Tłumacz

19 lutego 2021

Malowany Dwór

    Stanisław Moniuszko napisał "Straszny Dwór", Pan Samochodzik przeżywał przygody w "Niesamowitym Dworze", a ja prezentuję "Malowany Dwór". Może mniej znany, ale za to jak najbardziej realny. Sprawdziłem organoleptycznie.
    Zadzim to spora wieś gminna leżąca po sąsiedzku mojej rodzinnej Warty, znana z powiedzenia "sadzim na Zadzim". Może gryps jest mniej znany od "lecim na Szczecin" czy "jadą na Radom", ale u nas o Zadzimiu tak czy siak się wspomina. Od czasu do czasu zdarza mi się tam pracować (w Szczecinie też; ale w Radomiu jeszcze się nie udało, przypadek?), więc widzę, jak miejscowość się zmienia.
    Ostatnio na przykład zrewitalizowano (czyli odbudowano po latach radzieckiej okupacji – kiedy to o zabytki, zwłaszcza prowincjonalne, dbano z różną intensywnością; zwłaszcza o te niesłuszne ideologicznie, jak mienie poniemieckie na tzw. Ziemiach Odzyskanych albo – jak tu – pozostałości ziemiańskich rezydencji II Rzeczypospolitej) popałacowy park.
    - Musisz tam koniecznie zajrzeć – stwierdził pochodzący stamtąd kolega – Naprawdę ładnie to wygląda.
    No i zajrzałem. Akurat był początek listopada, czyli o dwadzieścia siedem godzin, drogi kolego, dzień krótszy od najdłuższego dosyć szybko robiło się ciemno – co naprawionemu parkowi dodawało uroku. Był bowiem iluminowany. Spacerując alejkami (w tym jedną, wysadzaną dereniami) trafiłem w końcu i pod pałac.
    Bryła centralnej parkowej budowli powoli wyłaniała się spomiędzy drzew.

Park i pałac w Zadzimiu

    - Ładnie odnowiony – stwierdziłem – Taki mocno pastelowy.

Pałac w Zadzimiu

    Z każdym krokiem pojmowałem jednak swoją pomyłkę – oto bowiem pałac nie został jeszcze odrestaurowany! Obudowano go na razie – by nie straszył – planszami z wizualizacją remontu. Ale! Nie byle jakimi, bo ręczne malowanymi. Zazwyczaj przywiesza się – o ile w ogóle – siatki z lichym komputerowym nadrukiem, a tu – bez mała dzieło sztuki.
    W dzień sprawdziłem: dekoracja naprawdę wygląda po prostu fajnie.

Malowany dwór

    No i bardzo dobrze by było, żeby sam dwór też wrócił do dni świetności (i też wyglądał fajnie - rety, jak ja nie lubię tego słowa).
    Bo chyba najwyższa pora, żeby zająć się tego typu zabytkami. Jak
już wspominałem, stosunek władz okupacyjnych powojennej Polski do tego typu (i nie tylko tego) zabytków był różny. Często w kompleksach pałacowych lokowano – zwłaszcza na tzw. Ziemiach Odzyskanych, ale nie tylko – szkoły, ośrodki rolnicze, PGR-y, a te instytucje z różnym skutkiem dbały o powierzone sobie dobra (wyjątkiem, oczywiście, są PGR-y: one nie dbały wcale) – i ślady przeszłości tracono.

Zbór w Lądku-Zdroju

    W mojej najbliższej okolicy: pałac w Małkowie, związany z postacią Władysława Stanisława Reymonta (pisarz w gościnie u dziedziczek Pstrokońskich robił to, co umiał najlepiej – alkoholizował się) niszczał przez wiele lat – na szczęście obecnie został odnowiony i wraca do dawnej świetności. Dużo potężniejszy i równie malowniczo położony pałac w Krąkowie nie miał tyle szczęścia.

Pałac w Krąkowie

    - Pamiętam – powiedziała moja Mama widząc ruiny – jak jeszcze niedawno mieszkali tam ludzie. Niedawno, znaczy się pod koniec lat 50-tych. Ale przecież były tam normalne mieszkania. A dziś... Szkoda gadać.
    Pałac, w kształcie litery H, dumnie wznoszący się na pagórku nad wsią niedługo prawdopodobnie zupełnie zniknie z krajobrazu. Wielka szkoda.
    Najgorzej pod tym względem było chyba na Dolnym Śląsku – bo tam też było najwięcej olbrzymich niemieckich majątków. Pozostałości po nich miały – wedle sowieckiej władzy – zniknąć na zawsze. W wielu miejscach się udało, ale na szczęście nie wszędzie. Dziś okolice Jeleniej Góry z dumą reklamują się jako Dolina Pałaców i Ogrodów, w ulotkach informując, że jest tu więcej zamków i pałaców na kilometr kwadratowy niż nad Loarą.

Zamek w Ratnie Dolnym
Pałac Schaffgotschów w Kamiennej Górze
Stare Miasto w Kostrzynie nad Odrą

    Gorszy jednak niż pałace los spotkał setki dworów szlacheckich – zbudowane z drewna i niekonserwowane nie miały prawa przetrwać sowieckiej okupacji (a po drodze były przecież jeszcze zabory, powstania, rabacje, dwie wojny światowe...) - dziś już znalezienie prawdziwego staropolskiego dworku graniczy z cudem; gdzieniegdzie tylko zachowały się resztki przydworskich parków bądź zabudowań. Te budowle (a właściwie punkty zarządzania majątkiem szlacheckim – niewielkim przedsiębiorstwem rolnym) zniknęły już na zawsze.

Ocalały dwór szlachecki w Łodzi

    Kiedy pracowałem i zwiedzałem Szkocję jeden z kolegów stwierdził:
    - Ale tu fajnie. W każdej wiosce stoi zamek albo rezydencja.

Zamek w Braemer w Grampianach

    - Owszem – odparłem – Ale to dlatego, że nie mieli wojny i komuny. U nas też po wioskach stały, ale zniknęły.

Zamek w Glamis

    Kolega zamilkł, ale po chwili kiwnięciem głowy przyznał mi rację. Dwory, pałace i zamki były – ale zniknęły.
    Fajnie (grrr...), że Zadzimiu – miejscowości jak by nie było dość prowincjonalnej i niezbyt turystycznej – są (może delikatnie odległe) plany rewitalizacji pałacu. Ba, przepiękny miejscowy kościół także jest dziś w remoncie. Tylko jakoś bar Zakątek leżący nie opodal nie chce się zrewitalizować – a w dobie paniki koronawirusowej to już na pewno.

Kościół św Małgorzaty w Zadzimiu

    Co zaś do malowanego dworu – o swojej pomyłce powiedziałem wspominanemu wyżej koledze:
    - No cóż – roześmiał się – Muszę powiedzieć wujkowi który to malował, że ktoś dał się nabrać.
    - Bo namalował bardzo fajnie – przyznałem, po czym z udawanym smutkiem stwierdziłem – Tylko nie mów mu, że była noc, a osoba która się nabrała nie dysponuje zbyt sokolim wzrokiem...

Bar Zakątek

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Najchętniej czytane

Cziatura

     Zostajemy na blogu na terenach byłego ZSRS, acz w miejscu o dużo dłuższej i jeszcze mniej znanej w Polsce historii . Choć także będą po...