Arthur Posnansky urodził się co
prawda w Wiedniu, lecz z pochodzenia był Polakiem. Następnie został
oficerem marynarki Austro-Węgier, ale miast robić karierę w
cesarsko-królewskiej służbie wyjechał do Ameryki Południowej, a
konkretniej do Boliwii, w której to zainteresował się leżącymi
niedaleko La Paz tajemniczymi ruinami (po drodze zdobył uznanie na
wojnie jako kapitan boliwijskiej floty). Była to chyba najwyższa
pora, ponieważ darmowy kamieniołom sprzed kilkuset lat był właśnie
wykorzystywany nie tylko przez mieszkańców Tiahuanaco, ale i przez
budowniczych boliwijskiej kolei.
Pech chciał, że Posnansky
oszacował wiek antycznych budowli na 12 000 lat – i ta data do
dziś rozpala serca i umysły różnego rodzaju poszukiwaczy tajemnic
i zwolenników teorii Starożytnych Astronautów. Potem badacz
zweryfikował swoje szacunki (wspominałem, że nie da się określić
kiedy dany kamień został obrobiony, równie trudno jest stwierdzić
kiedy znalazł się na danym miejscu) twierdząc, że miejscowa
kultura rozwijała się pomiędzy 1500 rokiem przed Chrystusem a 1200
naszej ery, kiedy to tajemniczo zanikła. I właściwie do dziś są
to obowiązujące daty, przyjmuje się też, że kompleks Tiwanaku
powstał pod koniec tego okresu (600-1100), kiedy miejscowi wraz z
peruwiańskim Wari (Huari) stworzyli trzęsące okolicą coś na
kształt imperium. Ta wiedza jednak jakoś nie przebiła się do
wiadomości miłośników teorii spiskowych.
|
Najbardziej znany element Tiwanaku
|
Samo Tiwanaku –
oglądane na zdjęciach czy w programach telewizyjnych – robi
większe wrażenie niż na żywo.
- Tfu!-łanako! - zza kadru
wrzanął Jose, którego syndrom paryski na tym ponurym Altiplano
dotknął mocniej niż mnie – Jak takie coś wpisali na Listę
Światowego Dziedzictwa Ludzkości UNESCO?
Weźmy Bramę Słońca
– konstrukt z bloków andezytu w kształcie drzwi, ozdobiony
tajemniczym reliefem przedstawiającym według archeologów
boga-dawcę umiejętności Viracochę i składających mu hołd
kapłanów w strojach kondora, względnie pomniejsze andyjskie bóstwa
(zwolennicy teorii Starożytnych Astronautów widzą tu...
Starożytnych Astronautów). Wydaje się potężna – i taką
zapamiętałem z kopii stojącej w podpoznańskim
Puszczykowie,
Tymczasem jest to...
- Toć to zwykła Furtka
Słońca! Przebiegając przez nią bez pochylenia głowy jak nic
przydzwoniłbym we framugę!
|
Prawdziwe rozmiary Bramy Słońca (foto J. Repetto)
|
Rzeczywiście – na żywo rozmiar
rozczarowuje. Trudno też doszukiwać się astronomicznych konotacji
obiektu – jako, że miejsce jego ustawienia to czysto teoretyczne
przypuszczenia archeologiczne (takie nowoczesne badania prowadzone są
od 1955 roku, ponad pół wieku po odkryciach Posnansky'ego), ale
twórcom teorii spiskowych wcale to nie przeszkadza. Sama platforma
Kalasasaya obmurowana jest olbrzymimi głazami, gładko
wyszlifowanymi i ściśle do siebie dopasowanymi, tak, że nie da się
między nie włożyć nawet ostrza noża – tak przynajmniej głosi
legenda. Dawni mieszkańcy tych ziem, te 12 tysięcy lat temu, na
pewno nie mieli technologii umożliwiającej wygładzenie i
przycięcie kamieni. Ktoś musiał im pomagać, ktoś dysponujący
odpowiednią – kosmiczną – technologią.
|
Kalasasaya
|
|
Cyklopowe mury Kalasasyi |
Cóż, jeśli
popatrzy się na powyższe zdjęcie argumenty teoretyków Starożytnej
Kosmonautyki trochę jakby zblakną. Owszem, są w Ameryce
Południowej miejsca, gdzie budowniczowie faktycznie się przyłożyli
tworząc mury cyklopowe łączące się na styk, ale gros tych
konstrukcji to zwyczajnie dopasowane kamienie – pomiędzy które
można spokojnie wsunąć nie tylko ostrze noża, ale czasem i całą dłoń.
|
Słynne mury Sacsayhuaman
|
A szlifowanie kamieni? Jak się ma czas i pracowników
naprawdę sporo rzeczy można wycyklinować.
Albo piramida
Akapana. Już wspominałem, że przypomina raczej schodkową
platformę usypaną z ziemi, ale większość piramid (poza tymi z
doliny Nilu) tak właśnie wyglądała. Oczywiście jako, że została
dość silnie zerodowana w oryginale była nieco wyższa – idealna
platforma lądowiskowa dla międzygwiezdnych pojazdów Obcych, a nie
na przykład miejsce kultu. Straszna szkoda, że Ludzie tak rzadko
stosują w życiu zasadę brzytwy Ockhama...
|
Piramida Akapana
|
|
Piramidy na Świecie |
Wielką furorę
wśród wszelkiej maści dyfuzjonistów (zwolennicy teorii, że w
Starożytności Ludzkość swobodnie poruszała się po całej kuli
ziemskiej przekazując sobie odkrycia i wynalazki – kontakty
owszem, były możliwe, ale na niewielką skalę, poza tym paralele
między Cywilizacjami można dużo łatwiej wyjaśnić podobnym
sposobem myślenia u każdego Człowieka oraz takimż przeciwstawnym
kciukiem; no chyba, że wiedzę roznosili czczeni jak bogowie
Ufoludkowie) robi tak zwana podziemna świątynia – to tak, w
ścianie której znajdują się rzeźby ludzkich głów.
|
Podziemna Świątynia
|
Wedle
niektórych przedstawiają wszystkie znane na Ziemi rasy, także te,
których w Ameryce nie było (Indianie należą do odmiany żółtej
człowieka). Ba, niektórzy dopatrują się tam nawet twarzy Kosmitów
czy innych Reptilian, traktując to za dowód, że 12 tysięcy lat
temu Ziemię zamieszkiwali nie tylko Ludzie.
|
Różnorakie głowy
|
Poziom erozji rzeźb
– oraz ich nieco toporne wykonanie – sprawia, że naprawdę można
dopatrzeć się w nich wszystkiego.
|
Głowa
|
Niewielu tych tak zwanych
poszukiwaczy prawdy zwraca uwagę na bardzo zagadkowe Putuni –
gdzie wewnątrz świątyni znajduje się model świątyni – po
prostu nie wygląda to imponująco (wspominałem o tym przy okazji
Świątyni Skrzyżowanych Dłoni w Huanuco).
|
Model świątyni w świątyni
|
Co innego Puma Punku
– tam hałastra ta ciągnie całymi stadami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz