|
Współczesny turniej rycerski
|
Obaj zakuci w stal mężczyźni
wznieśli miecze i na dany znak żwawo – mimo ciążących im zbroi
– ruszyli ku sobie. Zwarli się, szczęknęło żelazo. Po chwili
zaś zaczęli regularnie okładać się ciosami, to przez jedną, to
drugą stronę parowanymi tarczami. Wreszcie któryś z walczących
nieopatrznie opuścił gardę, co natychmiast wykorzystał przeciwnik
trafiając go w głowę. Mężczyzna zachwiał się, a sędzia
zawodów dał znak – trafienie prawidłowe, punkt zdobyty, mamy
zwycięzcę.
Tak to w dużym, niepoetyckim, skrócie wyglądają
współczesne walki turniejów rycerskich, przynajmniej w formule
mano a mano, 1 na 1 (jakby ktoś chciał przeczytać bardziej
literacki opis średniowiecznego pojedynku odsyłam do
nieśmiertelnych "Krzyżaków" Sienkiewicza). Wraz ze
wzrostem popularności grup rekonstrukcyjnych pojawił się bowiem pomysł
wskrzeszenia turniejów rycerskich we współczesnej, bardziej
sportowej odsłonie. |
Turniejowa walka |
Ktoś, kto powie, że to tylko zabawa dla dużych chłopców – będzie miał oczywiście rację. Dla dużych
i silnych, bowiem zarówno zbroja, jak i tępa turniejowa broń swoje
ważą. Ważyły one także w dawnych wiekach, zwłaszcza gdy możni
mogli sobie pozwolić na produkcję specjalnych bezpiecznych zbroi
turniejowych. Taki pancerz był cięższy i grubszy od zwykłego
bojowego, przez co wspaniale chronił, ale w walnym boju przeciwnik
miał nad nim przewagę szybkości i zwrotności – w porównaniu z
bitwą pojedynki turniejowe musiały wyglądać jakby były puszczane
w slow-motion. |
Bojowa zbroja (kirys) z końca XIV wieku |
Skąd jednak idea turnieju rycerskiego? Trochę z
nudów, trochę z chęci zysku. Otóż w normalnych czasach rycerz –
cytując niezrównanego Waligórskiego – rycerz, rzecz znana
wszędzie żył z tego co zdobędzie. Kiedy zaś od czasu do czasu
wybuchał pokój dużo trudniej było biednemu wojakowi poprawić
swój los. Skrzykiwali się więc chłopaki i w bojowym rynsztunku
biegali po lasach polując na wroga. W takiej sztucznej wojnie
– podobnie jak i w prawdziwej – nie chodziło o zabicie
przeciwnika, a o pojmanie go i zawołaniu zań okupu. Potem koncepcja
ewoluowała – i turniej rycerski przemienił się w dworską
rozrywkę, gdzie oprócz pojedynków – raczej konno i 1 na 1 –
dokonywano i innych popisów zręczności. Wydaje mi się jednak, że
taki obraz turnieju jaki znamy z popkultury powstał dopiero u
schyłku Średniowiecza, albo i później – wtedy bowiem turniej
rycerski zamienia się w wykwintne widowisko. Dość powiedzieć, że
wielkim propagatorem – i uczestnikiem – turniejowych potyczek był
władca Kostrzyna Jan Hohenzollern, ten po którym na kostrzyńskiej
starówce został tylko cokół pomnika. A przecież był to władca
stricte renesansowy. |
Pozostałość po Janie z Kostrzyna |
Co nie zmienia faktu, że także w
Średniowieczu rządzący stawali w szranki turniejowe. Pośród
Piastów wielkimi fanami turniejów był choćby Bolesław Rogatka
(chory psychicznie władca zwany też Wysokim, Łysym i Cudacznym)
czy Jan Ziębicki. Władysław Biały, cierpiący na ADHD ostatni
przedstawiciel linii kujawskiej pojedynkował się z kolei z
Bartoszem z Węzeborka, drugim po Zawiszy Czarnym najbardziej znanym
polskim rycerzem (choć tu pojedynek mógł nie do końca być
turniejowym). Niemniej wraz z nadejściem nowoczesności
koncepcja turniejów rycerskich umarła – choć oczywiście
pojedynki honorowe jako takie nadal się odbywały – przynajmniej
aż do naszych czasów (czyżby znaczyło to, że honor jako taki
przestał mieć znaczenie? Ech, ci komuniści). |
Zamek w Malborku |
Powróciły za to
turnieje rycerskie – jest to przecież tylko inna forma pojedynków
bokserskich czy zapaśniczych. Zawodnicy walczą odziani w ciężkie
zbroje w kilku kategoriach (między innymi: miecze, topory, broń
drzewcowa), jest sędzia, który jak we współczesnej szermierce
zalicza trafienia – słowem: normalny, choć drogi sport. Owszem,
kontuzjogenny, ale bez ryzyka nie ma zabawy. Do tego od jakiegoś
czasu organizuje się także międzynarodowe zawody. Miałem
przyjemność być w Malborku – największym ceglanym zamkiem
Europy – w czasie gdy trwały tam II Mistrzostwa Świata Walk
Rycerskich (pierwsze odbyły się bodajże gdzieś w Portugalii), Tam
oprócz pojedynków 1 na 1 były pojedynki grupowe: 3 na 3, 5 na 5, 9
na 9. Taka zabawa polegała na powaleniu jak największej liczby
przeciwników (przewrócony przestawał brać udział w zawodach) –
i ta forma, najbardziej chyba widowiskowa (porównałbym ją do
grupowych zapasów pancerników) w moim mniemaniu najbliższa jest
pierwotnym turniejom rycerskim, tym, w których grupa rycerzy biegała
po lesie i tłukła się po łbach buzdyganami. |
Rycerska wioska olimpijska w Malborku |
Dodam, że owe
malborskie mistrzostwa zakończyły się ogromnym tryumfem
neo-rycerzy z Polski – występujących wszak nie tylko pod flagą
narodową ale i jako reprezentanci Wielkiej Brytanii. Nieźle
zaprezentowali się też Litwini – czyli w sumie potomkowie obu
nacji które pod niedalekim Grunwaldem spuściły łomot Zakonowi
Krzyżackiemu i jego zachodnioeuropejskim gościom. |
Polska - Niemcy (fot. M. Korzański) |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz