Tłumacz

28 lutego 2025

Nie wszyscy święci pańscy cz. 1

    Podziwialiśmy zachód słońca nad Jeziorem Rożnowskim, sztucznym zbiorniku na rzece Dunajec, pierwotnie wijącej się między wzgórzami Pogórza Rożnowskiego. Nie pamiętam, czy komary rypały – może nie i było im za wysoko, a może tylko wyparłem jazgot tych niemiłych muchówek.

Jezioro Rożnowskie wkrótce po zachodzie Słońca
    Siedzieliśmy na terenie dawnego pracowniczego ośrodka wypoczynkowego – wyremontowanego, ale nadal noszącego ślady modernistycznej architektury dni "gierkowskiej prosperity" (znaczy, komunistycznego życia na kredyt). W czasach sowieckiej okupacji okolica dostępna była głównie dla pracowników przemysłu hutniczego ale sam Rożnów słynął z innych, dawniejszych, obiektów, pewnie niezbyt interesujących wypoczywających hutników. Chodzi oczywiście o beluardę projektu i konstrukcji hetmana Jana Amora Tarnowskiego, sławnego wojownika i teoretyka wojskowości przełomu Średniowiecza i Nowożytności. Niestety, fortyfikacje tego typu nie przyjęły się u nas, rychło zastąpione bastionami, więc zacny Leliwita nie został polskim Vaubanem (czy może Sebastian Vauban francuskim Tarnowskim).
Beluarda
    Nim jednak pan Tarnowski osiedlił się w Rożnowie ten rejon Podkarpacia znany był z czegoś całkiem innego.
    - Kto był pierwszym polskim świętym? - zapytał ni stąd ni zowąd mój towarzysz, miejscowy.
    Zastanowiłem się. Na usta cisnęło mi się święty Wojciech, ale zacny męczennik i patron Polski był przecież z pochodzenia Czechem.
Zamek w Międzyrzeczu
    - Pięciu Braci Polskich z Międzyrzecza – odpaliłem więc, bo przynajmniej trzech z nich było Polakami.
    - Ha! - odparł interlokutor – Już myślałem, że tego Czecha powiesz. Ale przed Pięcioma Braćmi Polskimi wcześniej byli nasi święci. Tu, stąd. Andrzej Świerad, Just, Benedykt
    - Kto? - zapytałem, bo faktycznie nie jest to postać zbyt znana, i wtedy nic a nic o nim nie wiedziałem.
    - Pustelnik – wyjaśnił miejscowy – Tu, niedaleko nad Dunajcem jest niewielkie sanktuarium. Święty Andrzej Świerad wraz z towarzyszami już na początku XI wieku tutaj u nas głosił chrześcijaństwo. Pochodził ze znacznego rodu, więc jak wielu musiało być tu ochrzczonych, że możni oddawali dzieci na duchownych. A przecież tu na Juście – czyli jednej z gór okolicznych – jest sanktuarium kolejnego pustelnika, ucznia świętego Andrzeja, Justa-Jodoka.
    Nie będę ukrywał, że cała ta opowieść bardzo mi się podobała, choć święty Andrzej zmarł ponad ćwierć wieku później od męczenników z Międzyrzecza – mój rozmówca koniecznie chciał udowodnić, że na Podkarpaciu chrześcijaństwo miało się wspaniale nim Mieszko I został ochrzczony. Może były to echa historii znanej z Legendy Panońskiej (Żywota Świętego Metodego), który opowiadał, jak to anonimowy "książę na Wiślech", urągający chrystianizującemu Wielkie Morawy świętemu Metodemu upomniany został, że jak nie ochrzci się dobrowolnie, to zrobią mu to Morawianie siłą, co też się stało. Tereny władztwa Wiślan znalazły się w końcu w Rzeszy Wielkomorawskiej, a i później – aż do przyjazdu Mieszka – kręciły się w orbicie wpływów czeskich. Świetnie jest, gdy ludzie potrafią się chwalić swoją Małą Ojczyzną i jej historią.

Wawel - siedziba domniemanego księcia Wiślan
    Mądrzejszy – zdawało się – o informacje o nielicznych pierwszych polskich świętych następnym razem zostałem zaskoczony w dalekim Benewencie. Oto byliśmy w odbudowanej po II Wojnie Światowej katedrze, miejscu chrztu słynnego Ojca Pio, także świętego, gdy oprowadzający nas zakrystianin, słysząc, że jesteśmy Polakami, zaprowadził nas do jednej z kaplic, i z dumą wskazał obraz przedstawiający – o czym świadczyła palma – męczennika.
    - To jeden z pierwszych polskich świętych!
    - Kto taki? - odparłem zaskoczony.
    - Benedykt z Benewentu!

Katedra w Benewencie - odbudowana po II wojnie światowej
Drzwi katedry - jedyny oryginalny element świątyni

    Rychło okazało się, że to jeden z męczenników z Międzyrzecza, który właśnie z Benewentu pochodził, i ponad 1000 lat temu na zaproszenie Bolesława Chrobrego przybył do Polski. Dlaczego ówczesny władca Państwa Gnieźnieńskiego sprowadził do Międzyrzecza akurat benedyktyńskich eremitów od świętego Romualda z Camaldoli, a nie jakichś ekspertów od chrystianizacji pozostaje w sferze domysłów – jedna z najnowszych teorii głosi, że to za sprawą pierworodnego Bolesławowica, Bezpryma. Miał on, po Zjeździe Gnieźnieńskim, towarzyszyć Ottonowi III w podróży do Italii, gdzie spotkał się z duchowym gigantem tamtych dni, świętym Romualdem, i wstąpił do jego eremu. Było to spore zaskoczenie dla Bolesława, który miał Bezpryma gotować na następcę (skoro Mieszko znał łacinę i grekę mogło to znaczyć, że pierwotnie szykowano go w tonsurę; cesarski chrześniak Otton był pewnie traktowany jak zapasowy). Władca poruszył znajomości, nie tylko cesarza, ale i Brunona z Kwerfurtu (późniejszego świętego Bonifacego, wcześniej ważną personę na dworze Ottona III) – i przywołał do Wielkopolski kamedułowych eremitów. Niestety bez Bezpryma. W końcu jednak udało się przekonać księcia do powrotu. Niestety, chwilę później młody cesarz zmarł, a że Bolesław w staraniach o koronę cesarską poparł przegranego kandydata musiał Bezprym wracać przez Czechy – akurat pogrążone w wojnie domowej, w której udział brał też Chrobry. Jeden z jego przeciwników porwał Bezpryma i – co było pewną tradycją wśród dynastii Przemyślidów, a polski następca był wszak wnukiem przemyślidowym – zmiażdżył mu jądra. Otworzyć to miało drogę do tronu Mieszkowi II.

Jedna z siedzib pierwszych Piastów - Ostrów Tumski

    To tylko teoria – a sprowadzeni z Włoch eremici osiedli niedaleko Międzyrzecza, gdzie kilka lat później zginęli w napadzie rabunkowym. Tradycja mówi, że klasztor powstał w miejscowości dziś znanej jako Święty Wojciech – ale badania archeologiczne nie wykazały żadnych śladów z początku X wieku.

Święty Wojciech - miejsce domniemanego opactwa kamedułów i męczeństwa Pięciu Braci

    Właśnie. Święty Wojciech. Członek rywalizującego z Przemyślidami rodu Sławnikowiców, praski biskup (wypędzony zresztą przez własne owieczki), przedstawiciel europejskiej elity, przyjaciel papieży i cesarzy, zwłaszcza młodego Ottona III. Bolesław Chrobry zrobił na nim świetny interes.
        Wszyscy zresztą znają legendę: biskup chcąc odpokutować opuszczenie swojej praskiej diecezji ruszył nawracać Prusów, gdzie poniósł śmierć męczeńską. Chrobry zaś wykupił jego ciało za cenę jego wagi w złocie czy tam innym srebrze.
Zespół klasztorny w Strzelnie - prawdopodobnie pierwotna lokalizacja Drzwi Gnieźnieńskich opisujących żywot i męczeństwo św. Wojciecha
    Fakt jest taki, że Wojciech-Adalbert chciał ruszać w misję na Pomorze, ale Bolesław przekonał go, by jednak wybrał – dużo groźniejszych – Prusów. Biskup do pracy misyjnej absolutnie nie był przygotowany, a jego porywczy charakter (w końcu nie bez przyczyny zbuntowali się jego prascy parafianie) tym bardziej nie ułatwiał zadania. Nie znał też języka ni obyczajów. Innymi słowy – Bolesław Chrobry posłał go na śmierć, i to mimo przyznania misjonarzowi eskorty.
Tzw. baby pruskie - pogańskie idole obalane przez św Wojciecha
    Po męczeńskiej śmierci i ekspresowej kanonizacji zwłoki Sławnikowica stały się ogromnym atutem w Weltpolitik Chrobrego – do Gniezna przybył sam cesarz, nałożył Bolesławowi diadem na głowie i ustanowił metropolię kościelną. Pierwszym arcybiskupem został brat przyrodni świętego, Radzim-Gaudenty, a oprócz niezależnego istniejącego już biskupstwa w Poznaniu utworzono jeszcze trzy: w Krakowie, Wrocławiu i Kołobrzegu.
Konkatedra w Kołobrzegu
    Ani Andrzej-Świerad z towarzyszami, ani Męczennicy Międzyrzeccy nie mają takich zasług co dość nieużyty za życia biskup. Szkoda tylko, że Brzetysław, niszcząc Państwo Gnieźnieńskie, ukradł też świętego Wojciecha, i dziś spoczywać ma w Pradze (poza ramieniem, które Otton III z Gniezna zawiózł do Rzymu). Choć nasi kronikarze twierdzą, że Czesi ukradli przez pomyłkę zwłoki Radzima-Gaudentego...
Konfesja św. Wojciecha (barokowa) w gnieźnieńskiej archikatedrze

21 lutego 2025

Piastowie cz. 3

    Więc najlepiej zachowanym grodziskiem z czasów pierwszych Piastów jest forteca na wyspie leżącej na Jeziorze Lednickim. Czyli, nomen omen, Ostrów Lednicki – dziś nie tylko rezerwat archeologiczny ale i muzeum leżące na Szlaku Piastowskim.
Widok na fortyfikacje grodowe Ostrowa Lednickiego
Pozostałości palatium na Ostrowie Lednickim
    Według kilku teorii jest to miejsce chrztu Mieszka I (stąd od jakiegoś czasu na pobliskich Polach Lednickich odbywają się masowe spotkania ewangelizacyjne; niby katolickie, a jakieś takie posoborowe), ale ja mam spore wątpliwości co do tego. Przede wszystkim nie da się stwierdzić obecności w państwie Piastów żadnego biskupa w tamtym czasie, a bez takiegoż chrzest osoby dorosłej odbyć się nie może. Niemniej pałacowa kaplica faktycznie mogła służyć za baptysterium – dla małych książątek albo dla plemiennych możnowładców. Choć jeśli biskup rezydował w Poznaniu (a po roku 1000 także w Gnieźnie)... No, nieważne.

Palatium piastowskie - kaplica, baptysterium, lub całkiem co innego
    W kościele grodowym – kamiennym, większość pierwszych chrześcijańskich świątyń w Polsce była jednak drewniana, jak ta odkryta w Kaliszu chociażby – znaleziono do tego groby dostojników. Niekoniecznie kościelnych, możliwe, że jakichś Piastów, w końcu było ich więcej niż tych znanych tylko z kronik.

Pozostałości kościoła grodowego
    Ciekawostką jest odnalezienie w pozostałościach świątyni staurotekę, relikwiarza w kształcie krzyża. Mógł on należeć do jakiegoś kościelnego dostojnika, a archeolodzy i specjaliści twierdzą, że jest bizantyjskiej proweniencji – tak jak mozaiki w kaplicy poznańskiego palatium. Przypominam, że to czasy przed Wielką Schizmą, i papież z patriarchą Konstantynopola nie dość, że jeszcze nie obrzucili się na wzajem infamiami, to bywało, że czasem współpracowali. Matką Ottona III, marzącego o stworzeniu wielkiego europejskiego cesarstwa (w którym to marzeniu miał uczestniczyć nasz Bolesław przecież, jako wódz Słowiańszczyzny) była przecież Teofano, cesarzówna bizantyjska.

Stauroteka z Ostrowa Lednickiego - kopia
Miejsce po zdobionej bizantyjskimi mozaikami kaplicy przy poznańskim palatium
   
O potędze Państwa Gnieźnieńskiego nie świadczą li tylko te kamienne konstrukcje otoczone potężnym wałem. Otóż wyspa w X/XI wieku połączona z ze stałym lądem była dwoma drewnianymi mostami, jednymi z najdłuższych w ówczesnej Europie. Relikty ich można oglądać do dzisiaj w wodach Jeziora Lednickiego. Walka na tych przeprawach prawdopodobnie zakończyła pierwszy okres istnienia Polski, a wody jeziora przechowały jeden z najbogatszych na Świecie depozyt broni z XI wieku. Znaleziono też słynną bullę (odbitą w ołowiu pieczęć umieszczaną na dokumentach) z wizerunkiem prawdopodobnie Chrobrego dzierżącego Włócznię Świętego Maurycego (tą ofiarowaną mu w czasie Zjazdu Gnieźnieńskiego przez cesarza Ottona III).

Relikty jednego z dwóch mostów z X wieku na Ostrowie Lednickim
    Niektórzy widzą w grodzie siedzibę Dobrawy, inni główną rezydencję władców, może pomieszkiwała tu Rycheza i stąd, po zdobyciu władzy przez Bezpryma, wyjechała do rodziny unosząc ze sobą regalia królewskie i tytuł królowej Polski (którego żądała by używano w stosunku do niej jeszcze wiele lat po tym, jak Państwo Gnieźnieńskie przeminęło, a Kazimierz Karol słusznie Odnowicielem zwany ledwo księciem był).

Łany chrzanu na Ostrowie Tumskim - czyżby dowód na kiszenie ogórków przez pierwszych Piastów?
    A propos Bezpryma – to prawie na koniec wpisu lista historycznych władców Państwa Gnieźnieńskiego. Tak naprawdę kojarzymy tylko trzech z nich: Siemowit, Lestek, Siemomysł, Mieszko I, Bolesław I Wielki (Chrobry to wynalazek bodajże XIX wieku), Mieszko II Lambert, Bezprym, Mieszko II wraz z Ottonem Bolesławowicem i Dytrykiem, na koniec sam Mieszko II, choć już nie jako król (plotki głoszą, że oprócz korony stracił też przyrodzenie, ale nie ma tu pewności). A potem... A potem nastał chaos, opanowany po kilku latach przez Kazimierza Odnowiciela, który przeniósł środek ciężkości kraju do Małopolski. Co nie znaczy, że o Wielkopolsce zapomniano. Szlak Piastowski odwiedza całą masę miejsc związanych ze średniowiecznymi dziejami Polski. Jak chociażby Strzelno, kryjące zabytki romańskie których odpowiedniki znajdziemy w Wenecji u św Marka i w Santiago de Compostela.

Z zewnątrz nie wygląda, ale to Strzelno, jeden z najcenniejszych europejskich skarbów sztuki romańskiej
    Warto też pamiętać, że Piastowie – jakby nie było zaczynający jako łowcy niewolników, niczym plemienni wodzowie Afryki Zachodniej (umiejący też wykorzystać optimum klimatyczne) – okazali się na tyle sprawnymi politykami, że zaledwie 30 lat po pojawieniu się na arenie dziejów (to znaczy: kiedy rozepchnęli się na mapie tak, że ich zauważono – vide relacja żydowskiego handlarza niewolników z Hiszpanii, Ibrahima ibn Jakuba) do ich stolicy pielgrzymuje najpotężniejszy władca Europy Zachodniej, cesarz Otton III. Czy Zjazd Gnieźnieński odbył się faktycznie w Gnieźnie, czy w Poznaniu albo na Ostrowie Lednickim, nie ma tu większego znaczenia. Faktem pozostaje to, że włączono Państwo Gnieźnieńskie w europejski ład, a to, czy owo włożenie diademu przez młodego cesarza na bolesławową głowę było koronacją czy nie pozostaje w sferze sporów historyków. Oficjalnie na koronację Bolesław musiał czekać jeszcze ćwierć wieku (czego rocznicę – okrągłą, tysiącletnią – jakoś w kwietniu będziemy obchodzić), ale w między czasie zdołał koronować się na władcę Czech i zdobyć Kijów.
Katedra w Gnieźnie obecnie
Poznańska katedra - widok współczesny
    I – jeszcze raz podkreślę – mimo upadku spowodowanego waśniami dynastycznymi (i prośbami o obcą interwencję z Rusi i Cesarstwa; Targowica nie jest nowym wynalazkiem – swoją drogą jednym z interwentów był niejaki Harald Hårdråde, Srogi, zwany ostatnim wikingiem, postać nieprzeciętna nawet jak na pierwszą połowę XI wieku) i utratą korony królewskiej państwo przetrwało. Ta żywotność polskości – patrząc na późniejszą historię – jest doprawdy fascynująca. I sprawia, że może przyszłość Polski nie rysuje się w aż tak ciemnych barwach.
Wesołe barwy Szlaku Piastowskiego

