Od początków istnienia Człowieka –
a nawet wcześniej – byliśmy gatunkiem wędrownym, nie mającymi
swoich siedzib nomadami. Owszem, doniosłe wydarzenie jakim było
odkrycie rolnictwa (rewolucja neolityczna) po pewnym czasie
spowodowało, że ludzkie populacje poczęły wznosić trwalsze schronienia i prowadzić żywot mniej więcej osiadły. Ale i wtedy
nie zrezygnowaliśmy całkowicie z podróżowania (na przykład po
to, żeby zobaczyć co dobrego wyrosło w sąsiedniej wiosce;
zobaczyć, i zabrać, ma się rozumieć). Z tym, że przynajmniej
mieliśmy dokąd wracać (z łupami, oczywiście).
Klasztor oo Bernardynów w Warcie |
Dzisiaj podróżować jest łatwiej
niż kiedykolwiek (dlatego w internetach jest tyle blogów
podróżniczych) – choć oczywiście znajdą się miejsca, gdzie
dotarcie wymaga wysiłku. I, jak to się mówi nowocześnie, wyjścia
ze swojej strefy komfortu. Większość ludzi wystarczają niezbyt
odległe wycieczki w granicach swojego – Niemcy mają piękne słowo
na określenie "Małej Ojczyzny" – Heimatu (i nie brzmi
jak rozkaz, prawda?). Sam mam taką "Małą Ojczyznę",
jestem z niej dumny i często się nią chwalę (chwalę się też –
i szukam w Świecie powiązanych wątków – swoją "Dużą
Ojczyzną", Polską), ale nader często Ją opuszczam. Jeśli już
ktoś wyrusza poza te swoje cztery kąty to – jeśli jest to wyjazd
turystyczny – najczęściej uczestniczy w sztampowej wycieczce, i
przywozi stamtąd zdjęcie na którym, w zależności od kierunku,
podpiera Krzywą Wieżę w Pizie albo chwyta za czubek paryską Wieżę
Eiffel'a. No, względnie nie opuszcza hotelowego basenu. Zgroza.
Owszem, był gdzieś dalej, ale nadal nic o tym miejscu nie wie.
Basen. Ale w dżungli (fot. J. Repetto) |
Dlatego blog ten trudno nazwać
stricte podróżniczym. Może podróżniczo – edukacyjnym? Tak
lepiej. Będą oczywiście zabawne opowieści z podróży
(najciekawsze są takie, kiedy Autorowi coś poszło nie tak –
bywa, że są także pouczające), będą jakieś tam zdjęcia
(człowiek, jak większość naczelnych, jest wzrokowcem), ale czasem
zahaczę o historię (nie da się zrozumieć teraźniejszości bez
zapoznania się z przeszłością), politykę (zapewne raczej
krytycznie), kulturę, sztukę, et cetera, et cetera. Jakby to
powiedzieli sarmaccy pamiętnikarze: to taka silva rerum, las rzeczy,
będzie (cicer cum caule, groch z kapustą). I, jeżeli, ktoś się czegoś z tego
bloga (blogu?) nauczy, i jeszcze ta wiedza do czegoś się przyda, to
będzie naprawdę super.
Grampiany. Szkocja. |
Posłowie: długo zabierałem się do opublikowania bloga, i pewnie wcale bym się nie zabrał, gdyby nie niedawna wyprawa do Ameryki Łacińskiej. Wyprawa, jak wyprawa - pech chciał, że akurat trafiłem na czasy zarazy... Po powrocie do Polski zostałem skierowany na przymusową kwarantannę, więc na reszcie znalazłem czas. Cóż, nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz