Tłumacz

21 października 2022

Tiwanaku cz. 1

    Tak więc ruszyliśmy z La Paz w kierunku niewielkiej wioski skrywającej ruiny słynnego na cały Świat stanowiska archeologicznego Tiwanaku (wpisanego, a jakże, na Listę Światowego Dziedzictwa Ludzkości UNESCO). Podróż odbywała się – jest to właściwie taki topos, obecny w większości opisów krótkodystansowych (poniżej jednej doby) tras po Dzikich Krajach – rozklekotanym busikiem po prostej, choć nieco dziurawej, asfaltowej drodze. Altiplano to olbrzymi płaskowyż, więc zdezelowany silnik samochodu nie męczył się przesadnie, choć oczywiście skłamałbym, że nie było go słychać. Wraz z nami podróżowało jeszcze kilkoro Gringos – turystów – oraz miejscowi Indianie, w dużej mierze Ajmarowie, zasiedlający ten region co najmniej od dwóch tysięcy lat.
Kościół w centrum Tiahuanaco
    Cel naszej wyprawy był związany właśnie z Ajmarami – według części archeologów Tiwanaku było stolicą i głównym ośrodkiem kultowym ajmarskiego imperium (zwanego, hm, Tiwanaku) które kwitło tutaj w drugiej połowie pierwszego tysiąclecia naszej ery. Specjalnie tak zagmatwałem. Chodzi o lata 800-900 po Chrystusie, gdzie Tiwanaku wraz z leżącym w dzisiejszym Peru Wari tworzyło duet najpotężniejszych państw w tej części Świata. Po upadku Tiwanaku na te ziemie przyszli Inkowie (mocno skracam – przybyli kilkaset lat później) i nazwali miejsce Tiahuanaco (wymawia się właściwie tak samo), choć oczywiście dawne sanktuarium pokryła mgła zapomnienia. Po konkwiście na ruinach – i przy pomocy ich fragmentów – wyrosła tutaj niewielka wioska (jej istnienie odrobinę przeszkadza archeologom: spora część ruin zdaje się być pod współczesną zabudową). Dlatego, żeby uniknąć nieporozumień na współczesną wioskę będę mówił po inkasku, w keczua, Tiahuanaco, a do antycznych ajmarskich ruin użyję określenia Tiwanaku.
    - Chyba Tfu-łanaku! - obruszył się Jose z którym razem zwiedzaliśmy stanowisko archeologiczne; Jose był delikatnie ujmując rozczarowany Tiwanaku mimo wcześniejszej nim fascynacji, ot, syndrom paryski w realiach Ameryki Południowej, ale o tym za jakiś czas.
Brama Słońca - obiekt dawnych westchnień Jose
    W każdym razie Tiahuanaco to niewielka wioska zbudowana w dużej mierze z obrobionych kamieni dawnej stolicy Ajmarów (jeśli można tak powiedzieć). Nie był to oczywiście ze strony Hiszpanów żaden wandalizm, a przykład recyklingu. W całej Europie spotykamy budowle wzniesione z użyciem wcześniej wykonanych elementów budowlanych (przykład naszych najstarszych kopców kujawskichkamienne obramowania grobowców Prusacy wykorzystali jako materiał do budowy drogi). Ot, przez wieki budowniczy był tylko czymś na kształt przestawiającego piece zduna.
Kujawski grobowiec pozbawiony megalitycznego obmurowania
    Tuż za wioską rozciągają się dwa stanowiska archeologiczne: to najbardziej rozreklamowane, Tiwanaku, oraz Puma Punku. Może szerszemu audytorium mniej znane, ale u zwolenników teorii Starożytnych Kosmonautów wywołujące ciarki, dreszcze i ucieszne podskoki rodem z tańca świętego Wita.
Puma Punku w pełnej krasie
    Z ręką na sercu mogę powiedzieć, że Puma Punku (z keczua będzie to bodajże Brama Pumy) sprawia dużo mniejsze wrażenie niż Tiwanaku. Jest też dużo bardziej zniszczone. Najbardziej charakterystycznymi zabytkami stanowiska są olbrzymie głazy, równo wycięte w kształty przypominające literę H. Ich przeznaczenie oraz powód dokładnego dopasowania ich do siebie jest całkowicie nieznany – choć teorii nie brakuje. Podobnie jak pierwotny kształt Puma Punku. Archeolodzy skłaniają się ku wersji, że był to pałac (albo świątynia), aczkolwiek przedstawiona na miejscu rekonstrukcja nijak ma się do tego, co widać gołym okiem. Można powiedzieć, że jest to licentia poetica naukowców – zwłaszcza, że prawdopodobnie kamienie Puma Punku wielokrotnie były przesuwane z miejsca na miejsce.
Tajemnicze megality z Puma Punku
    Stanowisko Tiwanaku jest dużo obszerniejsze, dużo lepiej zachowane i dużo bardziej (choć też bez przesady) imponujące. Do tego znajduje się tam też muzeum, zawierające wspaniałe skarby – pomijam tu oczywiście ajmarską mumię czy jedną z tajemniczych długich czaszek (powstają w wyniku deformacji kości głowy u niemowlaków i dzieci; dość to okrutne dla naszego kręgu kulturowego, ale w Starożytności częsta praktyka na kilku kontynentach; zwolennicy teorii Starożytnych Kosmitów twierdzą, że robiono tak by upodobnić się do mających długie czaszki przybyszów z obcych planet dysponujących nieziemską wiedzą i technologią; ja twierdzę, że robiono tak by się wyróżniać, w końcu dziś też ludzie się okaleczają by wyglądać inaczej).
Mumia ajmarska
Zdeformowana czaszka
    Prawdziwym skarbem muzeum jest coś, co nazywamy dziś rzeźbą Pachamamy. Prawdopodobnie przedstawia właśnie tą panandyjską boginię-ziemię (jakiś czas temu trochę o niej było na blogu) i jest największą znaną prekolumbijską statuą. Ma jakieś siedem metrów i góruje nad zwiedzającymi w specjalnie do tego celu przygotowanym pomieszczeniu.
Olbrzymi posąg Pachamamy
    Rzeźbę tą znaleziono przeszukując ruiny Tiwanaku – niestety nikt nie zanotował gdzie dokładnie (o ile to było miejsce gdzie pierwotnie stała) – i wywieziono do La Paz. Tam posąg spędził kilkadziesiąt lat w oparach toksycznego powietrza, aż w końcu podjęto decyzję by z powrotem odstawić Pachamamę (jeśli to rzeczywiście ona) na stanowisko archeologiczne skąd pochodziła. A że nie wiadomo było gdzie ją odłożyć – wstawiono (czym zabezpieczono przed niekorzystnymi warunkami atmosferycznymi) do największej i specjalnie do tego przygotowanej sali muzeum.
    Samo zaś stanowisko Tiwanaku... będzie w drugiej części wpisu.
Tiwanaku

2 komentarze:

Najchętniej czytane

Enver i never

     Oczywiście wpisane na Listę Światowego Dziedzictwa Ludzkości UNESCO Linie z Nazca to nie jedyne geoglify w Ameryce Południowej. Geogli...