17 lutego 2025

Piastowie cz. 2

    Otóż właśnie. Jedzie sobie człowiek w obce kraje, ogląda ruiny, kamienne, ceglane, jakieś zamki, twierdze, świątynie. Fiu, fiu, jakie imponujące, nie to co u nas. Sęk w tym, że wbrew pozorom mamy dużo bardziej imponujące konstrukcje – przynajmniej zazwyczaj. Pech chce, że w naszym klimacie najlepszym materiałem budowlanym jest drewno i ziemia.
Drewno i ziemia - najważniejszy budulec Europy Północnej, Wschodniej i Środkowej
    Ale przecież o naszych najstarszych budowlach pisałem już wielokrotnie, kto chce to sobie znajdzie (albo kliknie w któryś z linków w tym akapicie). Teraz ma być o Piastach i Państwie Gnieźnieńskim – czasie, kiedy na ziemiach polskich pojawiły się pierwsze kamienne konstrukcje pełną gębą (tak, wiem, były i wcześniej, ale kilka tysięcy lat temu).
Kopce kujawskie - najstarsze zachowane budowle na terenie Polski (po starszych, tak zwanych rondelach, pozostały tylko relikty)
    Jak wspominałem w pierwszej części gniazdem dynastii Piastów były tereny Wysoczyzny Gnieźnieńskiej. Pięć potężnych grodów można właściwie odwiedzić jednego dnia – poprowadzony jest turystyczny Szlak Piastowski – ale to chyba trochę za mało czasu. Przynajmniej dla mnie. Kilkukrotnie wsiadałem w samochód i ruszałem do kolebki polskiego państwa – by odświeżyć sobie wiedzę o Państwie Gnieźnieńskim (nie ma co ukrywać – przez ostatnie dwadzieścia lat leżące na szlaku zabytki i muzea stały się prawdziwie, nie lubię tego słowa, zazwyczaj zdradza u wypowiadających je jakieś kompleksy, europejskie).
Uśmiechnięty i europejski Szlak Piastowski
    Dla osób które są już nowoczesne i czczą Unię E***pejską przypomnę tylko które to grody – czy też grodziska – są tymi głównymi fortecami Państwa Gnieźnieńskiego: Grzybowo, Giecz, Ostrów Lednicki, Gniezno, Poznań.
Grzybowo - wnętrze grodziska
    Dwa ostatnie to duże dziś miasta, ale pozostałe są niewielkimi wioskami (albo i tego nie), więc pozostałości drewniano-ziemnych fortec widać gołym okiem.
    - Panie, co to, jakieś pagórki...
Gniezno - stare miasto
    Może i pagórki – ale w X czy XI wieku były to najpotężniejsze warownie na całym kontynencie. Dopiero upadek państwowości w latach 40-tych XI stulecia umożliwiło ich zdobycie. Zresztą wystarczy porównać skalę grodziska w Grzybowie z takim Żarnowem czy Starą Rawą.
Fragment umocnień grodu w Zarnowie
Stara Rawa - grodzisko
    Czemu podałem te przykłady? Są z podobnego okresu (młodsze nawet), no i byłem tam. Tak jak i w dziś bydgoskim Wyszegradzie, związanym z wyprawą byłego praskiego biskupa Wojciecha-Adalberta do Prusów, choć tu całkiem potężne obwarowania w dużej mierze zabrała Wisła.
Wyszogród nad Wisłą
    By jeszcze bardziej uwidocznić różnice – poniżej zdjęcie reliktów grodziska w podsieradzkim Mnichowie. Powstało w czasach przedpiastowskich, i do olbrzymich założeń grodowych, nieraz kilkustopniowych, Piastów nie ma nawet podbicia.
Pozostałości grodziska w Mnichowie
    Budowanie tak potężnych wałów umożliwiła Piastom nowa technologia – tak zwana hakowa. Oto bowiem zamiast wznosić gródki w konstrukcji skrzyniowej (z bali budowano wypełniane kamieniem czy ziemią skrzynie) zastosowano – no nazwa mówi wszystko – kłody drewna w kształcie haków. Konstrukcja stawała się trwalsza, można było budować większe, potężniejsze mury. I tak robiono – wszędzie, gdzie znajdowane jest takie rozwiązanie archeolodzy widzą rękę Piastów. Mury takie odkryto między innymi w najpotężniejszym z piastowskich grodów – na Ostrowie Tumskim w Poznaniu. W nowoczesnym muzeum i rezerwacie archeologicznym Genius Loci można zapoznać się z ogromem poznańskich wałów. Nic dziwnego, że niemiecki cesarz na początku XI wieku nawet nie próbował zdobywać grodu. Było to technicznie niemożliwe.
Fortyfikacje grodu poznańskiego
Konstrukcja hakowa z X wieku
   
