok oraz obserwowanie zachodów słońca z klifów są na przeciwległych krańcach skali.
Poddąbie
  Tak więc jest Poddąbie miejscem miłym i spokojnym. W sam raz na wypoczynek, zdawać by się mogło. Tylko, że ja jakoś stacjonarnie wypoczywać nie lubię i nie umiem. Nosi mnie. Całe szczęście, że w okolicy prowadziłem zajęcia z survivalu, to trochę poszlajałem się po okolicy (ech, te buczyny pomorskie na klifach rosnące – piękne; lasy też lubię). Inaczej bym się zanudził.
Poddąbska plaża
  Na szczęście okazało się też, że w relatywnie niewielkiej (wieś niesołecka, jakby nie było) osadzie coś jednak się znajdzie. I to coś, co pozwoli odbyć podróż w odległe czasy pomiędzy dniem gdy ocean zatopił Atlantydę a narodzinami synów Ariów i spotkać wymarłe ludy zamieszkujące – mniej więcej – na tych terenach.
Klif
  Najłatwiej było natknąć się na byłą jednostkę wojskową. Gdzieniegdzie spotkać można było fragmenty betonowych słupów oplecione drutem kolczastym (z czasów Zimnej Wojny) – czekające by niszcząca działalność fal morskich zabrała je w końcu do morza, tak jak ponad sto lat temu zabrała ówczesną wioskę Neu-Strand (dzisiejsze Poddąbie od tamtego czasu przeniosło się w głąb lądu). Taka uroda wybrzeża klifowego. Jednostka nr 4961 była częścią 69 dywizjonu rakietowego Wojsk Obrony Powietrznej Kraju. Wspaniałym reliktem jest betonowy orzeł wraz z godłem WOPK i jednostki, ukryty w pokrzywach niedaleko klifów. Po upadku komunizmu dogipsowano mu koronę – ale nadal jest wspaniałym przykładem socjalistycznego designu. Szkoda, że schron dowodzenia jednostki znajduje się na terenie prywatnym.
Ogrodzenie jednostki wojskowej
Orzeł
  Inną – także militarną – atrakcją jest leżący nieopodal głównej plaży wrak z czasów II wojny światowej. Cóż. Słowo "atrakcja" jest może trochę na wyrost – to zaledwie kilka elementów wystających z wody. Tylko tyle pozostało z duńskiego torpedowca (przejętego w czasie wojny przez Niemców nazistów) – jest to prawdopodobnie jednostka TFA4 klasy "Glenten", i (również prawdopodobnie) jako wrak wystąpiła w nieoglądalnym socrealistycznym filmie "Uczta Baltazara".
Resztki wraku
  Prawdziwym jednak hitem Poddąbia okazały się tzw. Groby Olbrzymów.
  Tego stanowiska archeologicznego szukałem dobrych kilka dni – w końcu udało się trafić na ich ślad i... Cóż.
  Skąd się tam wzięły?
Las bukowy na klifie
  Na pewno nie mają nic wspólnego z olbrzymami. Ba, nawet z samym słowem. Olbrzym pochodzi bowiem od nazwy koczowniczego plemienia Awarów. Mieszkali oni w Kotlinie Pannońskiej i swego czasu – wraz ze Słowianami – tworzyli regionalną potęgę zwaną Kaganatem Awarskim. Napsuli sporo krwi Cesarstwu Bizantyjskiemu i Imperium Karola Wielkiego – w końcu jednak zostali rozbici i rozpłynęli się w masie miejscowych Słowian, Wołochów czy przybyłych wkrótce na te ziemie Madziarów. Charakterystyczną cechą tego wymarłego ludu było wiązanie brody w dwa warkocze.
  Zresztą słowo "olbrzym" mogło pojawić się tu dopiero po 1945 roku. Wcześniej na tych terenach żyli pomorscy Słowińcy – na co dzień używający raczej języka niemieckiego niż swojego słowiańskiego dialektu, w którym olbrzymi określani byli stolemami. To właśnie stolemowie (stolemy?), istoty o nadludzkiej sile, porozrzucały po całym Pomorzu potężne głazy – dziś wiemy, że polodowcowe. Słowińcy – ci którzy nie uciekli przed Sowietami – wyjechali do Niemiec w latach 50-tych XX wieku – kolaboranci nowej Władzy Ludowej skutecznie uprzykrzali im życie, a poza tym perspektywa życia na zgniłym Zachodzie okazywała się bardziej kusząca niż wegetacja w Krajach Demokracji Ludowej. Dziś potomkowie Słowińców co jakiś czas spotykają się w Klukach – ostatniej słowińskiej wsi, słynącej ze skansenu chroniącego resztki dziedzictwa tego właściwie już wymarłego etnosu.
  Wracając do stolemów – niektóre z tych głazów układali oni w kręgi – i taki krąg właśnie istnieć miał w Poddąbiu. Jak krąg – to wiadomo: tajemnica. Najlepiej starożytna – więc na pewno głazy leżące nieopodal wioski ułożone zostały w neolicie. W końcu mamy u nas potężne megalityczne grobowce z czasów kultury pucharów lejkowych (tej, która stworzyła najstarszy na Świecie znany wizerunek wozu na kołach).
  Po przeprowadzeniu prac wykopaliskowych w okolicy głazów zdementowano plotki o tak antycznym pochodzeniu kręgu – nie znaleziono co prawda pochówków, ale inne artefakty wskazywały na kulturę wielbarską. Czyli Goci. Ci sami, którzy stworzyli Kamienne Kręgi w Odrach (zwane Polskim Stonehenge) a jakiś czas potem splądrowali Rzym oraz stworzyli królestwa w Italii oraz na Półwyspie Iberyjskim (przy okazji niszcząc i paląc sporo na swej drodze). Ci Wschodni Germanie odcisnęli wielkie piętno na historii Europy – po drodze mieszkając w – jak podaje kronikarz gockiego pochodzenia Paweł Diakon – Gothskandzy, krainie leżącej na południowym wybrzeżu Bałtyku. Świadectwa archeologiczne pokazują, że były to tereny w dolinie Dolnej Wisły oraz na dzisiejszych Kaszubach. Goci tułali się po Europie dobrych 700 lat, aż w końcu wymarli w VIII wieku po Chr. (podobno język wschodniego odłamu plemienia, Ostrogotów, był używany jeszcze długo, długo po tym, w XVIII wieku na Krymie) uczestnicząc w etnogenezie dzisiejszych ludów Półwyspu Iberyjskiego – Portugalczyków, Galicyjczyków, Katalończyków, Kastylijczyków i wielu innych, mniejszych, tworzących dziś Portugalię i Hiszpanię. W genezę Kaszubów i Słowińców zapewne wkładu nie mieli (opuścili te tereny w III wieku, Słowianie przyszli tu 500 lat później), ale przecież nikt nie prowadził badań genetycznych pod tym kątem.
Rezerwat w Odrach
  Wychodzi na to, że polodowcowe głazy leżące nieopodal wjazdu do wsi mają gocką proweniencję. Też nieźle.
  Jest jednak alternatywna teoria, wyszukana przeze mnie na jednym z blogów w polskim Internecie – że kamulce przywiózł tam jeden z miejscowych. Cóż, nie musi ona wykluczać tej o Gotach. Kamienie z Poddąbia w pewnym momencie trafiły do Ustki – i dopiero po interwencji archeologów wróciły na miejsce. Choć może niekoniecznie na to samo.
  I tak, wiem. Z dwóch kamieni nie da się ułożyć kręgu. Co nie zmienia faktu, że szukałem ich dobre cztery dni.
Tzw Groby Olbrzymów z Poddąbia
  Raz nawet z poznanym w Poddąbiu radiestetą – oraz badaczem, pod kątem różnych dobroczynnych promieniowań, prehistorycznych budowli. Ruszyliśmy przez las w poszukiwaniu kamieni (tego dnia nie znalazłem), rozdzieliliśmy się by objąć badaniami większy areał, ale po pewnym czasie ujrzałem kolegę siedzącego po turecku na mchu i medytującego.
  - Nie wierzyłem, że coś tu będzie – powiedział do mnie przerywając medytację – A jednak... Specjalnie wziąłem swoje przyrządy badawcze. Dzięki, Adaś, że pokazałeś mi to miejsce. 90 tysięcy jednostek w skali Bovisa! Ja tu zostaję.
  Podchodzę sceptycznie do tego rodzaju teorii, ale jeśli komuś pomaga, czy ktoś wyczuwa takie rzeczy – jego sprawa. Ważne, że dzięki moim poszukiwaniom owego radiestetę spotkała tak serendypna rzecz jak miejsce mocy.
  Swoją drogą w Rezerwacie "Kamienne Kręgi" w Odrach też znaleźli takie miejsce.
  - Wiesz, Adaś – powiedział potem, jak już przestał medytować, radiesteta – Badałem większość kamiennych kręgów i grobowców neolitycznych w Polsce. One zawsze były budowane w miejscach mocy.
Miejsce mocy w Odrach
  Możliwe. Ja się na tym nie znam. Mogę jeno pogaworzyć coś tam o Gotach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najchętniej czytane

Klimat i krwawe ofiary cz. 1

     Od jakiegoś czasu się słyszy, że luminarze Unii E***pejskiej (i innych krajów należących do upadającej zachodniej cywilizacji) będą od ...