Tłumacz

22 stycznia 2021

Na tropie polskich templariuszy cz. 1

    Roku Pańskiego 1095 we francuskim Clermont papież Urban II rzucił hasło, które zmieniło oblicze Ziemi, tej Ziemi.
    Mianowicie zaproponował licznie zgromadzonym wiernym odzyskanie utraconej na rzecz muzułmanów Jerozolimy z Grobem Pańskim. Hasło zostało przyjęte lepiej niż entuzjastycznie. Odśpiewano gromadnie "Te Deum" i pośród okrzyków "Dieu le voult!" - "Bóg tak chce!" rozpoczęto przygotowania do krucjaty.

Bazylika Grobu Pańskiego

    Skąd pomysł, skąd taka idea? No, wielu mądrzejszych ode mnie  napisało na ten temat setki stronic, więc nie będę się nad tym rozwodził. Bezpośrednią przyczyną było opanowanie Jerozolimy przez Turków Seldżuckich – którzy w przeciwieństwie do Arabów rozpoczęli prześladowania chrześcijan (kilka lat wcześniej, w 1071 roku trochę przypadkowo złamali też potęgę Bizancjum pod Manzikertem) – i zablokowanie możliwości pielgrzymowania dla Europejczyków, poza tym od 1054 roku konflikt między rzymskim Papą a konstantynopolitańskim Patriarchą – głowami chrześcijaństwa – nasilał się, więc przejęcie Ziemi Świętej przez papieża byłoby udowodnieniem wiernym kto w tym sporze ma rację – czy też może kogo bardziej Bóg wspiera. Szeroki odzew – wśród wszystkich grup społecznych – był w dużej mierze spowodowany zapałem religijnym, choć można mniemać, że chęć wzbogacenia się (lub przejęcia szlaków handlowych – w to celowały niektóre włoskie republiki) także miała jakiś wpływ na rekrutację krzyżowców (ciekawostką jest, że większy niż się przypuszcza – zwłaszcza wśród możnych – wpływ na udział w krucjatach miał popęd seksualny; w możnowładczych rodach zachodniej Europy prawo do dziedziczenia, ożenku i posiadania potomstwa mieli głównie najstarsi synowie; młodzież chętnie więc ruszyła na Wschód wykroić sobie jakieś lenno i mieć szansę na prolongację własnej linii genetycznej; jestem biologiem, musiałem o tym wspomnieć).

    Generalnie przyjęcie krzyża – symbolu krucjaty – było w dobrym tonie.

Jerozolima

    Papa Urban nie dożył co prawda sukcesu I krucjaty – ale stał się cud: Jerozolima została zdobyta, a jeden z wodzów wyprawy, Godfryd de Boullion został Obrońcą Grobu Świętego (wzdrygał się nazwać królem w miejscu, w którym królem był sam Chrystus; jego brat i następca, Baldwin, faktyczny twórca Królestwa  Jerozolimskiego, nie miał już takich obiekcji). Następne dwieście lat w Ziemi Świętej, w Outremer, jak można by powiedzieć z francuska, to niezmiernie ciekawy okres wojen, zdrad, romansów w które uwikłani byli Łacinnicy, Grecy, Ormianie, Turcy, Arabowie, Kurdowie... Jusuf Salah ad-Din, Ryszard Lwie Serce, Fryderyk Barbarossa, Baldwin Trędowaty – imion głośnych pojawia się tam całe mrowie. Doczekał się też Outremer swojego kronikarza, Pulanina (tak zwano Łacinników urodzonych już w Ziemi Świętej) Wilhelma z Tyru, zwięźle relacjonującego stosunki między najważniejszymi graczami tego okresu. Bitwy pod Askalonem czy w Rogach Hattinu, haniebne zdobycie Konstantynopola, czy finalne oblężenie Akki także pozostawiły swój trwały ślad w historii.

Mury Jerozolimy
    Oprócz jednak pożółkłych pergaminów i ruin potężnych zamków po bliskowschodnich krucjatach zostało coś jeszcze: koncepcja wypraw krzyżowych oraz zakony rycerskie.
    Rychło okazało się bowiem, że z niewiernymi można walczyć na kilku frontach, niekoniecznie w Ziemi Świętej. Rycerstwo z Półwyspu Iberyjskiego na przykład miało przecież swoich Muzułmanów – i bezsensem wydało się wyjeżdżać na Bliski Wschód kiedy ziemię i odpust zupełny można było dostać na miejscu. Rodrigo Diaz, El Cid, został nawet hiszpańskim bohaterem narodowym (choć przecież walczył zarówno wespół z chrześcijańskimi władcami jak i przeciwko nim). Rekonkwista trwała do roku 1492, do zdobycia przez Królów Arcykatolickich Grenady (świadkiem tego był pewien żeglarz, który chwilę później dopłynął do amerykańskich Antyli).
Fresk "Zdobycie Majorki"

    Również chrześcijańskie rycerstwo z regionu Morza Bałtyckiego niechętnym okiem patrzyło na wyjazd w obce strony – mieli wszak pod nosem pogańskich Słowian, Bałtów i Finów – po co więc narażać się na szwank w Jerozolimie, jak bogactw można poszukać w Retrze, Szczecinie czy Kołobrzegu. Długo nie trwało, jak i nadbałtyckie działania zbrojne dostały status krucjat (konkretnie: 1147 – wyprawy na Słowian połabskich).

Zatoka Ryska

    Oczywiście, papież cały czas zachęcał miejscowych możnych do wyprawy na Jerozolimę, ale owi dygnitarze zbijali argumenty głowy Kościoła rzymskiego celnymi kontrargumentami. Leszek Biały na przykład jasno wytłuszczył papieżowi sprawę: on do krucjaty jest pierwszy, w końcu Królestwo Polskie (chwilowo oczywiście rozbite na dzielnice) płaci Rzymowi świętopietrze, i tym samym niezwykle pomaga, a i on, Leszek, poganina z Jerozolimy by wygonił ale – w Ziemi Świętej nie ma piwa. A książę nie zwykł spożywać innych napojów – więc wyprawa na Saracenów odpada, gdyż Leszek sczezłby tam z pragnienia. Tu, na północy, piwo jest, to i chętnie krzyż przyjmie. Na takie dictum papież nie odpowiedział, bo i nie mógł podważyć logiki księcia – a poza tym dynastia piastowska rzeczywiście dość się angażowała w te krucjaty północne: a to najechali Pomorze, a to pogonili (i vice versa) Litwina, a to najechali Jaćwież (wuj Leszka Białego, książę sandomierski Henryk, wielki miłośnik templariuszy i joannitów, przypłacił te zaczepne działania śmiercią). Brat zaś książęcego piwosza, Konrad, zaprosił do ziemi chełmińskiej jeden z owych wspomnianych już zakonów rycerskich – mianowicie Zakon Szpitala Najświętszej Maryi Panny Domu Niemieckiego w Jerozolimie. Znaczy, krzyżaków.

Zamek w Malborku
    Istniejący do dziś zakon był jednym z trzech największych i najsłynniejszych zakonów rycerskich powołanych w Ziemi Świętej do opieki nad pielgrzymami przybywającymi do Outremeru (Zamorza – czyli Syro-Palestyny).
    Zakonnicy zaczynali od prowadzenia szpitali, ale rychło uzbroili

się i zaczęli stanowić rodzaj milicji w Królestwie Jerozolimy i ościennych łacińskich kraikach. Templariusze, Joannici i Krzyżacy rychło stali się znani – oraz bogaci: bojownikom chrześcijaństwa zapisywano liczne dobra w Europie – także na terytorium Polski.
Wieża joannitów na Malcie
    Największe znaczenie uzyskali oczywiście rycerze Zakonu Ubogich Rycerzy Chrystusowych i Świątyni Salomona – czyli templariusze. Najszybciej też zeszli z areny dziejów (joannici i krzyżacy nadal istnieją) – a sposób, w jaki wykolegował ich król Francji Filip IV Piękny do dziś powinien budzić podziw. Bardzo mało jest w historii tak sprawnych akcji natychmiastowego rozbicia tak świetnie zorganizowanej i bogatej instytucji jak zakon templariuszy. Grudniowa noc Jaruzelskiego i rozbicie pierwszej Solidarności może się schować (chociaż też było przeprowadzone bezbłędnie).
    Nagły koniec – i rzekoma tajemnica otaczająca zakon – jest dziś tematem wielu teorii spiskowych – choćby dotyczących Świętego Grala (kiedy Indiana Jones w Petrze znajduje kielich strażnikiem jest oczywiście templariusz) czy przedwiecznych tajemnic rzekomo znalezionych przez templariuszy w Jerozolimie. Do tego dochodzą wolnomularze, iluminaci i cała banda innych baśniowych stworzeń tajnych stowarzyszeń.
    Ba, macki templariuszy – jak już wspominałem – sięgały i Polski. Wie o tym każdy, kto czytał książki z serii "Pan Samochodzik" (w sumie "Pan Samochodzik i Templariusze" doczekał się nawet ekranizacji). Ale jak ktoś nie czytał/oglądał to nie wie. I musi wierzyć na słowo, że byli.
    Zresztą nie tylko oni – inne zakony rycerskie takoż. I o tym następne wpisy będą. O wojownikach w habitach i pewnym dość szczególnym miejscu z nimi związanym.

    Część II - 25.02.2021, część III - 29.02.2021.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najchętniej czytane

Cziatura

     Zostajemy na blogu na terenach byłego ZSRS, acz w miejscu o dużo dłuższej i jeszcze mniej znanej w Polsce historii . Choć także będą po...