W Poznaniu – oprócz reliktów pierwszej polskiej katedry z domniemanymi grobami Mieszka I i Bolesława Chrobrego odkryto jeszcze inne cuda.
Poznańska katedra
Przypuszczalne grobowce Mieszka I i Bolesława Chrobrego
    Grzechem też byłoby nie wspomnieć o Mieczu Świętego Piotra – miał go dostać Mieszko I od cesarza w zamian za miecz Wichmana, watażki i bandyty, przez polańskich wojów usieczonego cesarskiego kuzyna. Ludzie psujący innym zabawę twierdzą, że relikwia nie pochodzi z Bliskiego Wschodu, ale i tak jest wczesnośredniowieczna, więc całkiem stara. W katedrze wisi niestety kopia, oryginał znajduje się w pobliskim muzeum diecezjalnym.
Miecz św Piotra - kopia w katedrze
    Największym, choć ledwo zaznaczonym w terenie, cudem jest książęce palatium (czyli kamienny pałac), jeden z pierwszych kamiennych budynków w Polsce. Palatiów takich było w Wielkopolskie co najmniej trzy (a możliwe, że cztery – choć w Gnieźnie nie natrafiono na ślad takiego budynku). Do tegoż pałacu dobudowane było niewielkie pomieszczenie, ozdobione bizantyjskimi mozaikami – odkryto, że była to kaplica książęca. A raczej: książęcej żony, Dobrawy. Sam Mieszko mógł być wtedy jeszcze poganinem (a jeden z badaczy, pan Dowiat, dowodzi, że miał na imię Dzigoma – ale to na inną okazję opowieść). W każdym razie, jako, że pierwszy biskup przybył do Polski kilka lat po chrzcie władcy, a ten nastąpił prawdopodobnie kilka lat po ślubie z Przemyślidką, byłby to najstarszy kościół w Polsce.
Chrześcijańska kaplica podle książęcego palatium
    Relikty innego kościoła grodowego i fundamenty kolejnego z palatiów znajdują się także w grodzisku w Gieczu – możliwe, że oryginalnego gniazda rodowego dynastii Piastów. Tego się niestety chyba nigdy nie dowiemy.
Relikty palatium w Gieczu
    A. W Gieczu, całkiem niedaleko grodziska jest zachowany kolejny ciekawy zabytek, romański kościółek. Pochodzi z XII wieku, czyli jest młodszy od piastowskiej siedziby. Wspominam o nim zaś dlatego, że jest całkiem foremny.
Romański kościół w Gieczu
    Paradoksalnie najmniej po pierwszych Piastach (poza genialnym muzeum Początków Państwa Polskiego) zostało w Gnieźnie. Na Wzgórzu Lecha, dziś zajętego przez zespół katedralny (sanktuarium św. Wojciecha) nie dokopano się jeszcze do książęcego palatium, a na powierzchni o Państwie Gnieźnieńskim przypominają fundamenty kościoła św. Jerzego. Trudno też określić jak wyglądać miało przedchrześcijańskie miejsce kultu tu zlokalizowane. Owszem, odkryto wykop pełen popiołów obwarowany kamieniami, ale nadal nie wiadomo czemu służył.
Kościół św Jerzego na Wzgórzu Lecha w Gnieźnie
    Turbosłowianie i inni rodzimowiercy naprawdę muszą mieć sporo samozaparcia uznając, że mają jakiekolwiek pojęcie o przedchrześcijańskich kultach z terenu naszego kraju.
Próba rekonstrukcji słowiańskiego miejsca kultu
    Przeciwieństwem Gniezna jest położony na wyspie Ostrów Lednicki (mili moi, co za pleonazm ja tu napisałem – przecież ostrów to nic innego jak wyspa... ech). Tu od czasu najazdu Brzetysława i końca Państwa Gnieźnieńskiego niemal nic się nie zmieniło. No, trochę ubarwiam, ale książęce palatium musi robić wrażenie na każdym, kto tu przybywa. Lecz o tak szczególnym miejscu rozpiszę się w ostatniej części wpisu o pozostałościach Państwa Gnieźnieńskiego.
Panorama Ostrowa Lednickiego

14 lutego 2025

Piastowie cz. 1

    Aktywność słoneczna to czynnik w ogromnym stopniu determinujący nieraz gwałtowne zmiany klimatu na Ziemi – czego tak zwani aktywiści klimatyczni, Teoretycy Starożytnej Astronautyki czy inne baśniowe stwory nie są w stanie ogarnąć. Oto po tragicznych w skutkach eksplozjach wulkanicznych (o, wulkany na emisję gazów cieplarnianych mają rzeczywisty wpływ) połowy VI wieku po Chrystusie i załamaniu się wielu europejskich kultur zaledwie 250 lat później rozpoczyna się coś, co nazywane jest optimum klimatycznym: klimat Europy łagodnieje, zaczyna się dynamiczny rozwój kontynentu także w miejscach, gdzie od dawna psy tyłkami szczekały a diabeł mówił dobranoc.
Słońce - jeden z najważniejszych sterowników klimatu na Ziemi
    Czyli między innymi na terytorium współczesnej Polski.

Rekonstrukcje słowiańskich chat i ziemianek
    Zmiany są globalne – na przykład na wybrzeżu Peru kulturze Mochica nie pomagają setki ludzkich ofiar składanych w celu zwabienia deszczu. Twórcy linii na płaskowyżu Nazca znikają według Teoretyków Paleoastronautyki w tajemniczy sposób, podczas gdy to susza wypędza ich z dotychczasowych siedzib. Możliwe, że zasilają imperia Huari-Tiwanaku, które zaczynają rozkwitać.

Procesja ofiarników w Moche
Linie z Nazca
   
Na chichot historii zakrawa, że pierwsze prace archeologiczne w Tiwanaku przeprowadza właśnie Polak z pochodzenia, Arthur Posnansky (a to w okolicach Poznania rozpoczyna się przecież w tym samym czasie co Huari-Tiwanaku obecna Polska).

Najsłynniejsza budowla w Tiwanaku
    Bliżej nas powstaje Imperium Karolingów i skandynawskie monarchie, których poddani zaczynają penetrować północny Atlantyk i Wschodnią Europę.

Złota Brama w Kijowie - efekt skandynawskich działań w Europie
    Czy penetrują też ziemie dzisiejszej Wielkopolski trudno powiedzieć, ale początki Polski mają sporo wspólnego z zaraniem dziejów Danii, Szwecji, Norwegii czy Rusi. I trochę też Węgier. Ale ad rem. Klimat w Europie się poprawia, Słowianie, którzy zdążyli już okrzepnąć na niedawno zajętych terenach wychodzą ze swoich ziemianek oraz półziemianek i zaczynają rozmnażać się na potęgę. Ten wyż demograficzny sprawia, że pewna zaradna rodzina zaczyna przemyśliwać nad zdobyciem władzy nie tylko w najbliższym opolu (dawna jednostka terytorialna) ale i nad Galaktyką sąsiednimi dziedzinami, Dziś nazywamy ich Piastami, od legendarnego przodka.

Szlak Piastowski łączy najważniejsze miejsca związane z Piastami - także przy pomocy Kajka i Kokosza (oraz świętomarcińskiego rogala)
    Nazwa generalnie jest późniejsza, sztuczna, ale trudno. Do tego tak naprawdę nie wiemy skąd pochodzili – prawdopodobnie byli miejscowymi z okolic Giecza czy ogólnie Wysoczyzny Gnieźnieńskiej, tej biedniejszej w tamtym czasie części Wielkopolski. Według innych badaczy gniazdem dynastii był Kalisz, a pojawiają się głosy, że z pochodzenia byli Mojmirowicami, władcami Rzeszy Wielkomorawskiej, wygnanymi przez Franków i Węgrów. Teoria o wikińskim pochodzeniu dynastii odeszła już do lamusa, ale nie można zaprzeczać, że Piastowie nieraz wchodzili w konszachty ze Skandynawami i następcami Morawian – Czechami.

Gród na kaliskim Zawodziu
    A w owe konszachty wchodzić musieli – był to bowiem jedyny sposób wzbogacenia się. Rodzinne ziemie Piastów leżały daleko od szlaków handlowych (Wiślanie ze stolicą w Krakowie mieli dużo lepszy punkt wyjścia – ale nie udało się im stworzyć państwa z prawdziwego zdarzenia), a ekspansja naszych bohaterów (znamy tylko imiona przekazane przez Anonima zwanego Gallem – Siemomysł, Lestek, Siemowit) na swoich zachodnich sąsiadów (też Słowian z Wielkopolski, ale bogatszych, stojących na wyższym poziomie, zorganizowanych w wiele małych plemiennych państewek – widząc popalone liczne gródki archeolodzy i historycy obdarzeni większą wyobraźnią widzą w nich legendarnych Popielidów) przyniosła niezwykłe dobra – niewolników. Część z nich Piastowie przesiedlili na swoje rodzinne ziemie, stymulując rozwój własnych grodów, a resztę?

Ostrów Lednicki dziś
    Resztę można było sprzedać. W naszej części Europy były dwa słynne targi niewolników – z których towar szedł głównie do państw muzułmańskich, w tym i potężnego Kalifatu Abbasydów ze stolicą w Bagdadzie – Praga i Jomsborg. Piastom chyba bliżej było na Wolin, stąd akcja Mieszka I i zhołdowanie potężnego grodu, ale i bogactwa Pragi nieraz były w zasięgu – choć kiedy syn Mieszka koronował się na czeskiego księcia postępy chrześcijaństwa powoli sprawiały, że ten intratny biznes zamierał.

Panorama współczesnego Wolina
    To, że wikingowie pływali na wschód to wiedzą wszyscy, stąd targ niewolniczy na Wolinie, olbrzymim emporium handlowym i rzemieślniczym to nie dziwi. Ale Praga? Przecież i Wielkie Morawy były ochrzczone, i Przemyślidzi szybko chrzest przyjęli... No tak. To do Pragi, już ochrzczonej, przyjeżdżają żydowscy kupcy (mający niemal całkowity monopol na handel niewolnikami), w tym i słynny Ibrahim ibn Jakub z Tortosy, któremu zawdzięczamy jeden z pierwszych opisów ziem dzisiejszej Polski.

Praskie Stare Miasto
    Ale wracajmy do Piastów. Kilka lat temu miałem przyjemność odwiedzić na krakowskim zamku wystawę na której zgromadzono większość precjozów jakie pozostały po dynastii, panującej w Polsce przez 400 lat (a w sąsiednich księstewkach jeszcze kolejne 300) – i mimo, że były to rzeczy przepiękne, to nie było ich wcale dużo.

Relikwiarz z Ostrowa Tumskiego
    Po Piastach z czasów Państwa Gnieźnieńskiego – jak nazwa ówczesnej Polski mogła brzmieć, a przynajmniej w Dagome Iudex z początku XI wieku tak jest zapisana) – pozostało jeszcze mniej. Kwestia nie tylko upływu czasu, ale i położenia geograficznego oraz licznych najazdów i grabieży. Przecież mało brakło, a dzieło Mieszka i Bolesława zniknęło z kart historii jak inne wczesnośredniowieczne efemerydy.

Blatnohrad - stolica nieistniejącego już państwa Słowian Panońskich
    Tak, chodzi tu o najazd czeskiego księcia Brzetysława. Na szczęście – nie ma co ukrywać, że dzięki prowadzonej przez Cesarstwo Niemieckie polityki divide et impera – Polska przetrwała. I tysiąc lat później można oglądać pozostałości tej pra-Polski, która wcale nie powstała z niczego, tylko dzięki wykorzystaniu przez pewien wielkopolski ród szansy danej przez zmiany klimatu. I o tych cudach – choć ojkofoby będą kwękać, że co to, że to jakieś badziewia – druga część wpisu.
Liście chrzanu w miejscu zniszczonego przez Brzetysława grodu na Ostrowie Lednickim

Najchętniej czytane

Bałkańska Francja

     Jechaliśmy w Góry Dynarskie na pogranicze Chorwacji oraz Bośni i Hercegowiny, była zimna i deszczowa wiosna, a naszym celem była opuszc...