Tłumacz

28 października 2022

Tajemnice Tiwanaku cz. 1

    Arthur Posnansky urodził się co prawda w Wiedniu, lecz z pochodzenia był Polakiem. Następnie został oficerem marynarki Austro-Węgier, ale miast robić karierę w cesarsko-królewskiej służbie wyjechał do Ameryki Południowej, a konkretniej do Boliwii, w której to zainteresował się leżącymi niedaleko La Paz tajemniczymi ruinami (po drodze zdobył uznanie na wojnie jako kapitan boliwijskiej floty). Była to chyba najwyższa pora, ponieważ darmowy kamieniołom sprzed kilkuset lat był właśnie wykorzystywany nie tylko przez mieszkańców Tiahuanaco, ale i przez budowniczych boliwijskiej kolei.
    Pech chciał, że Posnansky oszacował wiek antycznych budowli na 12 000 lat – i ta data do dziś rozpala serca i umysły różnego rodzaju poszukiwaczy tajemnic i zwolenników teorii Starożytnych Astronautów. Potem badacz zweryfikował swoje szacunki (wspominałem, że nie da się określić kiedy dany kamień został obrobiony, równie trudno jest stwierdzić kiedy znalazł się na danym miejscu) twierdząc, że miejscowa kultura rozwijała się pomiędzy 1500 rokiem przed Chrystusem a 1200 naszej ery, kiedy to tajemniczo zanikła. I właściwie do dziś są to obowiązujące daty, przyjmuje się też, że kompleks Tiwanaku powstał pod koniec tego okresu (600-1100), kiedy miejscowi wraz z peruwiańskim Wari (Huari) stworzyli trzęsące okolicą coś na kształt imperium. Ta wiedza jednak jakoś nie przebiła się do wiadomości miłośników teorii spiskowych.

Najbardziej znany element Tiwanaku

    Samo Tiwanaku – oglądane na zdjęciach czy w programach telewizyjnych – robi większe wrażenie niż na żywo.
    - Tfu!-łanako! - zza kadru wrzanął Jose, którego syndrom paryski na tym ponurym Altiplano dotknął mocniej niż mnie – Jak takie coś wpisali na Listę Światowego Dziedzictwa Ludzkości UNESCO?
    Weźmy Bramę Słońca – konstrukt z bloków andezytu w kształcie drzwi, ozdobiony tajemniczym reliefem przedstawiającym według archeologów boga-dawcę umiejętności Viracochę i składających mu hołd kapłanów w strojach kondora, względnie pomniejsze andyjskie bóstwa (zwolennicy teorii Starożytnych Astronautów widzą tu... Starożytnych Astronautów). Wydaje się potężna – i taką zapamiętałem z kopii stojącej w podpoznańskim Puszczykowie,
Tymczasem jest to...
    - Toć to zwykła Furtka Słońca! Przebiegając przez nią bez pochylenia głowy jak nic przydzwoniłbym we framugę!

Prawdziwe rozmiary Bramy Słońca (foto J. Repetto)

    Rzeczywiście – na żywo rozmiar rozczarowuje. Trudno też doszukiwać się astronomicznych konotacji obiektu – jako, że miejsce jego ustawienia to czysto teoretyczne przypuszczenia archeologiczne (takie nowoczesne badania prowadzone są od 1955 roku, ponad pół wieku po odkryciach Posnansky'ego), ale twórcom teorii spiskowych wcale to nie przeszkadza. Sama platforma Kalasasaya obmurowana jest olbrzymimi głazami, gładko wyszlifowanymi i ściśle do siebie dopasowanymi, tak, że nie da się między nie włożyć nawet ostrza noża – tak przynajmniej głosi legenda. Dawni mieszkańcy tych ziem, te 12 tysięcy lat temu, na pewno nie mieli technologii umożliwiającej wygładzenie i przycięcie kamieni. Ktoś musiał im pomagać, ktoś dysponujący odpowiednią – kosmiczną – technologią.

Kalasasaya
Cyklopowe mury Kalasasyi

    Cóż, jeśli popatrzy się na powyższe zdjęcie argumenty teoretyków Starożytnej Kosmonautyki trochę jakby zblakną. Owszem, są w Ameryce Południowej miejsca, gdzie budowniczowie faktycznie się przyłożyli tworząc mury cyklopowe łączące się na styk, ale gros tych konstrukcji to zwyczajnie dopasowane kamienie – pomiędzy które można spokojnie wsunąć nie tylko ostrze noża, ale czasem i całą dłoń.

Słynne mury Sacsayhuaman

    A szlifowanie kamieni? Jak się ma czas i pracowników naprawdę sporo rzeczy można wycyklinować.
    Albo piramida Akapana. Już wspominałem, że przypomina raczej schodkową platformę usypaną z ziemi, ale większość piramid (poza tymi z doliny Nilu) tak właśnie wyglądała. Oczywiście jako, że została dość silnie zerodowana w oryginale była nieco wyższa – idealna platforma lądowiskowa dla międzygwiezdnych pojazdów Obcych, a nie na przykład miejsce kultu. Straszna szkoda, że Ludzie tak rzadko stosują w życiu zasadę brzytwy Ockhama...

Piramida Akapana
Piramidy na Świecie

    Wielką furorę wśród wszelkiej maści dyfuzjonistów (zwolennicy teorii, że w Starożytności Ludzkość swobodnie poruszała się po całej kuli ziemskiej przekazując sobie odkrycia i wynalazki – kontakty owszem, były możliwe, ale na niewielką skalę, poza tym paralele między Cywilizacjami można dużo łatwiej wyjaśnić podobnym sposobem myślenia u każdego Człowieka oraz takimż przeciwstawnym kciukiem; no chyba, że wiedzę roznosili czczeni jak bogowie Ufoludkowie) robi tak zwana podziemna świątynia – to tak, w ścianie której znajdują się rzeźby ludzkich głów.

Podziemna Świątynia

    Wedle niektórych przedstawiają wszystkie znane na Ziemi rasy, także te, których w Ameryce nie było (Indianie należą do odmiany żółtej człowieka). Ba, niektórzy dopatrują się tam nawet twarzy Kosmitów czy innych Reptilian, traktując to za dowód, że 12 tysięcy lat temu Ziemię zamieszkiwali nie tylko Ludzie.

Różnorakie głowy

    Poziom erozji rzeźb – oraz ich nieco toporne wykonanie – sprawia, że naprawdę można dopatrzeć się w nich wszystkiego.

Głowa

    Niewielu tych tak zwanych poszukiwaczy prawdy zwraca uwagę na bardzo zagadkowe Putuni – gdzie wewnątrz świątyni znajduje się model świątyni – po prostu nie wygląda to imponująco (wspominałem o tym przy okazji Świątyni Skrzyżowanych Dłoni w Huanuco).

Model świątyni w świątyni

    Co innego Puma Punku – tam hałastra ta ciągnie całymi stadami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najchętniej czytane

Cziatura

     Zostajemy na blogu na terenach byłego ZSRS, acz w miejscu o dużo dłuższej i jeszcze mniej znanej w Polsce historii . Choć także będą po...