Roku Pańskiego 1095 we francuskim
Clermont papież Urban II rzucił hasło, które zmieniło oblicze
Ziemi, tej Ziemi.
Mianowicie zaproponował licznie
zgromadzonym wiernym odzyskanie utraconej na rzecz muzułmanów
Jerozolimy z Grobem Pańskim. Hasło zostało przyjęte lepiej niż
entuzjastycznie. Odśpiewano gromadnie "Te Deum" i pośród
okrzyków "Dieu le voult!" - "Bóg tak chce!"
rozpoczęto przygotowania do krucjaty.
|
Bazylika Grobu Pańskiego
|
Skąd pomysł, skąd taka idea? No,
wielu mądrzejszych ode mnie napisało na ten temat setki stronic,
więc nie będę się nad tym rozwodził. Bezpośrednią przyczyną
było opanowanie Jerozolimy przez Turków Seldżuckich – którzy w
przeciwieństwie do Arabów rozpoczęli prześladowania chrześcijan
(kilka lat wcześniej, w 1071 roku trochę przypadkowo złamali też
potęgę Bizancjum pod Manzikertem) – i zablokowanie możliwości
pielgrzymowania dla Europejczyków, poza tym od 1054 roku konflikt
między rzymskim Papą a konstantynopolitańskim Patriarchą – głowami
chrześcijaństwa – nasilał się, więc przejęcie Ziemi Świętej
przez papieża byłoby udowodnieniem wiernym kto w tym sporze ma
rację – czy też może kogo bardziej Bóg wspiera. Szeroki odzew –
wśród wszystkich grup społecznych – był w dużej mierze
spowodowany zapałem religijnym, choć można mniemać, że chęć
wzbogacenia się (lub przejęcia szlaków handlowych – w to
celowały niektóre włoskie republiki) także miała jakiś wpływ
na rekrutację krzyżowców (ciekawostką jest, że większy niż się
przypuszcza – zwłaszcza wśród możnych – wpływ na udział w
krucjatach miał popęd seksualny; w możnowładczych rodach
zachodniej Europy prawo do dziedziczenia, ożenku i posiadania
potomstwa mieli głównie najstarsi synowie; młodzież chętnie więc
ruszyła na Wschód wykroić sobie jakieś lenno i mieć szansę na
prolongację własnej linii genetycznej; jestem biologiem, musiałem
o tym wspomnieć).
Generalnie przyjęcie krzyża –
symbolu krucjaty – było w dobrym tonie. |
Jerozolima |
Papa Urban nie dożył co prawda
sukcesu I krucjaty – ale stał się cud: Jerozolima została
zdobyta, a jeden z wodzów wyprawy, Godfryd de Boullion został
Obrońcą Grobu Świętego (wzdrygał się nazwać królem w miejscu,
w którym królem był sam Chrystus; jego brat i następca, Baldwin,
faktyczny twórca Królestwa Jerozolimskiego, nie miał już takich
obiekcji). Następne dwieście lat w Ziemi Świętej, w Outremer, jak
można by powiedzieć z francuska, to niezmiernie ciekawy okres
wojen, zdrad, romansów w które uwikłani byli Łacinnicy, Grecy,
Ormianie, Turcy, Arabowie, Kurdowie... Jusuf Salah ad-Din, Ryszard
Lwie Serce, Fryderyk Barbarossa, Baldwin Trędowaty – imion
głośnych pojawia się tam całe mrowie. Doczekał się też Outremer
swojego kronikarza, Pulanina (tak zwano Łacinników urodzonych już
w Ziemi Świętej) Wilhelma z Tyru, zwięźle relacjonującego
stosunki między najważniejszymi graczami tego okresu. Bitwy pod
Askalonem czy w Rogach Hattinu, haniebne zdobycie Konstantynopola,
czy finalne oblężenie Akki także pozostawiły swój trwały ślad
w historii.
|
Mury Jerozolimy
|
Oprócz jednak pożółkłych
pergaminów i ruin potężnych zamków po bliskowschodnich krucjatach
zostało coś jeszcze: koncepcja wypraw krzyżowych oraz zakony
rycerskie.
