Jakiś czas temu opisywałem swoją
wizytę w jedynym polskim dolmenie (czyli archaicznym grobowcu
korytarzowym) w Borkowie na Pomorzu, ale przecież śladów
przeszłości – bardzo odległej – na naszych ziemiach jest dużo
więcej.
Sztandarowym przykładem niechże będą
tzw. Kopce kujawskie – czyli neolityczne grobowce zaliczane do
megalitów.
|
Grobowiec w Wietrzychowicach
|
Zacznijmy jednak ab ovo – czyli od
samego początku.
A ów ginie w pomroce dziejów. |
Dolmen z Borkowa
|
To znaczy: jakieś 5,5 tysiąca lat
przed tym, zanim wsiadłem w samochód i w czasach zarazy pojechałem
na Kujawy oglądać te najstarsze w Polsce zachowane budowle
(niezachowanych, wiadomo, obaczyć nie lza) ziemie te zajęła tzw
kultura pucharów lejkowych. Nazwa niezbyt chwytliwa, trzeba przyznać
– i na dodatek niezbyt wpadająca w ucho. Istniejące w tym samym
czasie cywilizacje Sumeru, Egiptu czy Harappy brzmią dużo lepiej –
i sporo więcej po nich zostało, aczkolwiek KPL – Kapeelowie –
Kultura Pucharów Lejkowatych – też nie ma się czego wstydzić. O
tym jednak za chwilę.
Nazwę tej cywilizacji (a co –
niechże będę trochę megalomanem, w dzisiejszych czasach, kiedy
wielu zwolenników ma teoria tzw. Turbosłowian, Lechitów panujących
onegdaj nad połową Eurazji, można trochę zaszaleć) wymyślili
archeolodzy – ponieważ ludzie ci lepili – znali bowiem
garncarstwo – ozdobne naczynia o lejkowatych kształtach. Cóż,
czasem archeologom brak miodu w sercach fantazji.
Ci pierwsi rolnicy na naszych ziemiach
(samo rolnictwo – według obecnych danych – w naszej części
Świata odkryto w Gobekli Tepe; to pogranicze dzisiejszej Turcji i
Syrii) okazali się nadzwyczaj łepskimi kolesiami – oprócz
lepienia dzbanów z gliny stosowali także orkę sprzężajną czy –
i tu prawdziwa bomba – koło. Na wazie znalezionej w Bronocicach (a
przechowywanej w krakowskim Muzeum Archeologicznym) widnieje
najstarszy znany wizerunek wozu czterokołowego. Z dyszlem. I jarzmem
(zapewne narożnym – takie bowiem, poobcierane, rogi turów
znaleziono w czasie pracy wykopaliskowych w Bronocicach). Kto chce
zobaczyć – niech, nie zważając na smog, jedzie do Krakowa –
waza (a raczej jej kopia udostępniona zwiedzającym) to zdecydowanie
najcenniejszy zabytek tego muzeum (a przecież znaleźć tam można
egipskie mumie czy niezwykle zagadkowego Światowida ze Zbrucza), i w
mojej opinii, jeden z cenniejszych w Polsce (albo – megalomanii
ciąg dalszy – na Świecie). |
Swiatowid ze Zbrucza
|
No dobrze – ktoś powie – ale jaka
jest pewność, że właśnie tutaj po raz pierwszy wynaleziono koło.
Odpowiem – żadna. Właściwie to
ten epokowy wynalazek powstał niezależnie w wielu miejscach na
Świecie. Dajmy na to andyjskich górali, którzy przez wieki
tworzyli jedną po drugiej peruwiańskie cywilizacje. Odkryli także
koło, ale w związku z niezbyt zdatnym terenem i brakiem
odpowiednich zwierząt pociągowych pomysł zarzucono – ostatnia z
andyjskich cywilizacji, Tahuantinsuyu, Imperium Inków, miała
wspaniale rozgałęzioną sieć dróg, Qhapac Nan, ale poruszały się
nimi karawany jucznych indiańskich żon lam czy alpak – oraz
chasqi, szybkonodzy posłańcy. Wynalazek się nie sprawdził. |
Andyjska droga
|
Dlaczego jednak uważam, że to na
naszych ziemiach doszło – mimo wszystko – do pierwszego, jednego
z pierwszych, zastosowań wozu? O jednym czynniku już wspominałem –
były tu odpowiednie zwierzęta. Oczywiście, ktoś zripostuje, że
przecież Sumer, Egipt czy Mohendżo Daro (mówię tu tylko o
bliższych nam kulturach – nie o istniejących już w tym czasie
zalążkach kultury chińskiej) też mieli krowy, woły czy inne
zebu. Owszem. Ale tu przychodzi z pomocą archeologia eksperymentalna
(to ta gałąź nauki, którą rozpropagował niezrównany Thor
Heyerdal – wyszedł z założenia, że nie ma co mówić, że
archaiczne ludy czegoś nie umiały, należy spróbować ich
metodami; tak z Peru dopłynął na Polinezję a z Afryki do Ameryki
– na – odpowiednio – tratwie z drewna balsy i trzcinowej
łódce). I to taka, w którą każdy może się pobawić.
Potrzebne będą: pustynia, nadrzeczny
muł i las pierwotny (wbrew pozorom nie jest on gęstwiną – w
przeciwnym razie żubry czy wymarłe tury nie miałyby lekkiego
życia; polecam jechać do Białowieży i przespacerować się po
rezerwatach Parku Narodowego; puszcza jest przestronna niczym gotycka
katedra). No, w ostateczności wystarczy piaskownica, trochę błota
i zagajnik. Oraz załadowana po brzegi taczka. Ciekawe, po jakim
podłożu najłatwiej będzie się na kole poruszać?
|
Las pierwotny w Białowieskim Parku Narodowym (foto z arch. Autora)
|
No właśnie. Logicznym się wydaje,
że pod względem zaawansowania użytkowania pojazdów kołowych
Kapeelowie wcale nie odstawali od starszych i bardziej rozwiniętych
cywilizacji. Można śmiało założyć, że byli w awangardzie
rozwoju tego środka transportu (cóż, wypada tylko smutno
westchnąć, że pięć tysięcy lat później na tych samych
terenach szczytem rodzimej myśli technicznej był niezgrabny i
paliwożerny polonez; syrena przynajmniej miała ładną linię).
Z innych ciekawostek – najstarsze
znane ślady serowarstwa też pochodzą z Kujaw.
|
Leszczyna |
Czemu z Kujaw właśnie? Tam bowiem
były (nadal są) niezwykle urodzajne i lekkie gleby, które z
łatwością można było – po wykarczowaniu lasu – uprawiać
(lasy karczowano głównie ogniem i krzemiennymi siekierkami –
krzemień mógł pochodzić z neolitycznego zagłębia przemysłowego
w dzisiejszych Krzemionkach Opatowskich). Dietę zapewne uzupełniano korzystając z darów lasu, ale podstawą egzystencji było rolnictwo
– bardzo wydajne (jak na tamtejsze standardy) – zapewniało
wyżywienie olbrzymiej liczbie ludności. Podobne zaludnienie na tych
terenach to dopiero czasy kultury łużyckiej (czyli pierwsze
tysiąclecie przed Chr.; Biskupin powstał w tym samym czasie co
pierwsze osady na terenie Rzymu). Miały Kujawy jeszcze jedną ważną
dla Kapeelów rzecz: liczne głazy narzutowe. Czemu ważną? Bowiem
ówcześni rolnicy nie odbiegali w swojej umysłowości od reszty
neolitycznych mieszkańców Europy – lubili wznosić olbrzymie,
kamienne konstrukcje – megality. Czy to na Malcie, czy innych wyspach Morza Śródziemnego, czy w Wielkiej Brytanii, Francji,
Hiszpanii – wszędzie budowano olbrzymie, kamienne – bądź
kamienno-ziemne – struktury. Najstarsze są – o czym już pisałem
– na Malcie, najbardziej znane – w Anglii (Stonehenge – o
poszukiwaniach polskiego odpowiednika też już było). Chęć
wznoszenia monumentalnych budowli była tak silna, że tam, gdzie
łatwo dostępnych głazów nie było – na przykład bardziej na
południu Polski, gdzie lodowiec nie dotarł – budowano analogiczne
konstrukcje z drewna. Jakiś czas temu znaleziono zresztą taki
drewniany odpowiednik kopców kujawskich – a raczej to, co zeń
zostało: megaksylony, z racji nietrwałości materiału, nie
zostawiły zbyt wielu śladów.
Megality za to – owszem. Niestety,
jako, że kopce kujawskie zbudowane były na żyznych ziemiach,
wielokrotnie potem zasiedlanych, niewiele ich pozostało. Podobno
jeszcze w XIX wieku na Kujawach i Wielkopolsce były ich setki –
ale zostały zaorane. Dziś przetrwało ich tylko kilkanaście, choć
niedawno w lesie niedaleko wielkopolskiego Wilczyna znaleziono cały kompleks
grobowy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz