Tłumacz

10 czerwca 2022

Król Artur spod Bydgoszczy

    Fabuła hollywoodzkiego filmu Król Artur z Clivem Owenem w roli tytułowej, dość luźno opartego na cyklu średniowiecznych legend arturiańskich jest znana: oto grupa byłych już rzymskich legionistów miast wracać do domu zostaje w deszczowej Brytanii by wspomagać miejscowych w walce z germańskimi najeźdźcami. Cóż, nie mnie oceniać walory artystyczne filmu ani jego historyczną rzetelność – prawdopodobnie Ambrosius Aurelianus istniał rzeczywiście i jego zwycięstwo pod Mons Badonicus pomogło zatrzymać saską nawałę na Brytanię. Czy pamięć o rzymskim wodzu była jedną ze składowych postaci legendarnego syna Uthera Pendragona to również zagadnienie na inne opowiadanie. Pewnym jest natomiast, że rzymski oddział jeźdźców rzeczywiście pomagał miejscowym w walce z Germanami. Działo się to jednak dobre 300 lat wcześniej od historii opisanej w filmie i nie na rubieżach Imperium, ale na skraju całej rzymskiej ekumeny. Gdzieś koło Bydgoszczy.
Bydgoszcz, jedna z prawdopodobnych lokacji Askaukalis, miasta na Bursztynowym Szlaku
    Czyli w miejscu nijak z Rzymianami się nie kojarzącym. A jednak. Tereny te na początku naszej ery były co najmniej penetrowane przez poddanych cesarskiego Rzymu. Pliniusz Starszy w XXXVII księdze swojej Historii Naturalnej pisał o wyprawie (państwowej, nie prywatnym przedsięwzięciu kupców) pewnego ekwity nad brzegi Bałtyku – wyprawie oczywiście po bursztyn: Niedawno się przekonano, że wybrzeże Germanii, z którego jest przywożony bursztyn, znajduje się w odległości 600 mil od Karnuntum w Pannonii. Żyje jeszcze ekwita rzymski wysłany dla zdobycia bursztynu przez Julianusa zarządzającego igrzyskami gladiatorskimi cesarza Nerona. Odwiedził on miejsca handlowe i wybrzeża, przywożąc takie ilości bursztynu, że nawet siatka służąca do powstrzymywania zwierząt i osłaniania podium miała w każdym węzełku bursztyn. Broń zaś, mary i cały sprzęt, używany przez jeden dzień, był z bursztynu dla urozmaicenia wystawy w poszczególnych dniach. Najcięższa bryła bursztynu ważyła 13 funtów (tłum. J. Kolendo). Pliniusz zginął podczas erupcji Wezuwiusza, a sama wyprawa wysłana była z polecenia prokuratora Klaudiusza Julianusa – organizatora igrzysk za panowania cesarza Nerona. Anonimowy ekwita podróżując na północ – zapewne do Sambii, zamieszkałej ówcześnie przez Estiów i będącej drugim obok Półwyspu Jutlandzkiego centrum pozyskiwania bursztynu – dotarł pewnikiem w okolice Bydgoszczy. Dolina dolnej Wisły była wtedy najwygodniejszym traktem wiodącym nad Bałtyk – a co za tym idzie – jak każdy szlak handlowy była łakomym kąskiem dla miejscowych – tu użyję określenia pochodzącego z greki – Barbarzyńców.
Dolna Wisła
    Jako taka na pewno była areną walk pomiędzy wodzami poszczególnych osad, plemion czy ponadplemiennych związków. Takich jak na przykład Lugiowie – bardziej znani może z noblowskiego Quo Vadis? Sienkiewicza – ale istniejący jak najbardziej realnie (niektórzy uważają ich za Wandalów – którzy w VIII wieku utożsamieni zostali ze Słowianami, a następnie pojawiają jako przodkowie Lechitów, vide Wanda, co nie chciała Niemca; mowa tu o średniowiecznych i renesansowych kronikarzach, oraz o współczesnych nam Turbosłowianach). Musieli oni utrzymywać z Rzymem dość dobre stosunki, skoro, jak podaje Kasjusz Dion, cesarz Domicjan przychylając się do prośby miejscowych wodzów wysłał w latach 86-89 po Chr. na pomoc do walki ze Swebami doborowy (tu: w domyśle; przecież jakichś łapserdaków by nie wysyłał) oddział jazdy. Tyle przynajmniej na ten temat twierdzą źródła antyczne.
Wyszogród nad Wisłą - wczesnośredniowieczna twierdza na terenie Bydgoszczy
    Archeolodzy oczywiście potwierdzili penetrację dzisiejszych ziem polskich przez Rzymian (słynny skarb z Partynic we Wrocławiu), ale byli to kupcy "bursztynowi". Można się było domyślać, że w czasie Wojen Markomańskich na Śląsk wtargnęły rzymskie legiony, może nawet zimowały – ale ówczesna polityka zaprzestania podbojów sprawiła, że po skończonych bataliach wycofały się za Dunaj. Ale koło Bydgoszczy? Czy też może koło Askaukalis – tak zwało się według Ptolemeusza miasto na bursztynowym szlaku, dziś identyfikowane m.in jako Bydgoszcz – choć oczywiście nie można tu mówić o ciągłości osadniczej, co to, to nie. 500 mil od Carnuntum, w drugiej połowie I wieku n.e., rzymska jazda. Kasjusz Dion niechybnie coś pomylił. Albo zmyślał.
Bursztyn
    I oto pod koniec drugiej dekady XXI wieku, prawie 2000 lat później, pomiędzy wioskami Wierzbiczany i Gąski (czyli między Bydgoszczą a Inowrocławiem) prawdziwa sensacja. Archeolodzy odkopują pozostałości rzymskich rzędów końskich – a konkretniej miedziane zawieszki w kształcie fallusów i wulw (te przedstawienia organów płciowych miały przynosić żołnierzom-jeźdźcom szczęście; co kraj to obyczaj – u nas powoływanie się na nie świadczy o niezadowoleniu bądź niepowodzeniu jakiegoś przedsięwzięcia) oraz pozłacaną, miedzianą aplikację pasa biodrowego. Przedstawia ona włócznię beneficiariusa, czyli oznakę wysokiego rangą oficera armii rzymskiej. A więc jednak. Kasjusz Dion miał rację – oddział rzymskiej jazdy walczył na Kujawach broniąc Lugiów przed Swebami (bądź – choć to trochę mniej hollywoodzki scenariusz – atakował Swebów wraz z Lugiami). Rzymianie walczyli na ziemiach polskich niczym Ambrosius w Brytanii, Q.E.D.
Rzymski amulet (obecnie na Wyspie Muzeów w Berlinie)
    A przynajmniej można mieć taką nadzieję. Jeden z archeologów pracujących na stanowisku nie wykluczył, że rzeczywiście są to pozostałości po domicjanowych posiłkach dla Lugiów. Jednocześnie wysnuł inną, jeszcze ciekawszą hipotezę. Otóż w rejonie Askaukalis mógł istnieć punkt werbunkowy do rzymskiej armii. Czy to w czasie ekspansji terytorialnej na początku naszej ery, czy w czasie wojen domowych III wieku rzymska armia potrzebowała rekruta. Skoro tereny te znane były Rzymianom i zamieszkiwało je sprzymierzone plemię Lugiów, to czemu by nie miano werbować tu barbarzyńskich wojowników? Swebowie, Wenedowie czy Gepidowie znad dolnej Wisły zapewne chętnie wzbogaciliby się na wojaczce w imieniu potężnego Imperium. Także napływający w tym czasie na tereny u ujścia Wisły Goci od walki nie stronili (są na to dowody archeologiczne) – oczami wyobraźni można zobaczyć jak pośród kamiennych kręgów w Odrach rzymski oficer namawia na gockim wiecu do wstępowania do legionów.
Gockie cmentarzysko w Odrach
    Zapewne ów punkt werbunkowy nie istniał długo (archeolodzy szacują wiek znaleziska na 2000 do 1600 lat BP) i zniknął w czasie zamętu spowodowanego wędrówkami ludów (sam Szlak Bursztynowy także zamarł – ostatnie poselstwo sambijskich Estiów działający na dworze Teodoryka Wielkiego Kasjodor odnotowuje na rok 525 po Chr. i o rzymskich jeźdźcach pod Askaukalis – poza niewielką wzmianką u Kasjusza Diona – w związku z zerwaniem ciągłości osadniczej – zapomniano. W przeciwieństwie do Ambrosiusa Aurelianusa, króla Artura, nikt też nie zrobił o nich filmu. Trochę szkoda.
Rzymskie limes w Brytanii - Wał Hadriana

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najchętniej czytane

Klimat i krwawe ofiary cz. 1

     Od jakiegoś czasu się słyszy, że luminarze Unii E***pejskiej (i innych krajów należących do upadającej zachodniej cywilizacji) będą od ...