Rychło okazało się bowiem, że z
niewiernymi można walczyć na kilku frontach, niekoniecznie w Ziemi
Świętej. Rycerstwo z Półwyspu Iberyjskiego na przykład miało
przecież swoich Muzułmanów – i bezsensem wydało się wyjeżdżać
na Bliski Wschód kiedy ziemię i odpust zupełny można było dostać
na miejscu. Rodrigo Diaz, El Cid, został nawet hiszpańskim
bohaterem narodowym (choć przecież walczył zarówno wespół z
chrześcijańskimi władcami jak i przeciwko nim). Rekonkwista trwała
do roku 1492, do zdobycia przez Królów Arcykatolickich Grenady
(świadkiem tego był pewien żeglarz, który chwilę później dopłynął
do amerykańskich Antyli). |
Fresk "Zdobycie Majorki"
|
Również chrześcijańskie rycerstwo
z regionu Morza Bałtyckiego niechętnym okiem patrzyło na wyjazd w
obce strony – mieli wszak pod nosem pogańskich Słowian, Bałtów
i Finów – po co więc narażać się na szwank w Jerozolimie, jak
bogactw można poszukać w Retrze, Szczecinie czy Kołobrzegu. Długo
nie trwało, jak i nadbałtyckie działania zbrojne dostały status
krucjat (konkretnie: 1147 – wyprawy na Słowian połabskich).
|
Zatoka Ryska
|
Oczywiście, papież cały czas
zachęcał miejscowych możnych do wyprawy na Jerozolimę, ale owi
dygnitarze zbijali argumenty głowy Kościoła rzymskiego celnymi
kontrargumentami. Leszek Biały na przykład jasno wytłuszczył
papieżowi sprawę: on do krucjaty jest pierwszy, w końcu Królestwo
Polskie (chwilowo oczywiście rozbite na dzielnice) płaci Rzymowi
świętopietrze, i tym samym niezwykle pomaga, a i on, Leszek,
poganina z Jerozolimy by wygonił ale – w Ziemi Świętej nie ma
piwa. A książę nie zwykł spożywać innych napojów – więc
wyprawa na Saracenów odpada, gdyż Leszek sczezłby tam z
pragnienia. Tu, na północy, piwo jest, to i chętnie krzyż
przyjmie. Na takie dictum papież nie odpowiedział, bo i nie mógł
podważyć logiki księcia – a poza tym dynastia piastowska
rzeczywiście dość się angażowała w te krucjaty północne: a to
najechali Pomorze, a to pogonili (i vice versa) Litwina, a to
najechali Jaćwież (wuj Leszka Białego, książę sandomierski
Henryk, wielki miłośnik templariuszy i joannitów, przypłacił te
zaczepne działania śmiercią). Brat zaś książęcego piwosza,
Konrad, zaprosił do ziemi chełmińskiej jeden z owych wspomnianych
już zakonów rycerskich – mianowicie Zakon Szpitala Najświętszej
Maryi Panny Domu Niemieckiego w Jerozolimie. Znaczy, krzyżaków.
|
Zamek w Malborku
|
Istniejący do dziś zakon był jednym
z trzech największych i najsłynniejszych zakonów rycerskich
powołanych w Ziemi Świętej do opieki nad pielgrzymami
przybywającymi do Outremeru (Zamorza – czyli Syro-Palestyny).
Zakonnicy zaczynali od prowadzenia
szpitali, ale rychło uzbroili się i zaczęli stanowić rodzaj
milicji w Królestwie Jerozolimy i ościennych łacińskich kraikach.
Templariusze, Joannici i Krzyżacy rychło stali się znani – oraz
bogaci: bojownikom chrześcijaństwa zapisywano liczne dobra w
Europie – także na terytorium Polski. |
Wieża joannitów na Malcie |
Największe znaczenie uzyskali
oczywiście rycerze Zakonu Ubogich Rycerzy Chrystusowych i Świątyni
Salomona – czyli templariusze. Najszybciej też zeszli z areny
dziejów (joannici i krzyżacy nadal istnieją) – a sposób, w jaki
wykolegował ich król Francji Filip IV Piękny do dziś powinien
budzić podziw. Bardzo mało jest w historii tak sprawnych akcji
natychmiastowego rozbicia tak świetnie zorganizowanej i bogatej
instytucji jak zakon templariuszy. Grudniowa noc Jaruzelskiego i
rozbicie pierwszej Solidarności może się schować (chociaż też
było przeprowadzone bezbłędnie).
Nagły koniec – i rzekoma tajemnica
otaczająca zakon – jest dziś tematem wielu teorii spiskowych –
choćby dotyczących Świętego Grala (kiedy Indiana Jones w Petrze
znajduje kielich strażnikiem jest oczywiście templariusz) czy
przedwiecznych tajemnic rzekomo znalezionych przez templariuszy w
Jerozolimie. Do tego dochodzą wolnomularze, iluminaci i cała banda
innych baśniowych stworzeń tajnych stowarzyszeń. Ba, macki templariuszy – jak już
wspominałem – sięgały i Polski. Wie o tym każdy, kto czytał
książki z serii "Pan Samochodzik" (w sumie "Pan
Samochodzik i Templariusze" doczekał się nawet ekranizacji).
Ale jak ktoś nie czytał/oglądał to nie wie. I musi wierzyć na
słowo, że byli.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz