Tłumacz

4 września 2023

Świnka morska

    Poprzedni wpis skończyłem wzmianką o Jeziorze Titicaca, więc najwyższa pora by z dżungli przenieść się w góry – do Cuzco, dawnej stolicy Inków. Oraz poruszyć, a właściwie – i dosłownie – odgrzać temat świnki morskiej. Tym razem też w odsłonie kulinarnej.
Oskubane świnki
    O zastosowaniach pozakulinarnych tego uroczego gryzonia zwanego poprawnie kawią domową już wspominałem, o tym jak jadłem ją w najróżniejszych szemranych lokalach też, więc temat wydaje się zamknięty. Ale nie.
Kawia na talerzu
    Oto bowiem wraz ze znajomym speleologiem trafiliśmy do – drogiego, bo turystycznego nieco – lokalu w samym centrum starego kuzkańskiego miasta.
Centrum Cuzco
    - Macie w menu świnkę morską – stwierdziliśmy, a potem zapytaliśmy – Kolega prowadzi kanał na jutjubie, i chciał pokazać jak przyrządza się świnkę morską. Czy możemy wejść do kuchni i zrobić z tego filmik?
    Propozycja nieco zaskoczyła obsługę lokalu, było trochę dyskusji, drapania się po głowie, zamętu, aż w końcu padła odpowiedź:
    - Nie możemy was wpuścić do kuchni – trochę mnie to zasmuciło; wyglądało, że w końcu i w Dzikich Krajach dosięgnie nas długie ramię s*nepidu; na szczęście istnieją w Peru wciąż uliczni sprzedawcy jedzenia, poświęcę im chyba osobny wpis.
Kuzkańskie podwórko na którym pierwszy raz jadłem świnkę morską
    Mimo to postanowiliśmy schrupać świniaka właśnie w tym turystycznym lokalu. Złożyliśmy zamówienie, gdy jeden z członków obsługi, zdaje się, że nawet właściciel, bądź z nim skoligacony, stwierdził:
    - Może wy nie możecie wejść do kuchni, ale przecież kuchnia może przyjść do was.
    Szybko wystawiono stół, a pani kucharka rozpoczęła proces przygotowywania już sprawionej i wypatroszonej świnki. Didaskalia: futra kawii pozbywa się za pomocą wrzątku. Trzeba zwierza – już ubitego – sparzyć. Patroszy się normalnie, jak królika.
   Zwierzaka naciera się solą, pieprzem, kuminem (kmin rzymski, nie mylić z kminkiem, chociaż wygląda identycznie) i nadziewa jakimś lokalnym zielskiem. Ot i cała tajemnica.
Wszystko przygotowane
    - Jak długo się świnkę piecze? - zapytaliśmy.
    - Jakieś 45 minut. Dlatego u nas na danie trzeba poczekać, bo wszystko robimy na bieżąco.
    - 45 minut?
    - Jak się piecze krócej, świnka może zacząć uciekać – zażartował gospodarz.
    W każdym razie spreparowana cuy trafiła do pieca na długie trzy kwadranse. Opłacało się czekać – wykwintnie podana, z kukurydzą i ziemniakiem, świnka nie uciekała z talerza.
Przystrojona kawia
    Była też idealnie zrobiona, tak smacznej jeszcze nie jadłem – smakowała iście jak najgenialniejszy królik.
    - Czemu jest taka przystrojona? - zapytaliśmy, choć mieliśmy świadomość, że to po prostu chwyt pod turystów.
    - Świnkę je się u nas głównie na specjalne uroczystości, to i specjalnie musi być przystrojona – uśmiechnął się oberżysta – Na jednego dorosłego mężczyznę przypada wtedy jedna świnka.
Gotowa do konsumpcji
    Cóż, myśmy zjedli akurat jedną na dwóch – i była to, jak wspominałem, świetna przekąska. Niestety, reszta ekipy, jako zadeklarowani wegetarianie, nie skosztowała tej delicji.
    Swoją drogą jarosze mają w Peru ciężki żywot. Dla miejscowych rezygnacja z tak wartościowego pożywienia jakim jest mięso to coś totalnie niezrozumiałego. Przecież w Dzikich Krajach zdarza się głód – nikt świadomie nie zrezygnuje tu z jakiegokolwiek pokarmu. Cóż, nie od dziś wiadomo, że syty z głodnym nie znajdą wspólnego języka.
    Na zakończenie jeszcze anegdotka o wegetarianizmie w Peru. Oto – jadąc dalekobieżnym autokarem z wyszynkiem – zamówiliśmy kupując bilet jedzenie; kolega zażyczył sobie danie właśnie jarskie. Dostał – co jest tu oczywiste – ryż z kurczakiem. W kraju tysięcy odmian ziemniaka to sprowadzony z Azji ryż i europejskie kury są podstawą diety. Łatwo się to przejada, ale jest sycące.
    - Halo – widząc posiłek kolega zawołał panią obsługującą pasażerów autokaru; stewardessę taką – Zamawiałem danie wegetariańskie.
    - To danie jest wegetariańskie – stanowczo odparła urocza Latynoska.
    - Jak wegetariańskie, jak tu jest kurczak? - kolega nie dawał za wygraną.
    - Zgadza się – stanowczo i z wielką pewnością odparła dziewczyna, i wyjaśniła: - Ale kurczaka jest mniej niż ryżu.
    Dziękuję i smacznego.

Kawia serwowana z yuccą - czyli maniokiem; oraz z ryżem

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najchętniej czytane

Klimat i krwawe ofiary cz. 1

     Od jakiegoś czasu się słyszy, że luminarze Unii E***pejskiej (i innych krajów należących do upadającej zachodniej cywilizacji) będą od ...